5.29.2013

Nowe otoczenie cz42

Ohayo!! Rozdział pojawia się dzisiaj dzięki ciągłym marudzenią Minno Josei na Skype. Według mnie wyszedł banalnie, ale może wam się spodoba. Do tego wielkie ARIGATO za ponad 13 000 wyświetleń!!! Kocham was za to! Nie mogę w to uwierzyć, że komuś podoba się to co pisze... a myślałam, że zrobienie bloga będzie złym pomysłem. Nawet moja babcia powiedziała mi jak się o tym dowiedziała, że ludzie się z mojej wyobraźni śmieją.... i dla tego mam takie beznadziejne notki... odpowiem na komentarze a potem zapraszam was kochani do mojego badziewia dattebane.. chyba zamieniam się w Kushine... cały czas mówię " Dattebane"... ale się z tego ciesze dattebane. Mam nadzieje, że podoba wam się nowy wygląd bloga? Bo mi się on cholernie podoba dattebane
Jagoda Lee- thx... no jasne ,że się do nich zaliczasz kochana! No wiem.. kwiatuszek sweet... arigato..
Minnou Josei- arigato! no wiem.... no co ty! Asuma nie zaginął ani nie zginął. tylko jego matka, przy porodzie Kushiny... nie pamiętasz? mam nadzieje, że ci się spodoba i sorry , ale nie ma według mnie żadnego wontku romantycznego...
Anonimowy ( Misia:D)- Arigato... to super... jak tak mogli...arigato...
Keneja Uzumaki- arigato.... nom...arigato i czekam na next'a u ciebie dattebane...
Anonimowy- arigato...
Kushina Uzumaki- arigato....nie gniewam się i rozumiem dattebane... oczywiście, że ci wybaczam< całus w policzek>
patryk jaros- arigato dattebane...
Sasame Ka- arigato za ten cudny szablon... czekam na kolejne twoje cudo dattebane...
Przez was aż się cała zarumieniłam dattebane! Mam wielką nadzieje, że rozdział się wam spodoba i dobijemy do 14 000 wyświetleń..... A teraz do notki:

Odejdzie w dal...- skończyłam śpiewać i poszłam do paczki. Czekaliśmy , aż komisja wybierze osoby , które będą mogły przejść do pierwszego etapu. Wszyscy się denerwowaliśmy. Nagle zdyszana wbiegła jakaś dziewczyna. Miała brązowe włosy sięgające talii. Do dziewczyny podeszła pani Shizune.
- Ania co ty tu robisz?
- Przyszłam do cioci. A co?- rzekła z uśmiechem.
- Niestety, ale na razie jest zajęta.
- Ale ja tylko po klucze. Chyba może ci je dać co nie?
- Poczekaj tu chwilę.
- Hai.- rzekła dziewczyna. Hidan od razu do niej podszedł.
- Hej słoneczko. Może chcesz się zabawić?- Jazz zrobiła facepalma, a ja już miałam iść i go jebnąć w tej jego durny łeb.
- My się znamy?
- Tak. Jesteś dziewczyną z moich snów.
- Sorry, ale nie gadam z nieznajomymi.
- Hidan!
- Tak pani Tsunade?- zapytał przerażony Hidan.
- Łapy od niej przecz. Chyba, że chcesz wylądować w kozie?
- Ach ciociu sama o siebie zadbam. Dasz mi klucze do domu?
- Jeśli coś dla mnie zrobisz.
- Niby co?- zapytała niepewnie.
- Najpierw się przebierzesz.- rzekła pociągając ją za sobą.
- Kto to jest dattebane?
- To jest chrześnica pani Tsunade.
- Ale laska.- powiedział z rozmarzeniem Hidan. Jazz walnęła go w tył głowy.- No co?
- Baka!- krzyknęła.

*** perspektywa Ani***


- O co chodzi ciociu?
- Posłuchaj…. Brakuje nam jednego artysty , który by zaśpiewał. My możesz to zrobić?
- A co z tego będę miała?
- Dowiesz się w domu. To jak?
- No dobra. To daj mi jakieś ciuchy.- rzekłam. Dostałam od cioci strój. Szybko wbiegłam do łazienki i się przebrałam. Wyszłam i dałam cioci torbę z moimi ubraniami. Włosy zostawiłam rozpuszczone.
- Ładnie wyglądasz. A co zaśpiewasz?
- Love Again: Cascady.(
http://www.youtube.com/watch?feature=endscreen&NR=1&v=eEf2d8HeDDI)
- Dobra. Ja im podam a ty zaśmiewasz.
- Hai.- powiedziałam zanim nie znikła. Czekałam aż mnie wyczytają i nie musiałam na to długo czekać.
Wyszłam na scenę i zaczęłam.- I can see it in your eyes 
no more tears, no alibis, 
I'm still in love with you. 
There's so much I gotta show, 
I will never let you go, 
but will I know for sure... 
Come take me by the hand 
the summer never ends, 
And I wanna know 

That you believe in love again, 
Please tell me now it's not the end 
'cause this I promise you so true, 
The summer belongs to you. 
'Cause you believe in love again, 
How can I make you understand? 
'cause this I promise you so true, 
The summer belongs to you 

The summer belongs to you... 

Would you catch me if I fall? 
Crash and burn and lose it all? 
Tell me what to do. 
'Cause I need you night and day, 
Will you ever run away? 
There's one more thing to say 
Come take me by the hand... 
The summer never ends 
And I wanna know 

That you believe in love again, 
Please tell me now it's not the end 
'cause this I promise you so true, 
The summer belongs to you 
'cause you believe in love again, 
How can I make you understand? 
'cause this I promise you so true, 
The summer belongs to you. 

The summer belongs to you.- zakończyłam. Oczywiście musiałam trochę poruszać ciałem jak to ja. Zeszłam ze sceny. Oparłam się o ścianę i czekałam. Po piętnastu minutach usłyszałam swoje imię i nazwisko. Musiałam wejść na scenę. Okazało się, że przeszłam eliminacje i za tydzień odbędzie się pierwszy etap jakiegoś konkursu. Gdy już było po wszystkim podeszłam gniewnym krokiem do ciotki. Rozmawiała z jakimiś dzieciakami.
- Dlaczego mnie w to do jasnej cholery wkopałaś?!- krzyknęłam nie przejmując się tym, że krzyczę na nią przy jej wychowankach.
- Ania uspokój się. Porozmawiamy w domu. Proszę oto klucze.- podała mi je. Zabrałam też swoje rzeczy i znów na nią spojrzałam z mordem i gniewem.
- Wiesz , że ci tego nigdy nie wybaczę.- powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi. Nagle ktoś mnie nimi walnął w twarz. Z moich ust wyleciała wiązanka przekleństw. Podniosłam się i ruszyłam dalej. Na moje nieszczęście zaczęło padać. Ciocia coś do mnie krzyczała, że mam zabrać parasol , ale ją olałam. Wróciłam do domu cała mokra. Zdjęłam buty i pognałam do pokoju. Zdjęłam ubrania i w samej bieliźnie pognałam do łazienki. Wzięłam gorący prysznic, ubrałam się w ciepłe ubranie i czekałam w salonie z kubkiem gorącej czekolady aż przyjdzie ciocia.

