6.17.2014

Żyje!

Witam was moi mili oraz kochani czytelnicy. Chce was bardzo, ale to bardzo przeprosić za brak notek.... Informuję iż najbliższa notka może pojawić się dopiero w sierpniu ze względu na to iż teraz szykuje się na wylot do Anglii no i brak neta na lapku robi swoje :/ Bardzo was za to przepraszam i mam wielką nadzieje iż nie zapomnicie o mym zacnym i pierwszym blogu.....


No i mam jeszcze jedną wiadomość! Otóż pragnę zorganizować konkurs.... A to jaki? No oczywiście iż na dwie postacie do opowiadania. Może więcej objaśnię.... Otóż poszukuje dziewczyny i chłopaka, wy sami decydujecie kim będą oraz jakie stosunki będzie mieć do naszej drogiej Yuri.... Oto formularz:
- Imię i nazwisko postaci

- Wiek
- Stosunek do głównej bohaterki
- Zdolności
- Rasa czyli może być albo człowiekiem( ta wiem dziwne...), bogiem lub duchem. To są oczywiście propozycje do tejże kategorii...
- Krótki opis
- Adres bloga
- Zdjęcie lub po prostu opisujecie jej/jego wygląd.

To wszystko. Nagrodą będzie promowanie bloga do końca opowiadania oraz wiersz lub piosenka.... No to już na serio koniec tego posta. Macie czas do sierpnia aż nie dodam kolejnego rozdziału historii... Mam cichą nadzieje iż ktoś weźmie udział w tym konkursie.... No nic. Do usłyszenia moi kochani!

3.26.2014

Miłość to tylko iluzja cz.3

   Ta chwila nieuwagi, stała się plotką. Plotka, wieścią a wieść początkiem wojny. Tak wojny. Saki mocno wkurzyła się na Itachiego za to iż ugania się za takim wyrzutkiem jak ty a nie za nią. Trening na polanie zza domem. Samotnie. Neji  i Amelia martwili się o ciebie. Uderzasz pięściami o pień drzewa. Przelewasz w to wszystkie swoje uczucia. Złość, bezradność, słabość, żal i zamartwienie. Bori i Itachi. Ta dwójka była w twoich myślach. Na oboje byłaś wściekła. Waliłaś i waliłaś, pozwalając wydobyć się wszystkim emocją. Przyśpieszasz co każde wspomnienie z nimi związane. Nie chcesz nikogo widzieć, niczego słyszeć. Wściekła na samą siebie zaciskasz wargi i mocnym uderzeniem łamiesz drzewo na pół. Konar spada na ciebie jednak ty rozwalasz go ostrzem z kolców róż. Dyszysz ciężko, chcesz się uspokoić, jednak nie możesz. Musisz się rozerwać. I to bardzo. Bierzesz butelkę z wodą i kierujesz się w stronę domu. Będąc w swoim pokoju pakujesz się do plecaka. Kiedy spakowałaś potrzebne ci rzeczy, kierujesz się do biura Uzumakiego. Miałaś w dupie czy ma jakiś ważnych gości. Ma dać ci misję lub zgodę na opuszczenie wioski i kropka. Pukasz a wręcz walisz w drzwi pięścią. Dostajesz zgodę, więc mocnym pchnięciem otwierasz dębowe wrota. Widzisz GO i Hokage.
- Yuri jak dobrze, że jesteś. Mam dla ciebie i Itachiego misję….- przerywasz mu krzykiem.
- NIE CHCE MIEĆ Z NIM MISJI! NIE Z MORDERCĄ!- powstrzymujesz się przed użyciem rękoczynów.
- Nie zapominaj do kogo się odzywasz!- wziął uspokajający wdech.- Nie ma dyskusji. Ta misja idealnie pasuje do waszych umiejętności jak i może poprawi wasze relacje….
- CO?! Czemu każdy każe nam się ze sobą pogodzić!? To jest cham!- krzyknęli oboje i posłali sobie pełne mordu spojrzenia.
- Nie przerywajcie mi! Jak mówiłem może poprawi wasze relacje, cała wioska ma dość tych waszych kłótni a ja mam dość skarg na was. W takim razie żegnam i OD RAZU wyruszacie na misję.- powiedział i posłał im spojrzenie mówiące „ Nie radzę mnie ignorować.”. Ukłonili się i opuścili pomieszczenie.
- Bori proszę pomóż mi!-krzyknęłaś błagalnie do pandy. Nikła nadzieja na to iż ci odpowie minęła po kilku minutach….
- Beatko…. Gdzie… jesteś…- szok pojawił się na twej twarzy, co oczywiście ujrzał chłopak. Byliście kilkaset metrów od wioski. Odwracasz się na pięcie jednak Uchiha chwyta cię za łokieć. Chcesz mu się wyrwać, lecz czujesz ciężar na plecach. I ten zapach.  Wyrywasz rękę i tulisz do piersi Bori. Łasica oparł się o pień drzewa i czekał. Yuri z trudem powstrzymywała łzy, cisnące się do jej oczu. „ Nie będę przy nim płakać! Nie będę!” jak na złość jej myślą poczuła na policzku słoną łzę, wchłaniającą się w futerko pandy. Zaciskasz na nim palce, a Bori składa ci pocałunek na policzku. Trwacie tak chwilę, jednak kiedyś trzeba się uspokoić i powrócić do rozpoczętej misji? Bori wchodzi na swe stałe miejsce u ciebie na plecach a ty spoglądasz na Uchihę. Bądź co bądź nikt cię nie poinformował gdzie, kiedy i po co jest ta misja. Opierasz się obok niego, oczywiście robisz to z niechęcią i przyglądasz mu się uważnie.
- Co? Nigdy takiego faceta jak ja nie widziałaś?- kpiący uśmiech majaczy się na jego ustach.
- Takiego jak ty dziwolągu to nie…. A teraz powiedz mi na czym polega nasza misja.
- Naszym zadaniem jest  dotarcie do kraju herbaty i ochrona kupców.
- Pf… To po co muszę iść tam z tobą? Nie potrzebuje niańki w odróżnieniu od ciebie.
- Jak widać to TY potrzebujesz niańki.- podkreślił słowo „ ty”, co cię strasznie wkurzyło. Poprawiłaś niesforny kosmyk włosów i ruszyłaś przed siebie. Im szybciej tam będziecie tym szybciej się rozstaniecie. Tak, to było wasze rozumowanie. Drogę spędziliście w ciszy. Kiedy słońce chyliło się ku zachodowi postanawiacie rozbić obóz. Każde samodzielnie robi wszystko. Nie macie zamiaru współpracować.
- Beato może ty pierwsza zakopiesz ten topór wojenny?
- Wiesz co? Zamknij się.- odpowiadasz „grzecznie” Bori i powracasz do rozkładania namiotu. Itachi już dawno miał to za sobą i teraz rozpalał ognisko. Po skończeniu roboty oparł się o drzewo i przyglądał poczynaniom dziewczyny. Ta siedziała i przyglądała się swoim patykom. Zapomniała zapalniczki, z czego bardzo ubolewała. Nagle przed nią buchnął ogień a czarnowłosy jakby się do niej… uśmiechnął? Chyba tak, jednak nie była pewna. Skinęła mu jedynie głową i wyjęła książkę.
- Będę na warcie.- to twoje jedyne słowa w jego stronę, nim nie rozpoczęłaś czytać najnowszej powieści ojca….

   Oboje jesteście w jakimś pomieszczeniu, wasze nagie ciała pocierają się o siebie miarowym rytmem. Twe jęki roznoszą się po całym pokoju. Wbijasz paznokcie w skórę na jego plecach, przez to ten syczy. Pragniesz aby ten stan trwał wiecznie…. Czyiś krzyk budzi się w tak ostrym momencie. Twe blond kosmyki opadają na twarz. Masz ochotę zabić tego, kto przerwał ci w sennym dzikim seksie z TWOIM Itasiem. Wychodzisz spod kołdry i udajesz się na dół, gdzie krzyki są coraz bardziej irytująco głośne. Wchodzisz do kuchni i widzisz tam swą beznadziejną siostrę oraz matkę.
- Mamuś… Czemu Asuta tak krzyczy?- pytasz robiąc słodkie oczka. Wiesz, że to zawsze na nich działa i tym razem też tak było. Sakura podeszła do Saki i pogłaskała ją po policzku.
- Twoja siostra pytała się gdzie jest jej opaska. Ma niebawem misję i dlatego.
- Rozumiem….- udajesz ziewnięcie. Sakura całuje cię w czoło i wychodzi do szpitala. Ty spoglądasz z pogardą na siostrę. Zabrała jej sałatkę naszykowaną przez mamę i udała się dumnym krokiem do swego pokoju. Asuta patrzyła się w kubek zielonej herbaty trzymany w dłoniach. Miała tego dość. Miała dość tego iż nigdy nie może niczego zrobić. Pragnęła aby to wszystko się zakończyło. Jedyną osobą , która ją rozumiała był Kurama no dochodzili do tego jeszcze Tami i jeszcze…
- Koji…- rozmarzone spojrzenie pojawia się na twej twarzy a Kurama zanosi się śmiechem. Ty obrażona wydymasz policzki, czym wywołujesz większą spazme śmiechu lisa….
   Przyglądasz się śpiącej dziewczynie. Kpiący uśmiech ciśnie się na twoje usta. Masz w głowie milion myśli na sekundę z jej pobudką. Wybierasz ten najgorszy. Ostrożnie bierzesz ją na ręce i kierujesz się w stronę jeziora, z którego wróciłeś. Lina nie opuszcza cię ani na krok, więc wspinasz się na najwyższą gałąź sosny. Wiążesz pętlę wokół jej kostki a drugi koniec do gałęzi, po czym ostrożnie ją suwasz, aby zwisała. Szybko zeskakujesz z drzewa i chowając się w krzakach wypuszczasz kunaia, który przecina sznur. Yuri czuje mocny podmuch wiatru, a kiedy otwiera oczy ląduje w wodzie. Wynurzasz się z wody i nabierasz do płuc haust powietrza. Mokre włosy przykleiły ci się do twarzy. wściekła odrzucasz je z twarzy, jednak te powracają na nią, dając ci po niej.
- UCHIHA!- krzyczysz na całe gardło, a łasica zaśmiewa się w myślach do łez. Szybko udałeś się do obozu i zacząłeś się pakować. Kiedy pojawiasz się przy Bori, która dopiero co się obudziła z mordem patrzysz na mężczyznę. Ten odwraca się do ciebie i zaczyna cicho śmiać.
- Zamknij mordę świnio! Wiem, że to twoja robota!- byłaś blisko płaczu, jednak tego po sobie nie okazywałaś. Miałaś traumę z dzieciństwa i to przez NIEGO! Kiedyś tak samo ci zrobił i o mało co nie zginęłaś. Spoważniał i teraz przyglądał ci się uważnie.
- Niby skąd? Przed chwilą z namiotu wyszedłem, a ciebie nie było.- warknął na ciebie. Mierzyliście się groźnymi spojrzeniami, które mogłyby każdego zabić. Bori nawet się bała. A to było rzadkością. Zaciskacie pięści, gotowi skoczyć sobie do gardeł. Te atmosferę niczym ostrze przecina śmiech Itachiego. Na twarzy pojawia się wielkie WTF. Uchiha poprawia włosy, powiewane przez wiatr. Miałaś mętlik w głowie. O co mu mogło chodzić?
- No dobra, fajnie było się z tobą „pobawić” a teraz czas w drogę. Mamy misję do wykonania.

  Temari siedziała w kuchni i szykowała coś do jedzenia. Dobrze wiedziała iż jej córka wychodzi ze szpitala. Taiyo kierowała się do domu. Była na siebie wściekła, za to iż jej plan legł w gruzach. Weszła do domu  trzaskając drzwiami czym przykuła uwagę ojca i dziadka. Obaj grali w shogi.
- Tai  co się stało?- leniwy głos ojca dociera do ciebie.
- Nic.- warknęłaś i ruszyłaś do swojego pokoju.
- A ty gdzie moja droga?- usłyszałaś wściekły głos rodzicielki.- Nie było cię w domu przez dwa miesiące! Jeden miesiąc na misji a drugi w szpitalu, za przeholowanie z czakrą i liczne rany! Więc w tej chwili siadasz do stołu!- przez twoje ciało przeszedł dreszcz. Nie rozumiałaś dlaczego twój ojciec lubi takie kobiety jak twoja mama. Grzecznie weszłaś do jadalni, usiadłaś przy stole, chwyciłaś za pałeczki i zaczęłaś jeść.
- Tak więc jak było na misji?- spytała się babcia. Nic nie mówiłaś, tylko powoli przeżuwałaś jedzenie. Kiedy połknęłaś spojrzałaś na babcię.
- Do kitu. Moja taktyka zawiodła, do tego zostałam zawieszona w prawach shinobi na dwa miesiące za danie po pysku Saki iż to właśnie przez nią moja taktyka nie wypaliła.
- Że co?!- krzyknęła razem z Temari.
- A niby co się nie udało w twojej taktyce?- spytał Shikamaru chcąc zapalić papierosa.
- Ani mi się waż przy jedzeniu Nara!
- W mojej taktyce nie udało się to iż panna Uzumaki chciała być przy Itachim, kiedy on i Hana mieli zająć się jednym ze zbirów, ta krzyknęła i nas wydała. Więc kiedy składałam raport Hokage ta powiedziała  iż to wszystko moja wina, że gdybym dała ją do Itachiego nie byłoby tego i Hana by nie ucierpiała, i wtedy dałam jej z pięści w nos.- zakończyła spokojnie wypowiedź i powróciła do jedzenia.
- Ale żeby cię zawiesić w prawach shinobi na dwa miesiące?! Teraz to Naruto przegiął strunę.- Temari uderzyła pięścią w stół. Podniosła się z podłogi i udała do sypialni. Taiyo spokojnie kończyła jedzenie, a kiedy ujrzała swoją rodzicielkę w stroju shinobi podniosła się i schowała ręce do kieszeni.
- Mamo, opanuj się. To tylko dwa miesiące bez misji. Poza tym spędzę czas w domu, a przecież ty sama narzekasz iż za mało jestem z wami. A teraz kiedy będę w domu przez dwa miesiące marudzisz.
- Nie o to chodzi kwiatuszku. Chodzi o to iż nie powinien tak zrobić. Miałaś prawo to zrobić. Byłaś kapitanem drużyny a ona nie wykonała rozkazu. Tak więc niebawem wracam.- i wyszła z domu.
- Zagramy w shogi dziadku?- ten zachęca cię i teraz oboje wymyślacie strategię….

