1.05.2014

Życie lub śmierć cz. 4

Akari wraz z Nagato przechadzali się po galerii handlowej. Gwiazdka wielkimi krokami się zbliżała i trzeba było się przygotować. Akari dalej się nie uśmiechała po słowach siostry.
- Co jest Akari?- spojrzał na nią z troską.
- Nic. Chodź trzeba kupić prezent dla Matsuri i Naruto.- chwyciła go za dłoń i ruszyła w stronę sklepu z płytami. Pierwszy musiał być prezent dla Naruto. Nagato przeglądał wiele płyt do puki nie wybrał kilku, które powinny spodobać się blondynowi. Akari w tym czasie szukała prezentu dla siostry.  I z nim nie miała problemu. Poczuła jak ktoś obejmuje ją w pasie. Rozpoznała zapach wody po goleniu ukochanego.
- Co jej wybrałaś?
- Książkę. Brakuje jej tej części do końca kolekcji. A ty Naruto?
- Kilka płyt.
- Jakich?
- A jakiś tam. Chodź.- złapał ją za nadgarstek i pociągnął w tylko sobie znaną stronę.
- Niby gdzie? Nagato nie chce się bawić w jakieś gierki.
- Ech…. Jedziemy do domu. Musimy wszystko już zacząć dekorować.
- A mamy choinkę?- ten tylko uśmiechnął się zbójecko.- Czy ja o czymś nie wiem? Nagato.
- Może…- ta tylko przekręciła oczami. Szli, trzymając się za ręce i po kilku minutach dotarli do samochodu chłopaka. Jak przystało na dżentelmena otworzył jej drzwi i pomógł wsiąść do auta. Zamknął za nią drzwi i pognał zza kierownicę. Puścił do niej oczko, odpalając samochód i ruszając. Przez całą drogę panowała cisza. Kobieta patrzyła na krajobraz budynków zza szybą, a on? Denerwował się, ale nikt nie wie czym. Po trzydziestu minutach dotarli do ich wspólnego domu. Zaparkował samochód w garażu, wyszedł i ruszył otworzyć ukochanej drzwi.
- Wiesz, że nie lubię kiedy mnie się w czymś wyręcza.
- Tak?- udawał naprawdę zdziwionego. Wyszli z garażu, kierując swoje kroki do domu. Całe mieszkanie było już udekorowane, tak jak mu mówiła.
- Na..ga..to..
- Słucham?
- Nieważne.- ruszyła na górę, z jeszcze większym smutkiem niż wcześniej.
- Akari. Co się stało?- pobiegł za nią na górę.
- Nic.
- Widzę, że coś ci jest. Co ja takiego zrobiłem? Nie podoba ci się niespodzianka?- chwycił ją za dłoń, odwracając w swoją stronę.- Proszę chodź ze mną do salonu.
- Po co? Aby widzieć cały udekorowany dom? Przecież ty wiesz, że ja….- przyłożył jej dwa palce do ust, przerywając jej.
- Wiem. Lecz ostatnio chodzisz przygnębiona i chciałem z czymś cię wyręczyć. Nie można?
- Proszę puść mnie.
- Nie, do puki nie powiesz mi co cię trapi.- przyciągnął ją do siebie. Patrzyła w dół, dobrze wiedziała iż tym razem nie wygra. Widząc iż się nie szarpię, westchnął. Nie lubi jej do niczego zmuszać, więc cmoknął ją w czoło, puszczając i schodząc na dół. Patrzyła na jego plecy. Chciało jej się płakać. Zacisnęła dłonie i udała się za nim. Nie szła tylko biegła. I przez to potknęła się o stopień, lecz na szczęście Nagato ją złapał nim nie zdążyła sobie niczego zrobić. Trzymał ją w talii, patrząc w jej oczy.
- Nic ci nie jest?- spytał z troską.
- Przy tobie nie.- wyprostowała się, tuląc do niego. Wzdychała jego zapach. Zacisnęła swoje dłonie na jego marynarce, starając się nie rozpłakać. Jego dłonie, głaskały ją po włosach. Cmoknął ją w głowę.- To co chciałeś mi pokazać?
- Zamknij oczy.
- Po co, wysoki sądzie?
- Po to aby się pani pytała. Nie dyskutuje się ze sędzią.- ta jedynie przerzuciła oczyma, zamykając je. Dla pewności, iż nie będzie podglądać, położył na jej zamkniętych oczach, swoje dłonie. Kierował nią, aby niczego sobie nie zrobiła. W salonie ustawił ją pod jemiołą, zdjął dłonie z jej oczy. Ukucnął na jedno kolano, wyciągając małe pudełeczko z marynarki.
- Można już otworzyć oczy?
- Tak.- otworzyła je, lecz nikt przed nią nie stał. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Wszystko było tak jak zaplanowała, przez co chciało jej się płakać. Nie zobaczyła jak sama zakłada chłopakowi czerwony łańcuch. Westchnęła i spojrzała w dół gdzie on był. Klęczał przed nią.
- Nagato…. Co ty wyprawiasz, można wiedzieć?
