Anonimowy- spoko i mam nadzieje, że się spodoba :)
Jagoda Lee- a skąd ta pewność? masz przecież jego lenia:).... ja też lubie je oglądać.... aha........ ok... nic ci nie powiem... to moja słodka tajemnica... więc niec nie zdradzę.. nom... coś między nimi iskrzy....
Anonimowy- thx...
Anonimowy- thx...
Kazekage
wyszedł do hotelu spojrzeli na nas. Minato złapał mnie za dłoń i zaczął bawić
się moimi palcami. Robił tak zawsze gdy chciał mi coś ważnego przekazać. Killer
Bee usiadł obok Raikage. A ja jako jedyna stałam. Nagle znalazłam się na
kolanach Minato. Chciałam wstać, ale trzymał mnie w żelaznym uścisku. Przywódcy
wiosek spojrzeli na siebie i jednocześnie westchnęli.
- Chcieliśmy cię prosić Kushino-chan o pomoc.- powiedział A.
- O jaką pomoc czcigodny?- zapytałam z spokojem.
- Chodzi o to, że chcę aby mój brat zapanował nad mocą swojej bestii. A dowiedziałem się, że ty w bardzo szybkim czasie opanowałaś moc dziewięciu ogonów. I ani razu nie straciłaś nad sobą kontroli.
- To prawda dattebane. Z chęcią go nauczę panowania nad mocą demona. To kiedy chcesz zacząć Bee?- spytałam i przeniosłam wzrok na niego.
- Mi to jest obojętna miła moja. Jeśli to problem nie jest, chce od teraz mieć kontrolę.- powiedział rapując. Jęknęłam. Jak ja nie cierpię rapu dattebane!! Przejechałam dłonią po włosach i wzięłam oddech.
- Dobra Bee. Możemy zacząć od jutra. Spotykamy się o dziesiątej przy głównej bramie dattebane. Jasne?
- Spoko Kushina.- powiedział i wyciągnął do mnie pięść. Przybiłam z nim żółwika i uśmiechnęłam się. Wszyscy wstaliśmy i wyszliśmy z budynku. A i Killer kierowali się w stronę hotelu, a ja i Minato w stronę domu. Przez całą drogę trzymaliśmy się za ręce. Po kilku minutach byliśmy na podwórku. Weszliśmy do domu, przebraliśmy się i poszliśmy do ogrodu. Położyliśmy się na hamaku pomiędzy drzewami wiśni. Położyłam głowę na jego piersi. Przyciągnął mnie bliżej siebie. Lekko się bujaliśmy. Wiatr mierzchnił nam włosy. Panowała cisza. Ale nie cisza przed burzą, tylko relaksacyjna cisza. Potrzebowaliśmy jej , tak samo jak siebie. Słońce chyliło się ku horyzontowi. Z drzew zaczęły spadać płatki wiśni. Wirowały nad naszymi głowami. Kilka płatków kwiatów wylądowało w naszych włosach. Spojrzałam na Minato. Miał zamknięte oczy, uśmiechał się lekko. Kilka zbłąkanych kosmyków opadało mu na twarz. We włosach miał cztery płatki Sakury. Uśmiechnęłam się na ten widok. Wtuliłam się w niego i przymknęłam powieki. Gdy otworzyłam oczy byłam niesiona przez Minato na górę. Trzymał mnie pewnie. Wtuliłam się w niego i znów zamknęłam oczy. Przyśnił mi się mały chłopczyk. Był taki piękny. Miał oczy po Minato i lisie wąsy. Jego włosy miały kolor blond. Cieszyłam się. Gdy chciałam wziąć maluszka na rączki obraz się rozmazał a ja obudziłam się zlana potem. Był środek nocy. Siedziałam wyprostowana jak struna. Minato od razu się obudził i przytulił do siebie. Głaskał mnie po włosach. Wtuliłam się w niego i zaczęłam płakać bez powodu. Pocieszał mnie, ale ja dalej nie przestawałam płakać. To było silniejsze ode mnie……. Miesiące mijały, a mój brzuch był bardziej widoczny. Minato leżał głową na moim brzuchu. Głaskałam go po włosach. Uśmiechał się. Zamknął oczy. Uśmiechnęłam się na ten widok…. Był 10 października. Dzień narodzin naszego synka. Siedział u nas Trzeci z żoną. Powiedział, że musi mi powiedzieć coś ważnego. Minato stał przy mnie. Patrzyliśmy na naszych gości.