   Naruto siedział w swoim fotelu i przeglądał różne raporty. Musiał zorganizować kolejny egzamin na chunina i jounina. Myślał nad zaproszeniem Suny oraz Kumy, na tę uroczystość. Jego przemyślenia przerwało pukanie do drzwi. Pozwolił i ujrzał Temari w swoim gabinecie.
- Ach Temari dobrze się składa, że jesteś. Powiedz mi, czy Gaara ma w najbliższym miesiącu jakieś sprawy do załatwienia?
- A skąd mam to wiedzieć. Przyszłam tu się spytać, dlaczego zawiesiłeś moją córkę a nie swoją Uzumaki?! To przecież twoja córka zlekceważyła strategię mojej córki. To przez twoją córkę Hana jest jeszcze w szpitalu a ty miałeś czelność zawieszać moją córkę?!
- Twoja córka, uderzyła moją i to na moich oczach!
- Ale to twoja córka zawiniła! Nie moja!
- Ach tak?! A mam ją jeszcze na kolejne dwa miesiące zawiesić!?
- Tylko spróbuj! A przeniosę się z Shikamaru i Taiyo do Suny!
- Nie odważysz się.
- A chcesz się przekonać? Jeśli Taiyo nie zostanie odwieszona to naprawdę się przeprowadzimy! Bo ty ją zawiesiłeś z błahego powodu! Ja rozumiem, gdyby podczas misji spożyła alkohol i przez to cała misja by została zawalona, ale nie o coś takiego! Masz czas do końca tego tygodnia Naruto.- i opuściła jego gabinet. No cóż, kobiety zawsze były groźne, a wściekłe kobiety są bardzo niebezpieczne…

****
Witam was kochani, w tym ważnym dla mnie dniu. Otóż dziś obchodzę kolejny rok swego istnienia. Tiaaa bardzo interesujące. Dlatego jak w tamtym roku chciałam napisać taką notkę dla siebie, ale jednak wolę to dać jako bonusik pod rozdzialikiem. ( Bonusik nawiązuje do opowiadania " Życie lub śmierć")
  
   Wiosna. Ta przepiękna pora roku, kiedy przyroda budzi się do życia, uczniowie zaczynają rok szkolny( w Japonii rok szkolny rozpoczyna się na wiosnę). Promienie słońca prześwitywały przez bordową firankę, dosięgając oczu śpiącej brunetki. Zmarszyła nos, przekręcając się na drugi bok. Po chwili nie wyczuła niczego oprócz pościeli. Uchyliła swoje powieki i nigdzie nie widziała chłopaka. Usiadła, drapiąc się po głowie. " Tylko mi nie mówcie iż zasnął w gabinecie?!". Wyszła spod kołdry, włożyła papcie, nażuciła na siebie koszulę ukochanego i udała się do jego gabinetu. I go tam nie było. Zdziwiła się, więc postanowiła udać się na dół. I tam go znalazła. Siedział w fotelu a na kolanach trzymał laptopa. Była na niego wściekła! Miał mieć wczoraj cały dzień wolny i mieli go spędzić razem, ale nie! Musieli go kumple zaprosić! No dobra rozumie to, bo i ją dziewczyny zaprosiły, no ale w nocy mógłby przyjść do łóżka! Przecież na niego czekała! Widząc brak zainteresowania jej osobą odwróciła się na pięcie i udała do kuchni. Skoro już wstała to musi coś zjeść. Jednak przez wczorajsze zachowanie chłopaka odebrało to jej apetyt. Szukała wzrokiem swojego kubka, jednak go nie widziała. Podeszła do kredensu, wstanęła na palcach, próbując otworzyć szafkę z kubkami. " Przysięgam iż mu coś zrobię! Przecież wie iż jestem niska! Nie musiał robić mi jeszcze na złość i tego dokładnie przypomniać!" Wściekła starała się unieść drzwiczki do góry, na marne. Usłyszała za sobą gwizdnięcie przez co się odwróciła. Nagato przyglądał ci się z rozbawieniem. Posłałaś mu chłodne spojrzenie i odwróciłaś się plecami do niego. Ruszył w twoją stronę, stojąc zza tobą wyciągnął ramię i wyjął twój ulubiony kubek. Chciałaś go zabrać, jednak uniósł rękę do góry zmuszając cię do odwrócenia się w jego stronę.
- Oddaj mi ten kubek.
- Chyba coś się należy prawda?
- Nie wiem o czym ty mówisz. A teraz oddasz mi kubek?
- Nie. Jak mi powiesz to co chcę to ci go dam.
- Kurwa tylko ja nie wiem co chcesz w tej pieprzonej chwili usłyszeć!- krzyczysz, przysuwając się blirzej niego. Twoje spojrzenie mogłoby zabijać. Ten się zaśmiał i pocałował cię w usta. Położył kubek na blacie zza tobą, a swoje dłonie oparł po twoich bokach. Chciał pogłębić się w pocałunku, jednak ty odepchnęłaś go od siebie.
- Mogłeś wczoraj mnie całować. Czekałam na ciebie, ale wolałeś przytulać do siebie laptopa i papiery.
- O czym ty kotku mówisz? Przecież się wczoraj kochaliśmy. Nie pamiętasz?- złośliwy uśmiech pojawił się na jego ustach.
- Myślałam, że to był sen...- podrapałaś się po głowie zakłopotana. No, ale Nagato zawsze po seksie leży koło ciebie i bawi się twymi włosami no!
- Moja żabko...- wymruczał ci do ucha- Wszystkiego najlepszego.
- Co? Który dziś mamy?
- 26 marca. Ach moja księżniczka ma zaniki pamięci czy jak?- zaśmiał się widąc twoją minę.
- Zamknij się! Mam prawo zapomnieć jasne? Nie jestem kurwa robo...- przerwał ci pocałunkiem.
- Za dużo bluźnisz z rana. A przecież jeszcze Hidana nie ma...- łapie cię w talii, przyciagając do siebie.- Ale skoro nie pamiętasz wczorajszej nocy mogę ci ją przypomnieć. Jeśli chcesz...- wymruczał uwodzicielsko do twego lewego ucha. Delikatny dreszcz przechodzi po twym kręgosłupie. Łapiesz go za kołnież koszuli i ciągniesz zza sobą na górę. Sam się w to wpakował. W pokoju zamyka drzwi, chwytając cię za skrawek koszuli.
- Jeszcze raz wszystkiego najlepszego kochanie.- powiedział całując cię w gołę ramię. Jego palce powoli rozpinały góziki, jednocześnie jeżdżąc dłonią po twym mostku, dołkiem pomiędzy piersiami oraz brzuchu. Przymknęłaś powieki, pogłębiając odczucia jakie teraz odczuwałaś. Byłaś z nim dwa lata, a od roku jest szefem firmy Akatsuki. Nie mieliście od dawna takiej chwili. Pośpiech toważyszył wam przez cały ten czas. Ta chwila, tak powolna, taka kojąca i taka podniecająca. Powoli sunął z ciebie jego koszulę, całując twoje łopatki. Szybko odwróciłaś się ku niemu, chwytając za spodnie i ciągnąc na łóżko. Upadając na pościel zatapasz się w jego wargach. Twoja drobna rączka zaczęła rozpinać jego rozporek i zdejmować jeansy wraz z bokserkami. Potem została ci tylko koszula. Popchnęłaś go na plecy, pocałowałaś go w usta, by zejść niżej. Ustami rozpinałaś kolejne guziki, a językiem wodziłaś po jego torsie. Przymknął powieki, kladąc ręce pod głowę. Ufał tobie a ty jemu. Kiedy odpięłaś wszystkie góziki powróciłaś do jego twarzy, jednak nie pocałowałaś go. Chwyciłaś za jego policzki i je ścisnęłaś robiąc mu słodki dziobek. Położył jedną dłoń na twym policzku, drógą złapał za twoje nadgarstki. Szybkim ruchem przeżucił cię tak iż znajdowałaś się pod nim a twoje ręce miałaś nad głową.
- I co teraz zrobisz mikrusie?
- Nie nazywaj mnie mikrusem!- nadęłaś policzki z czego się zaśmiał i ucałował w nos.
- Ale jesteś moim i tylko MOIM mikruskiem....- wymruczał całując cię w usta.... Nagato głaskał twoje plecy. Mocniej wtuliłaś się w jego pierś. Kochałaś go, mimo wszystkich jego wad. Kochałaś go takim jakim jest.
- Kocham cię Naguś.- pocałowałaś go w miejsce, gdzie było serce.
- Ja ciebie też kocham Akuś........

***
No i to koniec! Tak wiem błędy są, ale pisałam to już w bloggerze, więc przepraszam! No i to chyba tyle z mojej skromnej strony<śmiech> A no i życzę wam dużo udanych dni! 

Ale on jest seksi ^^

3.17.2014

Miłość to tylko iluzja cz.2

Notkę dedykuję mojemu bratu z okazji imenin. Wszystkiego najlepszego !

Kolejny poranek.  Yuri już od paru godzin nie mogła zasnąć, więc siedziała i przyglądała się Bori. Klatka piersiowa zwierzaka opadała równo, świadcząc o tym iż małej śni się coś pięknego. Szkoda, że tobie się nic nie może śnić.  Delikatnie głaszczcesz  ją po futerku a ta mówi do ciebie przez sen.
- Bambusy…. Moje kochane bambusy…- cichy chichot wydobywa się z twoich ust. Jednak ktoś zakrywa ci usta dłonią. Odwracasz się i widzisz swego chłopaka. Muskasz delikatnie jego wargi, co odwzajemnia.
- Gotowa?
- Na co Neji?
- Mamy za dziesięć minut tę próbę.- ty jedynie jęczysz. Podnosisz się z podłogi i kierujesz do łazienki. Tym razem szybko się uwijasz, podchodzisz do łóżka z którego bierzesz śpiącą Bori jak i Icha Icha. No co? Coś do czytania musisz mieć. Wyskakujecie przez okno, starasz się nie obudzić pandy, bo potem ona nie da ci spać. Rozmawiacie. O byle czym, ale rozmawiacie. Kolejne domy są przez was mijane aż docieracie do rezydencji klanu Uzumaki. Twoje usta mimo wolnie się krzywią. Nie masz zamiaru tam wchodzić. Jednak Neji wziął cię na ręce a ty z naburmuszoną miną patrzyłaś na Bori. Mogłaby się obudzić! No komuś musi się wyżalić! Postawił ją dopiero w pokoju tej pustej blondynki. Już byli tam wszyscy. Kobieta posłała mordercze spojrzenie Itachiemu.
- Wreszcie jest nasza deska!
- Chyba mówisz o sobie pusta blondynko.
- Beatko…. Gdzie jesteśmy?- usłyszała głos Bori. Panda słodko ziewnęła i patrzyła na swoją podopieczną. Dori podszedł do Senju i przyjrzał się pandzie.
- Ale jest rozkoszna! Mogę go pogłaskać?- Yuri spojrzała na niego z mordem. Ten wycofał się w stronę Itachiego.
- To jest ONA! Jeśli to po to zostało mi przerwany odpoczynek to ja spadam od was dekle.
- Yuri zaczekaj.- Neji chciał ją zatrzymać jednak mu się wyrwała. No dobra, są parą ale nie pozwoli mu sobie rozkazywać. Otworzyła drzwi i ujrzała Asutę.
- Bori!- krzyknęła osiemnastolatka i zaczęła drapać pandę pod brudkom.- Cześć Yuri. Co ty tu robisz?- zaciekawiona spojrzała do pokoju siostry.
- Sama chciałabym to wiedzieć. Ale już spadam do domu, odstawić Bori…
- Nigdzie mnie nie odstawiasz Beato! Idę z tobą na trening.- usłyszała nieznoszący sprzeciwu głos Bori.
- Bori opanuj się. Chciałam tylko poćwiczyć nową technikę.- mówisz do niej
- A mogę cię od…
- Asuta! Wypierdalaj na trening smarkulo! A ty debilko wracaj tu. Nie chcę aby mój pokój został za długo skażony głupotą.
- O to nie musisz się martwić. Dawno to zrobiłaś swoją obecnością.- rzuciłaś na odchody i wyszłaś z pokoju a następnie z domu. Bori tuli się do twojej szyi a ty wyjmujesz książkę. Nie chcesz myśleć, chcesz działać……
  Amelia siedziała w swoim pokoju i rozmawiała z matką. Raz na miesiąc robiły sobie takie spotkania. Rani przyjrzała się córce. Wysłuchała tego co leżało jej na sercu. Położyła dłoń na jej ramieniu i ścisnęła za nie. Wiedziała iż musiała coś powiedzieć, tylko co? Popatrzyła w jej zielone oczy, które miała po tobie.
- Wiesz, że będziecie musieli to jej powiedzieć…..
- Tak wiem. Tylko muszę z nim to omówić…- patrzysz na swoje dłonie. Czujesz się jak małe dziecko, które ukradło dziewczynce lalkę. I tak było, tylko ty ukradłaś faceta….
     Yuri wykonywała kolejne pieczęci. Ze skupieniem patrzyła na Bori, która trzęsła się ze strachu. Ale niby dlaczego? Może dlatego, że Yuri celowała w nią shurikenami z płatków róż? Lub może iż twoje młode życie mogło się tak szybko skończyć? Ale tu nie ma czego się bać! To tylko jak to ujęła zielonooka „ zabawa”. Bardzo miła i śmiercionośna zabawa. Wypuszczasz w jej stronę cały arsenał, który zostaje spalony. Gwałtownie odwracasz głowę w tę stronę i go widzisz. Nonszalancko oparty u drzewo, z kawałkiem trawy w ustach. Bori otworzyła oczy i przytuliła się do nogi wybawcy.
-  Ale z ciebie małpa! Nie odzywam się do ciebie! Zdrajca!- powiedziała do Bori, która spojrzała na nią słodkimi oczami.
- Beatko…. No proszę…. Dam ci całuska!
- Wypchaj się tym całuskiem!
- Widać, że twoja panda nawet ciebie nie trawi.- kucasz głaszcząc Bori po główce. Zaciskasz dłonie w pięści. „ Teraz będę musiała jej futro ogolić!”
- Łapy od Bori zarazo.- podeszłaś do nich i zdejmując bluzę opatulasz pandę. Ta kichnęła.- No widzisz co zrobiłeś!? Zaraziłeś ją! Moje biedactwo.
- To twoja wina ropucho. Gdybyś się znowu nie przestraszyła odpowiedzialności to by mnie tu nie było. Wszystko zostało przećwiczone oprócz spotkań Hashiramy z Madarą.- patrzysz na niego wilkiem. No czy ten facet na serio jest albo tak nieczułym dupkiem lub ślepym idiotą, żeby nie widzieć iż ONA za nim nie przepada tak jak i za jego pustą dziwką? Jeśli nie to smuteczek.
- Moja? Jak dobrze, wiedzieć że umiesz używać rozbudowanych zdań.  Brawo! Widać iż swą inteligencją przewyższyłeś swą tanią dziwkę. Ale to każdy, nawet noworodek potrafi.-  patrzycie sobie hardo w oczy. Bori czuła się trochę winna temu zajściu, ale tylko trochę! No dobra, jej poczucie winy zajmowało 1/10 jej zmartwień. Lecz pozostałych nie powie, bo nie może. Patrzyli sobie w oczy, każde miotało błyskawicami w drugą osobę. Gdyby ktoś ich tak zauważył i nie wiedział o ich stosunku do siebie, wziąłby ich za parę. Delikatny wiatr zawiał bawiąc się ich włosami, które zasłaniały im pole widoku. Jednak nie przerywali kontaktu wzrokowego. To była walka. Kto pierwszy wymięknie. Każde z was musiało wygrać, aby udowodnić przegranemu swoją wielkość. Bori przez przypadek kichnęła, dziewczyna odruchowo na nią spojrzała przerywając a tym samym przegrywając pojedynek. Ukucnęła przy zwierzaku. Dotknęła jej nosa, który był  ciepły. Wzięła ją na ręce spoglądając z nienawiścią na mężczyznę. Przysunęła się tak iż jej usta znajdowały się przy jego uchu.
- Jeśli coś jej się stanie, to przysięgam iż na występie naprawdę zginiesz tak jak twój przodek Uchiha.- wymówiła jego nazwisko z taką ilością jadu, żeby wystarczył do otrucia całej planety. Odwracasz się, a twoje końcówki dotykają jego twarzy. biegiem ruszasz do kliniki ciotki chłopaka. Boisz się o swoją pandę. Zastajesz Hane zza ladą. Uśmiecha się do ciebie, co delikatnie odwzajemniasz. Jednak kolejne kichnięcie Bori sprowadza cię na ziemie. Biegiem ruszasz do kobiety, która zabiera od ciebie zwierzę. Denerwujesz się, martwiąc o zwierzaka.  Chodzisz w te i powrotem. Poprawiasz grzywkę, zaciskając na niej swoje palce. Jeśli coś jej się stanie, Uchiha pożegna się ze swoim życiem. Nie wiesz ile tak chodziłaś, jednak oderwałaś uwagę od miejsca gdzie zniknęła Inuzuka z Bori i przenosisz je na drzwi. Stoi tam nie kto inny jak pan Uchiha. Groźne spojrzenie wydobywa się z twych oczu a ty odwracasz się tak szybko jak się odwróciłaś ku niemu. Podchodzisz do lady jakby nigdy nic. Szturchasz ją niby to od niechcenia łokciem, a ta z naszykowaną pięścią odwraca się w twoją stronę. Jej groźne spojrzenie świadczy o tym iż ma wielką ochotę kogoś zabić samym spojrzeniem, a nawet myślą. Gdyby tak naprawdę się mogło udać, Itachi dawno by wąchał kwiatki od dołu. Nieprzyjemna cisza panowała w pomieszczeniu, przerywana jedynie waszymi oddechami, delikatne skrzypienie podłogi, nerwowe ruchy Yuri i twoje baczne spojrzenie. Nie wiadomo czy się na coś odważysz, czy może stchórzysz? Co wybierzesz. Mieć dalej ładną buźkę i mieć wyrzuty sumienia w stosunku do tego biednego zwierzęcia, czy też oberwać od właścicielki, lecz wiedząc co dolega pandzie? Te myśli biły się w głowie czarnookiego. Zaciskasz swoje drobne palce a po chwili je prostujesz. To ci pomaga opanować emocję. Żałujesz tego wszystkiego. Tego , że poszłaś za Nejim, za to iż chciałaś potrenować, za to iż chciałaś po celować do ruchomego celu, jednak to mógłby być ktokolwiek, ale nie! Ty chciałaś aby to była Bori! To czekanie coraz bardziej cię dobija. Tykanie zegara, wiszącego na ścianie, merdania ogonów zwierząt i ta cisza. Uchiha wziął wdech podejmując decyzję. Kiedy miał się za coś zabrać przerwało mu wejście właścicielki. Yuri szybko się przy niej znalazła zasypując setką pytań. Kobieta drapie się po głowie, chcąc to co musi powiedzieć obrać w odpowiednie słowa. Zatykasz jej usta swoją dłonią.
- Yuri daj mi dojść do słowa.
- Oczywiście….- parskasz śmiechem. Ta pokazuje ci środkowy palec, dalej nie odrywając swych zielonych oczu od kobiety.
- Muszę przetrzymać Bori na kilka dni, na badania. Nie wiem co jej dokładnie jest, jednak ma gorączkę i to wysoką. Oczywiście będę informować Nejiego a ten ciebie o stanie twojej pandy, jednak teraz muszę cię poprosić abyś wyszła.- delikatny uśmiech, mający na celu złagodnienie informacji trochę zadziałał. Yuri zacisnęła usta w wąską kreskę przytakując ci delikatnie głową. Uchiha dawno opuścił budynek.
- Trzymaj się malutka. Będę zawsze przy tobie.- posyłasz jej całusa w myślach i opuszczasz budynek. Na dworze natykasz Uchihę, wielka chęć aby go zgładzić powraca do ciebie ze zdwojoną siłą. Chwytasz go zza koszulę i przyciągasz do ściany w zaułku. Twoje oczy płoną nieznanym płomieniem. Chce się odsunąć, jednak ty wzmacniasz uścisk i mocniej przyciskasz go do muru.
- Czego chcesz?
- Ty…
- Zapomniałaś języka w gębie? A może nie możesz się przy mnie skupić?- specjalnie przysuwasz swoją twarz blisko jej. Mrugasz speszona oczami, nie spodziewałaś się takiego ataku. Chwyta za twoje nadgarstki i teraz to ty jesteś przez niego przyciskana do muru. Jego czerń cię pochłonęła, a ten uśmiecha się złowieszczo. Jednak ten stan nie trwa długo. Udaje ci się z niego wyrwać i zdzierasz go głową w nos. Cofa się od ciebie a ty go powalasz na ziemię. Nogę umieszczasz na jego klatce piersiowej i mocno go wgniatasz w ziemię.
- Zemszczę się.- to jedyne słowa jakie wydobywają się z twych ust. Nie są wypowiedziane tonem pełnym groźby, tylko słodkim i delikatnym. Po twoim ciele przechodzi dreszcz, jednak nie okazujesz tego po sobie. Zdejmuję nogę i znika w płatkach lilii…..

