Jagoda Lee- dzięki... ja tą całą notkę pisałam przy tym odcinku.... ale cicho.... no nie wiem ....
Anonimowy- arigato!
Kushina Uzumaki- ja też tak mam... a sama się przekonasz czytając tę notkę dattebane!
Minnou Josei- arigato! ale super... trzymam kciuki żeby się udały... i jeszcze raz arigato...
Anonimowy- mam nadzieje , że ci się spodoba
Anonimowy ( Misia :D)- bardzo mi z tego powodu miło.... arigato i się przekonasz...
patryk jaros- arigato... a niech cię boli dattebane < pokazuje język> .... dzięki za miłe słowa brachu... arigato....
Anonimowy- proszę oto next....
A teraz do notki:
Otworzyłam oczy i od razu uderzyła we mnie biel pomieszczenia. Zmrużyłam oczy. Gdy oczy
przyzwyczaiły się do światła, poszłam sprawdzić co z lisem.
* Byłam przed jego klatką. Gdy mnie ujrzał zamienił się w człowieka i posłał mi uśmiech szczęścia.
- Kushina nareszcie się obudziłaś!!
- Ja żyję.- wyszeptałam po czym znalazłam się w rzeczywistości.*
Ujrzałam twarze pielęgniarek. Gwałtownie się podniosłam.
- Gdzie jest Minato i Naruto dattebane?!- krzyknęłam na całą wioskę. Nagle do pomieszczenia wbiegła cała moja drużyna, drużyna Minato, Jiraiya, Tsunade i Trzeci, ale nigdzie nie widziałam Minato ani Naruto. Moje serce pękło. Miałam łzy w oczach. Upadłam z powrotem na łóżko. Dlaczego?! Dlaczego?! Nagle Tsunade dotknęła mojej dłoni.
- Żyją Kushina. żyją. On jest z nim. Chciał też siedzieć przy tobie , ale mu na to nie pozwoliliśmy.
- Ile…. Ile minęło od ataku dattebane?
- Miesiąc.
- Że co dattebane?!- spytałam i znowu gwałtownie się podniosłam, przy okazji uderzając Tsunade w czoło.- Muszę ich zobaczyć dattebane.- powiedziałam sama do siebie i zaczęłam odłączać od swojego ciała różne kable i rurki. Szybko się ich pozbyłam i wybiegłam na chwiejnych nogach z pomieszczenia. Słyszałam krzyki, ale nie zatrzymałam się. Kierowana instynktem zbiegłam do piwnicy szpitala. Podeszłam do drzwi , które znajdowały się na samym końcu korytarza. Usłyszałam płacz dziecka. Bez wahania pociągnęłam za klamkę. Nikogo nie było oprócz dziecka. Zamknęłam drzwi. Podeszłam do dziecka i wzięłam je na ręce. To był mój mały synek. Pocałowałam go w czółko i przestał płakać a się do mnie uśmiechnął. Odwzajemniłam ten uśmiech. Złapał mnie za kosmyk włosów.
- Witaj Naruto.- wyszeptałam i po moim policzku poleciała łza. Upadłam na kolana przyciągając do siebie Naruto. Płakałam. Nagle drzwi się otworzyły. Gwałtownie wstałam przyciągając do siebie dziecko. Gdy się odwróciłam na nowo się rozpłakałam. W drzwiach stał Minato z butelką dla dziecka. Z powrotem szłam ku dołowi, ale na szczęście mnie złapał. Wtuliłam się w niego i wybuchłam płaczem. Głaskał mnie po włosach.
- Żyjesz…. Kushina żyjesz….- pocałował mnie we włosy. Nie wiem ile tak trwaliśmy. Naruto chyba zasnął bo się we mnie wtulił. Minato złapał mnie za podbródek i zmusił abym na niego spojrzała. Widziałam w jego oczach łzy. Schylił się i pocałował mnie w usta. Zapłonęłam pożądaniem, ale przerwałam pocałunek.
- Minato, chce wrócić do domu z Naruto dattebane.- powiedziałam patrząc mu w oczy. Uśmiechnął się słodko.