- Kushina, muszę ci coś powiedzieć na temat porodu kobiety jinchuriki. Podobna sytuacja spotkała twoją poprzedniczkę, panią Mito. Podczas jej porodu pieczęć prawie została złamana. Obawiam się, ze na wszelki wypadek musisz urodzić z dala od wioski w miejscu otoczonym barierą.- powiedział poważnie Trzeci. Czułam mimo wolnie strach chodź wiedziałam , że pieczęć jest słaba podczas porodu.
- Ktoś musi czuwać nad pieczęcią, więc będę ci towarzyszył.- powiedział z słodkim uśmiechem Minato. Lekko się zarumieniłam patrząc na niego i lekko uśmiechnęłam. Po czym odwróciłam się w powrotem do Hiruzena.
- Jedynie Minato, Taji z ANBU oraz moja żona, Biwako, będą wewnątrz bariery. Musimy to utrzymać w ścisłej tajemnicy.- kiwnęłam z poważną miną głową na tak.- Oczywiście na zewnątrz będą czuwać jednostki ANBU pod moim osobistym dowództwem.- nagle poczułam jak Minato kładzie swoją dłoń na mojej. Odwróciłam się w jego stronę zdziwiona. Uśmiechnął się anielsko.
- Pójdę przodem i wszystko przygotuję.- uśmiechnęłam się lekko i kiwnęłam głową na tak.
- Zaprowadzę was.- powiedziała żona Trzeciego. Minato zaczął kierować się w stronę drzwi. Odprowadziłam go wzrokiem z uśmiechem- Kushina!- skarciła mnie Biwako.
- Dobrze!- powiedziałam speszona z rumieńcem na twarzy.- Dziękuję za wszystko.- wstałyśmy, ubrałyśmy buty i wyszłyśmy z mieszkania.
- Powinnyśmy zaraz ruszać.
- Dobrze.- szłyśmy pustą ulicą. Był zachód słońca gdy ujrzałam Mikoto. Zatrzymała się. Gdy obok niej przechodziłam też się zatrzymałam i spojrzałam na dziecko. Lekko się zarumieniłam.
- Dziewczynka?- zapytałam.
- Chłopczyk.- powiedziała.
- Jest śliczny.- rozczuliłam się. Tak samo jak przy Itachim.- Jak ci na imię?
- To Sasuke.- powiedziała z miłością w głosie.
- Czyli tak samo jak ojciec Trzeciego Hokage!- powiedziała z rozczuleniem żona Trzeciego.
- Tak, dzięki temu wyrośnie na silnego i wspaniałego ninje. Twój poród też się zbliża. Powinnaś wybrać imię.
- Już zdecydowałam.- powiedziałam zamykając oczy i unosząc palec do góry.- Nazwę go Naruto.- pogłaskałam Sasuke po główce. Maluszek otworzył swoje malutkie oczka.- Będziecie chodzić do tej samej klasy, więc zostaniecie przyjaciółmi, Sasuke.- powiedziałam dalej głaszcząc go po główce i lekko dotknęłam go palcem wskazującym w policzek. Przybliżyłam się bliżej Mikoto, zakryłam usta dłonią i zapytałam szeptem.- A tak swoją drogą, czy poród naprawdę tak bardzo boli?- Mikoto uśmiechnęła się.
- Więc ty także jesteś w stanie odczuwać strach, Kushina! Nie mogę w to uwierzyć.- powiedziała zanim Biwako mnie nie odciągnęła od przyjaciółki.
- Idziemy, Kushina!- rzekła ciągnąc mnie w stronę bramy.
- Dobrze! Do zobaczenia.- rzuciłam machając przyjaciółce. Gdy odeszłyśmy trochą dalej zaczęła mówić.
- Szczegóły o twoim porodzie są ściśle tajne. Masz unikać rozmów, nawet z przyjaciółmi dopóki nie dotrzemy na miejsce.
- Rozumiem, przepraszam.- podrapałam się po głowie.
- Opuszczenie przez nas wioski również jest tajne. Więc nie próbuj krzyczeć nawet jeśli zaczną się skurcze.
- Do…. Dobrze…- wyjąkałam przestraszona…. Byłam w trakcie porodu. Cholernie bolało dattebane!- AAAAAAAAAAA!!!!!!!! Boli jak cholera, dattebane! Aaaaaa!!!!!!!!! Aa! Aaaa! Aaaaaa!!
- Kushina nigdy tak bardzo nie cierpiała. Naprawdę wszystko jest w porządku?- usłyszałam jego zatroskany głos pomiędzy jękami bólu. Utrzymywał moją pieczęć. Biwako przyjmowała poród.