    Ta ciemność, otacza twoje ciało z każdej możliwej strony. Ten krzyk, roznosi się do twych uszu. To co widzisz, to ból. Za nim czeka lęk. Tylko przed kim? Przed czym?  To uczucie, tej niewiedzy, bezradności, to co się dzieje w twoim ciele. To zagadka twego istnienia. Kolejny dzień i kolejna noc. Nieprzespana noc. To co widzisz w suficie to tajemnicza mapa. Lecz gdzie cię ona zaprowadzi? Co się znajdzie na miejscu gdzie zakopany jest x? znów zakładasz dłonie pod głowę, włosy unoszą się na poduszce a ty siedzisz w staniku i szortach. Ta noc do ciepłych nie należała jednak to cię nie interesowało. Tylko ta tajemnica, która kryła się w nocy. Czujesz czyjeś spojrzenie na sobie, odwracasz się szybko w stronę, z której wydaje ci się iż stoi podglądacz. Jednak widzisz tam tylko pustkę. Podnosisz się i schodzisz z łóżka. Przeczesujesz palcami włosy podchodząc i otwierając okno. Nikogo tam nie widzisz, tylko wiatr miota twymi włosami. Poprawiasz niesforne kosmyki z oczu. Przed twoją twarzą mignął cień. Cień, który wepchnął cię do pokoju a okno zamknęło się z głośnym trzaskiem. Nikogo nie było w domu. Rodzice zapewne w jakimś barze, jednak to nie ma znaczenia. Olewasz to. Twe myśli plączą się wokół Bori. To nie może się tak skończyć. Denerwujesz się. Chwytasz za ręcznik i znikasz za drzwiami łazienki. Zsuwasz z siebie koszulę nocną wraz z bielizną.  Odkręcasz wodę i ustawiasz odpowiednią wodę dla siebie. Po chwili wchodzisz do kabiny i pozwalasz kroplą wody osadzać się na twym ciele. Włosy przylegają do twego ciała, a ty zabierasz za nakładanie na nie swój ulubiony, truskawkowy żel pod prysznic. Delikatnymi i łagodnymi ruchami wodzisz dłońmi po ciele, nakładając płyn na skórę. Strumienie wody obmywały cię z niego, tworząc pianę u twych stóp.  Wyciągasz dłoń po szampon jednak czujesz czyjeś dłonie na swojej głowie. Sztywniejesz, nie możesz się ruszyć. Czujesz słodki zapach jego perfum, chłodny oddech na karku i muśnięcie ust na swym ramieniu. Kiedy udaje ci się odwrócisz nie widzisz nikogo a na twych włosach nic nie ma oprócz wody. Sięgasz szybko po szampon i energicznymi ruchami wcierasz go we włosy. Po chwili je płukarz i wycierasz swe ciało w puchowy, błękitny ręcznik a włosy w drugi. Opatulasz ciało ręcznikiem i dalej wycierając włosy opuszczasz pomieszczenie. W pokoju kierujesz swe kroki do szafy. Gdy nagle…
- Trzeba przyznać iż nogi masz całkiem ,całkiem jak na osobę o tak szpetnej gębie jak twoja Senju.- kpiący śmiech Itachiego sprowadza cię z świata zamyśleń. Odwracasz się w jego stronę. i znów widzisz ten cień, a w jego szponach był cień twej pandy, martwej. Upadasz na kolana a ten przypatruje się tobie, jednak zeskakuje z parapetu i podchodzi do ciebie. Ta z zapłakanym wzrokiem wpada w twe ramiona, nie wiedząc co robi…..

***
Tak wiem! Za szybko dzieje się akcja! Za co was przepraszam i to ogromnie... No ale coś wstawić musiałam co nie? Mniejsza.... Tak jak napisałam na samej góże dedyka daję głónie mojemu bratu, jednak i wszystkim Patryką na świecie :) 
Zapraszam was kochani do komentowania i dawaniu krytyki.
Kisu :*

3.08.2014

Miłość to tylko iluzja cz. 1

Notkę dedykuję wszystkim kobietą.

To nieznane uczucie mówiące, że coś złego się wydarzy nie pozwala ci spać. Pewna kobieta leżała na swoim łóżku patrząc się w biały sufit. Twe zielone oczy szukają na nim czegoś. Tylko czego? A może kogo? Tego nigdy się nie dowiesz. Ręce kładziesz pod głową i myślisz nad swoim życiem. Takie myśli masz już od dnia, kiedy twoi rodzice poinformowali cię iż jesteś adoptowana.  Siadasz szybko na łóżku, nie możesz znieść tej pustki w głowie. Chcesz ją jakoś zapełnić. Delikatny uśmiech wkrada się na twe usta, podnosisz się z pomarańczowej pościeli i kierujesz kroki do dębowego biurka. Wyciągasz swą długą rękę ku pewnej książce. Chwytasz ją i kierujesz swe kroki ku oknu. Siadasz na parapecie i otwierasz na pierwszej stronie powieść, którą znasz na pamięć. Jednak za każdym razem odkrywasz kolejne wątki. I tak było tym razem.  Książkę odłożyła kiedy na nieboskłon wchodziło słońce. Delikatne promienie oświetlały brzoskwiniowy pokój.  Wsunęłaś się z miękkich poduch i wlokłaś swoje nogi w stronę mięciutkiego łóżeczka.  Opadasz na nie wraz z książką, która po chwili ląduje na podłodze. Powieki opadają, zasłaniając oczom widoczność i po chwili słychać twój miarowy oddech. Jednak ta błoga chwila nie trwała długo. Poczułaś jak po twoich plecach skacze mała panda. Tak panda.
- Beato! Beato wstawaj!- usłyszałaś natarczywy głos Bori w swojej głowie. Nie wiedziałaś dlaczego mówi tak do ciebie, jednak przyzwyczaiłaś się do tego. Delikatnie uchyliłaś powieki, ręką chwyciłaś ją zza sierść, pozbywając się jej ze swojego ciała.
- Bori daj mi spać..- ziewasz powracając do snu. Znów odpłynęła jednak nie na długo bo po chwili poczuła jak obrywa po pupie.
- Kurwa Bori daj mi spać!- wydzierasz się jednak twoja panda siedzi na poduszce. Odwracasz się i widzisz uśmiech twego ojca.- Tato!- czerwienisz się na twarzy.
- Tak skarbie? O widzę, że się czytało calutką nockę?- kuca sięgając jego najlepsze dzieło.
- Mogę wiedzieć co robisz u mnie o….- zerknęła na zegar wiszący nad łóżkiem.-  szóstej rano? I dlaczego uderzyłeś mnie w dupę?!
- Nie podnoś głosu na ojca.- udał poważną i srogą osobę.  Delikatny uśmiech majaczy się na twoich ustach. Nie umiałaś się na niego długo gniewać i po chwili wybuchłaś śmiechem. Dołączył się do ciebie a po chwili kazał ci się ubrać.
- Po co tato?
- Jak to po co? Niebawem masz się stawić u głupka.- jeszcze raz usłyszała jego śmiech by po chwili zostać samotnie w pokoju. Czego może chcieć od niej Hokage? Usiadła po turecku na pościeli drapiąc się po głowie. Przecież nie uderzyła Uchihy! Była wczoraj grzeczna! Westchnęła i udała się do łazienki. Zamknęłaś drzwi nim Bori nie zdążyła wejść.
- Jesteś nie miła!- obraziła się  i słyszałaś jak wychodzi z pokoju. Wzruszyłaś jedynie lekko ramionami i rozpoczęłaś swoje przygotowania. Chciałaś wkurzyć blondyna. Specjalnie przedłużałaś każdą robioną czynność. Związałaś włosy w luźnego koka, aby nie przeszkadzały ci przy myciu zębów. Twoja ulubiona pasta o smaku truskawkowym dumnie prezentowała się na szczoteczce. Płynnymi ruchami szorowałaś zęby by po chwili wypluć zawartość jamy ustnej do zlewu. Powtórzyłaś tę czynność kilka razy, następnie umyłaś twarz jak i szczoteczkę. Pozbyłaś się gumki z włosów. Chwyciłaś za szczotkę z końskim włosiem, która idealnie pasowała do twoich włosów i delikatnymi, lecz zdecydowanymi ruchami rozczesywałaś włosy. Po piętnastu minutach zabrałaś się za oczy. Przejechałaś mocno tuszem po rzęsach, chwyciłaś za czarny cień do powiek i mocno podkreśliłaś swoje oczy. Nałożyłaś na uszy kolczyki i przeszłaś do ubioru.  Wsunęłaś ramiączko błękitnej koszuli nocnej, która leżała na kafelkach. Zapięłaś stanik, na który nałożyłaś siateczkę. Potem zieloną podkoszulkę, która zakrywała jedynie piersi i bluzę z krótkim rękawem oraz sięgającą do połowy podkoszulki. Czarne , obcisłe szorty i podkolanówki.  Uśmiech dalej nie schodził z twych ust. Otworzyłaś drzwi i opuściłaś pomieszczenie schodząc na dół. W kuchni siedzieli twoi rodzice, grali w pokera a obok nich stała butelka sake. Otwarta i napoczęta. Cmokasz ich we włosy, biorąc jabłko. Bori wskakuje ci na plecy, biorąc pędy bambusa. Była mała jak na dorosłą pandę. Ugryzłaś owoc i opuściłaś pomieszczenie. Założyłaś buty i wyszłaś na ulice wioski. Do twoich płuc dociera świeże i wilgotne powietrzę poranka.
- Beatko pośpiesz się. Nie wypada kazać czekać czcigodnemu.
- Bori co ty się tak tym przejmujesz? Nie można pocieszyć się pięknem poranka?- pytasz się zwierzaka. Ta jedynie kręci przecząco głową a ty jęczysz. Ruszasz w stronę siedziby głowy wioski i wysłuchujesz jak masz się zachowywać.  No kurwa dzieckiem nie jesteś, tylko dorosłą już kobietą. Dawno skończyłaś dwadzieścia lat, a teraz będziesz mieć dwadzieścia jeden. Dokładnie za trzy miesiące, 5 października. Po kilkunastu minutach już wchodzisz schodami na górę, gdzie mieści się gabinet Naruto. Pukasz do drzwi, a po chwili ktoś ci je otwiera. Widzisz blondynkę o niebieskich oczach.
- Wreszcie jest nasza Yuri.
- A ty tu czego Saki?- warczysz z uśmiechem. Nie cierpiałaś tej pustej blondyny. Weszłaś w głąb pomieszczenia i dostrzegasz inne osoby. Swoją starą drużynę jak i drużynę tej pustej blondyny. A skoro jest ona i młody Menma to oznacza, że jest tu…
- Uchiha. Czemu muszę widzieć twój szpetny ryj z samego rana?
- Też się nie cieszę z twego widoku Senju.  Widzę iż masz na twarzy tyle tapety aby oszczędzić ludziom widoku twej szpetnej mordy.
- Wiesz co panienko? Sama bym ci to radziła, bo niestety, ale bądźmy szczerzy twój pysk odstrasza wszystkie żywe istoty. A tak a propos to od kiedy zaczęłaś malować paznokcie?- uśmiechasz się zadziornie, a Bori załamuje się.
- Ładna mi z ciebie dorosła Yuri.- mówi do ciebie. Na szczęście tylko ty ją słyszysz. Olewasz ją i chcesz otworzyć usta by mu znowu wygarnąć, jednak przerywa wam Hokage.
- Uspokójcie się oboje. Inaczej ty jak i Itachi będziecie dostawać przez całe dwa miesiące misję rangi D.
- Ale…- mówicie oboje, by po chwili przerwać i posyłać sobie mordercze spojrzenia. Czujesz czyjąś dłoń na ramieniu, odwracasz się i widzisz Nejiego Inuzukę. Łagodniejesz, ale tylko na pobyt w gabinecie. Hokage informuje was iż jesteście dwiema drużynami, które będą brały udział w co rocznych obchodach wioski. Twoja drużyna będzie klanem Senju natomiast drużyna Saki klanem Uchiha. Z niezadowoleniem przyjmujesz do wiadomości iż będziesz pierwszym Hokage, jednak po chwili na twych wargach majaczy się szeroki uśmiech. Kiedy blondyn skończył rozmawiać mogliście opuścić gabinet i wtedy się zaczęło….