- Tak bardzo mi brakowało twojego słodkiego głosu i twojego „ dattebane”.- powiedział podnosząc mnie z ziemi.- Już wracamy do domu kochanie.-zaczął iść w stronę drzwi. Niósł mnie do gabinetu Tsunade. Zapukał. Weszliśmy. Powiedział, że zabiera mnie i Naruto do domu. Nie kłóciła się z nim. Wyszliśmy ze szpitala. Szliśmy w stronę domu. Każdy nam się przyglądał. Minato nie spuszczał ze mnie wzroku. Wtuliłam się w niego i przycisnęłam mocniej do siebie synka. Moje serce było dwa razy większe. Mogłam w nim pomieścić miłość do bliskich mi osób. Tak jak i miłość do Minato i Naruto. Po kilku minutach dotarliśmy do domu. Zaniósł mnie do salonu. Usadził na kanapie. Ujrzałam części do łóżeczka dla dziecka. Wrócił po trzech minutach z ubraniem dla mnie , jedzeniem i piciem. Usiadł obok mnie i otoczył ramieniem.
- Chyba mieliśmy razem złożyć łóżeczko, dattebane?- zapytałam z wyrzutem. Zaśmiał się.
- Ciesz się, że nie musiałaś składać. Mi to nie wychodzi.- stwierdził z uśmiechem.
- Z chęcią bym to zobaczyła dattebane. Bezcenny widok.
- Właśnie miałem znowu zacząć.
- Och to dobrze się składa. Prawda Naruto? Zobaczymy jak tatuś składa twoje łóżeczko?- spytałam przesłodzonym głosem. Maluszek otworzył oczka i zaczął machać łapkami. Przysunęłam twarz bliżej jego rączek i dotknął mnie jedną w policzek a drugą złapał za włosy.- Kocham cię Naruto, dattebane.- pocałowałam jego drobną rączkę i spojrzałam z nim na Minato. Właśnie siedział na podłodze i czytał instrukcje. Uśmiechnęłam się.
- Może pomóc dattebane?
- o nie! Sam sobie poradzę. Jestem przywódcą wioski i nie potrafię złożyć łóżeczka dla dziecka? Ha!- rzekł posyłając mi swój słynny uśmiech. Wzniosłam wzrok do góry z politowaniem. Czas nakarmić Naruto. Tylko nie wiedziałam czy on je z butelki czy z piersi. Z lekkim rumieńcem podniosłam się z nim z kanapy.
- Ech…. Minato.
- Tak? O co chodzi kochanie?
- Czy Naruto je już z butelki dattebane?- spytałam patrząc w dół. Zaśmiał się.
- Wiesz… może jeść już z butelki.
- Ok.- rzekłam i poszłam z maluszkiem do kuchni. Wyjęłam butelkę i zaczęłam szykować jedzenie dla Naruto. Gdy wszystko już zrobiłam wróciłam do salonu. To co tam zastałam wywołało u mnie napad śmiechu. Minato miał na głowie jedną część łóżeczka. Podeszłam do niego.
- Nadal uważasz , że sam to zrobisz dattebane?
- Już nie…. Jednak się do tego nie nadaje.- powiedział z miną zbitego psa. Uklękłam przy nim i podałam mu dziecko z butelką.
- Wymiana dattebane. Ty nakarmisz Naruto a ja złoże łóżeczko.- rzekłam z uśmiechem. Zdjęłam z niego część łóżeczka i zaczęłam je składać. Szło mi lepiej niż Minato. Ale co się dziwić. Kiedy się pomagało w dzieciństwie składać łóżeczka dla kuzynów. Po dwudziestu minutach łóżeczko było zrobione.
- No i po kłopocie dattebane. Może chcesz coś do jedzenia kochanie?- spytałam podnosząc się z ziemi. Posłał mi swój anielski uśmiech.
- Nie.- szepnął. Podeszłam do niego na paluszkach. Naruto słodko spał w jego ramionach.
- Szczęściarz.- wymsknęło mi się.
* Byłam przed jego klatką. Gdy mnie ujrzał zamienił się w człowieka i posłał mi uśmiech szczęścia.
- Kushina nareszcie się obudziłaś!!
- Ja żyję.- wyszeptałam po czym znalazłam się w rzeczywistości.*
Ujrzałam twarze pielęgniarek. Gwałtownie się podniosłam.
