9.22.2013

Zakazany Owoc cz.3

Drużyna siódma udała się na pole treningowe. Gdy już na nim byli Minato uśmiechnął się do nich promiennie.
- No moi drodzy, bierzemy się za trening. Mamy tylko dwa tygodnie na przygotowanie.
- Sensei a ja mogę tylko popatrzeć?- spytała Rin chowając twarz we włosach. Minato podszedł do niej i uklęknął przed nią.
- Oczywiście, ale chciałbym aby taka zdolna kunoichi jak ty pomogła mi dziś w treningu. To co pomożesz mi?- dziewczyna tylko pokiwała głową na tak.- To zaczynamy. Chłopaki najpierw zróbcie pięćdziesiąt kółek wokół pola, a potem ćwiczenia rozciągające, a my z Rin będziemy szykować pozostałości.- uśmiechnął się podnosząc z klęczków i razem z dziewczyną ruszyli tylko jemu znaną stronę. Hatake spojrzał na młodego Uchihe.
- Nie powinieneś zdać.
- Co? Raczej ty durniu!- i doszło by do buki, lecz na polanę przyszli ich znajomi.
- Kakashi nie chętnie to mówię, ale pomścij mnie! Moja siła młodości oraz duma została zhańbiona!
- Nie wiem. Zastanowię się nad tym.
- Wiecie co? Może byśmy tak poznali się z nowymi co wy na to?- zaproponowała Sharon
- Dobry pomysł.- odpowiedziała jej Risa. Tak więc ruszyli na poszukiwanie drużyny dziesiątej. Natomiast Minato z Rin gdy zauważyli, brak pozostałych członków drużyny poszli na ramen.  Paczka znajomych znalazła wirzan. Nie było z nimi ich sensei.
- Tesku, błagam cię! Zrób coś z tym słońcem!- krzyczała wkurzona Shion. Okami zaniosła się śmiechem.
- A sama se coś zrób.
- Małpa.
- Tłusta krowa.
- COŚ POWIEDZIAŁ?!!!!?!?!?
- To co słyszałaś krówko.- i udał muczenie krowy.
- Jesteś kurwa martwy!!- krzyknęła i zaczęła ganiać chłopaka. Okami cały czas zanosiła się śmiechem. Risa, Obito i Kakashi patrzyli na nich, ale inaczej niż pozostali. Risa patrzyła marzycielskim spojrzeniem na Tesku. Takim samym spojrzeniem patrzył na Okami Obito, a Kakashi na Shion. Nagle Okami znalazła się w ramionach Tesku i wraz ze Shion została wrzucona do wody.
- Co ja wam zrobiłam?!- zawyła wychodząc z wody. Nagle na polanę weszła z lekkim uśmiechem Sharon.
- Cześć. Jestem Sharon. Może chcecie się gdzieś z nami przejść?- z lekkim uśmiechem wyciągnęła dłoń do każdego z nich.
- Hej. Jestem Okami, a tamta dwójka pacanów to Shion i Tesku. Jasne, ale mówisz tu o liczbie mnogiej.
- Tak. Ukryci są moi znajomi tam w lesie.- zachichotała.
- Co boją się nas?- spytała z kpiną Shion ściskają dłoń Sharon.
- Na pewno takiej wariatki jak ty to każdy by się bał.- nagle chłopak został popchnięty, przez kociooka do jeziorka.
- Masz za swoje.- Sharon lekko zachichotała natomiast Ok zaniosła się niepochamowanym atakiem śmiechu, przez co upadła na dupę i dalej zanosiła się śmiechem…. Całą grupą chodzili po wiosce. Okami szła obok Obito i słuchała każdego jego słowa o wiosce.
- Dlaczego się poddałaś podczas naszej walki?- dziewczyna nie chciała aby zadał jej to pytanie. Podrapała się po głowie.
- Jakby ci to powiedzieć…. Ja…. Po prostu…. Nie miałam ochoty dziś walczyć!- krzyknęła i pogratulowała sobie w głowie za tak świetną wymówkę.
- Jak to nie miałaś ochoty?
- No po prostu….- nagle dostrzegła Kushinę z torbami.- Kushina!!- krzyknęła. Kunoichi odwróciła się w tamtą stronę i dostrzegła biegnącą do niej Okami. Młoda zabrała od niej zakupy.- Co będziesz dziś robić na obiad?