- Coś.- uśmiechnął się w jej stronę, łapiąc zza dłoń.- Akari, kocham cię ponad życie. Nic się dla mnie tak nie liczy jak to abyś była szczęśliwa oraz bezpieczna w moich ramionach. Chce widzieć, twą uśmiechniętą twarz co rano, gdy się budzę. Słyszeć twój śmiech, za każdym razem gdy coś zrobię nie tak. Dotykać twych włosów, czuć twe dłonie na moim ciele. Pragnę być z tobą aż do śmierci i jeszcze dłużej. Czy uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną na tym i innych światach, i wyjdziesz za mnie?- otworzył pudełeczko, w którym znajdował się delikatnie zdobiony pierścionek. Czekał na jej reakcje. Chciało jej się płakać. Zwiesiła głowę, przygryzając wargę. Marzyła o tej chwili odkąd zaczęli się na poważnie spotykać i wyobrażała sobie najróżniejsze scenariusze. A teraz co? Nie potrafiła nic zrobić ani powiedzieć. Jej oddech się łamał.
- Na..ga..to…. Ja… nie wiem…- ugryzła się w wargę. W jego oczach ujrzała ból.
- Rozumiem. Nie chce cię do niczego zmuszać.- chciał już schować pudełeczko, lecz go jakimś cudem powstrzymała.
- Nie wiem… czy mogę być jeszcze szczęśliwsza… niż w tej chwili….
- Czyli, że…- przerwała mu rzucając się na niego.
- Tak…. Tak… Tak. Wyjdę za ciebie idioto!- krzyknęła zatapiając się w jego wargach. Jej ręce znalazły się na jego szyi, przyciągając jeszcze bliżej. Po chwili przerwał pocałunek.
- Dobrze wiedzieć, że się jest idiotą.- ta się zaśmiała, cmokając go w policzek.
- Jesteś i to moim, wysoki sądzie.- mruknęła mu do ucha. Pocałował ją w szyję, biorąc na ręce.- Co ty robisz?- przyglądała mu się z zaciekawieniem.
- Staram się podnieś słonia, nie widać.- zaśmiał się widząc jej minę.
- Ej! Nie jestem aż tak ciężka!
- Ale w bioderka poszedł tłuszczyk.- mrugnął do niej zadziornie.
- A co? Szkoda, że nie w piersi może, drogi panie?
- Można to bardzo łatwo i szybko sprawdzić.- udał zamyślonego.
- Przykro mi, lecz mam kogoś.
- Niby kogo?
- Pewnego rudowłosego mężczyznę.- przytrzymała się jego szyi, zdejmując nogi. Gdy stała już na ziemi, ruszyła w stronę schodów.
- A pani jeśli można wiedzieć gdzie? Przesłuchanie dalej trwa.
- Wziąć kąpiel. Poza tym wysoki sądzie przesłuchanie może odbywać się też w łazience.- uśmiechnęła się delikatnie, podchodząc do niego. Chwyciła go za krawat i pociągnęła w stronę schodów, a potem do łazienki. W pomieszczeniu zamknął za nimi drzwi na klucz, przyciągając ukochaną do siebie. Delikatnie muskał jej szyję wargami, zostawiając mokre ślady na jej ciele. Lewą dłonią, zaczął pozbywać się jej marynarki, prawą natomiast rozpinał guziki koszuli, którą zdjął razem z marynarką. Ubrania upadły bezwładnie na kafelki, a jego usta błądziły po jej ramionach. Westchnęła, opierając się głową o jego bark. Końcówki jej włosów, smyrały jego szyję, przy każdym ruchu. Powoli sunął dłońmi po jej talii aż do bioder. Dotknął jej krocza, rozpinają zamek od spodni, suwając je z jej nóg. Przyjemny dreszcz, przeszył jej ciało pod dotykiem jego palców na swojej skórze. Gdy się wyprostował ta odwróciła się w jego stronę, łapiąc za krawat, który zawinęła sobie na palcu. Rozwiązała go, nie zdejmując. Powoli zaczęła rozpinać guziki jego białej koszuli, wodząc palcami po jego klatce piersiowej. Gwałtownym ruchem pozbyła się jego górnej części garderoby, składając delikatny pocałunek na brodzie. Schodziła ustami niżej aż nie zatrzymała się przy jego biodrach. Zębami rozpięła mu rozporek, wkładając dłonie, pod spodnie oraz bokserki. Odsunęła głowę, spojrzała w górę uśmiechając się dziko i jednym ruchem zdejmując ostatnie rzeczy jego garderoby. Wyprostowała się, chwytając go za przyrodzenie. Jeździła po nim delikatnie dłońmi, doprowadzając do jego stanięcia i stwardnienia. Dotknął swoim czołem jej czoła, posyłając jej uśmiech.
- Nie grzeczna prawniczka.
- Za to ty jesteś nudnym sędzią.- odbiła pałeczkę, drażniąc go tym. Złapał ją za pośladki, przyciągając do siebie. Powędrował dłońmi do rozpięcia jej stanika, który po kilku chwilach upadł na podłogę a ten zaczął masować jej sutki, do puki nie stwardniały. Gdy mieli przejść z gry wstępnej dalej, usłyszeli dźwięk telefonu dziewczyny. Ta go olała powracając do przerwanej czynności. Lecz tym razem zadzwonił jego telefon. Ten podrapał się po głowie zakłopotany.
- No odbierz. Potem to dokończymy.- złożyła na jego ustach namiętny pocałunek, po chwili kierując się do kabiny prysznicowej. Przyglądał się jej zgrabnemu ciału, podnosząc spodnie, z których wyjął telefon. Odebrał.
- Słucham?
- No wreszcie któreś z was moi drodzy odebrało.- usłyszał głos matki ukochanej.
- Pani Urokiri.- podrapał się po głowie.- Mogę w czymś pomóc?
- Czy jesteście w domu?
- Tak.
- To może byście otworzyli drzwi moi drodzy.
- Tak oczywiście. Już idę.
- A gdzie moja córka?
- Nagato, kto dzwoni?