- Gdzie jest Minato i Naruto dattebane?!- krzyknęłam na całą wioskę. Nagle do pomieszczenia wbiegła cała moja drużyna, drużyna Minato, Jiraiya, Tsunade i Trzeci, ale nigdzie nie widziałam Minato ani Naruto. Moje serce pękło. Miałam łzy w oczach. Upadłam z powrotem na łóżko. Dlaczego?! Dlaczego?! Nagle Tsunade dotknęła mojej dłoni.
- Żyją Kushina. żyją. On jest z nim. Chciał też siedzieć przy tobie , ale mu na to nie pozwoliliśmy.
- Ile…. Ile minęło od ataku dattebane?
- Miesiąc.
- Że co dattebane?!- spytałam i znowu gwałtownie się podniosłam, przy okazji uderzając Tsunade w czoło.- Muszę ich zobaczyć dattebane.- powiedziałam sama do siebie i zaczęłam odłączać od swojego ciała różne kable i rurki. Szybko się ich pozbyłam i wybiegłam na chwiejnych nogach z pomieszczenia. Słyszałam krzyki, ale nie zatrzymałam się. Kierowana instynktem zbiegłam do piwnicy szpitala. Podeszłam do drzwi , które znajdowały się na samym końcu korytarza. Usłyszałam płacz dziecka. Bez wahania pociągnęłam za klamkę. Nikogo nie było oprócz dziecka. Zamknęłam drzwi. Podeszłam do dziecka i wzięłam je na ręce. To był mój mały synek. Pocałowałam go w czółko i przestał płakać a się do mnie uśmiechnął. Odwzajemniłam ten uśmiech. Złapał mnie za kosmyk włosów.
- Witaj Naruto.- wyszeptałam i po moim policzku poleciała łza. Upadłam na kolana przyciągając do siebie Naruto. Płakałam. Nagle drzwi się otworzyły. Gwałtownie wstałam przyciągając do siebie dziecko. Gdy się odwróciłam na nowo się rozpłakałam. W drzwiach stał Minato z butelką dla dziecka. Z powrotem szłam ku dołowi, ale na szczęście mnie złapał. Wtuliłam się w niego i wybuchłam płaczem. Głaskał mnie po włosach.
- Żyjesz…. Kushina żyjesz….- pocałował mnie we włosy. Nie wiem ile tak trwaliśmy. Naruto chyba zasnął bo się we mnie wtulił. Minato złapał mnie za podbródek i zmusił abym na niego spojrzała. Widziałam w jego oczach łzy. Schylił się i pocałował mnie w usta. Zapłonęłam pożądaniem, ale przerwałam pocałunek.
- Minato, chce wrócić do domu z Naruto dattebane.- powiedziałam patrząc mu w oczy. Uśmiechnął się słodko.
- Tak bardzo mi brakowało twojego słodkiego głosu i twojego „ dattebane”.- powiedział podnosząc mnie z ziemi.- Już wracamy do domu kochanie.-zaczął iść w stronę drzwi. Niósł mnie do gabinetu Tsunade. Zapukał. Weszliśmy. Powiedział, że zabiera mnie i Naruto do domu. Nie kłóciła się z nim. Wyszliśmy ze szpitala. Szliśmy w stronę domu. Każdy nam się przyglądał. Minato nie spuszczał ze mnie wzroku. Wtuliłam się w niego i przycisnęłam mocniej do siebie synka. Moje serce było dwa razy większe. Mogłam w nim pomieścić miłość do bliskich mi osób. Tak jak i miłość do Minato i Naruto. Po kilku minutach dotarliśmy do domu. Zaniósł mnie do salonu. Usadził na kanapie. Ujrzałam części do łóżeczka dla dziecka. Wrócił po trzech minutach z ubraniem dla mnie , jedzeniem i piciem. Usiadł obok mnie i otoczył ramieniem.
- Chyba mieliśmy razem złożyć łóżeczko, dattebane?- zapytałam z wyrzutem. Zaśmiał się.
- Ciesz się, że nie musiałaś składać. Mi to nie wychodzi.- stwierdził z uśmiechem.
- Z chęcią bym to zobaczyła dattebane. Bezcenny widok.
- Właśnie miałem znowu zacząć.