- Niespodziankę. Tak więc możesz oddać mi młoda zakupy?
- Nie.- pokazała jej język i pogwizdując ruszyła w stronę ich nowego domu.
- Tesku wiesz o co chodzi naszej drogiej Okami?
- Nie….- zrobił face palma.- Ja się z wami pożegnam, ale jak Okami dorwie się do jedzenia to koniec. Głoduj Shion!- krzyknął i już biegł za nimi. Przed nimi zrobił salto do przodu i w locie zabrał Okami zakupy. Na twarzy Shion było widać naburmuszenie.
- Jak ja ich czasem nienawidzę! Na razie! A ty Kakashi szykuj się na przegraną.- i puściła do niego oczko, by następnie pognać za pozostałymi. Tym czasem u Lisy i Lipo się działo. A mianowicie….. grali w pokera z Tsunade. Lisa czuła, że sanninka ją pokona, natomiast Lip był pewien swojej wygranej. Co do Tsunade, to nikt nie mógł być pewny, po takiej ilości wypitej sake padnie. Pokazali swoje karty i cała kasa trafiła do chłopaka. Po jeszcze jednej przegranej płci pięknej zdecydowały zakończyć  grę.  Wyszli z baru i każdy ruszył w swoją stronę.
- Lipciu…. Weź mnie na barana…..- jęczała dziewczyna.
- Nie.- schował dłonie do kieszeni a ta bezceremonialnie skoczyła mu na plecy. Łapiąc równowagę z przekleństwami ruszył do jej domu a ta trzeźwiała. Po krótkiej chwili byli już pod drzwiami, domu dziewczyny. Zeskoczyła mu z pleców, podeszła do drzwi, złapała go za rękę i pociągnęła do środka. W mieszkaniu zatopiła się w jego wargi z taką pasją i pożądaniem co on jej ten pocałunek odwzajemnił. Jego dłonie znalazły się pomiędzy jej głową, nie pozwalając jej uciec. Plecy dziewczyny przylegały szczelnie do ściany. Ich języki tańczyły własny, dziki taniec, a ich ciała pragnęły bliskości drugiego ciała. Lisa skoczyła na niego, złapał ją i nie przerywając pocałunku udał się do jej sypialni. Oboje chcieli poczuć dotyk drugiej osoby na swym nagim ciele.  Upadli na pościel, dziewczyna dalej trzymała swe kolana w uścisku na jego biodrach. Prawą dłonią zaczęła rozpinać guziki jego koszuli a ten nie został jej dłużny i też pozbył się górnej części ubioru dziewczyny. Z zachłannością pozbyli się reszty garderoby, napawając się wyglądem drugiej osoby i w końcu zaczęli się kochać…. Następnego dnia Kushina postanowiła iść samej potrenować. Lecz najpierw weszła do pokoi maluchów zabierając brudne ubrania, przy tym pogwizdując, co obudziło Okami. Zaspanym wzrokiem odszukała czerwonowłosą i podniosła się do siadu ziewając przeciągle.
- Któ…Która godzina…
- 5. Idź spać młoda.
- A… ty gdzie…idziesz…
- Potrenować. Śpij słodko kochana.- i ucałowała ją w czoło z lekkim uśmiechem na ustach, a dziewczyna od razu opadła na poduszkę powracając do krain Morfeusza. Hanabero szybko się ubrała na trening i wyszła przez okno od swojego pokoju. Wyszła poza mury wioski i udała się do jeziora, które kiedyś znalazła. Rozpoczęła trening porządną rozgrzewką, by następnie zacząć ćwiczyć swoje techniki…. Nagle wyczuła czyjąś czakrę, wyjęła szybko kunai i rzuciła w stronę podglądacza, którym okazał się blondwłosy chłopak.
- Bardzo przepraszam. Myślałem, że nikogo tu nie zastanę.- i zaczął się wycofywać, gdy zatrzymał go głos anioła.
- Nie musisz. I tak już miałam się zbierać.- chłopak podszedł do niej i wyciągnął w jej stronę rękę.
- Minato Namikaze.
- Kushina Uzumaki. Miło mi.- uścisnęła dłoń chłopaka z lekkim uśmiechem na twarzy, który odwzajemnił.- Przyszedłeś samemu trenować?