A teraz moje zdjecia: 

1. Jak mnie spotykają, ale bez nauszników.
 2. Na występie
 3. W domu

5.25.2013

Ostatni płomień wiru cz.60

Hej kochani!! Dziś sietuje dwa dni! Pierwszy dzień to dzień dania z tego opowiadania 60 notki!!! A frugi to chyba każdy głupi wie, jeśli nie to niech ci co nie wiedzą pukną się w głowy. Dziś jest Dzień Matki!!! Z tej uroczej okazji nasza Kushina też go będzie obchodzić. Mam nadzieje, że wam się spodoba. Poza tym skaczę z radości z 12 obserwatorów i 10 komentarzy! Arigato! I dla tego mam dla was śmieszny teledysk z minakushi http://www.youtube.com/watch?v=F8-abFhKsNg polecam.

Minnou Josei- ja też je kocham....musiałam... po prostu to nie chciało zniknąć z mojej głowy do puki bym tego nie napisała... niedługo się ono pojawi....
Anonimowy( Misia :D)- nooooooommmmmmmm................
Jagoda Lee- ta... jeśli nie chce ode mnie oberwać to komentuje, bo czyta go tylko nic po sobie nie zostawiał... cham z mojego brata... nie wiem i arigato....nic nie szkodzi... arigato...
Keneja Uzumaki- arigato < rumieni się>.... nie ma sprawy i masz swoję więcej...
Anonimowe- proszę mam nadzieje, że się spodoba :D
Sasame Ka- spoko.... każdemu się zdarza :D
Kushina Uzumaki- no sorry, ale chce podkreślić, że ten całus się nie liczy dattebane < pokazuje język>... arigato...
patryk jaros- arigato dattebane....

A teraz do mojej kochanej noci:

- Sensei!!- krzyknęły uradowane i się na mnie rzuciły. Na szczęście nie obudzili dziecka. Zaśmiałam się i ich do siebie przyciągnęłam.
- Też się za wami stęskniłam dattebane.
- Myśleliśmy , że zginiesz.- powiedziała smutna Kurenai.
- I dadzą nam jakiegoś ułomka za ciebie.- dopowiedział Asuma.
- Na szczęście żyje i mam się dobrze. Kurenai może chcesz się trochę zająć Naruto dattebane?
- Oczywiście sensei.
- A my sobie Asuma potrenujemy. Co ty na to dattebane?
- A ja na to jak na lato.- pokazał mi język…. Byliśmy zmęczeni. Dałam młodemu niezły wycisk. Szliśmy w stronę domu Mikoto. Dzieciaki zakomunikowały, że mnie do niej odprowadzą. Szliśmy przez ulice wioski. Zauważyłam , że Naruto ma mocny sen. Po kilku minutach dotarliśmy do domu Mikoto. Dzieciaki rozeszły się w swoje strony. Zapukałam. Drzwi otworzył mi Itachi.
- Ciocia Kushina!!- krzyknął uradowany i rzucił mi się w ramiona.
- Hej młody. Jest mama w domu?
- Jest. Zajmuje się Sasuke. A gdzie twój dzidziuś?
- W wózeczku. Chcesz go zobaczyć?
- Tiak.- kiwnął główką. Podniosłam Itachiego i pokazałam mu Naruto. Nagle w drzwiach ujrzałam Mikoto z Sasuke na rączkach.
- Kushina żyjesz!- krzyknęła uradowana i przytuliła mnie ostrożnie uważając na swoje pociechy.
- Tak żyję i mam się dobrze……… Jest niedziela. A dokładnie 26 maja. Dzień matki. Naruto ma już osiem miesięcy. Leżałam w łóżku sama. Minato zabrał dziś Naruto do Fugaku. Westchnęłam. Chyba zapomniał. Podniosłam się z łóżka i ruszyłam w kierunku kuchni. Zrobiłam sobie kilka kanapek i powróciłam do pokoju. Przebrałam się w swój stały strój. Włosy jak zawsze zostawiłam rozpuszczone. Dziś nie miałam treningu z maluchami, ponieważ zapewne tylko Kurenai świętuje to święto z matką. I kolejna osoba z mojego powodu zginęła. Uderzyłam się otwartą dłonią w twarz. Sięgnęłam po swój strój do ćwiczeń z Bogiem Śmierci. Szybko się przebrałam i pobiegłam do naszej sali treningowej. Usiadłam w niej po turecku i znalazłam się w świecie swojego mistrza.
* - A co ty tu robisz?
- Przyszłam potrenować. Nie widać sensei?
- Widać, ale dziś jest twoje święto.
- W takim razie pozwól mi zobaczyć się ze swoją matką dattebane.
- Wiesz, że…
- Tak wiem dattebane. Dobra nie przeszkadzam.- rzekłam i powróciłam do rzeczywistości*
Nikogo przy mnie nie było. Westchnęłam. Podniosłam się z ziemi i zaczęłam ćwiczyć uderzenia we słup…. Po dwóch godzinach moje dłonie trzeba było zabandażować. Wyszłam z budynku i skierowałam się w stronę domu. Gdy weszłam usłyszałam tupot małych stópek. Naruto dzięki czakrze lisa zdołał już chodzić, ale nadal stara się wypowiedzieć coś innego niż mama lub tata. Szybko przeniosłam się do łazienki. Szybko umyłam dłonie, twarz. W dłoniach skupiłam czakrę lisa i po chwili nie było widać ran. Szybko wbiegłam do garderoby i się przebrałam. Przeniosłam się do biblioteki i sięgnęłam po pierwszy lepszy swój zwój. Na szczęście wybrałam ten od Boga Śmierci. Udałam zaczytaną i nie zwróciłam uwagi na to jak ktoś otwiera drzwi. Poczułam ciągnięcie za sukienkę. Spojrzałam w dół. Stał tam Naruto i trzymał kwiatek. Wyciągnął rączkę w moją stronę.
- Dla mnie dattebane?- spytałam, a maluszek kiwną głową na tak. Wzięłam od niego kwiatek, powąchałam, położyłam razem ze zwojem na stoliku i wzięłam na rączki Naruto.- Dziękuje kochanie.- pocałowałam szkraba w policzek. Ten też mnie pocałował w policzek i zeskoczył z moich kolan i pobiegł do Minato i w jego ramionach zasnął. Uśmiechnęłam się. Minato zaniósł Naruto do swojego pokoju, a ja wzięłam kwiatek od synka i schowałam do wazonu z wodą….