 *_*

A więc witam was moi kochani! Jak tam dzień kobiet wam mija? Coś moje drogie dostałyście? A panowie jakie macie plany dla pań? No nic, ja też mam dla was moje drogie życzenia i kilku panów...

Ten promień słońca, który oświetla mnie co dnia....
To ty, to twój blask.
Jesteś niczym gwiazda na niebie,
Oświetlająca mrok mego istenia.
Jesteś różą, która jest mą nadzieją...
Wiatrem, rozwiewającym wszystkie smutki me...
To twój dzień kwiecie świata.
A kobiet dzień darem jest....

Mam nadzieje, że się wierszyk podobał.




3.02.2014

Zapowiedź nowego opowiadania

Cóż to nie nowa notka, to też nie ciąg dalszy " Spóźnionych Walentynek" za co was ogromnie przepraszam. Jednak nie mam obecnie do tego głowy, ze względu na sprawy osobiste jak i szkołę... A nie będę was okłamywać staram się o przyjęcie do colleggu w Anglii, więc oceny muszą być dobre. Ale może powrócę do bloga? Tak to chyba będzie dobre....
Tak więc jak sam tytuł mówi daję wam zapowiedź nowego opowiadania, którę jest dedykowane mojej kochanej Beacie, która mnie do niego zainspirowała.  No to kończę tę paplaninę i daję wam ważne informację ^^

Tytuł opwiadania:  " Miłość to tylko iluzja"
Główna bohaterka: Yuri Senju
Zapowiedź: Historia opowiada o młodej kobiety o imieniu Yuri Senju. Kobieta jest adaptowanym dzieckiem Tsunade i Jirayi, który jak się okazuje mieli ze sobą romans a gdy Piąta przeszła na „emeryturę” wyszła za niego. Życie Yuri nie jest łatwe. Pomimo iż ma dwadzieścia lat, nadal ludzie się jej boją? Dlaczego? Ponieważ różni się od innych. Jej imię oznacza lilię, która jest ulubionym kwiatem dziewczyny. Jest pewien mężczyzna Itachi Uchiha, syn Sasuke który skrywa mroczną tajemnice. Czy Yuri uda się uratować znienawidzoną przez siebie osobę? Czy kobieta dowie się czyją jest córką? A może odkryję tajemnice jaka się w niej znajduję? A może…. Zakocha się we wrogu?


2.16.2014

Spóźnione Walentynki Cz.I

Witam was moi milusi. Bardzo, ale to bardzo was przepraszam. Notka i to cała miała pojawić się 14, lecz mój kochany Word nie zapisał mi ośmiu zamówień i musiałam pisać od nowa. A i tak nie dokończyłam ponieważ dzisiaj nauka na jutro i do tego problemy osobiste. Tak więc notkę podzieliłam na dwie części i drugą oddam we środę. No to ja kończę me bezsensowne gadanie i oddaję połowę zamówień!
Itachi&Hana " Tylko ty i ja"
To był spokojny dzień. Szkoła jak zawsze była nudnawa, lecz nie dziś dzień. Hana opierała się o swoją szafkę i czekała. Na kogo? Otóż na Itachiego. Byli dobrymi przyjaciółmi, i każde było zajęte. Kakashi trzymał ją w ramionach i szeptał różne słowa do ucha. Dziewczyna zaczęła go o coś podejrzewać. On nigdy tak do niej nie mówił, a zwłaszcza w walentynki. Nagle ujrzała Itachiego, jej serce przyśpieszyło o jedną oktawę, lecz od razu to sobie usprawiedliwiła. Kakashi położył jej dłoń na łopatkach i to dlatego.
- Cześć Uchiha.
- Siema Namikaze, Hatake.
- Uchiha. Witaj Rin.
- Cześć Kakashi.- blondynka spojrzała na swojego chłopaka, który przyglądał się Rin. Pogadali jeszcze chwilę i po chwili każde udało się na lekcję. Hana przez całą lekcję matematyki nie spuszczała wzroku z okna. Nie wiedziała co się dzieje. Położyła głowę na dłoniach i z zaciekawieniem przyglądała się widokom zza szklaną osłoną. Gdy lekcja się zakończyła udała się w stronę sali gimnastycznej na spotkanie z Hatake. Zawsze się tam spotykali. To była już taka tradycja. Weszła i usłyszała czyjejś głosy. Szybko ukucnęła, chowając się za siedzeniami. Powoli i na czworaka skradała się, aby sprawdzić kogo tam ujrzy. I to co ujrzała doszczętnie złamało jej serce. Kakashi, jej miłość całował się z inną. Ale nie byle kim tylko Rin! Łzy cisnęły się do jej oczu, lecz nie pokaże jak to ją strasznie boli po sobie. Za bardzo jest dumna oraz nie należy do mazgaj, jednak to co widzi strasznie ją rani. Więc jedynie się podniosła i wybiegła, wracając na siebie ich uwagę. Na korytarzu udała się biegiem do łazienki, gdzie tam spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Była bliska płaczu, przez co zagryzła dolną wargę. Po raz pierwszy nie wiedziała co robić. Chciało jej się tam wrócić i dać mu po pysku, lecz i chciała go pocałować zapominając o tym całym zajściu. Wzięła kilka głębokich wdechów i po kilku minutach opuściła pomieszczenie, wpadając na Itachiego. Nie wiedziała co mu powiedzieć.
- Nic ci nie jest blondi? Wyglądasz jakbyś zobaczyła coś strasznego.- stwierdził zadziornie. Hana zamiast mu odpowiedzieć rzuciła mu się na szyję. Nie mogła go okłamać.- E..ej. Nic ci nie jest?
- Możemy wyjść na dwór?- spytała odklejając się od niego. Ten tylko przytaknął a dziewczyna go pociągnęła na dwór. Zimne powietrze owiało ich twarze. Hana wzięła kilka uspokajających wdechów i powiedziała na jednym wydechu.
- Widziałam jak Kakashi i Rin się całowali!- chwyciła się za przeponę i zrównywała oddech.
- Co? Hana musiałaś mieć przewidzenia.
- Nie miałam przewidzeń Itachi. Mówię ci prawdę. Jeśli mi nie wierzysz to chodź.
- Namikaze uspokój się i mnie puść.
- Nie puszcze do puki nie zobaczysz tego na własne oczy.- modliła się w duszy aby dalej tam byli. Tym razem los działał po jej myśli. Ukucnęła z Itachim i na czworaka udali się pod trybuny, akurat nad nimi znajdowały się zdradzieckie osóbki. Nie rozmawiali tylko było słychać ich przyśpieszone oddechy, pocieranie się materiałów o siebie. Uchiha nie mógł w to uwierzyć. Ominął blondynkę , wyczołgał się spod trybun, podszedł do drzwi i nimi trzasnął. Po chwili ruszył w ich stronę. Kakashi i Rin odskoczyli od siebie.
- Itachi, to nie tak jak myślisz!- powiedziała Rin, stając przed chłopakiem.
- Podaj mi jeden powód mego złego rozumowania Rin. Czy to nie ty przed chwilą lizałaś się z moim kumplem oraz chłopakiem Hany? A ty mi powiedz dlaczego zdradzasz swoją dziewczynę?! Takiej jak Hana tylko ze świecą szukać. Ale ty nie doceniasz tego co masz pod nosem. Bo prawdziwym twoim skarbem była właśnie ona. Lecz potrafisz to stracić.- odwrócił się do nich plecami i udał na korytarz mocno trzaskając drzwiami. Hana dalej siedziała gdzie siedziała i nie mogła uwierzyć w to co słyszała. Owinęła ramionami kolana i czekała, analizując słowa, jakie wydobyły się z jego ust. Kakashi dawno wyszedł z Rin. Lecz ona się nie ruszyła. Nawet wtedy kiedy był dzwonek na lekcje, jak i na przerwę. On zapewne nie wie gdzie jest, ale to nie szkodzi, chciała pobyć sama. Kolejny dzwonek na lekcję, a ona dalej tam siedzi i patrzy się przed siebie. Nagle w pomieszczeniu robi się strasznie głośno. To uczniowie, przyszli na apel. Itachi rozglądał się za Haną. Musiał z nią porozmawiać, lecz nigdzie jej nie widział. Udał się więc pod drzwi i gdy nikt nie patrzył schował się pod trybunami. I tam ją ujrzał. Na szczęście całą, przez co mógł normalnie oddychać. Przyczołgał się do niej i położył na jej ramieniu swoją brodę, przez co dziewczyna obudziła się z transu.
- Itachi…- odwróciła w jego stronę niepewnie głowę, ten wykorzystał okazję i pocałował ją w te jej malinowe usteczka.
- Tak się nazywam Hanuś. Nic ci nie jest?- spytał z troską, kładąc dłoń na jej policzku. Zaprzeczyła nie mogąc wrócić do siebie po pocałunku. Co z nią jest?! Przecież nigdy tak się nie czuła ani nie zachowywała przy chłopakach! Lecz czy ona ich kochała? Czym jest tak naprawdę miłość? Nie wiedziała, lecz chciała się tego dowiedzieć. Może z Itachim jej się to uda? Warto spróbować. Przysunęła się do niego jeszcze bliżej, aż stykali się nosami. Patrzyła się w jego piękne, czarne oczy. Prawą dłoń położyła na jego sercu i po chwili ich serca biły w tym samym rytmie.
- Itachi…. Proszę pokaż mi czym jest prawdziwa miłość.- i pocałowała go delikatnie w usta, lecz na tym pocałunku to się nie skończyło. Położył swoje dłonie na jej biodrach, przyciągając bliżej siebie. Jego usta dominowały nad jej wargami, lecz nie na długo. Jej dłonie powoli schodziły ku jego spodnią, a jego dłonie trzymały jej jędrne pośladki. Chwyciła za pasek od jego spodni i go jednym ruchem ściągnęła. Zabrała się za rozpinanie jego spodni, ten już zdążył rozpiąć jej koszulę, teraz zajął się jej stanikiem. Ta nie pozostała mu dłużna, zostawiła spodnie i pozbyła się jego obcisłego swetra, zaczynając smyrać palcami po jego torsie.  Uchiha ściskał jej pierś przez stanik, doprowadzając ją do euforii.  Wsadziła swoją drobną rączkę do jego bokserek i chwyciła jego penisa, którym zaczęła się bawić. Kiedy mieli przejść dalej, ludzie zaczęli zbiegać z ławek, czym ich przestraszyli. Dosłownie przerwali to co robili i zaczęli się szybko ubierać. Co jak co, ale jeśli ich ktoś z grona pedagogicznego przyłapie to nie będzie miło…. Hana zaniosła się śmiechem na samo wspomnienie tamtego dnia. Obecnie siedziała ze swoją malutką córeczką na kanapie i oglądała z nią jej ulubioną bajkę. Mała strasznie przypominała Itachiego, chociaż oczy odziedziczyła po niej. Nagle do mieszkania wszedł ojciec jak i zarazem mąż Itachi.  Malutka Mikito nic nie mówiła o powrocie tatusia, bo by nie dostała cukierków. Uchiha wszedł do salonu na paluszkach i zakrył żonie oczy. Malutka zeskoczyła z kanapy i udała się do kuchni gdzie czekały na nią łakocie.
- Mikito możesz odsłonić mi oczy, słonko?
- Nie mamusiu.- udawał głosik córeczki.
- Masz skarbie chrypkę? To tym bardziej musisz zdjąć swoje rączki z oczów mamy.
- A cio za  to dostanę?- znów powiedział głosikiem córki. Ledwo co powstrzymywał śmiech.
- Całuska.