- Nie.- podrapał się ze zakłopotaniem po głowie.- Raczej odpocząć i się odprężyć. A ty?
- Cóż ja trenowałam.
- Sama?
- Jak widać nikogo tu nie ma.- uśmiechnęła się przyjaźnie do mężczyzny.
- W takim razie już masz z kim trenować.- jego uśmiech się poszerzył.
- Wiesz….
- Co boisz się przegrać?- droczył się z nią. Z jakiegoś powodu, jego serce nie chciało aby odeszła. Chciał być przy niej, lecz rozum tego nie mógł jeszcze rozszyfrować.
- Ja się niczego nie boję dziewczynko. A może się o coś założymy?- uśmiechnęła się pewna swojej wygranej.
- Mi to pasuje. Tak więc twój warunek.
- Jeśli wygram będziesz chodził przez tydzień w damskich ciuchach, które specjalnie dla ciebie wybiorę.- ten przełknął ślinę.
- Dobra. Jeśli ja wygram to będziesz musiała mówić przez tydzień słowo  „ dattebane” za każdym razem gdy będziesz z kimś rozmawiać.- tym razem to ona przełknęła ślinę.
- Stoi!- podali sobie dłonie na przy piętnowanie  umowy. By zaraz od siebie odskoczyć. „ Pierwsze co muszę zrobić to się ukryć.” Pomyśleli oboje i każde się ukryło. Czerwonowłosa przykucnęła i zaczęła się rozglądać za nim. „ Dobra. Powiedział, że nazywa się Minato Namikaze. To imię coś mi mówi…” nagle poczuła zimno kunaia na gardle.
- Wygrałem.- wyszeptał jej do ucha. „ Cholera!! Założyłam się z ŻÓŁTYM BŁYSKIEM KONOHY!!!”
- Kurwa.- warknęła cicho.
- Kobiety nie powinny przeklinać.- zdjął z jej szyi ostrze i się od niej odsunął. Ta natomiast szybko się wyprostowała.- Podaj mi dłonie.- ta z głupkowatą miną mu je podała, a chłopak zdjął pieczęć z jej ciała.
- Osz ty. Nie grałeś fair!- krzyknęła i zaczęła się do niego zbliżać.
- Nie było nic mówione, o grze fair. Ale zakład wygrałem i czegoś nie powiedziałaś na końcu zdania.- dotknął dłonią ucha jakby czegoś nie dosłyszał.
- Kurwa Namikaze dattebane!
- Lepiej, ale i tak nie powinnaś przeklinać.- uśmiechnął się do niej ,zeskakując z gałęzi i lądując z gracją na ziemi. Tego w sobie nienawidził. Tej doskonałości, za co każda kobieta go pożądała. Ale na Kushinę to nie działało. Zeskoczyła też na dół i przez przypadek upadła na chłopaka. Po raz pierwszy od momentu utraty jej wioski zaśmiała się. Nie tak sztucznie, lecz normalnie, swobodnie. Chłopak dołączył do niej i razem jeszcze przesiedli tak cały dzień. Obydwoje dobrze czuli się w swoim towarzystwie.  Gdy spojrzeli na słońce go nie było, zamiast niego świecił księżyc oraz gwiazdy. Dziewczyna opadła na trawę i zaczęła oglądać gwiazdy.
- Lubisz patrzeć w gwiazdy.- stwierdził kładąc się obok niej.
- Tak. To przypomina mi o mojej rodzinie dattebane.
- A co się stało?
- Cóż…- westchnęła, zamykając oczy. Nie lubiła tego mówić, lecz jakoś mu ufała.- Gdy miałam osiem lat, cały mój klan na moich oczach został wymordowany. I mordercy myśleli, że nikogo nie ma więc uciekli. Lecz dwa lata później jednak dowiedzieli się, że jeszcze ja żyję, więc od tamtej chwili wysyłają na mnie zabójcę. Ale nigdy nie wyszedł z tego żywy.
- Rozumiem. Mi też rodzice zginęli. Lecz ja ich nie pamiętam. Miałem w tedy sześć lat, a moja siostra cztery. Nasi rodzice zginęli na misji. Od tego momentu zająłem się siostrą a potem zostaliśmy dani pod opiekę Jirayi.