Wiem krótkię, ale muszę się śpieszyć... jak ja tego nie cierpię dattebane... no nic... mam nadzieje , że zdjęcia poprawią wam humor :D : 



5.24.2013

Ostatni płomień wiru cz.59



Hej kochani.... Ten rozdział dedykuję Kenejli Uzumaki z http://kenejla.blogspot.com/ za jej supern notkę i aby poomóc rozwinąć się jej cudnemu blogu. Serdecznie go polecam. No to teraz do komentarzy a potem do notki. Pojawi się odpowiedź na komentarz Kenejli bo z poprzedniej notki...
Kenejla Uzumaki- arigato... cieszę , że ci się spodobało. aż miło to usłyszeć... nie miałabym serca aby ich zabić... ja tą dwójkę kocham i nie mogłam... po prostu nie mogłam...z chęcią czekam na twoje śliczne notki dattebane...
Jagoda Lee- nom... ja też bym się bała...uuuu.... nic nie mówie....to jeszcze poczekasz...
Minnou Josei- współczuję....
Anonimowy- arigato
Anonimowy (Misia :D)- to jeszcze poczekasz...
Kushina Uzumaki- nic jeszcze nie powiem.... ale masz rację to ułom....
patryk jaros- arigato dattebane....
Anonimowy ( Alan Wake)- poczekasz....

A teraz do notki:

- Ech…. Minato.
- Tak? O co chodzi kochanie?
- Czy Naruto je już z butelki dattebane?- spytałam patrząc w dół. Zaśmiał się.
- Wiesz… może jeść już z butelki.
- Ok.- rzekłam i  poszłam z maluszkiem do kuchni. Wyjęłam butelkę i zaczęłam szykować jedzenie dla Naruto. Gdy wszystko już zrobiłam wróciłam do salonu. To co tam zastałam wywołało u mnie napad śmiechu. Minato miał na głowie jedną część łóżeczka. Podeszłam  do niego.
- Nadal uważasz , że sam to zrobisz dattebane?
- Już nie…. Jednak się do tego nie nadaje.- powiedział z miną zbitego psa. Uklękłam przy nim i podałam mu dziecko z butelką.
- Wymiana dattebane. Ty nakarmisz Naruto a ja złoże łóżeczko.- rzekłam z uśmiechem. Zdjęłam z niego część łóżeczka i zaczęłam je składać. Szło mi lepiej niż Minato. Ale co się dziwić. Kiedy się pomagało w dzieciństwie składać łóżeczka dla kuzynów. Po dwudziestu minutach łóżeczko było zrobione.
- No i po kłopocie dattebane. Może chcesz coś do jedzenia kochanie?- spytałam podnosząc się z ziemi. Posłał mi swój anielski uśmiech.
- Nie.- szepnął. Podeszłam do niego na paluszkach. Naruto słodko spał w jego ramionach.
- Szczęściarz.- wymsknęło mi się. Posłał mi pytające spojrzenie.
- Kto jest szczęściarzem?
- Ty i Naruto. On bo śpi w twoich ramionach, a ty bo znasz go lepiej ode mnie dattebane.- nagle znalazłam się w naszej sypialni. Byłam sama. Po chwili znalazł się obok mnie Minato, ale bez Naruto.
- Gdzie….
- Jest w swoim pokoju.- rzekł całując mnie w szyję.- Jest z nim Gamakichi. Powiedział, że z przyjemnością się nim zajmie.- mówił i zaczął jeździć dłońmi po moim ciele. Objął mnie w talii i pociągnął za sobą na łóżko. Leżałam pod nim. Patrzyłam w jego oczu. Pocałował mnie w szyję i zaczął przesuwać wargami w górę. Całował moją brodę, policzek aż w końcu zatopił się w moje usta. Znów zapłonęłam pożądaniem i tym razem nie zatrzymałam go. Minato pozbył się mojego szpitalnego stroju, to samo zrobiłam ja. Znaleźliśmy się pod kołdrą i połączyliśmy nasze ciała w jedno…. Leżałam wtulona w niego. Po dwugodzinnym stosunku byłam zmęczona i chyba on też. Trzymał mnie w swoich silnych ramionach. Moja głowa znajdowała się na jego klatce piersiowej. Przejechałam palcem po jego umięśnionym brzuchu…. Następnego dnia postanowiłam wyjść na spacer z Naruto. Minato chciał nam towarzyszyć, ale obowiązki Hokage wzywały.
- Nic nie szkodzi kochanie. Jak wrócisz to pójdziemy jeszcze raz jeśli będziesz chciał dattebane.- powiedziałam szykując Naruto do wyjścia. Spał. Minato też szykował się do wyjścia.
- Jasne , że będę chciał Kushina. To może cię odprowadzę do parku?
- Ale ja chciałam iść z młodym na pole treningowe sprawdzić jak radzą sobie maluchy dattebane. A przy okazji ich trochę potrenować.- rzekłam z uśmiechem.
- Spoko. To cię odprowadzę na pole treningowe. I nie mów żadnego „ ale”. No chodź bo w ogóle nie wyjdziemy z domu.- powiedział z udawanym strachem na to, że może się spóźnić. Oberwał ode mnie po głowie. Zaśmiał się i otoczył mnie ramieniem. Zamknął drzwi. Prowadziłam wózek z śpiącym Naruto, a Minato dalej mnie obejmował. Nie mówiliśmy nic przez całą drogę. Nie potrzebowaliśmy słów. Rozumieliśmy się bez nich doskonale. A poza tym nie chcieliśmy zbudzić synka. Gdy dotarliśmy na pole Asuma i Kurenai już trenowali. Rozgrzewali się. Minato pocałował mnie w usta a Naruto w czoło zanim nie popędził pędem do szpitala. Zaśmiałam się cicho. Maluchy mnie nie dostrzegły.
- Witajcie moi drodzy dattebane. Jak tam mija wam trening beze mnie?
- Sensei!!- krzyknęły uradowane i się na mnie rzuciły. Na szczęście nie obudzili dziecka. Zaśmiałam się i ich do siebie przyciągnęłam.
- Też się za wami stęskniłam dattebane.
- Myśleliśmy , że zginiesz.- powiedziała smutna Kurenai.
- I dadzą nam jakiegoś ułomka za ciebie.- dopowiedział Asuma.
- Na szczęście żyje i mam się dobrze. Kurenai może chcesz się trochę zająć Naruto dattebane?
- Oczywiście sensei.
- A my sobie Asuma potrenujemy. Co ty na to dattebane?
- A ja na to jak na lato.- pokazał mi język…. Byliśmy zmęczeni. Dałam młodemu niezły wycisk. Szliśmy w stronę domu Mikoto. Dzieciaki zakomunikowały, że mnie do niej odprowadzą….


Wiem krótkie , ale musiałam coś stawić. Znów zdjęcia rodzinki:



5.22.2013

Nowe otoczenie cz41

O ja cię....... Znowu 8 komentarzy.... Kocham was.... Sorry , że wczoraj nie było notki, ale miałam blokade a jak dziś jeszcze raz przeczytałam wasze komentarze to już coś zaczęło świtać w mojej główce... Tak więc ta notka jest dedykowana dla wszystkich czytelników mojego bloga na całym świecie.... Arigato za 12 000 wyświetleń!!!!!! Kocham was.....

Anonimowy ( Misia :D)- arigato... zawdzięczaj to mojemu sercu, które nie potrafi zabić tej dwójki....nom....... arigato...
Kushina Uzumaki- Cieszę się z tego.... a tego to się dowiesz w swoim czasie :P..... arigato...
patryk jaros- arigato... i nie przestanę dattebane :P......
Jagoda Lee- arigato..... zagoniłam go pewnym szantażem...arigato i pozrdowiłam...
Minnou Josei- wiem.... też dobre, ale lepsze "dattebane" i brata lubię tym wkórzać...super... to spóźnione powodzenia... też już zrobiłam...
Anonimowy- arigato... chyba trafiłam z tym, że ich nie zabiłam dattebane...
rondark minas- arigato....