- Dziobzie.- zdjął swoje dłonie, ta się odwróciła a Uchiha wpił się w jej słodkie wargi. Westchnęła rozchylając swoje wargi. Ten skorzystał z zaproszenia i wsadził do jej ust swój język, którym ją łaskotał. Zarzuciła mu ręce na szyję , przyciągając do siebie. Oboje leżeli na kanapie, obdarowując się pocałunkami. Kiedy Itachi schował swoją dłoń pod sweter ukochanej z kuchni przyszła ich córeczka. Czterolatka trzymała w dłoni paczkę pianek a widok rodziców w takiej pozycji ją obrzydził. Obeszła kanapę, sięgnęła swoje schodki, weszła na nie by po chwili usiąść na plecach tatusia i pałaszując swoje łakocie oglądała dalej Barbie….
Itachi&Michi" Kiedyś odnajdziemy siebie"
Wiesz jak to jest, widzieć kogoś kogo kochasz z kimś innym? Boisz się iż, jeśli mu powiesz swe uczucia to go nimi zranisz. Lecz to iż nie możesz mu tego powiedzieć powoli zabija cię od środka. Nigdy nie potrafiłaś mu niczego odmówić. Zawsze mu pomagałaś. Znacie się od piaskownicy, jednak on widzi w tobie jedynie siostrę. Siedzisz u niego z jego dziewczyną i nim. To jego imieniny więc wpadłaś dać mu tylko prezent i całusa w policzek. Jednak plany pokrzyżowała ci jego dziewczyna Sakura, która nie odstępowała go ani na krok. Prezent dalej leżał w twojej torebce, którą miałaś przy sobie. Nagle Itachi ruszył do kuchni, ty wykorzystując to iż Haruno do kuchni nie wchodzi idziesz za nim. Widzisz jak czegoś zawzięcie szuka. Pewnie znowu nie wie gdzie schował pepsi. Ty podchodzisz do niego, stajesz na palcach i starasz się sięgnąć te przeklęte puszki. Ten się podnosi, jednocześnie podnosząc ciebie, bo stałaś nad nim. Siedzisz mu na baranach i wyciągasz jedno opakowanie boskiego nektaru. Chwycił cię w pasie, podniósł do góry i ostrożnie postawił na ziemi.
- Schudłaś Michi.- stwierdził biorąc od niej karton.
- Właśnie, że przytyłam! A dalej biegam i nie mogę mieć chwiejnej wagi.
- Jak zawsze naburmuszona dzidzia.- pstryknął ją w czoło. Ta mu pokazała język, lecz po chwili się zaśmiali. Kiedy chciał iść do salonu, chwyciła go za nadgarstek zatrzymując. Wyjęła z torebki pudełeczko i mu je wręczyła.
- Wszystkiego najlepszego z okazji imienin Itaś.- podeszła do niego, stanęła na palcach i cmoknęła go w policzek.
- Pamiętałaś.
- No a jakże.- uśmiechnęła się do niego uroczo.- Zapewne Sakura też o nich pamięta, więc chyba już pójdę do siebie.
- Michi a powiedz mi, bo nie miałem czasu się ciebie o to zapytać. Jak tam relację twoich rodziców?
- Gorzej. Już jest wyznaczona data rozwodu.
- Moje biedactwo.- przytulił ją do siebie.- Gdybyś czegoś potrzebowała to wiesz, że możesz dzwonić nawet w środku nocy.
- Dzięki Itaś. Jesteś kochanym…przyjacielem.- ugryzła się. Ten pogłaskał ją po włosach, posyłając uśmiech. Stali tak chwilę w ciszy. Dziewczyna napawała się tym uczuciem będąc w jego ramionach. Za żadne skarby nie chciałaś przerywać tego momentu, lecz wszystko co piękne kiedyś się kończy. Tak jak ta chwila, przerwana wtargnięciem Sakury do kuchni, a raczej opierającej się o framugę wejścia. Odchrząknęła znacząco wracając tym na siebie ich uwagę. Uchiha wypuścił ją z objęć mierzchnąc włosy.
- To ja już będę szła….- nagle dostała wiadomość, od mamy jak się okazało. Otworzyła ją i zaczęła studiować z drżeniem rąk. Jej oczy się zaszkliły, lecz powstrzymywała płacz.
- Michi co się stało?- położył na jej ramieniu swoją dłoń. Ta się odwróciła , przytulając do niego i zaczynając płakać. Sakura posłała jej groźne spojrzenie, lecz Itachi tego nie widział. Głaskał przyjaciółkę po plecach i czekał aż się trochę uspokoi, aby mogła mówić. Kiedy już mogła mówić, posadził ją na blacie i patrzył w jej oczy.
- Moja droga powiedz co się stało.
- Rodzice…. Mają… za godzinę…. Rozwód… termin został… przeniesiony na…. Na dzisiaj…- powiedziała pomiędzy pasmami szlochu. Starł jej z policzka łzy.
- Iść z tobą?
- Nie… musisz…
- Czyli idę.- wyszczerzył się do niej.
- Nie Itachi…. To twoje… imieniny…. Nie chce ich niszczyć…
- Nie chcesz? To pozwól mi iść z tobą.
- Nie… odpuścisz?
- Jakbyś zgadła.
- Czemu…. Musisz być taki uparty?- ten wyszczerzył się do niej i przytaknął. Ta otarła łzy i uśmiechnęła się mimo wolnie. Przy nim nie mogła jak się smucić. Tak więc udali się do sądu, gdzie miał się odbyć rozwód rodziców blondynki…. Dziewczyna wybiegła z sali. Dobrze wiedziała iż takie zachowanie nie przystoi, lecz to było dla niej trudne. Wbiegła do łazienki i schowała się w jednej z kabin. Usiadła na kiblu i płakała. Itachi wybiegł zza Michi i szukał jej wzrokiem. Biegł po korytarzach i jej szukał. Kiedy mijał damską toaletę zauważył niestaranie zamknięte drzwi. Bez zastanowienia tam wszedł i zaczął szukać zamkniętej kabiny. Wiedział iż mu nie otworzy dlatego wszedł do kabiny obok i przeszedł górą do niej. Blondynka mrugała oczami, patrząc na niego. Chciała aby ją zostawił w spokoju, tak jak i cały świat.  Lecz ten nie mógł patrzeć jak ona cierpi. Podniosła się, otworzyła kabinę i chciała aby wyszedł, lecz ten jej nie posłuchał. Dlatego zaczęła go walić kłykciami po klatce piersiowej a z jej oczu wypływało jeszcze więcej łez. Nie chciała, aby osoba którą kocha widziała ją w takim stanie. Uchiha złapał ją zza nadgarstki, przyciągając do zamkniętych drzwi od kabiny. Uniósł jej ręce nad głowę blondynki, drugą dłoń umieścił na jej policzku, z którego starł łzy. Z prawego policzka starł je ustami. Dziewczyna momentalnie zesztywniała, lecz łzy dalej płynęły po bladym policzku. Dalej całował prawy policzek, czując na języku słony smak bólu osoby, która była ważna dla niego. Jego usta błądziły po jej policzku, całowały jej szczękę. Mimo wolnie przymknęła powieki i pozwalając mu zabrać się z tego świata, świata przepełnionego nienawiścią oraz bólem. Ucałował jej brodę i spojrzał na nią. Widząc jej delikatną twarz, opadające kosmyki jej blond włosów i przymknięte delikatnie powieki zapragnął jej. Kochał ją jak siostrę, a może i bardziej? A może to co czuł do Sakury tak naprawdę czuł do Michi? Przecież ostatnio nie czuł do różowowłosej tego co kiedyś, lecz przy Michi był sobą, a nie kimś innym. Kimś kim chciała Haruno aby był. Blondynka tego nigdy od niego nie wymagała. Schylił się i musnął delikatnie jej dolne wargi, budząc w niej płomień, którego jeszcze nie zaznała. Nie chciała jednak aby zgasł, chciała aby zapłonął w niej. Aby płonął tylko przy nim. Po raz kolejny musnął jej wargi, tym razem na dłużej. Czekał na jej ruch. Nie musiał długo czekać. Pozwoliła aby uczucia przejęły na nią kontrolę. W jej pocałunku były wszystkie uczucia jakie tłamsiła w sobie. Miłość, gniew, złość, ból, smutek, radość oraz pożądanie. Jej drobne dłonie złączyły się z jego dłońmi. Stanęła na palcach, zatapiając się bardziej w jego ustach. Pragnęła tego od tak dawna, a teraz nie chciała myśleć o niczym innym, jak tylko o jego wargach na swoim ciele. Odwróciła się i teraz to on opierał się o ścianę. Przysunęła się jak najbliżej niego. Nie chciała aby coś ich dzieliło. Jego wargi z zachłannością się w nią wpinały. Czerpał każdą chwilę, spędzoną z nią. Wyswobodzili swoje dłonie, ta schowała swe drobne, długie palce w jego czarne jak atrament włosy. Jego dłonie oplatały drobną talię dziewczyny. Zielonooka rozchyliła usta, dając mu zaproszenie. Wsadził swój język i teraz także one pieściły się, przynosząc obojgu przyjemność. Prawą dłoń wsunął ostrożnie, pod jej podkoszulkę. Nie chciał jej spłoszyć i w każdej chwili mogła przerwać. Nie zrobiła nic oprócz tego iż sama uczyniła to co on…. Kobieta przyglądała się Itachiemu, który trzymał na rączkach szczeniaka. To był taki słodki i rozczulający widok. Wyjęła telefon i zrobiła im zdjęcie, w tym momencie kiedy psinka lizała go po policzku. Uśmiech mimo wolnie wkroczył na jej usta. A jej dwaj panowie spojrzeli na nią.
- Amai biegnij do pańci.- szczeniak zamerdał ogonem i pognał do Michi, skacząc na nią przewrócił dziewczynę, która była na kuckach. Teraz to na ustach Uchihy malował się uśmiech. Kobieta zaniosła się śmiechem, kiedy czarny nosek smerał jej szyję. Itachi usiadł na kanapie i zawołał do siebie szczeniaka. Merdając ogonem Amai ruszył biegiem do pana i skoczył mu na kolana, kładąc swój pyszczek na swych łapkach. Michi znów zrobiła im zdjęcie, by po chwili siedzieć koło narzeczonego. Ułożyła swoją głowę na jego ramieniu i wyciągnęła coś z kieszeni spodni. Podała to mężczyźnie. Rozłożył papier i nie mógł uwierzyć w to co czytał. Kiedy skończył patrzył to na nią, to na kartkę, to na jej brzuch. To nie możliwe! Będzie ojcem! Ta widząc jego szok na twarzy, jedynie przytaknęła odsuwając się od niego.
- Tak Itaś. Będziemy rodzicami.- uśmiechnęła się uroczo. Chwyciła go zza koszulę, przyciągnęła do siebie i złożyła na jego ustach pocałunek….. 
Itachi&Beata" Za każdym razem"
Widzę to światło. To ty. Twe drobne dłonie unoszą się ku niebu, próbując złapać świetliki. Tak świetliki, takie samo promienne i piękne jak ty. Łapiesz kilka, nie wiesz o mej obecności, chowasz je do słoika ale po co? Czyżbyś na kogoś ma droga Beato czekała? Tego się nie dowiem. Lecz myśl o innym mężczyźnie dotykającym ciebie doprowadza mnie do szału. Chce się wyrwać z tej szarej rzeczywistości, którą wybrałem. Lecz musiałem. Zapewne nie chcesz mnie widzieć ma nimfo. Dobrze cię rozumiem. Twe delikatne palce przekręcają wieczko od słoika i wypuszczasz świetliki. Po co je łapałaś ma piękna? Skoro i tak na wolność je puszczasz? Odwracasz się plecami do mnie, dotykasz swą dłonią ramienia, suwając skrawek koszuli nocnej. Pozwalasz okryciu spaść na ziemie, a ja przyglądam się twym zgrabnym kształtom i linii pleców. Odwracasz się w moją stronę, przerzucając włosy na lewy bok. Tak tęsknie za dotykiem tego jedwabiu, którym zwiesz włosy ma najdroższa. Patrzysz w me oczy i nakazujesz podejść. Mam zwidy o pani.
- Itachi, wiem iż tam jesteś mój ukochany. Proszę przytul mnie. Pocałuj. Potem mogę umrzeć.- Jak zaczarowany słuchałem głosu syreny. Kusiła mnie, wołała mnie, czy to możliwe aby mnie wołała? Nie mogłem jej niczego odpuścić. Nie tym razem, wyszedłem i powoli do niej podchodziłem. Kusiła, wołała, pragnąłem jej, tak bardzo iż to bolało. Tylko czemu? Czemu znów odzyskuje uczucia? Stałem tuż przy niej. Wyciągnęła swą delikatną rękę, a jej dłoń dotknęła mej piersi. Powoli zaczęła rozpinać guziki mej koszuli, a ja dalej napawałem się jej pięknem. Przysunęła się bliżej. Dotykała swymi piersiami mego torsu, dalej pozbywając się mej garderoby a ja patrzyłem i nic nie robiłem. Nie musiałem, oraz nie chciałem aby przestawała. Gdy czułem jak letni wiatr muska me nagie ciało odważyłem się położyć na jej plecach swoje dłonie. Zdjęła gumkę z mych włosów, pozwalając im swobodnie upaść na ramiona.
- Nie związuj ich.- poprosiła ciągnąc mnie do wody. Tuż nad brzegiem wpiła się w me usta skacząc na mnie i pozwalając mi w nią w łatwością wejść. Zrobiłem jak kazała i zszedłem z nią do rzeki. Woda muskała nasze nagie ciała. Poruszałem się w niej ostrożnie, a ta jęczała. Pociągnęła mnie na małą wysepkę. Świetliki tańczyły nad naszymi głowami. Na piasku znajdował się leżak, na który się z nią położyłem. Siedziała na mnie. Poruszała biodrami, doprowadzając nas do rozkoszy. Dotknąłem dłońmi jej piersi. Zacząłem je ściskać, masować a sutki ssać. Widziałem błogi wyraz na jej twarzy, więc nie przestawałem. Nie mogłem i nie chciałem. Jej dłonie jeździły po mym torsie, a ja westchnąłem przeciągle do jej ucha. Położyła swoje dłonie na mojej szyi, przysuwając się bliżej mnie. Przygryzła moje ucho, drażniąc je zębami, jej oddech. Tak słodki jak kwiaty wiosną, jak nektar dla kolibrów. Kusił mnie, czerpałem każdy oddech. Teraz to ja znajdowałem się na niej. Położyłem łokcie po bokach jej głowy, stykając swoje czoło z jej. Czułem jak jej dłoń chwyta mój chłonek i się nim bawi. Musnąłem jej wargi, odwzajemniła pocałunek, przygryzając delikatnie moją dolną wargę. Wiedziała co mnie podnieca, tak samo jak ja wiedziałem co ją podnieca. Puściła me przyrodzenie, przenosząc ręce na plecy. Znów w nią wszedłem, poruszając się w niej do przodu i do tyłu. Zacisnęła swoje paznokcie na mych plecach. syknąłem cicho, lecz nie przerwałem pocałunku. Była warta każdego bólu. Położyłem dłonie na jej drobnych i lekko różowych policzkach, pogłębiając pocałunek…. Leżała głową na moim torsie. Okryłem nas kocem, który leżał pod nami. Rysowałem linie na jej pięknych plecach a ta słuchała bicia mego serca. Nie potrzebowaliśmy słów. Tak było kiedyś i nawet teraz tak jest. Każdy jej ruch, był dla mnie uciechą. Chwyciła mnie za kosmyk włosów i posmyrała po nosie. Uśmiechnąłem się do niej i pocałowałem w czoło a następnie każdy opuszek jej dłoni.
- Itachi, nie odchodź ode mnie. Nie chce znowu cierpieć.
- Nie zostawię cię ma bogini. Wiem iż tamta decyzja należała do tych najgorszych jakie podjąłem w swoim życiu.- przyciągnąłem ją jeszcze bliżej siebie. Ta położyła się całym ciałem na mnie. Oparła dłonie na moim obojczyku a brodę położyła na mojej brodzie.
- Cieszę się. Wiesz, że cię kocham. Prawda?- jeździła opuszkami palców po konturach mojej twarzy. jej oddech łaskotał moją twarz. Usta tak intensywnie czerwone, lecz lekko napuchnięte. Chyba zbyt mocno ją całowałem. Przejechałem palcem po jej ustach, które się pod moim dotykiem lekko rozchyliły.
- Mówię Ci, cicho szepczę , dziś, dziś "Jesteś moim aniołem". Kocham Cię ,staniemy się jednością
dziś, dziś. Po prostu muszę to powiedzieć. Gdziekolwiek jesteś, zawsze wywołuję. Twój uśmiech
gdziekolwiek jesteś, jestem zawsze po Twojej stronie cokolwiek powiesz, zawsze o Tobie myślę
obiecuję Ci "na zawsze", już teraz.- przysunęła się i delikatnie musnęła moje wargi swoimi. Położyłem dłonie na jej plecach i szyi, przyciągając jeszcze bliżej siebie. Bo wiedziałem iż od dziś, znów należę tylko do mej nimfy Beaty…
Itachi&Jagoda" Good Girls Go Bad"
Widziałam gwiazdy, tak gwiazdy. Leżałam na łące za jego domem. To było lato. Noc była taka ciepła iż postanowiliśmy pójść na piknik pod płaczącą wierzbę. To tam wyznał mi miłość. Trzymaliśmy się za dłonie, nasze głowy się ze sobą stykały. Pokazywaliśmy sobie różne konstelacje oraz nasze własne wytwory z gwiazd. Śmialiśmy się, z tych naszych pomysłów. Ale czego ja bym z nim nie zrobiła? Nagle ziewnęłam, kładąc głowę na jego klatce piersiowej. Pogłaskał mnie po policzku a ja chwyciłam jego dłoń.
- Chce się mej dzidzi spać?
- Nie. Po prostu dreszcz przeleciał po moim ciele.
- Przeleciał cię?- uniósł komicznie brwi. Klepnęłam go po policzku a ten uszczypnął mnie za tyłek.
- Zboczeniec.
- Ale twój.- mrugnął do mnie. To prawda.