- Oczywiście, że tak. Skup się lepiej na pilnowaniu pieczęci.- rzekła stanowczo. Moje oczy były cały czas zamknięte. Na twarzy miałam wypisany ból. Krzyczałam.
- Ale ona…- nie dokończył bo przerwała mu Biwako.
- Jesteś Yondaime Hokage, więc zachowuj się jak na przywódcę przystało! Mężczyzna nigdy nie wytrzymałby takiego bólu. Ale kobiety są silne!- powiedziała zanim nie usłyszałam ryku lisa. Widziałam jak mimo swojej woli stara się nie wydostać. Ale mu to nie wychodziło.
- Dasz radę, Kushina! dasz radę, Naruto!- krzyknął Minato. Pot spływał po mnie wodospadem. Jęczałam z bólu. Kręciłam głową.
- Widzę główkę! Jeszcze tylko trochę, Kushina!- powiadomiła mnie Biwako.
- Dasz radę, Kushina!- powiedziała Taji.
- Naruto, pośpiesz się! A ty, Lisie, siedź w zamknięciu!- rozkazał zdenerwowany Minato. Krzyczałam i wygięłam głowę do tyłu. Nie wiem ile tak trwałam do puki nie usłyszałam płaczu dziecka.
- Ciepła woda!
- Już!- ból minął a do moich uszu dochodził płacz mojego dziecka. Otworzyłam oczy. Poleciała mi łza. Przy mnie stała Biwako, Taji i maluszek owinięty w pomarańczowy kocyk. Płakał. Uśmiechęłam się.
- Naruto…. W końcu mogę cię zobaczyć…- wyszeptałam zmęczonym głosem.
- Będziesz miała jeszcze więcej czasu aby na niego patrzeć.- powiedziała Biwako. Odeszła z Taji ode mnie- Jaki śliczny chłopczyk.- usłyszałam. Minato położył swoją dłoń na mojej.
- Jak się, czujesz Kushina?
- Dobrze.
- Arigato!- powiedział z miłością.
- Minato.- szkliły mi się oczy.
- Wiem , że jesteś zmęczona po porodzie, ale muszę zapieczętować w tobie lisa.- przyłożył ręce do mojego brzucha. Naruto głośniej zapłakał. Usłyszałam krzyk kobiet. Od razu się odwróciliśmy do tyłu.
- Yondaime Hokage Minato, odsuń się od kobiety jinchuriki. Albo to dziecko zginie.- człowiek w masce trzymał nasze dziecko.
- Naruto!!- krzyknęłam przestraszona. Nagle zrobił się czarny bąbel na moim brzuchu a na twarzy wyskoczyły znaki pieczęci. Minato od razu przyłożył ręce do brzucha.
- Odejdź od kobiety jinchuriki. Widać nie zależy ci na dziecku.- powiedział a w jego dłoni pojawił się kunai.
- Poczekaj!!! Uspokójmy się!!!- rzekł przestraszony Minato wyciągając w jego stronę ręce.
- To ty powinieneś się uspokoić Minato. Ja jestem śmiertelnie spokojny.- podrzucił nasze dziecko.
- Naruto!!!!- krzyknęłam przerażona. Podskoczył do góry i chciał naszego synka zabić kunaiem, ale Minato złapał go i był na ścianie przy wejściu.
- Jak przystało na Żółty Błysk jesteś szybki. Ale czy potrafisz obronić ich oboje.- wykonał technikę i pod kocykiem zaczęły zapalać się notki wybuchowe.
- Minato!!!!!!!- krzyknęłam i zniknął z dzieckiem. Zamaskowany mężczyzna podszedł do mnie i przeniósł nad wodę. Pieczęć rozłożyła się na kamieniach, przytrzymując mnie jak więźnia w więzieniu na łańcuchach. Oddychałam ciężko.
- Czego ty chcesz dattebane?- zapytałam zmęczona.
- Chce zniszczyć Konohe.
- Co dattebane?!- krzyknęłam przerażona. Ledwo co go słyszałam. Nagle ktoś zapanował nad lisem w moim ciele. To on!!! Ma sharingan dattebane!! Lis zaczął ze mnie wychodzić. Gdy już nie było go w moim ciele pieczęć zniknęła a ja upadłam bezwładnie na kamień. Odwrócił się do mnie plecami, ale na resztkach sił podniosłam się.
- Czekaj.- powiedziałam zmęczona.
- Wy ninja z klanu Uzumakich jesteście imponujący. Nawet po wyciągnięciu z was biju nadal żyjecie. Dlatego, że byłaś jinchuriki Kyuubiego to on cię zabije.- rzekł i lis chciał mnie zgnieść łapą. Na szczęście Minato mnie uratował. Byliśmy na drzewie. Przypomniał mi się moment gdy mnie uratował.