A teraz do notki:

*** perspektywa Jazz ***

Byłam na próbie z Kushiną. Jutro mamy iść na eliminacje i zaśpiewać piosenki. Na eliminacje zaśpiewam tą polską piosenkę od Kushiny. I ona też polską. Pan Orochimaru dawał nam wycisk. Powiedział , że mam zagrać na gitarze do „ I Hate Everifing About You”. Zgodziłam się i jutro mu to zagram. Kushina śpiewała „ Cascada : Bad Boy”. Jej głos jest przepiękny niczym anielski. Gdy skończyłyśmy próbę poszłyśmy do kawiarni poczekać na koniec lekcji. Gdy po trzydziestu minutach dosiedli się do nas cała jej paczka i Akatsuki byłam niezadowolona. Znowu musiałam widzieć Hidana!  Od pewnego czasu coś do niego czułam. Ale nie wiedziałam co i to mnie nurtowało. Gadaliśmy o głupotach. Nagle zadzwonił telefon Kushiny.
- Ej cicho dattebane! Halo? Dzień dobry. Tak. Oczywiście już ją powiadomię i idziemy. Do widzenia.- powiedziała i się rozłączyła. Podniosła się z miejsca i wzięła swoją torbę.- Zmiana planów Jazz. Okazało się, że dziś o 19 są eliminacje więc musimy iść do domów, przyszykować się i stawić się o 18 w szkole dattebane. No to pa.- powiedziała zanim nie wyszła. Minato poszedł z nią. Też się zaczęłam zbierać. Spojrzałam na kuzyna.
- Dei podwieziesz mnie do domu?- spytałam kładąc dłonie na biodrach. Ten mi nie odpowiedział. Zamiast niego odpowiedział Hidan.
- Ja cię mogę zawieść. I tak nie mam nic do roboty.- wstał z krzesła, podniósł swoją torbę i ruszył w stronę drzwi. Poszłam za nim i wsiadłam do jego auta. Pojechaliśmy do mojego domu. Zaproponowałam mu aby wszedł i spytałam czy by mnie nie zawiózł do szkoły. Zgodził się i teraz siedział w salonie. Szybko pognałam do pokoju i szybko się przebrałam w naszykowany strój. Gdy weszłam do pokoju Hidan uderzył się w czoło.
- Masz zamiar wystąpić w czymś takim?
- Tak a co?- zapytałam zdziwiona. Podszedł do mnie i odwrócił w stronę lustra. Mina mi zrzedła. Miałam na sobie strój cioci. Zrobiłam face palma. Hidan złapał mnie za rękę i pociągnął do mojego pokoju. Otworzył szafę i zaczął szukać jakiś ubrań. Po trzech minutach wyciągnął super rockową sukienkę. Posłałam mu uśmiech i się przy nim przebrałam. Nie wstydziłam się. Gdyby spróbował mnie dotknąć to by oberwał. Gdy się przebrałam i na szczęście mnie nie dotknął, wzięłam gitarę i poszliśmy w stronę jego samochodu. Zajechaliśmy do szkoły i weszliśmy  do sali gimnastycznej. Kushiny jeszcze nie było. Podeszłam z Hidanem do pana Orochimaru. Ten darł się na mnie bo nigdzie nie było Kushiny. Hidan stanął w mojej obronie…. Co było dziwne. Nagle dobiegła do nas Hanabero.
- Gomen…. Mały problem z….- nauczyciel nie pozwolił jej dokończyć. Zaczął nas popychać do garderoby. Kushina raptownie się zatrzymała.- Ja tam nie wejdę dattebane.- rzekła ze strachem w głosie. Od razu przed oczami stanęło mi ich przedstawienie. I ten wypadek. Podeszłam do niej, złapałam za rękę.
- Proszę pana to ja pójdę po kolegę i zaraz wrócę.- rzekłam i zaczęłam biec na poszukiwanie Minato. Nie musiałam go długo czekać. Rozmawiał z Hidanem na moje nieszczęście. Złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę garderoby. Kushina stała z dala od drzwi a pan Orochimaru tracił do niej cierpliwość.
- Już jestem. No to my idziemy się przyszykować.- rzekłam biorąc Hanabero za rękę i wpychając ją i Minato do garderoby. Szybko za nami zamknęłam drzwi. Minato otoczył Kushinę pocieszycielsko ramieniem.- Kushina tylko się przebierzesz i naszykujemy, i nas już tu nie ma do końca castingu. Potem ktoś po prostu weźmie nasze rzeczy. Jasne?
- Tak dattebane. Już jestem przebrana.
- Dobra. No to tylko się uczeszemy i możemy iść.- rzekłam i zaczęłam rozczesywać włosy. Ni z stąd i zowąd znalazł się za mną Hidan.
- Może pomóc?- spytał z uroczym uśmiechem.
- Jak chcesz to możesz rozczesać mi włosy.- powiedziałam obojętnie. Ten wziął szczotkę i zaczął rozczesywać mi włosy. Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Gdy już skończył podeszłam do Kushiny i wyszłyśmy. Pierwsza miałam być ja z naszej dwójki.
Czekałam godzinę zanim nie weszłam na scenę i nie zaczęłam.

-  Every time we lie awake

After every hit we take
Every feeling that I get
But I haven't missed you yet


Every room they kept awake
By every science scream we make
All the feelings that I get
But I still don’t miss you yet

Only when I start to think about it...


I...hate everything about you
Why...do I love you?
I...hate everything about you
Why...do I love you?


Every time we lie awake
After every hit we take
Every feeling that I get
But I haven't missed you yet

Only when I start to think about it...


Only...when I...start to think...about you...I know
Only when you...start to think...about me
Do you know...


I...hate everything about you
Why...do I love you?
You...hate everything about me
Why...do you love me?

I...hate...you...hate
I...hate...you love me

I...hate everything about you
Why...do I love you?-
zakończyłam. Zaczęli bić mi brawa.

*** perspektywa Kushiny***
Czekałam na swoją kolej. Miałam być ostatnia. Denerwowałam się. Gdy zostałam wywołana, z dumnie uniesioną głową weszłam na scenę. Spojrzałam na widownie i zaczęłam śpiewać z dźwiękami piosenki.
( piosenka Kushiny)   
http://www.youtube.com/watch?v=7wlM1BQxQU4

-  Prawdziwa miłość połączyła ich
Walczyli do końca, choć brakło sił
Ona nie chciała by każdego dnia
Musiał patrzeć jak upada tak
Pomyśl jaki to był dla nich ból
Wiedząc, że w końcu odejdzie znów
Wiedząc, że w końcu nadejdzie czas
że wezwie ją do góry, że odejdzie w dal...