- Akari, bierze prysznic.- zakrył na chwilę słuchawkę.- Twoja matka.- przyłożył z powrotem telefon do ucha.- To ją poinformuję iż są państwo i pójdę otworzyć drzwi.- rozłączył się. W pośpiechu założył swoje ubranie. Kiedy zapinał guziki koszuli, owinięta jedynie w ręcznik, kobieta wyszła spod prysznica.
- Co chciała? I czemu się ubierasz?
- Tobie też bym to radził. Jest przed drzwiami.- cmoknął ją w czoło, wybiegając z łazienki. Szybko znalazł się przy drzwiach, spojrzał jeszcze na siebie, poprawiając marynarkę. Przekręcił klucz, otwierając drzwi z delikatnym uśmiechem gospodarza. Przepuścił państwo Urokiri wraz z Matsuri i bodajże jej chłopakiem.
- Gdzie nasza córka?- spytał ojciec, po uściśnięciu z mężczyzną dłoni.
- Zapewne się ubiera.
- Niby po czym?- dopytał, przyglądając mu się uważnie.
- Po prysznicu.- odpowiedział od razu. Nie kłamał, tylko nie mówił całej prawdy. Matsuri zaśmiała się w myślach. Zapanowała niezręczna cisza, którą przerwało wejście prawniczki.
- O młody Sabaku jak mniemam.- uścisnęła z nim dłoń, kompletnie olewając siostrę i rodziców.- Co cię tu sprowadza?
- Matsuri. Jestem jej...- przerwała mu.
- Chłopakiem, domyśliłam się. Taki sam jak Kankuro. Wejdziecie do salonu czy będziecie tu sterczeć jak jakieś patyki.- chwyciła narzeczonego za dłoń i udała się z nim do salonu. Coś na dłoni siostry przykuło uwagę młodej Urokiri. Wszyscy zajęli miejsca w salonie. Rodzice dziewczyn posłali sobie znaczące spojrzenia.
- Słonko mogłabyś nam coś przynieść do picia?- ta się podniosła, a za nią siostra wraz z chłopakiem pod naporem spojrzenia ojca.
- Matsuri. Po co tu przyszłaś. Dałabym sobie radę.
- Ak ja cię bardzo przepraszam. Nie chciałam tego powiedzieć. Naprawdę cię za to przepraszam...- przerwała jej.
- Już dobrze. Nie gniewam się.- wyjęła sześć szkanek, które położyła na tacy. Podała Gaarze sok, a ten go nalał.
- Akari, co ty taka dziś zadowolona. 
- Po prostu nie mam się z czego smucić.
- Nie. O Mój Jashinie! Robiliście to?! A potem matka zazdowniła?
- Cco? Nie! Nagato mi coś podarował i to tyle. A co ty taka ciekawska hmm?
- A nie można? Mniejsza. Czytałam twój pamiętnik. Nie mówiłaś, że- przysunęła się do siostry.- też ćpałaś.
- To nie powinno cię interesować, ale dzięki temu spotkałam swój nowy narkotyk, z którego nie mam ochoty zostać wyleczona. I ty chyba też.- puściła do Matsuri oczko, biorąc tacę. Oczywiście chciał ją wziąć Gaara, lecz ona go wypszedziła. Weszli do salonu, Nagato przyjął sztuczny uśmiech, podnosząc się i zabierając od kobiety tacę. Ta jedynie posłała mu krzywy uśmiech. Usiedli, czerwono-włosy, chwycił ukochaną za dłoń.
- Chcieliśmy wam coś powiedzieć. Otóż...- uśmiechnęła się, spoglądając na ukochanego.- zaręczyliśmy się.- patrzyli na twarze zebranych. Matsuri patrzyła zszokowana to na jedno to na drugie. Gwałtownie podniosła się z miejsca i pobiegła na górę. Akari chciała za nią pobiec, lecz postrzymał ją Nagato, który za nią poszedł. Dziewczyna waliła dłonią o ścianę przy łazience. Uzumaki położył dłoń na jej ramieniu, przez co podskoczyła.
- Nie cieszysz się szczęściem twojej siostry? Czy może uważasz iż nie jestem dla niej odpowiedni?- spytał się jej spokojnie.
- Nie...Tylko po prostu... Mi siostrę zabrałeś.- oskarżyła go. Ten się zaśmiał. Oparł się plecami o ścianę obok niej.
- W takim razie mamy tu poważny problem kapitanie. Bo ja nie mam zamiaru, przestać walczyć o pokój a pan?
- No też nie.
- A co powiesz kapitanie na rozejm.
- Jaki?- delikatny uśmiech majaczył się na jej ustach.
- Możemy się twoją siostrą dzielić. Poza tym, jeśli już będziemy po ślubie to...
- Będę mogła z wami mieszkać?- dokończyła z uśmiechem.
- Dokładnie. I oboje będziemy ją mieli przy sobie, a ty na dodatek nie będziesz pod nadzorem rodziców. To jak? Podpisujesz rozejm kapitanie?- wyciągnął w jej stronę dłoń.
- Podpisuje generale.- uścisnęła ją. Po czym rozmawiając zeszli na dół.
- To nic poważnego. Musieliśmy tylko porozmawiać.- powiedział na wstępie.
               ***
No i jestem. Smutna wiadomość może już minąć, lecz dalej nie jestem pewna czy będę miała pomysły. Lecz na następne opowiadanie po tym to mam i zamierzam wykorzystać wasze pomysły. Notka chyba za słodka mi wyszła, ale mam nadzieje, że się z niej pośmialiście. No nic zapraszam do komentowania i składania swej kochanej oceny rozdziału :)


