4.21.2013

Ostatni płomień wiru cz.47

Dzięki za ponad 8000 wyświetleń! Kocham was!
Marta Anonim- postaram się. Ale coś się stało z wordem w którym jest nowe otoczenie i muszę usuwać piosenkę. Chamstwo. Fajne zdjęcie. Nie ma sprawy. Im więcej agresywnych dziewczyn tym lepiej!
Jagoda Lee- dzięki. No zalecam się do twoich skazówek na naszej wczorajszej rozmówce. Może pojawi się niebawem sztuka.... Może... Dzięki i życzę powodzenia przy testach!
Samanta Fikcyjna- bardzo dziękuje.


Nie było nigdy dominacji. Raz to on prowadził, a raz ja. Nie przeszkadzało nam to. A wręcz przeciwnie. Bardziej nas podniecało i dawało jeszcze większą ochotę , aby to kontynuować…. Leżeliśmy przytuleni do siebie. Głaskał moje plecy. Wtuliłam się w jego tors. Wdychałam jego zapach. Pocałowałam jego umięśniony brzuch. Zadrżał. Zaśmiałam się dźwięcznie i oparłam się brodą o jego brzuch.
- To co?
- Co „ co”?
- No co dalej planujemy?- zapytałam rozbawiona.
- Zgódź się.
- Na co?
- Na to, żeby Jiraya usiadł obok Tsunade.- powiedział robiąc oczka szczeniaczka. Nie mogłam i nie potrafiłam mu odmówić.
- No dobrze dattebane.- jęknęłam przegrana.- Ale nie pozwolisz im zniszczyć mi tego jednego z najważniejszych dni w moim życiu.
- Oczywiście najdroższa.- powiedział z błyskiem w oku. Po czym znów mnie pocałował…. Obudziło mnie szarpanie za ręce. Otworzyłam niepewnie oczy i ujrzałam Mikoto i Minuki. Szybko się zakryłam.
- Co wy tu robicie?!
- A jak myślisz? Musimy jeszcze poszukać idealnego miejsca na ceremonie.
- Wesele możesz urządzić u mnie.- zaoferowała Minuki.
- Dzięki. Jesteś kochana. Dajcie mi dziesięć minut.- powiedziałam z uśmiechem. Owinęłam się kocem i pognałam do łazienki. Wyszłam z niej w białej bluzie z kapturem i legginsach. Włosy związałam w wysokiego kucyka. Szybko zbiegłam na dół. Dziewczyny stały w drzwiach i czekały na mnie. Szybko założyłam buty, zamknęłam drzwi i poszłam na szukanie idealnego miejsca…. Szłyśmy tak już cztery godziny. Nie znalazłyśmy nic ciekawego w wiosce. Nagle dogoniły nas Rin i Kurenai.
- Kushina-sensei! Kushina-sensei! Mamy idealne miejsce na ślub!- mówiła podekscytowana Kurenai. Złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę bramy. Zaprowadziła nas jakieś dwa kilometry od bramy. Naszym oczom ukazało się przepiękne jezioro z polaną pełną kolorowych kwiatów. Po obu stronach rosły drzewa wiśni. Już sobie wyobrażałam jak płatki kwiatów wirują wokół mnie i Minato podczas pocałunku i do tego zachód słońca, który odbijał by się w tafli wody…. Zapałam dziewczynki w swoje ramiona i pocałowałam każdą w policzek.
- Jesteście kochane! Znalazłyście idealne miejsce!
- Na prawe?
- Oczywiście!- powiedziałam uradowana i szczera. Zaczęłam z nimi już wszystko omawiać…. Spędziłyśmy tak na tej polanie cztery godziny. Poszłyśmy dalej rozmawiając na temat ślubu w stronę wioski. Gdy byłyśmy przy bramie, ujrzałyśmy ninja z Suny. Przywitałyśmy się z nimi i weszłyśmy do wioski. Każda z nas rozeszła się w swoją stronę. Postanowiłam od razu poinformować Minato o naszych planach co do ślubu. Po dwudziestu minutach byłam w środku i kierowałam się w stronę jego gabinetu. Gdy byłam tuż przy drzwiach. Otworzyły się i wybiegła z nich kobieta w niebieskiej sukience, która idealnie pasowała do jej ciała. Wpadła na mnie. Miała w oczach łzy. Podniosła się ze mnie i pobiegła przed siebie. Podniosłam się i weszłam do gabinetu. Minato miał zmartwioną twarz. Zamknęłam twarz. Podeszłam do niego. Spojrzał na mnie.
- Co się stało?
- Jakaś organizacja porwała Shiho…- powiedział z udrękom.
- Och…. Może jakoś pomóc?
- Nie… już wysłałem ekipę ratującą.
- Ale naprawdę szybko to załatwię. Kyubi mi pomoże.