1.
Noc ona sama siedzi znów,
Przypomina sobie chwile w których już
Nie przeżyje nigdy więcej drugi raz,
Za szybko ściga ją ten czas
Planowali, że przez życie razem będą iść
Lecz Bóg inaczej rozplanował ich
I nadchodzi dzień wizyty w którym dowie się,
Czy jej plany miały zmienić bieg
On cały dzień przy niej był
Wciąż ocierał jej łzy 
Gdy w końcu potwierdziło się,
że przez raka miała skrócić życie swe
Nie odstępował jej na krok 
Chciał być przy niej cały rok,
W którym tyle miało zmienić się
Już nigdy nie będzie tak samo nie...

Ref.
Prawdziwa miłość połączyła ich
Walczyli do końca, chociaż brakło sił
Ona nie chciała by każdego dnia
Musiał patrzeć jak upada tak
Pomyśl jaki to był dla nich ból
Wiedząc, że w końcu odejdzie znów
Wiedząc, że w końcu nadejdzie czas
że wezwie ją do góry, że odejdzie w dal...

2.
Dalej zegar bił, a poprawy brak
Jej ciało z dnia na dzień straciło blask
Mimo, że organizm walczył cały czas
Ona była jedną z najszczęśliwszych gwiazd
On całe dnie spędzał obok niej
Z zapartym tchem patrzył w oczy jej
Nieważne, że kończył jej się czas
Dopóki byli razem, mogli radę dać
Mijały dni, gorzej z nią
Zbliżamy się do końca choć...
Wie, że z życiem musi żegnać się
Odchodzi szczęśliwa, bo on przy niej jest 
Uczucie pomogło jej pokonać strach, walczyć tak
On pod koniec pocałował ją i 
szepnął do jej ucha: Zawsze razem, mimo to...

Ref.
Prawdziwa miłość połączyła ich
Walczyli do końca, chociaż brakło sił
Ona nie chciała by każdego dnia
Musiał patrzeć jak upada tak
Pomyśl jaki to dla nich ból
Wiedząc, że wkrótce odejdzie znów
Wiedząc, że w końcu nadejdzie czas
że wezwie ją do góry, że odejdzie w dal... 


Prawdziwa miłość połączyła ich
Walczyli do końca, choć brakło sił
Ona nie chciała by każdego dnia
Musiał patrzeć jak upada tak
Pomyśl jaki to był dla nich ból
Wiedząc, że w końcu odejdzie znów
Wiedząc, że w końcu nadejdzie czas
że wezwie ją do góry, że odejdzie w dal... 
Odejdzie w dal... 


A teraz stroje dziewczyn:
strój Jazz

stró Kushiny

5.20.2013

Ostatni płomień wiru cz.58

Siema ludziska! Jestem szczęśliwa bo mam już pod jednym postem 8 komentarzy!! Juhu!! Teraz z chęcią na nie odpowiem:
Jagoda Lee- dzięki... ja tą całą notkę pisałam przy tym odcinku.... ale cicho.... no nie wiem ....
Anonimowy- arigato!
Kushina Uzumaki- ja też tak mam... a sama się przekonasz czytając tę notkę dattebane!
Minnou Josei- arigato! ale super... trzymam kciuki żeby się udały... i jeszcze raz arigato...
Anonimowy- mam nadzieje , że ci się spodoba
Anonimowy ( Misia :D)- bardzo mi z tego powodu miło.... arigato i się przekonasz...
patryk jaros- arigato... a niech cię boli dattebane < pokazuje język> .... dzięki za miłe słowa brachu... arigato....
Anonimowy- proszę oto next....

A teraz do notki:


Otworzyłam oczy i od razu uderzyła we mnie biel  pomieszczenia. Zmrużyłam oczy. Gdy oczy przyzwyczaiły się do światła, poszłam sprawdzić co z lisem.
* Byłam przed jego klatką. Gdy mnie ujrzał zamienił się w człowieka i posłał mi uśmiech szczęścia.
- Kushina nareszcie się obudziłaś!!
- Ja żyję.- wyszeptałam po czym znalazłam się w rzeczywistości.*
Ujrzałam twarze pielęgniarek. Gwałtownie się podniosłam.
- Gdzie jest Minato i Naruto dattebane?!- krzyknęłam na całą wioskę. Nagle do pomieszczenia wbiegła cała moja drużyna, drużyna Minato, Jiraiya, Tsunade i Trzeci, ale nigdzie nie widziałam Minato ani Naruto. Moje serce pękło. Miałam łzy w oczach. Upadłam z powrotem na łóżko. Dlaczego?! Dlaczego?! Nagle Tsunade dotknęła mojej dłoni.
- Żyją Kushina. żyją. On jest z nim. Chciał też siedzieć przy tobie , ale mu na to nie pozwoliliśmy.
- Ile…. Ile minęło od ataku dattebane?
- Miesiąc.
- Że co dattebane?!- spytałam i znowu gwałtownie się podniosłam, przy okazji uderzając Tsunade w czoło.- Muszę ich zobaczyć dattebane.- powiedziałam sama do siebie i zaczęłam odłączać od swojego ciała różne kable i rurki. Szybko się ich pozbyłam i wybiegłam na chwiejnych nogach z pomieszczenia. Słyszałam krzyki, ale nie zatrzymałam się. Kierowana instynktem zbiegłam do piwnicy szpitala. Podeszłam do drzwi , które znajdowały się na samym końcu korytarza. Usłyszałam płacz dziecka. Bez wahania pociągnęłam za klamkę. Nikogo nie było oprócz dziecka. Zamknęłam drzwi. Podeszłam do dziecka i wzięłam je na ręce. To był mój mały synek. Pocałowałam go w czółko i przestał płakać a się do mnie uśmiechnął. Odwzajemniłam ten uśmiech. Złapał mnie za kosmyk włosów.
- Witaj Naruto.- wyszeptałam i po moim policzku poleciała łza. Upadłam na kolana przyciągając do siebie Naruto. Płakałam. Nagle drzwi się otworzyły. Gwałtownie wstałam przyciągając do siebie dziecko. Gdy się odwróciłam na nowo się rozpłakałam. W drzwiach stał Minato z butelką dla dziecka. Z powrotem szłam ku dołowi, ale na szczęście mnie złapał. Wtuliłam się w niego i wybuchłam płaczem. Głaskał mnie po włosach.
- Żyjesz…. Kushina żyjesz….- pocałował mnie we włosy. Nie wiem ile tak trwaliśmy. Naruto chyba zasnął bo się we mnie wtulił. Minato złapał mnie za podbródek i zmusił abym na niego spojrzała. Widziałam w jego oczach łzy. Schylił się i pocałował mnie w usta. Zapłonęłam pożądaniem, ale przerwałam pocałunek.
- Minato, chce wrócić do domu z Naruto dattebane.- powiedziałam patrząc mu w oczy. Uśmiechnął się słodko.
- Tak bardzo mi brakowało twojego słodkiego głosu i twojego „ dattebane”.- powiedział podnosząc mnie z ziemi.- Już wracamy do domu kochanie.-zaczął iść w stronę drzwi. Niósł mnie do gabinetu Tsunade. Zapukał. Weszliśmy. Powiedział, że zabiera mnie i Naruto do domu. Nie kłóciła się z nim. Wyszliśmy ze szpitala. Szliśmy w stronę domu. Każdy nam się przyglądał. Minato nie spuszczał ze mnie wzroku. Wtuliłam się w niego i przycisnęłam mocniej do siebie synka. Moje serce było dwa razy większe. Mogłam w nim pomieścić miłość do bliskich mi osób. Tak jak i miłość do Minato i Naruto. Po kilku minutach  dotarliśmy do domu. Zaniósł mnie do salonu. Usadził na kanapie. Ujrzałam części do łóżeczka dla dziecka. Wrócił po trzech minutach z ubraniem dla mnie , jedzeniem i piciem. Usiadł obok mnie i otoczył ramieniem.
- Chyba mieliśmy razem złożyć łóżeczko, dattebane?- zapytałam z wyrzutem. Zaśmiał się.
- Ciesz się, że nie musiałaś składać. Mi to nie wychodzi.- stwierdził z uśmiechem.
- Z chęcią bym to zobaczyła dattebane. Bezcenny widok.
- Właśnie miałem znowu zacząć.
- Och to dobrze się składa. Prawda Naruto? Zobaczymy jak tatuś składa twoje łóżeczko?- spytałam przesłodzonym głosem. Maluszek otworzył oczka i zaczął machać łapkami. Przysunęłam twarz bliżej jego rączek i dotknął mnie jedną w policzek a drugą złapał za włosy.- Kocham cię Naruto, dattebane.- pocałowałam jego drobną rączkę i spojrzałam z nim na Minato. Właśnie siedział na podłodze i czytał instrukcje. Uśmiechnęłam się.
- Może pomóc dattebane?
- o nie! Sam sobie poradzę. Jestem przywódcą wioski i nie potrafię złożyć łóżeczka dla dziecka? Ha!- rzekł posyłając mi swój słynny uśmiech. Wzniosłam wzrok do góry z politowaniem. Czas nakarmić Naruto. Tylko nie wiedziałam czy on je z butelki czy z piersi. Z lekkim rumieńcem podniosłam się z nim z kanapy.
- Ech…. Minato.
- Tak? O co chodzi kochanie?
- Czy Naruto je już z butelki dattebane?- spytałam patrząc w dół. Zaśmiał się.
- Wiesz… może jeść już z butelki.
- Ok.- rzekłam i  poszłam z maluszkiem do kuchni. Wyjęłam butelkę i zaczęłam szykować jedzenie dla Naruto. Gdy wszystko już zrobiłam wróciłam do salonu. To co tam zastałam wywołało u mnie napad śmiechu. Minato miał na głowie jedną część łóżeczka. Podeszłam  do niego.
- Nadal uważasz , że sam to zrobisz dattebane?
- Już nie…. Jednak się do tego nie nadaje.- powiedział z miną zbitego psa. Uklękłam przy nim i podałam mu dziecko z butelką.
- Wymiana dattebane. Ty nakarmisz Naruto a ja złoże łóżeczko.- rzekłam z uśmiechem. Zdjęłam z niego część łóżeczka i zaczęłam je składać. Szło mi lepiej niż Minato. Ale co się dziwić. Kiedy się pomagało w dzieciństwie składać łóżeczka dla kuzynów. Po dwudziestu minutach łóżeczko było zrobione.
- No i po kłopocie dattebane. Może chcesz coś do jedzenia kochanie?- spytałam podnosząc się z ziemi. Posłał mi swój anielski uśmiech.
- Nie.- szepnął. Podeszłam do niego na paluszkach. Naruto słodko spał w jego ramionach.
- Szczęściarz.- wymsknęło mi się.

A teraz zdjęcia całej rodzinki : 







5.19.2013

Ostatni płomień wiru cz.57

Minnou Josei- no jasne , że był.... popieram, to zło wścielone!! a jakie to układy i na co one.... 
Anonimowy- spoko i mam nadzieje, że się spodoba :)
Jagoda Lee- a skąd ta pewność? masz przecież jego lenia:).... ja też lubie je oglądać.... aha........ ok... nic ci nie powiem... to moja słodka tajemnica... więc niec nie zdradzę.. nom... coś między nimi iskrzy....
Anonimowy- thx...

Kazekage wyszedł do hotelu spojrzeli na nas. Minato złapał mnie za dłoń i zaczął bawić się moimi palcami. Robił tak zawsze gdy chciał mi coś ważnego przekazać. Killer Bee usiadł obok Raikage. A ja jako jedyna stałam. Nagle znalazłam się na kolanach Minato. Chciałam wstać, ale trzymał mnie w żelaznym uścisku. Przywódcy wiosek spojrzeli na siebie i jednocześnie westchnęli.
- Chcieliśmy cię prosić Kushino-chan o pomoc.- powiedział A.
- O jaką pomoc czcigodny?- zapytałam z spokojem.
- Chodzi o to, że chcę aby mój brat zapanował nad mocą swojej bestii. A dowiedziałem się, że ty w bardzo szybkim czasie opanowałaś moc dziewięciu ogonów. I ani razu nie straciłaś nad sobą kontroli.
- To prawda dattebane. Z chęcią go nauczę panowania nad mocą demona. To kiedy chcesz zacząć Bee?- spytałam i przeniosłam wzrok na niego.
- Mi to jest obojętna miła moja. Jeśli to problem nie jest, chce od teraz mieć kontrolę.- powiedział rapując. Jęknęłam. Jak ja nie cierpię rapu dattebane!! Przejechałam dłonią po włosach i wzięłam oddech.
- Dobra Bee. Możemy zacząć od jutra. Spotykamy się o dziesiątej przy głównej bramie dattebane. Jasne?
- Spoko Kushina.- powiedział i wyciągnął do mnie pięść. Przybiłam z nim żółwika i uśmiechnęłam się. Wszyscy wstaliśmy i wyszliśmy z budynku. A i Killer kierowali się w stronę hotelu, a ja i Minato w stronę domu. Przez całą drogę trzymaliśmy się za ręce. Po kilku minutach byliśmy na podwórku. Weszliśmy do domu, przebraliśmy się i poszliśmy do ogrodu. Położyliśmy się na hamaku pomiędzy drzewami wiśni. Położyłam głowę na jego piersi. Przyciągnął mnie bliżej siebie. Lekko się bujaliśmy. Wiatr mierzchnił nam włosy. Panowała cisza. Ale nie cisza przed burzą, tylko relaksacyjna cisza. Potrzebowaliśmy jej , tak samo jak siebie. Słońce chyliło się ku horyzontowi. Z drzew zaczęły spadać płatki wiśni. Wirowały nad naszymi głowami. Kilka płatków kwiatów wylądowało w naszych włosach. Spojrzałam na Minato. Miał zamknięte oczy, uśmiechał się lekko. Kilka zbłąkanych kosmyków opadało mu na twarz. We włosach miał cztery płatki Sakury. Uśmiechnęłam się na ten widok. Wtuliłam się w niego i przymknęłam powieki. Gdy otworzyłam oczy byłam niesiona przez Minato na górę. Trzymał mnie pewnie. Wtuliłam się w niego i znów zamknęłam oczy. Przyśnił mi się mały chłopczyk. Był taki piękny. Miał oczy po Minato i lisie wąsy. Jego włosy miały kolor blond. Cieszyłam się. Gdy chciałam wziąć maluszka na rączki obraz się rozmazał a ja obudziłam się zlana potem. Był środek nocy. Siedziałam wyprostowana jak struna. Minato od razu się obudził i przytulił do siebie. Głaskał mnie po włosach. Wtuliłam się w niego i zaczęłam płakać bez powodu. Pocieszał mnie, ale ja dalej nie przestawałam płakać. To było silniejsze ode mnie……. Miesiące mijały, a mój brzuch był bardziej widoczny. Minato leżał głową na moim brzuchu. Głaskałam go po włosach. Uśmiechał się. Zamknął oczy. Uśmiechnęłam się na ten widok…. Był 10 października. Dzień narodzin naszego synka. Siedział u nas Trzeci z żoną. Powiedział, że musi mi powiedzieć coś ważnego. Minato stał przy mnie. Patrzyliśmy na naszych gości.
- Kushina, muszę ci coś powiedzieć na temat porodu kobiety jinchuriki. Podobna sytuacja spotkała twoją poprzedniczkę, panią Mito. Podczas jej porodu pieczęć prawie została złamana. Obawiam się, ze na wszelki wypadek musisz urodzić z dala od wioski w miejscu otoczonym barierą.- powiedział poważnie Trzeci. Czułam mimo wolnie strach chodź wiedziałam , że pieczęć jest słaba podczas porodu.
- Ktoś musi czuwać nad pieczęcią, więc będę ci towarzyszył.- powiedział z słodkim uśmiechem Minato. Lekko się zarumieniłam patrząc na niego i lekko uśmiechnęłam. Po czym odwróciłam się w powrotem do Hiruzena.
- Jedynie Minato, Taji z ANBU oraz moja żona, Biwako, będą wewnątrz bariery. Musimy to utrzymać w ścisłej tajemnicy.- kiwnęłam z poważną miną głową na tak.- Oczywiście na zewnątrz będą czuwać jednostki ANBU pod moim osobistym dowództwem.- nagle poczułam jak Minato kładzie swoją dłoń na mojej. Odwróciłam się w jego stronę zdziwiona. Uśmiechnął się anielsko.
- Pójdę przodem i wszystko przygotuję.- uśmiechnęłam się lekko i kiwnęłam głową na tak.
- Zaprowadzę was.- powiedziała żona Trzeciego. Minato zaczął kierować się w stronę drzwi. Odprowadziłam go wzrokiem z uśmiechem- Kushina!- skarciła mnie Biwako.
- Dobrze!- powiedziałam speszona z rumieńcem na twarzy.- Dziękuję za wszystko.- wstałyśmy, ubrałyśmy buty i wyszłyśmy z mieszkania.
- Powinnyśmy zaraz ruszać.
- Dobrze.- szłyśmy pustą ulicą. Był zachód słońca gdy ujrzałam Mikoto. Zatrzymała się. Gdy obok niej przechodziłam też się zatrzymałam i spojrzałam na dziecko. Lekko się zarumieniłam.
- Dziewczynka?- zapytałam.
- Chłopczyk.- powiedziała.
- Jest śliczny.- rozczuliłam się. Tak samo jak przy Itachim.- Jak ci na imię?
- To Sasuke.- powiedziała z miłością w głosie.
- Czyli tak samo jak ojciec Trzeciego Hokage!- powiedziała z rozczuleniem żona Trzeciego.
- Tak, dzięki temu wyrośnie na silnego i wspaniałego ninje. Twój poród też się zbliża. Powinnaś wybrać imię.
- Już zdecydowałam.- powiedziałam zamykając oczy i unosząc palec do góry.- Nazwę go Naruto.- pogłaskałam Sasuke po główce. Maluszek otworzył swoje malutkie oczka.- Będziecie chodzić do tej samej klasy, więc zostaniecie przyjaciółmi, Sasuke.- powiedziałam dalej głaszcząc go po główce i lekko dotknęłam go palcem wskazującym w policzek. Przybliżyłam się bliżej Mikoto, zakryłam usta dłonią i zapytałam szeptem.- A tak swoją drogą, czy poród naprawdę tak bardzo boli?- Mikoto uśmiechnęła się.
- Więc ty także jesteś w stanie odczuwać strach, Kushina! Nie mogę w to uwierzyć.- powiedziała zanim Biwako mnie nie odciągnęła od przyjaciółki.
- Idziemy, Kushina!- rzekła ciągnąc mnie w stronę bramy.
- Dobrze! Do zobaczenia.- rzuciłam machając przyjaciółce. Gdy odeszłyśmy trochą dalej zaczęła mówić.
- Szczegóły o twoim porodzie są ściśle tajne. Masz unikać rozmów, nawet z przyjaciółmi dopóki nie dotrzemy na miejsce.
- Rozumiem, przepraszam.- podrapałam się po głowie.
- Opuszczenie przez nas wioski również jest tajne. Więc nie próbuj krzyczeć nawet jeśli zaczną się skurcze.