- Czy Naruto nic nie jest?- zapytałam zmęczonym głosie.
- Nic mu nie jest. Jest w bezpiecznym miejscu.- powiadomił mnie z uśmiechem. Wtuliłam się w niego.
- Minato , on chce zniszczyć naszą wioskę.- powiadomiłam go z powagą w głosie. Spojrzał z mordem na lisa i zniknęliśmy. Znaleźliśmy się w sali treningowej, którą potem przerobiliśmy na nasze zacisze. Zaniósł mnie do łóżka.
- Minato trzeba go powstrzymać.- powiedziałam.
- Nie przejmuj się kochanie. Zostań z Naruto.- położył mnie koło naszego dziecka. Przysunęłam się jeszcze bliżej niego. Dotknęłam go drżącymi dłońmi. Spał. Przycisnęłam jego główkę do swojej.
- Naruto….- powiedziałam płaczliwym głosem. Usłyszałam jak zaciska pięść.- Minato…. Uważaj na siebie.- poprosiłam.
- Zaraz wracam.- rzekł zanim nie zniknął. Leżałam z Naruto. Bałam się o niego jak i o Minato. Łzy poleciały mi po policzkach. Naruto złapał nieświadomie kosmyk moich włosów i uśmiechnął się słodko. Rozpłakałam się na dobre. Jedynym sposobem na to aby Kyubi nie miał innego jinchuriki jest zapieczętowanie go w sobie, zapieczętować go jeszcze raz ze sobą pieczęcią Boga Śmierci. Tylko ja zginę. Minato i Naruto przeżyją. To jest najważniejsze dattebane!!!! Nic poza nimi się dla mnie nie liczy!! Przy okazji wioska zostanie ocalona. Już postanowiłam. Nagle znalazł się przy mnie Minato. Otarł łzy i wziął mnie pod rękę a Naruto w drugą. Przeniósł nas do lisa.
- Jeszcze mogę walczyć dattebane.- wyszeptałam, uklękałam na ziemi i z mojego ciała wyleciały łańcuchy. Kyubi się rzucał, ale już nie był pod jego kontrolą. Uśmiechnęłam się i z moich ust wyleciała krew. Minato powiedział mi, że umieści w Naruto lisa. Wkurzyłam się na niego. A na dodatek chciał siebie zabić dattebane!!!!
- Nie!!!!! Nie!!! Nie dattebane!!!!!! Nie pozwolę ci na to!!! Nie pozwolę umieścić w naszym dziecku Kyuubiego dattebane!!!!! Ani tobie zginąć dattebane!!!!
- Kushina to jedyne wyjście.- powiedział dotykając mojego policzka.
- A właśnie, że nie jedyne dattebane! Zapieczętuje go z powrotem w sobie i razem z nim zginę dattebane.
- Nie!!!!- krzyknął. Posłałam mu blady uśmiech.
- Dziękuje ci, że ktoś taki jak ty mnie pokochał. Kocham cię Minato…. Arigato…- rzekłam i zaczęłam wykonywać pieczęć pieczętującą. Gdy byłam w połowie Minato zatrzymał mi ręce.
- Nie rób tego Kushina. Jeszcze jedno wyjście.
- Jakie dattebane!?
- Zapieczętujemy czakrę lisa w naszej całej trójce.
- Dobrze, ale… to ja wezmę najwięcej… dattebane…. Przyda nam się pomoc mojego… mistrza…- wydyszałam. Naplułam krwią na rękę i wykonałam kilka pieczęci. Przed nami pojawił się Bóg Śmierci. Nie potrzebował słów. Wiedział co ma zrobić. Minato przywołam jeden wielki ołtarz. Położył na nim naszą całą trójkę.
- Co ty wyprawiasz Kushina?!- ryknął lis.
- Teraz dattebane…- wyszeptałam i nastała dla mnie ciemność…….
- Chcieliśmy cię prosić Kushino-chan o pomoc.- powiedział A.
- O jaką pomoc czcigodny?- zapytałam z spokojem.
- Chodzi o to, że chcę aby mój brat zapanował nad mocą swojej bestii. A dowiedziałem się, że ty w bardzo szybkim czasie opanowałaś moc dziewięciu ogonów. I ani razu nie straciłaś nad sobą kontroli.
- To prawda dattebane. Z chęcią go nauczę panowania nad mocą demona. To kiedy chcesz zacząć Bee?- spytałam i przeniosłam wzrok na niego.