- Nie.- powiedział stanowczo.
- No wieź Minato…. Nic mi się nie stanie.
- Nie! Nie pozwalam ci!- podniósł się gwałtownie z krzesła i uderzył dłońmi o biurko. Powtórzyłam jego gest. Spojrzałam mu hardo w oczy.
- A właśnie, że mi pozwolisz dattebane!!
- Nie!!- krzyknął gniewnie. P moich plecach przeszły ciarki. Pierwszy raz się go bałam. Dyskretnie przełknęłam ślinę.
- Jeśli nie po dobroci to po złości.- mruknęłam pod nosem, tak aby tego nie usłyszał.- Do zobaczenia w domu.- powiedziałam bez emocji na odchody. Wybiegłam z jego gabinetu i pomknęłam w stronę domu. Szybko wzięłam broń i przeniosłam się w miejsce gdzie urywał się ślad czakry Shiho. Przywołałam lisa. Nie potrzebował polecenia, bo zaczął szukać jego zapachu. Po trzech minutach zwęszył słaby trop. Puścił się biegiem na północ. Podążyłam za nim. Po piętnastu minutach biegu zauważyłam go. Był przywiązany łańcuchami do kamienia. Trzech ninja spało. Uśmiechnęłam się. Wykonałam kilka pieczęci. Kiwnęłam na lisa głową dając mu znak. Uśmiechnął się szatańsko i w mgnieniu oka zabił napastników. Podeszłam do Shiho.
- Już po wszystkim. Zaraz cię zabiorę.
- Ach. Kushina-sama. Arigato!
- Proszę. Może trochę zaboleć.- powiedziałam do niego. Na mojej lewej dłoni pokazały się pazury lisa. Zwinnym ruchem przecięłam łańcuchy. Lis już był we mnie. Pomogłam mu wstać. Na szczęście nie zraniłam go. Dłoń powróciła do normy. Złapałam martwe ciała, przewiesiłam je sobie przez barki. Złapałam Shiho za rękę, nakazałam zamknąć oczy. Wykonałam pieczęć. Znaleźliśmy się przed gabinetem Yondaime. Zapukałam. Usłyszałam wściekłe „ proszę”. Pociągnęłam za klamkę. Weszliśmy do środka. Zrzuciłam z siebie trupy, ukłoniłam się i wyszłam z gabinetu zostawiając tam Shiho z Minato. Wiedziałam , że jak tylko wróci zrobi mi kazanie godne władcy wioski. Szłam wolnym , leniwym krokiem w stronę rezydencji. Po dwudziestu minutach byłam przy bramie. Weszłam na posesję i skierowałam się do sali treningowej. Zamknęłam drzwi i zaczęłam uderzać w manekin ile wlezie….  Leżałam na podłodze, cała zdyszana. Z dłoni leciała mi krew. Nie przejmowałam się tym. W ciągu godziny rozwaliłam pięćdziesiąt manekinów. Podniosłam się z podłogi. Kilka niesfornych kosmyków zasłaniało mi widok. Przejechałam lewą dłonią po twarzy zostawiając na niej krew. Weszłam do łazienki. Opłukałam twarz, dłonie. Złapałam za apteczkę, wyjęłam z niej bandaże, zawinęłam je wokół dłoni. Nie pozwoliłam lisowi zagoić ran. Wyszłam z budynku, zaczęłam kierować się w stronę domu. W kuchni paliło się światło. Świetnie. Minato już wrócił. Weszłam jak najcichszej umiałam do domu. Chciałam szybko pobiec na górę. Zachowywałam się jak nastolatka, która przyszła zbyt późno do domu po imprezie i boi się spotkać i zostać złapaną przez rodziców. Niestety los się do mnie nie uśmiechnął i Minato złapał mnie za rękę. Zaprowadził mnie do kuchni. Usiedliśmy naprzeciwko siebie.

3 komentarze:

  1. Ej! W takim momencie?! Jesteś zUa… Ale rozdział supcio^^ Nie mogę się doczekać tego "kazania"!!! A, i Shiho jest zUa… Bo Shiho to ta okularnica z Naruto, co się podkochujw w Shikamaru… No cóż… Czekam na następną notkę^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Popieram Martę czemu teraz ;( notka jak zwykle OSOM :D ale dlaczego teraz. Czekam na następny rozdział w tym też na sztukę jak coś to chętnie cię wspomogę ;P pozdrawiam a no i nie dziękuję ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Super notka! Czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Świetnie! A czemu nie komentujesz? Każdy komentarz pomaga mi w dalszym pisaniu ♥♥♥ Więc proszę zostaw komentarz bo nawet napisanie go nie zabierze ci dużo czasu...♥♥♥