- Z kim ja się muszę spotykać?- powiedziałam teatralnie zakrywając sobie twarz dłonią. Itachi gwałtownie podniósł się do siadu, tak że teraz moja głowa znajdowała się na jego kolanach.
- Nie musisz! Skoro ja ci taki nie wystarczam to droga wolna.- pokazałam mi dłonią ścieżkę. Nagle do głowy przyszedł mi iście genialny pomysł. Podniosłam się z niego z udawanym oburzeniem.
- Zgoda! Nie chcę cię znać!- krzyknęłam i pobiegłam przed siebie udając płacz. Kiedy wiedziałam iż mnie nie zauważy, zawróciłam i inną drogą znalazłam się na tym samym miejscu. Po cichu weszłam na drzewo i przyglądałam się ukochanemu. Czułam się tak jak rok temu. Zaśmiałam się w myślach. Widziałam jak coś mamrocze do siebie. Zapewne jest na siebie wkurzony. Uwielbiałam go doprowadzać do takiego stanu. No bo słodko wtedy wyglądał. Po kilku minutach stanął idealnie blisko drzewa. Tylko zeskoczę i dam mu klapsa. A niech ma za swoje! Przyszykowałam się do skoku i odepchnęłam się od gałęzi. Wylądowałam na nim, podniosłam się z niego i kopnęłam go w dupę.
- Nie ładnie to tak mnie osądzać.- powiedziałam zdejmując bluzkę i zostając jedynie w trampkach, szortach i staniku. Widziałam jak się na mnie patrzy, a raczej na mój biust. Rzuciłam na niego podkoszulkę, zakrywając mu oczy. 
- Zboczeniec.- i odwróciłam się w celu odejścia, lecz nagle mnie do siebie pociągnął.
- Serio? A myślałem, iż jesteś bardziej zboczona ode mnie.- odwrócił mnie w swoją stronę i cmoknął w nos. Jego dłonie znalazły się na moich pośladkach, przyciągnął moje biodra do siebie, tak abym dotykała swoim kroczem jego przyrodzenia
- Za dużo chcesz od życia.- powiedziałam klepiąc go po policzku.
- A nie można? Chcieć to móc, a ja chce ciebie motylku.
- A co jeśli ja ciebie króliczku nie chce?
- To trudno. Wezmę cię siłą.- w jego oczach zapłonął intrygujący płomień. Podobno z ogniem nie można się bawić, bo cię poparzy. Ale jestem już dorosła i robię własne błędy. Lecz to co mam zamiar zrobić nie będzie błędem. Chwyciłam go za tyłek uśmiechając się złośliwie.
- Niegrzeczną grę panienka rozpoczyna.
- To nie potrzebnie pan ją intrygował.
- Seeriiooo?- specjalnie przeciągnął samogłoski.
- Nom, serio, serio.- popchnął mnie na drzewo. Czułam na plecach kawałki kory. Były chropowate. Przygryzłam dolną wargę czym go kusiłam. Wiedziałam o tym i to bardzo dobrze. Moja drobna rączka znalazła się w jego spodniach a następnie w bokserkach. Chwyciłam jego przyrodzenie i zaczęłam go delikatnie ściskać.
- Oj niegrzeczna z ciebie dziewczynka.- skarcił mnie palcem, lecz sam nie był lepszy. Jego prawa ręka znalazła się przy mojej głowie opierając się o drzewo, zaś lewa pozbywała się mojego stanika. Świntuszek. Pozwoliłam koronowanemu stanikowi upaść na ziemię. Wolną ręką przyciągnęłam go za spodnie bliżej siebie i pozbyłam się jego podkoszulki. Nawet mi przy tym pomógł. Co za hojność z jego strony. Po chwili jednym ruchem zdjęłam z niego spodnie wraz z bokserkami. Stał teraz cały nagi i to co ujrzałam bardzo mi się spodobało. Skoczyłam na niego, swoje nogi zawiesiłam mu na biodrach. Schował swoją twarz pomiędzy moimi piersiami. Przechyliłam się mocno do przodu , przewracając nas na koc. Jego usta odnalazły moje, brutalnie się w nich zatapiając. Poczułam jak pozbywa się moich szortów i majtek. No, no…. Pan wielki Uchiha, wreszcie bierze się do roboty. Poczułam jak wsadził we mnie dwa palce, którymi mnie łaskotał oraz podniecał. Nie wytrzymałam. Zeszłam z niego i usiadłam na nim siadając na jego przyrodzeniu. Poruszałam biodrami sprawiając nam przyjemność. Jego dłonie znalazły się na moich piersiach. Ugniatał je, pieścił. Nagle podniósł mnie z siebie i odwrócił do siebie plecami. Po chwili znów go w sobie poczułam, czułam jak z każdym moim jękiem przyśpiesza. Nagle puścił we mnie spermę! Bałam się tego, lecz czując jego dłonie na swoim ciele nie myślałam trzeźwo….. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie. Spojrzałam w bok. Widziałam śpiącą twarz Itachiego na poduszce obok. Pojedynczy kosmyk włosów spływał mu na twarz. Delikatnie dotknęłam palcami jego twarzy. jednak i tak go obudziłam. Lekko uchylił powieki, przyglądając mi się. Przejechał dłonią po twarzy.
- Ma…mała nie daje ci spać…- spytał ziewając. Zaprzeczyłam, przytulając się do niego. Popatrzył na mnie lekko skołowany, lecz otulił mnie ramieniem, umieszczając moją głowę na jego obojczyku. Poczułam jak całuje mnie we włosy oraz daje mi klapsa po moim gołym pośladku! Wyprostowałam się jak struna a ten się zaśmiał. No co za zboczeniec!
Itachi&Sakura"Saturday"
Wiesz jak to jest, widzieć osobę, którą kochasz obok ciebie. Ona odczuwała to w tej chwili. Była w ramionach swego męża a obok niej spał ich malutki synek. Tak bardzo podobny do ojca. Delikatnie pogłaskała główkę dziecka. Mały Kiro. Tak patrząc na niego mimowolnie się uśmiechnęła. Z Itachim jest już cztery lata małżeństwem a mały ma sześć lat. Po chwili przeniosła spojrzenie na męża. Złożyła delikatny pocałunek na jego czole i ujrzała uśmiech na jego ustach. Po raz kolejny przeniosła swoje spojrzenie, tym razem na okno. Gwiazdy tej nocy, tej wyjątkowej nocy lśniły najmocniej jak tylko potrafiły. To dziś 14 lutego mija piąta rocznica ich ślubu. Tak patrząc w gwiazdy wracała wspomnieniami do dnia, kiedy się poznali…. To był gorący dzień lata. Sakura wraz z Ino i Hinatą, były na plaży. Nie mogły zmarnować takiej świetnej okazji aby się nie poopalać no i bądźmy szczerzy, nie eksponować swoich kobiecych atutów. Jedyna niezadowolona była Hinata. Czemu? Bo się kobieta wstydziła! A nie miała czego! Ale Ino i Sakurze udało się ją wyciągnąć na plaże. Ale wracając do prawdziwego toru. To nie były jedyne powody aby udać się na TĘ plaże. Sakura jak zawsze chciała aby Sasuke wreszcie ją zauważył. Nagle w granatowłosą uderzyła piłka od siatkówki.  Ino wraz z różowowłosą znalazły się przy przyjaciółce. Do dziewczyn podbiegł jakiś mężczyzna. Miał seksownie umięśnione ciało. Haruno przymrużyła na niego oczy.
- Sorry. Możesz podać piłkę lalunia?- wyprostował się i czekał. Haruno złapała za piłkę, podniosła się i spoglądając na niego hardo wywaliła piłkę do oceanu, którego falę zabrały ją nie wiadomo gdzie.
- Biegnij po nią laluniu.- przymrużyła na niego swoje zielone oczy. Ten puścił do niej oczko i udał się do znajomych. Sakura prychnęła, lecz nagle ujrzała SASUKE! O mało co nie zemdlała. Ino wraz z Hinatą przewróciły oczyma. Podniosły się i udały zza różowowłosą. Hinata zakrywała rękoma swoje piersi a Ino przeciwnie. Kusiła swym ciałem niejednego mężczyznę na plaży. Haruno dostrzegła Uzumakiego więc do niego podbiegła, lecz nie spuszczała swego rozmarzonego spojrzenia z Sasuke.
- Sakurcia-chan! Co ty tu robisz?- spytał udając głupka oraz zdziwionego. 
- A jest taka piękna pogoda, że nie chciało się nam siedzieć w domu.
- Nam dattebayo?- blondyn uniósł brwi.
- No tak. Nam.- odwróciła się i ujrzała jak jakieś dwa pajace podrywają biedną Hinatę, a Ino flirtowała z jakąś blondynką. Postanowiła nie wnikać w podryw Ino, lecz co do Hinaty musiała się wtrącić. Znalazła się po krótkiej chwili zza nimi i stuknęła w ramiona. Ci odwrócili się w jej stronę i od razu spojrzeli na biust, który widzieli przez założone na nim ręce zielonookiej. Złość była wypisana na jej drobnej twarzyczce.
- Coś chciałaś słońce?
- A wiecie, że tak. Spierdalajcie od niej.- wycedziła przez zaciśnięte zęby te słowa. Hidan jak i Obito jej się przyglądali. Hyuga schowała się zza nią a Haruno naszykowała już pięści. Jeśli coś powiedzą nie tak to po nich. I Hidan popełnił swój największy błąd. Położył swoją dłoń na talii Haruno. Ta szybkim ruchem zdzieliła go w szczękę i nim, ktoś jej nie powstrzymał uderzyła go jeszcze w nos. Hinacie udało się ją powstrzymać, przed kolejnym atakiem. Po chwili dobiegła do nich Ino, która odciągnęła przyjaciółkę na bok. Od razu zaczęła prawić młodej Haruno kazanie, a ta jedynie pokazała jej język. No kurwa sorry, ale nie ma zamiaru słuchać kazania na temat iż tak nie powinna się zachowywać. Ino nie jest jej matką do cholery! Ale niestety musiała tego wysłuchać…. Słońce po woli zbliżało się ku horyzontowi. Każda z nich wiedziała co to oznacza. Będą musiały się zbierać. Pakowały swoje rzeczy, kiedy do Yamanako podeszła tamta blondynka , z którą flirtowała. Po krótkiej chwili różowowłosa skapnęła się iż to facet.
- To jak? Dziewczyny idziecie un?- zielonooka popatrzyła na niego lekko zdziwiona. On coś mówił do nich?
- Coś mówiłeś?- wyjęła słuchawki z uszu i na niego spojrzała.
- Tak. Pytałem się, czy takie trzy ślicznotki jak wy nie zaszczycą nas swą obecnością przy ognisku un.- Ino popatrzyła na nie szczenięcym spojrzeniem. Hinata niepewnie przytaknęła głową więc, blondynka przytuliła się do niej. Teraz obie patrzyły tym spojrzeniem na Haruno. Z tą było o wiele trudniej. Lecz chcieć to móc jak mawiają. No więc obecnie siedzieli już razem przy ognisku. Sakura obok Sasuke i jakiegoś faceta, strasznie podobnego do młodego Uchihy. Lecz ta się tym nie przejęła….. Na niebie już od dawna lśnią swym majestatem gwiazdy. Ognisko dalej płonie a każdy nawet młoda Hyuga był wstawiony. Postanowili zagrać w butelkę. Każdy na to przystał. Kisame zakręcił i wypadło na młodą Haruno. Hardo rzekła wyzwanie. Niebieskoskóry zatarł swoje rączki, tak jak Kakuzu kiedy grają w pokera. Przysunął się do niej i wyszeptał jej to na ucho. Jej policzki przypominały teraz jej włosy w świetle ogniska. Sztywno podniosła się z piasku, otrzepała swoje pośladki i podeszła do niejakiego Itachiego. Chwyciła go zza rękę i gdzieś zaprowadziła, chciała mieć to z głowy i powrócić do przyjaciółek. Jej wyzwaniem było zrobienie mu loda. Nic trudnego. Lecz był problem. Uchiha miał ochotę na coś bardziej ostrzejszego…… Kobieta zamrugała oczami. Poczuła jak synek ciągnie ją za rączkę. Na niebie było już jasno a zegarek pokazywał dziesiątą.
- Mamusiu, tio dla ciebie.- mały uśmiechnął się przeuroczo podając mamie kartkę walentynkową. Sakura ucałowała synka i dała mu lizaka o kształcie serca i napisem „kocham cię”. Nagle do pokoju wszedł ojciec chłopca. Miał coś za plecami. Usiadł obok żony i składając na jej ustach pocałunek zawiesił na jej szyi naszyjnik z kwiatem sakury…..
Kakashi&Rani" Bad Boy"
Walentynkowa noc. To taka piękna noc. Gwiazdy świecą, wiatr pieści twoje włosy. Jest i on. Ten dla, którego bije twoje serce. Dla którego bierzesz każdy oddech, uśmiechasz się mimo przeciwności losu. To dzięki niemu zrozumiałaś czym jest miłość. Leżycie obecnie na dachu waszego wspólnego domu. Nie jesteście małżeństwem, lecz parą. Twoja głowa leży na jego klatce piersiowej, czujesz jego silną i pewną dłoń na swojej talii. Patrzycie w gwiazdy. Mimo iż to zima, była bardzo łagodna. Wdychałaś zimowe powietrze wymieszane z jego męskim zapachem ciała. Zauważacie spadającą gwiazdę, ty zamykasz oczy i myślisz życzenie. Kiedy je otwierasz widzisz kąciki ust Kakashiego pod maską.
- O czym pomyślałaś?
- A o czymś. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła Hatake.- zaśmiała się, szczypiąc go w policzek. Ten tylko pokręcił głową, biorąc ją na ręce. Bądź co bądź robiło się już zimno, a nie chciał aby Rani była chora. Wtedy jest naprawdę straszna. W salonie panowała przyjemna i romantyczna atmosfera. Płatki róż leżały na podłodze, na parapetach, stołach i półkach ślicznie paliły się świeczki zapachowe, z których czuć słodką woń mango. Rani była obecnie właśnie tymże owocem karmiona, przez ukochanego. Dlaczego? Bo to on organizował w tym roku walentynki, więc nie mogła  protestować. A poza tym. Rani wyobraziła sobie Hatake w seksownym stroju kelnera, który co dziennie karmi ją. Ten widok był tak piękny, że aż nie wykonalny. Chociaż? Jeśli tylko go ładnie poprosi…. Kolejny kęs mango, kawałek został na jej brodzie. Hatake zdjął swoją maskę. Rani dawno widziała jego twarz, lecz dalej nie mogła się nadziwić jej pięknem. Jego język zlizał słodki owoc. Delikatnie zadrżała pod jego dotykiem. Uwielbiała każdy jego dotyk, każdy oddech, łaskoczący jej skórę. Kiedy się wyprostował, zapragnęła jeszcze. Przysunęła się do niego, siadając na jego nogach. Położyła swe długie ramiona na jego barkach i przyglądała mu się uważnie. Czekała na odpowiednią chwilę. Nie chciała się nigdzie śpieszyć. Nigdy nie z nim. Delikatnie musnęła jego dolną ragę, swoją górną. Powoli schodziła dłonią po jego obcisłej koszuli, rozpinając ją i docierając do jego krocza. Zmysłowy uśmiech wkroczył na jej usta a po chwili jakże zmysłowym pocałunkiem rozpoczęła zabawę. Jej drobna rączka znalazła się w jego bokserkach a po chwili chwyciła za jego penisa. Kakashi zesztywniał, a Rani zaczęła się nim bawić, nie zważając na przeszkodę pod postacią bokserek i spodni mężczyzny. Kaszalot kiedy się otrząsnął z tego co zrobiła, nie został jej dłużny. Swoimi wargami schodził z jej twarzy aż do brzucha, złapał przy piersiach zza suwak od bluzy i go rozsunął, po chwili całując jej brzuch, ta nie przerywała podniecać jego członka. Jedną dłoń położył na zapięciu od jej stanika, którym się przez chwilę męczył, jednak po dwóch minuta ciężkiego trudu biustonosz leżał zza plecami kobiety.  Szarowłosy bez zapamiętania zaczął ssać sutki ukochanej, ręką którą odpinał stanik wsadził pod jej spodenki oraz majtki. Wsadził dwa palce w jej łechtankę i zaczął poruszać w niej palcami. Jęk rozkoszy wydobył się z ust kobiety, wygięła się do tyłu, pozwalając mężczyźnie dalej ją całować oraz doprowadzać do rozkoszy. Powoli i pełnymi pasji pieszczotami, pozbyli się resztek swoich garderób. Kobieta delikatnie opadła na ciało mężczyzny, na którego naokoło walały się płatki róż i ich ubrań. Ich dłonie błądziły po swoich nagich ciałach, starając się siebie zapamiętać, czytać z każdego, nawet najmniejszego ruchu, gestu. Ich języki ogrywały własny dziki i namiętny seks, kiedy oni dalej się nawzajem podniecali. Kiedy Kakashi klepnął Rani w tyłek ta odwdzięczyła mu się tym samym. Po chwili przestali z tymi igraszkami, wiedząc iż już dłużej nie mogą czekać. Rani odwróciła się do niego plecami a ten w nią wszedł, położył swoje dłonie na jej biodrach i poruszał się w niej coraz szybciej z każdym jękiem. Dziewczyna czuła iż zaraz dojdzie. Nie bała się, że wpadną. Dla niego mogła by stracić dziewictwo w wieku 15 lat. Hatake spuścił do niej swą spermę a po chwili z niej wyszedł. Oboje upadli na ziemie, lądując w swoich ramionach. Na ich twarzach widniały delikatne uśmiechy a po chwili znów się pocałowali, rozpoczynając wszystko od nowa…. 
***
Mam wielką nadzieje, iż mi moi drodzy wybaczycie to opóźnienie i liczę na wasze komentarze z opinią. Całuski :*
A to tak ode mnie ;)

