Jagoda Lee- Dzięki. Współczuje. Nawet słodkie to imię. Jeszcze raz dzięki
Marta Anonim- co?! nie!! jeszcze nie! przecież Mikoto ślubu nie miała. Mam taką nadzieje. Dzięki.
- Co masz zamiar zrobić?
- Zasnąć z tobą w ramionach. A co?- zapytał i zamknął powieki. Oplotłam go zza
szyję i poszłam w jego ślady…. Obudziło mnie uderzenie twarzom w poduszkę.
Podniosłam się do siadu. Minato właśnie wychodził z łazienki. Była szósta
czterdzieści. Podniosłam się z łóżka, opatuliłam kołdrą, poszłam do łazienki,
kołdrę zostawiłam w niej. Wykonałam poranną toaletę. Weszłam do garderoby,
założyłam czarne spodenki do polowy ud, różową podkoszulkę na bez rękawów, do
tego rękawiczki, ochraniacze na łokcie. Minato miał na sobie strój shinobi z
Liścia. Wyszliśmy na trening. Byliśmy na tej samej polanie co mój pierwszy trening
z lisem. Zaczęłam się rozgrzewać, poszedł w moje ślady.
- To co trenujemy?- zapytałam uradowana.
- Może twoją szybkość?
- Nie jestem aż taka wolna!
- Może. Ale ode mnie to jesteś strasznie wolna.- powiedział z rozbawieniem w
głosie.
- A weź się odczep!!- powiedziałam wkurzona. Zaczął się śmiać.- Z czego się tak
śmiejesz?!- wykrzyknęłam mu prosto w twarz.
- Jeśli chcesz abym się zamknął i dostać odpowiedź musisz mnie najpierw złapać.-
powiedział chichocząc. Spiorunowałam go wzrokiem.
- Dobra dattebane…- gdy chciałam coś jeszcze powiedzieć zniknął mi z pola
widzenia.- Kuso!- powiedziałam. Wyjęłam jego kunai, przejechałam nim po lewej
ręce. Krew zaczęła spływać po mojej ręce. Zrobiłam to samo z drugą rękom. Gdy zabierałam
się do brzucha, poczułam jak ktoś wykręca mi ręce do tyłu. Uśmiechnęłam się
przebiegle. Kilka kropli krwi było na ubraniu Minato. Moje rany zagoiły się a
on zniknął. Wykonałam kilka pieczęci i zaczęłam biec na północny-zachód. Po trzech
minutach biegu ujrzałam czuprynę ukochanego. Przyśpieszyłam skakałam z gałęzi
na gałąź. Jedno trzeba było przyznać. Był cholernie szybki. Z trudem go
dogoniłam, ale udało się to po dziesięciu minutach. Skoczyłam mu na plecy,
przewracając nas na łąkę. Złapał mnie w talii. Zaczęliśmy turlać się z małego
wzgórza. Śmialiśmy się. Zatrzymaliśmy się tuż przed wodą. Szybko rozejrzałam
się w sytuacji. Leżałam na nim, miał ograniczone pole ruchu. Zaśmiałam się
przebiegle.
- Chyba nie chcesz…
- Czas na rewanż. Łaskotki!!!- powiedziałam i zaczęłam go łaskotać. Śmiał się. Też
się śmiałam, ale nie przestawałam go łaskotać.
- Kush…. Kushi…. Kushina…. przestań….- mówił pomiędzy napadami śmiechu.
- Nie.
- No… prosz… hahahahahahahahahahaha!!!!!-
przerwał mu napad śmiechu.
- Co mówiłeś? Nie zrozumiałam.
- No…. Proszę!!! Przestań!!!! Hahahahahahahahahahahahaha!!!!- powiedział ze
słodkim śmiechem.
- No nie wiem.
- No proszę!!
- No dobra…. Ale…
- Ale… co…- wydukał pomiędzy napadami śmiechu.
- Ale za to…. Będziesz miał zrobioną kąpiel!!- zaśmiałam się. Złapałam go za
ręce i wrzuciłam do wody. Gdy się z niej wynurzył był cały mokry. Kropelki wody
spływały po nim. Wyglądał jak anioł. Chwila mojej nieuwagi i już znajdowałam
się w wodzie.
- Umrzesz Minato!!!
- Wątpię.
- Pomożesz?- spytałam. Z uśmiechem podał mi dłoń. Złapałam ją i pociągnęłam go
do siebie. Zaczęłam go podtapiać. Odwdzięczał mi się tym samym. Po trzech
godzinach zabaw w wodzie wyszliśmy na suchy ląd.
- Ciekawy trening.- stwierdziłam.
- Popieram.- powiedział zmęczonym głosem.- Masz parę.
- Teraz to zauważyłeś dattebane?
- Nie powiem.
- Dlaczego?
- Bo to moja słodka tajemnica kruszynko.- gdy to powiedział dotknął mnie w
czubek nosa.
- Jesteś niemożliwy.
- Dziękuje.- powiedział z uśmiechem. Przewróciłam oczami. Zaśmiał się.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też mój blondasie.- odpowiedziałam z złośliwym uśmiechem.
- Oberwiesz za tego blondasa.- stwierdził i położył się na mnie. Nie wiem kiedy
w jego dłoniach pojawił się sznur. Związał mi ręce i nogi.
- Co ty…- nie dokończyłam bo zaczął robić mi malinki.- Minato!! Przestań!!! Proszę!!
- Nie. Kara musi być.
- Uważaj z tymi karami. Bo ja mogę ci zrobić taką, że będziesz żałował
dattebane.
- Niby jaką?
- Najpierw powiedz , że przestaniesz.
- Nie ma tak łatwo.
- No dobra. Jeśli nie przestaniesz, w ciągu czterech sekund, to już nigdy nic
ci nie ugotuję.- gdy to powiedziałam przestał robienie malinek.
- Jak możesz być taka okrutna?
- A no mogę.
- Ale jesteś.- powiedział ze zrezygnowaniem i zaczął mnie rozwiązywać.
- Jaka?
- Nie powiem.
- Dlaczego?
- Bo nie.
- Proszę.
- Nie.
- No proszę.
- Nie.
- Co dalej robimy?
- Może sparing?
- Dobra.- powiedziałam z entuzjazmem…. Zapamiętać. Nigdy , ale to przenigdy nie
walczyć z Minato.
Genialne, chyba znalazłam powód mojego zrypanego humoru to twoje notki one są the Best za każdym razem jak czytam twoje opowiadanie nie mogę przestać się śmiać czekam na następną notkę ;D Gify też bardzo fajne pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńTeż chcę taki trening, un >.<!!! Dobry sposób na przywołanie Minato: pociąć się! Muszę spróbować! Przez to "pocinanie się" przypomniała mi się moja rozmowa z przyjaciółką na obozie o 3 w nocy:
OdpowiedzUsuń- Wiesz co?- spytałam ją.- Chyba się potnę!
- Czemu?!- przeraziła się.
- Bo mi się nudzi…- wzruszyłam ramionami, a ona wybuchnęła śmiechem… Nawet nie wiem czemu…
Fajny rozdział. Czekam na następny.
OdpowiedzUsuń