- Mi to jest obojętna miła moja. Jeśli to problem nie jest, chce od teraz mieć kontrolę.- powiedział rapując. Jęknęłam. Jak ja nie cierpię rapu dattebane!! Przejechałam dłonią po włosach i wzięłam oddech.
- Dobra Bee. Możemy zacząć od jutra. Spotykamy się o dziesiątej przy głównej bramie dattebane. Jasne?
- Spoko Kushina.- powiedział i wyciągnął do mnie pięść. Przybiłam z nim żółwika i uśmiechnęłam się. Wszyscy wstaliśmy i wyszliśmy z budynku. A i Killer kierowali się w stronę hotelu, a ja i Minato w stronę domu. Przez całą drogę trzymaliśmy się za ręce. Po kilku minutach byliśmy na podwórku. Weszliśmy do domu, przebraliśmy się i poszliśmy do ogrodu. Położyliśmy się na hamaku pomiędzy drzewami wiśni. Położyłam głowę na jego piersi. Przyciągnął mnie bliżej siebie. Lekko się bujaliśmy. Wiatr mierzchnił nam włosy. Panowała cisza. Ale nie cisza przed burzą, tylko relaksacyjna cisza. Potrzebowaliśmy jej , tak samo jak siebie. Słońce chyliło się ku horyzontowi. Z drzew zaczęły spadać płatki wiśni. Wirowały nad naszymi głowami. Kilka płatków kwiatów wylądowało w naszych włosach. Spojrzałam na Minato. Miał zamknięte oczy, uśmiechał się lekko. Kilka zbłąkanych kosmyków opadało mu na twarz. We włosach miał cztery płatki Sakury. Uśmiechnęłam się na ten widok. Wtuliłam się w niego i przymknęłam powieki. Gdy otworzyłam oczy byłam niesiona przez Minato na górę. Trzymał mnie pewnie. Wtuliłam się w niego i znów zamknęłam oczy. Przyśnił mi się mały chłopczyk. Był taki piękny. Miał oczy po Minato i lisie wąsy. Jego włosy miały kolor blond. Cieszyłam się. Gdy chciałam wziąć maluszka na rączki obraz się rozmazał a ja obudziłam się zlana potem. Był środek nocy. Siedziałam wyprostowana jak struna. Minato od razu się obudził i przytulił do siebie. Głaskał mnie po włosach. Wtuliłam się w niego i zaczęłam płakać bez powodu. Pocieszał mnie, ale ja dalej nie przestawałam płakać. To było silniejsze ode mnie……. Miesiące mijały, a mój brzuch był bardziej widoczny. Minato leżał głową na moim brzuchu. Głaskałam go po włosach. Uśmiechał się. Zamknął oczy. Uśmiechnęłam się na ten widok…. Był 10 października. Dzień narodzin naszego synka. Siedział u nas Trzeci z żoną. Powiedział, że musi mi powiedzieć coś ważnego. Minato stał przy mnie. Patrzyliśmy na naszych gości.
- Kushina, muszę ci coś powiedzieć na temat porodu kobiety jinchuriki. Podobna sytuacja spotkała twoją poprzedniczkę, panią Mito. Podczas jej porodu pieczęć prawie została złamana. Obawiam się, ze na wszelki wypadek musisz urodzić z dala od wioski w miejscu otoczonym barierą.- powiedział poważnie Trzeci. Czułam mimo wolnie strach chodź wiedziałam , że pieczęć jest słaba podczas porodu.
- Ktoś musi czuwać nad pieczęcią, więc będę ci towarzyszył.- powiedział z słodkim uśmiechem Minato. Lekko się zarumieniłam patrząc na niego i lekko uśmiechnęłam. Po czym odwróciłam się w powrotem do Hiruzena.
- Jedynie Minato, Taji z ANBU oraz moja żona, Biwako, będą wewnątrz bariery. Musimy to utrzymać w ścisłej tajemnicy.- kiwnęłam z poważną miną głową na tak.- Oczywiście na zewnątrz będą czuwać jednostki ANBU pod moim osobistym dowództwem.- nagle poczułam jak Minato kładzie swoją dłoń na mojej. Odwróciłam się w jego stronę zdziwiona. Uśmiechnął się anielsko.
- Pójdę przodem i wszystko przygotuję.- uśmiechnęłam się lekko i kiwnęłam głową na tak.
- Zaprowadzę was.- powiedziała żona Trzeciego. Minato zaczął kierować się w stronę drzwi. Odprowadziłam go wzrokiem z uśmiechem- Kushina!- skarciła mnie Biwako.
- Dobrze!- powiedziałam speszona z rumieńcem na twarzy.- Dziękuję za wszystko.- wstałyśmy, ubrałyśmy buty i wyszłyśmy z mieszkania.
- Powinnyśmy zaraz ruszać.
- Dobrze.- szłyśmy pustą ulicą. Był zachód słońca gdy ujrzałam Mikoto. Zatrzymała się. Gdy obok niej przechodziłam też się zatrzymałam i spojrzałam na dziecko. Lekko się zarumieniłam.
- Dziewczynka?- zapytałam.
- Chłopczyk.- powiedziała.
- Jest śliczny.- rozczuliłam się. Tak samo jak przy Itachim.- Jak ci na imię?
- To Sasuke.- powiedziała z miłością w głosie.
- Czyli tak samo jak ojciec Trzeciego Hokage!- powiedziała z rozczuleniem żona Trzeciego.
- Tak, dzięki temu wyrośnie na silnego i wspaniałego ninje. Twój poród też się zbliża. Powinnaś wybrać imię.
- Już zdecydowałam.- powiedziałam zamykając oczy i unosząc palec do góry.- Nazwę go Naruto.- pogłaskałam Sasuke po główce. Maluszek otworzył swoje malutkie oczka.- Będziecie chodzić do tej samej klasy, więc zostaniecie przyjaciółmi, Sasuke.- powiedziałam dalej głaszcząc go po główce i lekko dotknęłam go palcem wskazującym w policzek. Przybliżyłam się bliżej Mikoto, zakryłam usta dłonią i zapytałam szeptem.- A tak swoją drogą, czy poród naprawdę tak bardzo boli?- Mikoto uśmiechnęła się.
- Więc ty także jesteś w stanie odczuwać strach, Kushina! Nie mogę w to uwierzyć.- powiedziała zanim Biwako mnie nie odciągnęła od przyjaciółki.
- Idziemy, Kushina!- rzekła ciągnąc mnie w stronę bramy.
- Dobrze! Do zobaczenia.- rzuciłam machając przyjaciółce. Gdy odeszłyśmy trochą dalej zaczęła mówić.
- Szczegóły o twoim porodzie są ściśle tajne. Masz unikać rozmów, nawet z przyjaciółmi dopóki nie dotrzemy na miejsce.
- Rozumiem, przepraszam.- podrapałam się po głowie.
- Opuszczenie przez nas wioski również jest tajne. Więc nie próbuj krzyczeć nawet jeśli zaczną się skurcze.
- Do…. Dobrze…- wyjąkałam przestraszona…. Byłam w trakcie porodu. Cholernie bolało dattebane!- AAAAAAAAAAA!!!!!!!! Boli jak cholera, dattebane! Aaaaaa!!!!!!!!! Aa! Aaaa! Aaaaaa!!
- Kushina nigdy tak bardzo nie cierpiała. Naprawdę wszystko jest w porządku?- usłyszałam jego zatroskany głos pomiędzy jękami bólu. Utrzymywał moją pieczęć. Biwako przyjmowała poród.
- Oczywiście, że tak. Skup się lepiej na pilnowaniu pieczęci.- rzekła stanowczo. Moje oczy były cały czas zamknięte. Na twarzy miałam wypisany ból. Krzyczałam.
- Ale ona…- nie dokończył bo przerwała mu Biwako.
- Jesteś Yondaime Hokage, więc zachowuj się jak na przywódcę przystało! Mężczyzna nigdy nie wytrzymałby takiego bólu. Ale kobiety są silne!- powiedziała zanim nie usłyszałam ryku lisa. Widziałam jak mimo swojej woli stara się nie wydostać. Ale mu to nie wychodziło.
- Dasz radę, Kushina! dasz radę, Naruto!- krzyknął Minato. Pot spływał po mnie wodospadem. Jęczałam z bólu. Kręciłam głową.
- Widzę główkę! Jeszcze tylko trochę, Kushina!- powiadomiła mnie Biwako.
- Dasz radę, Kushina!- powiedziała Taji.
- Naruto, pośpiesz się! A ty, Lisie, siedź w zamknięciu!- rozkazał zdenerwowany Minato. Krzyczałam i wygięłam głowę do tyłu. Nie wiem ile tak trwałam do puki nie usłyszałam płaczu dziecka.
- Ciepła woda!
- Już!- ból minął a do moich uszu dochodził płacz mojego dziecka. Otworzyłam oczy. Poleciała mi łza. Przy mnie stała Biwako, Taji i maluszek owinięty w pomarańczowy kocyk. Płakał. Uśmiechęłam się.
- Naruto…. W końcu mogę cię zobaczyć…- wyszeptałam zmęczonym głosem.
- Będziesz miała jeszcze więcej czasu aby na niego patrzeć.- powiedziała Biwako. Odeszła z Taji ode mnie- Jaki śliczny chłopczyk.- usłyszałam. Minato położył swoją dłoń na mojej.
- Jak się, czujesz Kushina?
- Dobrze.
- Arigato!- powiedział z miłością.
- Minato.- szkliły mi się oczy.
- Wiem , że jesteś zmęczona po porodzie, ale muszę zapieczętować w tobie lisa.- przyłożył ręce do mojego brzucha. Naruto głośniej zapłakał. Usłyszałam krzyk kobiet. Od razu się odwróciliśmy do tyłu.
- Yondaime Hokage Minato, odsuń się od kobiety jinchuriki. Albo to dziecko zginie.- człowiek w masce trzymał nasze dziecko.
- Naruto!!- krzyknęłam przestraszona. Nagle zrobił się czarny bąbel na moim brzuchu a na twarzy wyskoczyły znaki pieczęci. Minato od razu przyłożył ręce do brzucha.
- Odejdź od kobiety jinchuriki. Widać nie zależy ci na dziecku.- powiedział a w jego dłoni pojawił się kunai.
- Poczekaj!!! Uspokójmy się!!!- rzekł przestraszony Minato wyciągając w jego stronę ręce.
- To ty powinieneś się uspokoić Minato. Ja jestem śmiertelnie spokojny.- podrzucił nasze dziecko.
- Naruto!!!!- krzyknęłam przerażona. Podskoczył do góry i chciał naszego synka zabić kunaiem, ale Minato złapał go i był na ścianie przy wejściu.
- Jak przystało na Żółty Błysk jesteś szybki. Ale czy potrafisz obronić ich oboje.- wykonał technikę i pod kocykiem zaczęły zapalać się notki wybuchowe.
- Minato!!!!!!!- krzyknęłam i zniknął z dzieckiem. Zamaskowany mężczyzna podszedł do mnie i przeniósł nad wodę. Pieczęć rozłożyła się na kamieniach, przytrzymując mnie jak więźnia w więzieniu na łańcuchach. Oddychałam ciężko.
- Czego ty chcesz dattebane?- zapytałam zmęczona.
- Chce zniszczyć Konohe.
- Co dattebane?!- krzyknęłam przerażona. Ledwo co go słyszałam. Nagle ktoś zapanował nad lisem w moim ciele. To on!!! Ma sharingan dattebane!! Lis zaczął ze mnie wychodzić. Gdy już nie było go w moim ciele pieczęć zniknęła a ja upadłam bezwładnie na kamień. Odwrócił się do mnie plecami, ale na resztkach sił podniosłam się.
- Czekaj.- powiedziałam zmęczona.
- Wy ninja z klanu Uzumakich jesteście imponujący. Nawet po wyciągnięciu z was biju nadal żyjecie. Dlatego, że byłaś jinchuriki Kyuubiego to on cię zabije.- rzekł i lis chciał mnie zgnieść łapą. Na szczęście Minato mnie uratował. Byliśmy na drzewie. Przypomniał mi się moment gdy mnie uratował.
- Czy Naruto nic nie jest?- zapytałam zmęczonym głosie.
- Nic mu nie jest. Jest w bezpiecznym miejscu.- powiadomił mnie z uśmiechem. Wtuliłam się w niego.
- Minato , on chce zniszczyć naszą wioskę.- powiadomiłam go z powagą w głosie. Spojrzał z mordem na lisa i zniknęliśmy. Znaleźliśmy się w sali treningowej, którą potem przerobiliśmy na nasze zacisze. Zaniósł mnie do łóżka.
- Minato trzeba go powstrzymać.- powiedziałam.
- Nie przejmuj się kochanie. Zostań z Naruto.- położył mnie koło naszego dziecka. Przysunęłam się jeszcze bliżej niego. Dotknęłam go drżącymi dłońmi. Spał. Przycisnęłam jego główkę do swojej.
- Naruto….- powiedziałam płaczliwym głosem. Usłyszałam jak zaciska pięść.- Minato…. Uważaj na siebie.- poprosiłam.
- Zaraz wracam.- rzekł zanim nie zniknął. Leżałam z Naruto. Bałam się o niego jak i o Minato. Łzy poleciały mi po policzkach. Naruto złapał nieświadomie kosmyk moich włosów i uśmiechnął się słodko. Rozpłakałam się na dobre. Jedynym sposobem na to aby Kyubi nie miał innego jinchuriki jest zapieczętowanie go w sobie, zapieczętować go jeszcze raz ze sobą pieczęcią Boga Śmierci. Tylko ja zginę. Minato i Naruto przeżyją. To jest najważniejsze dattebane!!!! Nic poza nimi się dla mnie nie liczy!! Przy okazji wioska zostanie ocalona. Już postanowiłam. Nagle znalazł się przy mnie Minato. Otarł łzy i wziął mnie pod rękę a Naruto w drugą. Przeniósł nas do lisa.
- Jeszcze mogę walczyć dattebane.- wyszeptałam, uklękałam na ziemi i z mojego ciała wyleciały łańcuchy. Kyubi się rzucał, ale już nie był pod jego kontrolą. Uśmiechnęłam się i z moich ust wyleciała krew. Minato powiedział mi, że umieści w Naruto lisa. Wkurzyłam się na niego. A na dodatek chciał siebie zabić dattebane!!!!
- Nie!!!!! Nie!!! Nie dattebane!!!!!! Nie pozwolę ci na to!!! Nie pozwolę umieścić w naszym dziecku Kyuubiego dattebane!!!!! Ani tobie zginąć dattebane!!!!
- Kushina to jedyne wyjście.- powiedział dotykając mojego policzka.
- A właśnie, że nie jedyne dattebane! Zapieczętuje go z powrotem w sobie i razem z nim zginę dattebane.
- Nie!!!!- krzyknął. Posłałam mu blady uśmiech.
- Dziękuje ci, że ktoś taki jak ty mnie pokochał. Kocham cię Minato…. Arigato…- rzekłam i zaczęłam wykonywać pieczęć pieczętującą. Gdy byłam w połowie Minato zatrzymał mi ręce.
- Nie rób tego Kushina. Jeszcze jedno wyjście.
- Jakie dattebane!?
- Zapieczętujemy czakrę lisa w naszej całej trójce.
- Dobrze, ale… to ja wezmę najwięcej… dattebane…. Przyda nam się pomoc mojego… mistrza…- wydyszałam. Naplułam krwią na rękę i wykonałam kilka pieczęci. Przed nami pojawił się Bóg Śmierci. Nie potrzebował słów. Wiedział co ma zrobić. Minato przywołam jeden wielki ołtarz. Położył na nim naszą całą trójkę.
- Co ty wyprawiasz Kushina?!- ryknął lis.
- Teraz dattebane…- wyszeptałam i nastała dla mnie ciemność…….
Przepraszam za wszelakie błędzy ort. A teraz kilka zdjęć i gifów :
Osom, ciekawa końcówka, jak to czytałam to widziałam przed oczami obrazy z tego odcinka :D btw duuużo tych (ładnych)obrazków. No nic czekam na następną notkę, obrazki z Itasiem, Shaggiego, życzę duuużo weny i pozdrawiam ;D
OdpowiedzUsuńrozdział boski i obrazki też nie moge sie doczekać nexta!!!;)
OdpowiedzUsuńAle chamstwo! net mi się zawiesił i usunął komentarz! Ale teraz znów skomentuje. notka super! mam nadzieje, że ich nie zabiłaś dattebane!? bo jak tak to moje serce jest złamane! Czekam na next'a i życzę dużo wennyyy
OdpowiedzUsuńSuper notka ;) A układy na prezentacje na koniec roku :( No nic, pozdrawiam i czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńŚwietna notka <3 Nie mogę się doczekać nexta :D
OdpowiedzUsuńprzed chwilą skończyłam czytać twojego bloga i chce powiedzieć , że cudnie piszesz... a ten rozdział... wywołałaś u mnie łzy, a to się nieczęsto zdaża...mam nadzieje, że ich nie zabiłaś tak jak w mandze... czekam na next'a i życzę ci duuużżżoooo wennnnnnyyyyyy <3
OdpowiedzUsuńMisia :D
Fajny rozdział. Czekam na next'a i proźba siostra.... Nie drzyj się przyz pisaniu!! Bo głowa mnie od tego boli.... Jezu rozumiem , że nie masz pomysłu, ale rzeby się wyrzywać na poduszce to już chyba przesada..... a nie jak na ciebie to norma :P... dobra a wracając do notki, to świetna, już wiem co ludzie widzą w twoich opowiadaniach... one przenoszą ich do tego świata i pozwalają wczóć się w rolę bochaterów. Czekam na next'a i życzę ci tego co każdy....
OdpowiedzUsuńkiedy next nie moge sie doczekac??;)
OdpowiedzUsuń