No i GaaMats <3 To zdjęcie mi się strasznie podoba, jest takie zboczone O.o

1.30.2014

Życie lub śmierć cz. 5

Dedykuję tę notkę wszystkim czytelniką, który dalej podają mi powody do pisania. Dziękuje wam za to.
                                                      ***

- Na pewno?- spytała przyszła pani Uzumaki. Matsuri jej przytaknęła i przybiła żółwika z Uzumakim. Ten usiadł obok ukochanej, otaczając ją ramieniem. Państwo Urokiri spojrzeli na nich z wyrzutem a zwłaszcza na starszą córkę. Mieli co do niej plany i nawet kandydata znaleźli, który miał się z nią jutro spotkać, ale ta przyjęła zaręczyny.
- Coś nie tak?- spytała, ściskając mocniej dłoń ukochanego.
- Nie nic. Mam nadzieje, że już wszystko jest przygotowane?
- Mamo!
- No przepraszam, że chce mieć pewność iż wszystko już przygotowaliście.
- Ale my…- czerwonowłosy jej przerwał.
- Przed tym jak państwo do nas przyszli oświadczyłem się państwa córce.
- Bez konsultacji z nami?!- rzekł oburzonym tonem ojciec sióstr. Akari miała wielką ochotę zrobić coś jej rodzicom. Najpierw zepsuli jej seks z ukochanym a teraz radość, z tego iż im powiedziała!
- Cóż, nie mogłem dłużej czekać. Państwo nie odpowiedzieli mi do tej pory na prośbę spotkania, na którym chciałem państwa o tę zgodę poprosić.- szarooka patrzyła z oburzeniem na rodziców. Zastanawiała się ile to spotkanie odkładali. Spyta się Nagato jak będą sami. Zerknęła na zegarek.
- O cholera.- podskoczyła na kanapie.- Kompletnie zapomniałam.
- O czym?- spytali jednocześnie.
- Przecież za dwa dni ślub Miki z Sasorim.
- A no tak. Kompletnie wyleciało mi to z głowy.- podniósł się i pomógł wstać ukochanej.
- Bardzo was przepraszamy, lecz musimy się zacząć szykować.
- Oczywiście. Tę rozmowę dokończymy później. Do widzenia.- dorośli wstali z siedzenia i ruszyli w stronę drzwi.
- Ak błagam cię, zabierz mnie ze sobą. Proszę.- prawie że była przed siostrą na kolanach.
- Przykro mi Mats. A do Gaary nie możesz iść?
- Ty to nie taki głupi pomysł. Siostra ty umiesz myśleć.- uśmiechnęła się do niej złośliwie.
- Wow. Matsuri dokonałaś czegoś niemożliwego. A teraz zmykaj. Muszę się przyszykować.- cmoknęła czarnooką w policzek i razem z ukochanym czekali aż nie znikną im z zasięgu wzroku. Uzumaki położył brodę na obojczyku kobiety.
- Niezła wymówka. Ale ty jesteś spięta słonko.- wyprostował się i położył na jej ramionach swoje dłonie.
- Żadna wymówka. Tylko stwierdzam fakty. Za niecałe dwie godziny dziewczyny się u nas zjawią.
- A muszę iść?- wymruczał jej do ucha.
- No niestety, ale musisz.- odwróciła się do niego i pstryknęła mu w nos, uśmiechając się uroczo.- Poza tym jak będzie po wszystkim będę tylko dla ciebie.
- Kusząca propozycja.- cmoknął ją w policzek.
- To chodź. Musimy się przygotować.- wplotła palce swojej dłoni w jego i razem udali się na górę. Tam Akari szukała stroju dla siebie i narzeczonego. Kiedy już znalazła odpowiednie ubrania ubrali się i jedynie zostało im to czekać. Siedzieli w salonie, głowa Urokiri znajdowała się na jego kolanach, a jego ramiona otaczały ją w pasie. Na ekranie telewizora leciała reklama gdy do domu bez żadnego cackania weszli członkowie Akatsuki wraz ze swoimi partnerkami.
- Yo rudy.- na wstępie przywitał się zacnie Hidan. Urokiri podniosła się z ukochanego i razem podeszli do znajomych. Każda z kobiet spojrzała na Hidana a zwłaszcza Miki.
- Hidan jeśli się dowiem iż na wieczorze kawalerskim Saso były prostytutki, to osobiście cię ukatrupię i twój Jashin ci nie pomoże. Jasne?- powiedziała tak strasznie słodko, że aż zęby się popsuły.
- Ale co to za wieczór kawalerski bez dup do rżnięcia. Przecież u łasicy były.
- Co?! Itachi mówiłeś, że nie było prostytutek?!- żyłka na skroni Hany zaczęła niebezpiecznie pulsować.
- Hanuś, skowronku mój. Lekarz kazał ci się nie denerwować.- stwierdził przełykając ślinę. Akari położyła dłoń na ramieniu przyjaciółki.
- Hana uspokój się. Bo coś dziecku się stanie. Poza tym.- przybliżyła usta do jej ucha.- Jak dzidzia się urodzi to się wtedy zemścisz na Itachim za kłamstwo.- Uchiha uśmiechnęła się na tę myśl.
- Co jej powiedziałaś?- spytał z lekkim, ale wyczuwalnym strachem.
- Przykro mi. Tajemnica sądowa.- pokazała mu język.- A teraz wypad mi stąd! Chata dziś tylko dla kobiet.- i wygoniła płeć brzydką ze swojego domu. Zamknięte drzwi na klucz i dziewczyny rozwaliły się na kanapach. Czas na zabawę. Hana podeszła do Akari i obie ruszyły do Miki z tajemniczo poważnymi minami.
- Panno Hōtaru, dziś to ostatni dzień kiedy nosisz to nazwisko.
- Więc ta noc będzie należała do tych, których nie zapomnisz do końca swojego życia. Oczywiście będzie na drugim miejscu, bo na pierwszym będzie noc poślubna, w której Sasori tak cię zgwałci abyś nie mogła przez następny dzień wstać z łóżka.- przybiła sobie z Ak piątkę.
- Ale z was zboczuchy. Gorsze niż Hidan.
- No bo musiał się przecież tego od kogoś nauczyć ne?
- E nie.
- Miki to było pytanie retoryczne.
- Dobra laski, czas na zabawę!- krzyknęła Sayuri rozpoczynając cały wieczór panieński…. Tym czasem u panów. Siedzieli w mieszkaniu Hidana. No co? Gościu musi wymyśleć coś nowego, bodź co bodź trzeba się jednak obawiać groźby kobiety. Żaden mężczyzna, który próbował  zrozumieć zagadkę jaką jest kobiecy mózg nigdy nie kończył dobrze. Chodź kobietą bardzo łatwo jest rozgryźć facetów.
- Hidan un! Przyrzekam iż ci jebnę moją sztuką un!
- O  nie! Wściekła blondynka na wolności!- krzyknął z udawanym strachem Zetsu.
- Ja się zastanawiam jak, powtarzam jak twoja siostra Sayuri jest od ciebie bardziej…. Bardziej…
- Lepsza, ładniejsza, mądrzejsza, seksowniejsza, silniejsza. Mam wymieniać dalej.- przerwał Itachiemu Yahiko.
- Odpierdolcie się ode mnie i od mojej siostry.
- Obrona. To oznaka zaparcia emocjonalnego.- stwierdził Sasori.
- Ej! Widzieliście gdzieś Uzumakiego?- spytał Obito. Tym czasem Nagato był na dworze i rozmawiał przez telefon. Z kim? Ze swoją starszą siostrą Kushiną. Dobrze pamiętał iż Minato produkuje pistolety do paintballa więc czemu by tego nie wykorzystać.
- Nagato nie! Nie spytam się o to Minato dattebane.
- No weź Kushina. Mniej serce i uratuj wieczór kawalerski Sasoriego.
- Nie dattebane.- nie ustępowała.
- Dobra. Skoro nie chcesz poznać pewnej bardzo, ale to bardzo ważnej informacji, którą miałem powiedzieć dopiero przy wigilijnym stole to trudno. Ja już będę kończyć.- kiedy miał się rozłączyć zatrzymała go kobieta.
- Spytam się go dattebane. Ale jak dostaniesz odpowiedź od razu mi o tym mówisz. Jasne?
- Tak, tak.- kobieta położyła na chwilę telefon i udała się do męża. Nagato oparł się o szybę i czekał, aż kobieta powróci do aparatury.
- Ciesz się. Macie być u nas za półgodziny po odbiór. A teraz gadaj dattebane.
- Ale nikomu nie powiesz. Nawet a w szczególności Minato i rodzicom.
- Jasne jak słońce. No mów!
- Oświadczyłem się Akari.- nastała cisza. Kushina musiała zebrać myśli. Lecz kiedy już je zebrała zaczęła dawać bratu opieprz.
- Ty to dopiero teraz zrobiłeś dattebane?! Cztery lata temu byś to zrobił i byś już miał zapewne dziecko! Ale nie! Mój braciszek musi wszystko odkładać dattebane!
- Ech… dobra to za półgodziny będę. Dzięki Kushina.- i się rozłączył. Gdy wszedł do środka każdy spoglądał na niego z niedowierzaniem i oburzeniem.
- Nagato! Mieliśmy nie dzwonić do naszych dziewczyn.
- I nie dzwoniłem Yahiko. To była Kushina. Załatwiłem nam już zajęcie na wieczór kawalerski. I bez dziwek.- odpowiedział Hidanowi. Ten udawał szloch.
- A mamy powiedzieć twojej dziewczynie iż wolisz jakieś laski z burdelu od niej? Jazz się strasznie ucieszy un.
- Ale nie musi o tym wiedzieć prawda?- spytał drapiąc się po głowie.
- Dobra, ja za chwilę wracam.- powiedział fioletooki i opuścił dom. … Kiedy się mówi iż to faceci lubią ostro się zabawić na wieczorze kawalerskim, cóż ta osoba powinna pojawić się na tym wieczorze panieńskim. Hana była jedyną, powtarzam jedyną trzeźwą kobietą na tej imprezie. Gdyby nie ciąża to już dawno by była na równi z Miki. Obecnie dziewczyny śpiewały piosenki ze swoich czasów i się wywalały na kanapie. Hana z utęsknieniem przyglądała się alkoholowi. Musiała się jakoś odreagować po tym jak się dowiedziała iż jej mąż ją okłamał! O nie! Panie Uchiha tak sobie nie będziemy pogrywać. Nagle na jej kolanach usiadła Miki.
- Mamusiu zmień mi pieluszkę.- zaśmiała się podając blondynce kieliszek sake.
- Malutka nie mogę.
- Hana kurwa, ogarnij dupę i weź wypij! To mój wieczór panieński! Chce się pocieszyć wolnością!- odrzuciła głowę do tyłu a nogi uniosła do góry.
- Złaź ze mnie grubasie jeden.- zaśmiała się i bez żadnych ostrzeżeń zepchnęła ją ze swoich kolan, wcześniej biorąc butelkę z kieliszkiem. Nagle do uszu wszystkich doszedł dźwięk tłuczonego szkła. Szybko znalazły się w salonie, gdzie Akari wywaliła się z Sayuri na podłogę a dźwięk tłuczonego szkła był dzwonkiem panny Shusendo.
- Ej… Moje drogie panie…. Zapraszam do sauny…- wychlipała pijana Akari. Hana nie wytrzymała i wypiła kieliszek. Cóż to dziecku nie zaszkodzi. Tsunade przecież też piła w ciąży i nic się jej nie stało. Wyszły na dwór. Miki było tak gorąco, że zaczęła powoli pozbywać się ubrań. Do sauny weszła w samej bieliźnie, a pozostałe dopiero teraz pozbywały się ubrań. Kiedy każda była owinięta ręcznikiem usiadły i pozwalały parze działać. Hana oparła się głową o ramię Akari.