- Jiraya? Niech ja go tylko dorwę dattebane! To mnie popamięta!
- A co ci on zrobił?- spojrzała na niego znacząco.- Dobra wiem. Chyba powinniśmy wracać.
- Popieram. To ścigamy się do bramy? I ma być fair wyścig! Czyli bez twoich pieczęci dattebane!
- Dobra.- oboje podnieśli się na nogi.- Start!- krzyknął a dziewczyna szybko opuściła polane. Odczekał chwilę i ruszył za nią pędem.  Dziewczyna była szybka co musiał jej przyznać, ale czego można się spodziewać po ostatniej ze wspaniałego rodu Uzumakich. Dogonił ją tuż przed wyjściem z lasu. I przez chwilę nieuwagi dziewczyny, wpadli na siebie, przewracając i turlając zanosząc się śmiechem. Nagle ich usta dotknęły się.  I nagle uświadomili sobie do czego doszło, szybko od siebie odskakując, z rumieńcami na twarzach. Szybko wrócili do wioski i każde z nich udało się, w swoją stronę. Gdy znalazła się w domu, od razu pognała do pokoju i padła na łóżko. Tym czasem chłopak miał zrobiony wykład o tak późnym powrocie, przez jego siostrę.
- Byłem z znajomą.- odpowiedział gdy skończyła. Ana od razu do niego doskoczyła.
- Znam ją? Jak wygląda? Miła? Wariatka? Czy już się całowaliście? Kiedy ślub? Macie w planach mieć dzieci? Robiliście już TO?
- C..co?! Ana! Za dużo czasu spędzasz  z Jirayą.- westchnął. Dał całusa siostrze w policzek i udał się do siebie.

~~~~
Siemka kochani! Powracam do was z krainy zmarłych! A tak na serio to bardzo was przepraszam, za brak notek, lecz cóż.... W tym roku jest trochę nauki. Akurat muszę przerobić cały materiał z nową panią od Niemca, bo nikt z mojej klasy nic nie umię! A do tego mam w środę z niego pracę klasową.... I dochodzą terz kartkówki!! Ja chce mieć już wakacje!!! Mam nadzieje, że jakoś wybaczycie mi. Oby długość wam pasowała lub odpowiadała, bo będę się starała na tyle pisać lub na jeszcze dłuższe notki.
A tak! Zapomniałabym! Dziś urodziny naszego lenia Shikamaru! Tak więc jeszcze to nie koniec notki :D

~~~~

Rozmowa z panem Shikamaru:

Akari: Cześć Shikamaru.- wita się i daje mu całusa w policzek.
Shikamaru: Hej.- uśmiecha się w ten jego sposób.
Ak: Mogę zadać ci kilka pytań?- jej oczy błyszczą.
Shika: Jakie to upierdliwe, ale dobra.- wydcha i siada obok dziewczyny na łóżku.
Ak: Lubisz moje opowiadania?
Shika: To zależy jakie.
Ak: Dajmy to obecne.
Shika: Ujdzie, ale za krótkie.
Ak: EJ!! Staram się jak mogę!
Shika: Dajesz następne pytanie?
Ak: Taa...- zerka na ukradkiem na ściąge napisaną na dłoni.- Mam! Lubisz Temari?
Shika: Jako koleżankę.
Ak: Ta? A co to za zdjęcie.- pokazuje zdjecie.
Shika: To Nie Jestem Ja!!!
Ak: Ale twoje rumieńce świadczą co innego Shika.- zaśmiewa się z niego.
Shika: Wolałbym pocałować ją w usta.- powiedział tak cicho mając nadzieje, że Akari tego nie usłyszy.
Ak: Przyznałeś się!!!! Podoba ci się ona!!! ShikaTema! ShikaTema!- krzyczała skacząc jak mała dziewczynka.
Shika: Upierdliwa baba.
Ak: Wiem.- pokazała mu język.- A tu prezent z okazji urodzin!- do pomieszczenia weszła blondynka w...samej bieliźnie!- To ja was zostawiam.- wyszła i już po chwili było słychać jęki Sabaku.- Jak widać szybko zaczeli. No nic. Tak więc mój prezent mu się spodobał i liczę, że notka wam moi rodzy się spodoba. Żegnam!- macha na do widzenia i śle całusy.......
~~~~