4 komentarze:

  1. <3333
    Aka-chan~ [Tak, za dużo Nagi no Asukara]
    Jak dobrze, że już nie masz... ekhm... kryzysu xD Ale nic.
    Seks pod prysznicem. Łaj not? Wszędzie można.
    NO I W KOŃCU SIĘ ZARĘCZYLIŚCIE! XP
    No i brakuje mi GaaMats. Czekam na przemyślenia Gaary: jak on z nią zrywa lub się zakochuje. Do wyboru, do koloru.
    No, jakiś babski wieczór by się przydał~

    Pozdrawiam, weny i czego chcesz <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzę Miki-chan :)
      Na razie dobrze :)
      No właśnie! Poza tym zaliczysz dwie czynności za jednym zamachem :D
      Ja to potrafię, przeciągać własne zaręczyny...
      Nie martw się! Niebawem będzie dużo GaaMats!!
      Będzie. Będzie zabawa, będzie się działo i znowu nocy będzie mało. Będzie głośno, będzie radośnie znów przetańczymy razem całą noc....

      Bardzo ci dziękuje za te słowa

      Usuń
  2. ...
    ...
    ...
    W końcu się zaręczyliście, gratuluje :*
    No wiesz ty co? Ja tu już myślę, że sobie poczytam 18+, a tu telefon, a z nim rodzice :/
    Ostatnio nie mam ochoty na pisanie komentów, wiec jeszcze tylko weny życzę, pa :)
    Pozdro :*

    OdpowiedzUsuń
  3. siostra cudne naprawde zycze duzo weny i pisz dalej

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Świetnie! A czemu nie komentujesz? Każdy komentarz pomaga mi w dalszym pisaniu ♥♥♥ Więc proszę zostaw komentarz bo nawet napisanie go nie zabierze ci dużo czasu...♥♥♥