- Och to dobrze się składa. Prawda Naruto? Zobaczymy jak tatuś składa twoje łóżeczko?- spytałam przesłodzonym głosem. Maluszek otworzył oczka i zaczął machać łapkami. Przysunęłam twarz bliżej jego rączek i dotknął mnie jedną w policzek a drugą złapał za włosy.- Kocham cię Naruto, dattebane.- pocałowałam jego drobną rączkę i spojrzałam z nim na Minato. Właśnie siedział na podłodze i czytał instrukcje. Uśmiechnęłam się.
- Może pomóc dattebane?
- o nie! Sam sobie poradzę. Jestem przywódcą wioski i nie potrafię złożyć łóżeczka dla dziecka? Ha!- rzekł posyłając mi swój słynny uśmiech. Wzniosłam wzrok do góry z politowaniem. Czas nakarmić Naruto. Tylko nie wiedziałam czy on je z butelki czy z piersi. Z lekkim rumieńcem podniosłam się z nim z kanapy.
- Ech…. Minato.
- Tak? O co chodzi kochanie?
- Czy Naruto je już z butelki dattebane?- spytałam patrząc w dół. Zaśmiał się.
- Wiesz… może jeść już z butelki.
- Ok.- rzekłam i poszłam z maluszkiem do kuchni. Wyjęłam butelkę i zaczęłam szykować jedzenie dla Naruto. Gdy wszystko już zrobiłam wróciłam do salonu. To co tam zastałam wywołało u mnie napad śmiechu. Minato miał na głowie jedną część łóżeczka. Podeszłam do niego.
- Nadal uważasz , że sam to zrobisz dattebane?
- Już nie…. Jednak się do tego nie nadaje.- powiedział z miną zbitego psa. Uklękłam przy nim i podałam mu dziecko z butelką.
- Wymiana dattebane. Ty nakarmisz Naruto a ja złoże łóżeczko.- rzekłam z uśmiechem. Zdjęłam z niego część łóżeczka i zaczęłam je składać. Szło mi lepiej niż Minato. Ale co się dziwić. Kiedy się pomagało w dzieciństwie składać łóżeczka dla kuzynów. Po dwudziestu minutach łóżeczko było zrobione.
- No i po kłopocie dattebane. Może chcesz coś do jedzenia kochanie?- spytałam podnosząc się z ziemi. Posłał mi swój anielski uśmiech.
- Nie.- szepnął. Podeszłam do niego na paluszkach. Naruto słodko spał w jego ramionach.
- Szczęściarz.- wymsknęło mi się.
A teraz zdjęcia całej rodzinki :
Boski..... po prostu boski...... kocham cię bo ich nie zabiłaś.... kushina jest lepsza od minato w składaniu łóżeczka? hahaha.... czekam na next'a i popieram słowa patryka jarosa... twoje opowiadania przenoszą nas czytelników do innego świata...
OdpowiedzUsuńMisia :D
Super!!!!! KOCHAM CIĘ DATTEBANE!!!!!! PO PROSTU KOCHAM!!!!!!! MINAKUSHI ŻYJĘ!!!!!! MOJE SERCE NIE JEST ZŁAMANE!! rozdział zajebisty. czekam na next'a... a w czym kushina zazdrości... no właśnie komu? czekam z niecierpliwością na next'a i życzę dużżżżżżooooooo wennnnnnnnyyyyyyyyyyy
OdpowiedzUsuńsuper rozdział... czekam na następny i znów życzę ci tego co inni... i przestań mówić w kółko to " dattebane"!
OdpowiedzUsuńJej kolejna osom notka ;D łał zagoniłaś brata do czytania i komentowania czy zrobił to dobrowolnie hmmm... tego jestem ciekawa no nic czekam na next'a życzę ci duuużo weny i pozdrawiam ^^
OdpowiedzUsuńPs. Pozdrów brata ode mnie ;D
Dobrze, że ich nie uśmierciłaś... Jak nie możesz mówić 'dattebane', mów 'un' ;) Gify są po prostu... Przepiękne. A notka zjawiskowa! Tak, tak... Nowe słowo xD I okazało się, że dziś jeszcze raz przedstawiamy Musical :/
OdpowiedzUsuńRównież pozdrów ode mnie brata ;*
Rozdział świetny!!!
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że ich pozostawiłaś przy życiu.
Życzę weny i czekam na więcej.
Super rozdział!!!
OdpowiedzUsuńOby wena cię nie opuściła.
bosko tylko czekam na nexta i dobrze że ich nie zabiłaś!!;)
OdpowiedzUsuń