- Do…. Dobrze…- wyjąkałam przestraszona…. Byłam w trakcie porodu. Cholernie bolało dattebane!-  AAAAAAAAAAA!!!!!!!!  Boli jak cholera, dattebane! Aaaaaa!!!!!!!!! Aa! Aaaa! Aaaaaa!!
- Kushina nigdy tak bardzo nie cierpiała. Naprawdę wszystko jest w porządku?- usłyszałam jego zatroskany głos pomiędzy jękami bólu. Utrzymywał moją pieczęć. Biwako przyjmowała poród.
- Oczywiście, że tak. Skup się lepiej na pilnowaniu pieczęci.- rzekła stanowczo. Moje oczy były cały czas zamknięte. Na twarzy miałam wypisany ból. Krzyczałam.
- Ale ona…- nie dokończył bo przerwała mu Biwako.
- Jesteś Yondaime Hokage, więc zachowuj się jak na przywódcę przystało! Mężczyzna nigdy nie wytrzymałby takiego bólu. Ale kobiety są silne!- powiedziała zanim nie usłyszałam ryku lisa. Widziałam jak mimo swojej woli stara się nie wydostać. Ale mu to nie wychodziło.
- Dasz radę, Kushina! dasz radę, Naruto!- krzyknął Minato. Pot spływał po mnie wodospadem. Jęczałam z bólu. Kręciłam głową.
- Widzę główkę! Jeszcze tylko trochę, Kushina!- powiadomiła mnie Biwako.
- Dasz radę, Kushina!- powiedziała Taji.
- Naruto, pośpiesz  się! A ty, Lisie, siedź w zamknięciu!- rozkazał zdenerwowany Minato. Krzyczałam i wygięłam głowę do tyłu. Nie wiem ile tak trwałam do puki nie usłyszałam płaczu dziecka.
- Ciepła woda!
- Już!- ból minął a do moich uszu dochodził płacz mojego dziecka. Otworzyłam oczy. Poleciała mi łza. Przy mnie stała Biwako, Taji i maluszek owinięty w pomarańczowy kocyk. Płakał. Uśmiechęłam się.
- Naruto…. W końcu mogę cię zobaczyć…- wyszeptałam zmęczonym głosem.
- Będziesz miała jeszcze więcej czasu aby na niego patrzeć.- powiedziała Biwako. Odeszła z Taji ode mnie- Jaki śliczny chłopczyk.- usłyszałam. Minato położył swoją dłoń na mojej.
- Jak się, czujesz Kushina?
- Dobrze.
- Arigato!- powiedział z miłością.
- Minato.- szkliły mi się oczy.
- Wiem , że jesteś zmęczona po porodzie, ale muszę zapieczętować w tobie lisa.- przyłożył ręce do mojego brzucha. Naruto głośniej zapłakał. Usłyszałam krzyk kobiet. Od razu się odwróciliśmy do tyłu.
- Yondaime Hokage Minato, odsuń się od kobiety jinchuriki. Albo to dziecko zginie.- człowiek w masce trzymał nasze dziecko.
- Naruto!!- krzyknęłam przestraszona. Nagle zrobił się czarny bąbel na moim brzuchu a na twarzy wyskoczyły znaki pieczęci. Minato od razu przyłożył ręce do brzucha.
- Odejdź od kobiety jinchuriki. Widać nie zależy ci na dziecku.- powiedział a w jego dłoni pojawił się kunai.
- Poczekaj!!! Uspokójmy się!!!- rzekł przestraszony Minato wyciągając w jego stronę ręce.
- To ty powinieneś się uspokoić Minato. Ja jestem śmiertelnie spokojny.- podrzucił nasze dziecko.
- Naruto!!!!- krzyknęłam przerażona. Podskoczył do góry i chciał naszego synka zabić kunaiem, ale Minato złapał go i był na ścianie przy wejściu.
- Jak przystało na Żółty Błysk jesteś szybki. Ale czy potrafisz obronić ich oboje.- wykonał technikę i pod kocykiem zaczęły zapalać się notki wybuchowe.
- Minato!!!!!!!- krzyknęłam i zniknął z dzieckiem. Zamaskowany mężczyzna podszedł do mnie i przeniósł nad wodę. Pieczęć rozłożyła się na kamieniach, przytrzymując mnie jak więźnia w więzieniu na łańcuchach. Oddychałam ciężko.
- Czego ty chcesz dattebane?- zapytałam zmęczona.
- Chce zniszczyć Konohe.
- Co dattebane?!- krzyknęłam przerażona. Ledwo co go słyszałam. Nagle ktoś zapanował nad lisem w moim ciele. To on!!! Ma sharingan dattebane!! Lis zaczął ze mnie wychodzić. Gdy już nie było go w moim ciele pieczęć zniknęła a ja upadłam bezwładnie na kamień. Odwrócił się do mnie plecami, ale na resztkach sił podniosłam się.
- Czekaj.- powiedziałam zmęczona.
- Wy ninja z klanu Uzumakich jesteście imponujący. Nawet po wyciągnięciu z was biju nadal żyjecie. Dlatego, że byłaś jinchuriki Kyuubiego to on cię zabije.- rzekł i lis chciał mnie zgnieść łapą. Na szczęście Minato mnie uratował. Byliśmy na drzewie. Przypomniał mi się moment gdy mnie uratował.
- Czy Naruto nic nie jest?- zapytałam zmęczonym głosie.
- Nic mu nie jest. Jest w bezpiecznym miejscu.- powiadomił mnie z uśmiechem. Wtuliłam się w niego.
- Minato , on chce zniszczyć naszą wioskę.- powiadomiłam go z powagą w głosie. Spojrzał z mordem na lisa i zniknęliśmy. Znaleźliśmy się w sali treningowej, którą potem przerobiliśmy na nasze zacisze. Zaniósł mnie do łóżka.
- Minato trzeba go powstrzymać.- powiedziałam.
- Nie przejmuj się kochanie. Zostań z Naruto.- położył mnie koło naszego dziecka. Przysunęłam się jeszcze bliżej niego. Dotknęłam go drżącymi dłońmi. Spał. Przycisnęłam jego główkę do swojej.
- Naruto….- powiedziałam płaczliwym głosem. Usłyszałam jak zaciska pięść.- Minato…. Uważaj na siebie.- poprosiłam.
- Zaraz wracam.- rzekł zanim nie zniknął. Leżałam z Naruto. Bałam się o niego jak i o Minato. Łzy poleciały mi po policzkach. Naruto złapał nieświadomie kosmyk moich włosów i uśmiechnął się słodko. Rozpłakałam się na dobre. Jedynym sposobem na to aby Kyubi nie miał innego jinchuriki jest zapieczętowanie go w sobie, zapieczętować go jeszcze raz ze sobą pieczęcią Boga Śmierci. Tylko ja zginę. Minato i Naruto przeżyją. To jest najważniejsze dattebane!!!! Nic poza nimi się dla mnie nie liczy!! Przy okazji wioska zostanie ocalona. Już postanowiłam. Nagle znalazł się przy mnie Minato. Otarł łzy i wziął mnie pod rękę a Naruto w drugą. Przeniósł nas do lisa.
- Jeszcze mogę walczyć dattebane.- wyszeptałam, uklękałam na ziemi i z mojego ciała wyleciały łańcuchy. Kyubi się rzucał, ale już nie był pod jego kontrolą. Uśmiechnęłam się i z moich ust wyleciała krew. Minato powiedział mi, że umieści w Naruto lisa. Wkurzyłam się na niego. A na dodatek chciał siebie zabić dattebane!!!!
- Nie!!!!! Nie!!! Nie dattebane!!!!!! Nie pozwolę ci na to!!! Nie pozwolę umieścić w naszym dziecku Kyuubiego dattebane!!!!! Ani tobie zginąć dattebane!!!!
- Kushina to jedyne wyjście.- powiedział dotykając mojego policzka.
- A właśnie, że nie jedyne dattebane! Zapieczętuje go z powrotem w sobie i razem z nim zginę dattebane.
- Nie!!!!- krzyknął. Posłałam mu blady uśmiech.
- Dziękuje ci, że ktoś taki jak ty mnie pokochał. Kocham cię Minato…. Arigato…- rzekłam i zaczęłam wykonywać pieczęć pieczętującą. Gdy  byłam w połowie Minato zatrzymał mi ręce.
- Nie rób tego Kushina. Jeszcze jedno wyjście.
- Jakie dattebane!?
- Zapieczętujemy czakrę lisa w naszej całej trójce.
- Dobrze, ale… to ja wezmę najwięcej… dattebane…. Przyda nam się pomoc mojego… mistrza…- wydyszałam. Naplułam krwią na rękę i wykonałam kilka pieczęci. Przed nami pojawił się Bóg Śmierci. Nie potrzebował słów. Wiedział co ma zrobić. Minato przywołam jeden wielki ołtarz. Położył na nim naszą całą trójkę.
- Co ty wyprawiasz Kushina?!- ryknął lis.
- Teraz dattebane…- wyszeptałam i nastała dla mnie ciemność…….

Przepraszam za wszelakie błędzy ort. A teraz kilka zdjęć i gifów :