- Pamiętacie mój wieczorek panieński?- zielonooka zerknęła na Miki, która przytakiwała.
- No oczywiście, że tak! Przecież ja go przygotowywałam!
- Mina twojego brata jak zauważył striptizera była bezcena.- Urokiri zaniosła się śmiechem, do którego dołączyły pozostałe.
- Prawda.
- Hanuś powiedz w który to miesiąc ciąży?- Jazz założyła nogę na nogę.
- Czwarty.- poklepała się po brzuchu.
- Czyli już wiadomo jaka płeć.- Minari zaklaskała w dłonie. Taka sama jak Obito.
- Chłopiec czy dziewczynka?- powiedziały jednocześnie, spoglądając na przyszłą matkę.
- Dziewczynka.
- A masz imię dla niej?- Jazz oparła się na dłoniach.
- Nie. Wiecie, że Itachi chciał dziecku dać na imię Sasuke!
- CO!? Chciał to biedne , nienarodzone dziecko okaleczyć takim imieniem?! Hana trzeba go za to ukarać!- stwierdziła Akari z błyskiem.
- Musze się też zemścić za to kłamstwo.
- Niebawem powinnaś pokazywać swoje humorki.- Sayuri uśmiechnęła się w stronę zielonookiej.
- Humorki ciążowe?
- Nom. Kakuzu nie miał ze mną łatwo.- zaśmiała się na samo wspomnienie. Uchiha przyłożyła palce do brody. Już wiedziała jak się zemści na mężu. Potem jeszcze rozmawiały, pociły się i piły. Tym czasem panowie znajdowali się w lesie. Co tam robili? Lub czego nie robili? Otóż ich wieczór kawalerski przypominał ich starą „ zabawę” na zakończenie studiów. Paintball. Zabawa dla prawdziwych mężczyzn. Nie ma to jak napierdalanie w siebie kulkami z farbą z pistoletu. Po prostu ubaw po pachy. Dla małych dzieci. Lecz ich paintball był cóż…. Niebezpieczny? Tak. Wynajęli park do spinaczki, mieli na oczach noktowizory więc będą widzieć. A czyj był ten pomysł? Oczywiście, że Hidana i Obito. No bo skoro już się bawić to na całego, skoro dziwek nie mógł zamówić, to się zabawią inaczej. Podzielili się na dwuosobowe drużyny. Każdy był przymocowany do sprzętu więc czas zaczynać zabawę! Yahiko i Nagato ukryli się i czekali. Widzieli Hidana i Kakuzu, jak zawsze się kłócących o to gdzie mają iść. Przyszykowali się do strzału i strzelili im w plecy. W tym samym czasie co Kisame z Itachim Obito i Zetsu. Przemieszczali się z różnych miejsc na następne. Kolejne trafienia i kolejne wyzwiska. Jak im tego bardzo brakowało. Samego wieczoru z kumplami. Żadnych telefonów od kobiet. A niebawem znowu odbędzie się taki wieczór…. Dziś był wielki dzień. Miki siedziała w mieszkaniu Hany i była przez nią jak i Akari szykowana. Cała trzęsła się jak osiłka.
- A co jeśli czegoś zapomnę?! Lub się wyjebie?! A co jeśli któryś z tych idiotów przerwie w ważnym momencie?!- Hōtaru zamartwiała się,  chciała obgryzać paznokcie, lecz Hana i Ak się nimi zajmowały.
- Mi, słonko ja też tak miałam pamiętasz? Po tym wszystkim będziesz się z tego śmiać.- uśmiechnęła się do blondynki.
- Serio?- ta jej przytaknęła.- Ale Akari mi cały ślub zepsuje! Bo nie jest narzeczoną Nagato.- ta się uśmiechnęła tajemniczo.
- A właśnie, że ci go nie zepsuje. Otóż jestem z nim zaręczona.- na dowód pokazała jej pierścionek!
- Jest! Wreszcie!- już zaczęła knuć niecny plan, jak to ona. Po dłoniach trzeba było zająć się włosami i twarzą. Urokiri chwyciła kosmyk jej włosów, który zawinęła sobie na palcu. Postanowiła zrobić jej koronę z włosów. Spojrzała na zegarek, powinna się wyrobić do przyjazdu limuzyny. Z pasją oraz z radością małej dziewczynki bawiła się włosami. Lubiła to robić, a Nagato wie o tym najlepiej. Hana tymczasem siedziała przez kumpelą i myślała nad odpowiednim makijażem. Lustro oczywiście było zasłonięte aby panna młoda nie podglądała nim nie będzie skończone.
- Akari co zamierzasz zrobić z jej włosami?- ta pokazała jej koronę. Blondynka przytaknęła, zamykając oczy. Przed oczami ujrzała twarz Miki w koronie z włosów i zaczęła w myślach dobierać do niej makijaż. Po pięciu minutach otworzyła oczęta i zabrała się do roboty. Po dwóch godzinach wielkich i ciężkich męczarni, przyszła pani Akasuna mogła ujrzeć swe oblicze. I to co ujrzała sprawiło ją w osłupienie. Delikatna korona z włosów, w które był umieszczony welon oraz kilka płatków ,czerwonych róż. Jasny makijaż zdobił jej oczy jak i policzki, delikatnie oczy podkreślone kredką do oczu. Usta zdobiła szminka o odcieniu wiśni. Cały efekt dokańczała suknia. Skromna, ale za to idealnie pasująca do kobiety. Delikatna, a zarazem wyzywająca. Taka jak Miki. Urokiri zerknęła na zegarek.
- Hana załóż jej to a ja idę po nasze sukienki.- i wyszła zostawiając blondynki same ze sobą. Hana ukucnęła i schowała się pod materiałem sukni, zakładając koronkowaną podwiązkę. Kiedy się wynurzyła, do środka wchodziła szatynka z sukienkami. Teraz to ona czekała na nie. Hana miała na sobie sięgającą do kolan czerwoną sukienkę, która idealnie przylegała do jej ciała oraz podkreślała atuty jednocześnie odwracając wzrok od już widocznych zaokrągleń przy brzuchu, natomiast Akari ubrała się w długą, sięgającą kostek czarną sukienkę, ozdobioną fioletową wstążką. Kiedy już były gotowe zeszły na dół. Limuzyna akurat przyjechała. Wyszły i od razu zajęły miejsce w pojeździe. Ruszyły a te dalej uspokajały pannę młodą. Myśli tego typu „ A co jeśli nagle się rozmyśli i mnie zostawi? Albo coś pomylę i wyjdę na pośmiewisko na własnym ślubie! Lub któryś z tych pacanów coś zepsuje!?”
- Już jesteśmy Miki.- poinformowała ją Hana. Dziewczyna zacisnęła mocnej pięści, aż zbielały jej kłykcie. Akari poklepała ją po kolanie posyłając jej pocieszający uśmiech.
- Miki chyba nie chcesz aby ci Deidara męża zabrał sprzed nosa, ne?
- Oczywiście, że nie!- i  wyszła z determinacją z pojazdu a kobiety przybiły sobie piątki. Przed wejściem do kościoła się zatrzymała. Wzrokiem szukała swojego ojca, który miał ją poprowadzić. Nagle Akari dostała wiadomość. Złapała Hane zza rękę i przyciągnęła do siebie.
- Hana czy są tu twoi zięciowie?
- Tak a co?
- Może Fugaku zastąpić ojca Miki? Nie zdążą na ślub.- ta przytaknęła, weszła do kościoła i zaczęła go szukać, co nie zajęło jej dużo czasu. Na wstępie go poinformowała a ten się zgodził. Wyszedł wraz z Haną, a Miki patrzyła się na nich podejrzliwie. Akari szybko jej to wyjaśniła i weszła do kościoła oznajmując rozpoczęcie grania. Po chwili każdy wstał a do kościoła weszła panna młoda. Sasori nie mógł oderwać od niej spojrzenia. „ Wygląda tak pięknie. Jeśli mi blondi powie iż sztuka to nie wieczne piękno to mu wjebię.” Z niecierpliwością wyczekiwał momentu, przyjścia ukochanej. Kiedy już trzymał jej drobną dłoń w  swojej można było już zaczynać. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie Hidan i Zetsu. Kiedy ksiądz pytał się czy ktoś jest przeciwny zawarciu tego związku małżeńskiego te dekle podnieśli się i krzyknęli.
- Tak! Miki olej tego ćpuna!- panna młoda miała wielką ochotę ich zabić i to w domu Bożym! Jazz złapała ich za uszy i pociągnęła na dwór. Potem dokończyli ceremonię a kiedy ksiądz ogłosił ich mężem i żoną. To Miki go pocałowała a nie Sasori ją. Rozniosły się brawa oraz krzyki szczęścia. Nie obyło się bez zdjęć a jakżeby inaczej? Kiedy wyszli, były składane im gratulacje i dawane prezenty. Akari wraz z Deidarą jako ich świadkowie trzymali ich prezenty. Kiedy już to się zakończyło udali się na wesele. Wypicie kieliszka, gryz chleba, wywalenie i stłuczenie kieliszków oraz rzut krawatem i bukietem, który wpadł w dłonie zaskoczonych Zetsu i Hidana. A co to oznaczało? Ich wspólny taniec zaraz po tańcu młodych. Weszli na parkiet i odtańczyli swój taniec, ćwiczony tak długo. Kobieta czuła się jak księżniczka, która odnalazła swego księcia z bajki. Po skończonym tańcu ich miejsce zajęli nowożeńcy. Obaj kłócili się o to, który prowadzi, przez co się nawzajem deptali. Co wywołało śmiech gości. Grzechem by było gdyby tego nie nagrać…. Impreza trwa już całe dwie godziny. Hana tym razem bawiła się, lecz z rozwagą. Nie chciała uszkodzić dziecka. Miki wiecznie była proszona do tańca przez każdego z obu rodzin, lub przez znajomych. Po co ona ich tylu zapraszała!? Hana tańczyła z Nagato a Akari z Itachim. Uchiha postanowiła wykorzystać okazję i zaczęła z mężczyzną spokojną rozmowę, by po chwili przejść do sedna.
- Kiedy ślub?
- Kushina ci powiedziała?
- Nie, Akari. No więc.
- Kiedyś na pewno.- zaśmiał się widząc jej minę. Nagle muzyka ucichła a na scenę weszła panna młoda. W dłoni trzymała mikrofon i uśmiechała się w sposób, który nie wróżył dla pewnych osób nic dobrego.
- Moi drodzy, jak wiadomo dziś jest mój dzień, można tak powiedzieć, lecz nie omieszkam czegoś ogłosić. Moja kochana pani świadek Akari, zna się ze swoim chłopakiem od sześciu lat. Dopiero teraz się jej oświadczył! A więc wnoszę toast, za to iż w końcu się odważyli na ten krok. Zdrowie!
- Zdrowie!- chwycili za kieliszki i wypili ich zawartość….. Impreza dobiegła końca. Hana z Akari były wstawione, Hana może mniej we względu na córeczkę. Obie tuliły do siebie Miki i jej opisywały dokładnie jej noc poślubną z Saso.
- Naprawdę jesteście bardziej zboczone niż Hidan i Jiraya razem wzięci.- te jedynie się zaśmiały i cmoknęły ją w policzki. Para młoda wsiadła do samochodu i odjechała a goście machali, samym powoli wracając do domu….


***
A więc witam was moi drodzy :D Mam nadzieje, iż notka przypadnie wam do gustu. Nie jestem dobra w pisaniu ślubów oraz wieczorów panieńskich jak i kawalerskich więc mi wybaczcie. Miki słońce ty moje, wieczorek panieński się podobał? 
A to zdjęcie GaaMats, ponieważ było ich mało w noci: