5.03.2013

Nowe otoczenie cz37

Hej kochani! Chyba teraz postaram się z tym opowiadaniem doskoczyć do 40! Zapraszam do notki i komntowania

Marta Anonim- nie umrze! nie pozwole jej na to! no właśnie jeszcze nawet nie miała swojego pierwszego razu!  no tak dobrze zrozumiałaś. ty i saso jesteście jej rodzicami..
Jagoda Lee- no i o to mi chodziło! wiesz , że ten pomysł mnie tak nagle nawiedził gdy naa 4fun leciała piosenka ewy farny ewakułacja... i tak to napisałam.


- Wielki mi z ciebie pisarz wujku. Po prostu słów ci brak!- zaśmiał się Naruto. Podałam mu swoją torbę i poszłam jeszcze na chwilę do garderoby po naszyjnik. Gdy otworzyłam drzwi wyczułam zapach gazu…. O cholera! Upadłam z naszyjnikiem na ziemię, zasłoniłam się dłońmi i nastąpił wybuch. Słyszałam krzyki. Podniosłam się szybko z ziemi, podeszłam do drzwi. Szlak! Nie mogłam się wydostać! Usłyszałam jak pęka sufit. Skoczyłam w bok. Moja lewa noga znalazła się pod sufitem. Usłyszałam trzask w kostce. Wszędzie otaczały mnie płomienie.
- Na pomoc!! Ratunku!!- krzyczałam, starając się wydostać nogę spod gruzu. Nie wiem ile tak siedziałam, ale zaczęłam tracić przytomność. Ostatnie co ujrzałam to twarz Minato….. Czułam się jakbym dryfowała. Nic nie czułam, żaden mięsień nie odpowiadał….

*** perspektywa Temari***
Jechałam z Shikamaru, Naruto i panem Jirayą do szpitala. Cały czas się denerwowałam, ale to co ja czułam to było nic w porównaniu do Naruto, Jirayi czy Minato! Po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu. Pobiegliśmy do recepcji a następnie we skazanym kierunku. Minato cały czas nerwowo chodził i wypowiadał wiązankę przekleństw. Hinata i Sakura starały się go uspokoić, ale nie wychodziło to im. Podeszłam do niego, złapałam za ramiona, zmusiłam by się zatrzymał i spojrzał na mnie. Po czym bez żadnych słów przytuliłam go do siebie. Odwzajemnił uścisk i poczułam jak płacze. Pozostali usiedli na krzesłach i czekali. Trwaliśmy tak jakieś półgodziny zanim nie wyszła pani doktor, na nasze nieszczęście mama Tayuyy. Jiraiya pierwszy się podniósł, podszedł do niej.
- I co z nią?
- Nic. Przeżyje. Ma złamaną kostkę, a do tego jest tylko w śpiączce. Nie wiemy na ile w niej będzie. Czasami trwają kilka lat.
- Tylko?! Tylko?!- wykrzyknął Minato. Widziałam ból w jego oczach. Ona jest jego całym światem, tak samo jak on dla niej…. Zaraz, zaraz…. Mam!
- Przepraszam proszę pani?
- Tak?
- Mam pytanie. Skoro już wszystko jest skończone, przy naszej koleżance. To czy możemy ją zobaczyć? To by nam bardzo pomogło.
- No dobrze, ale możecie wchodzić pojedynczo lub parami. Wybierzcie osobę jeśli chcecie, która będzie przy niej siedziała i powiadomcie pielęgniarkę.
- Hai. Arigato.- odpowiedziałam i lekko się ukłoniłam. Gdy odeszła, spojrzałam na nich.- Dobra ja chce iść do niej pierwsza. Dalej wy sobie wybierajcie kolejkę.
- Idę z tobą Tema.- powiedział Shikamaru, obejmując mnie ramieniem. Weszliśmy do środka. Było cholernie czysto i biało. Podeszliśmy powoli do jej łóżka. Wyglądała jakby spała. Położyłam swoją dłoń na jej prawej dłoni, która nie miała bandaża. Shikamaru pocałował ją w czoło. I wyszliśmy…

*** perspektywa Hinaty***
Położyłam swoją dłoń da dłoni Naruto. Chciałam w ten sposób dodać mu otuchy. Temari i Shikamaru właśnie wyszli. Podeszli do nich i przytulili się do nich po czym poszli do domów. Podniosłam się z krzesła, pociągając za sobą Naruto. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Chodź Naruto-kun….. sprawdzimy co u niej.- powiedziałam z wymuszonym uśmiechem. Uśmiechnął się lekko. Weszliśmy do pomieszczenia. Leżała na łóżku. Usiedliśmy na jednym z jego brzegów. Widziałam ból na jego twarzy. Przytuliłam go. Wtulił się we mnie. Siedzieliśmy tak kilka minut. Oderwaliśmy się od siebie. Ostrożnie przytuliłam do siebie Kushinę i wyszeptałam jej do ucha:- Wróć do nas szybko. Potrzebujemy cię.- po czym Naruto poszedł w moje ślady. Na koniec dotknął jej włosów, otoczył mnie ramieniem i wyszliśmy. Zostali tylko Minato i Jiraiya. Resztę rodzice zabrali do domów. Obiecali, że jutro przyjadą i ją odwiedzą. Dobrze , że jutro sobota….

*** perspektywa Jirayi***

Siedziałem przy jej łóżku. Uzgodniłem z Minato, że dziś on przy niej zostaje , a ja jutro. Pogłaskałem ją po włosach.
- Kto ci mógł to zrobić diablico?- nagle mnie olśniło. To przecież nie może być on! Wyjąłem szybko telefon i wybrałem numer do Uzukagure. Odebrał po drugim sygnale.
- Halo Jiraiya?
- Dobry wieczór czcigodny. Dzwonie w sprawie Kushiny…. Dziś na przedstawieniu szkolnym w którym występowała miał miejsce wybuch bomby. I ta bomba była w jej garderobie.
- CO?! Czy nic jej nie jest?!
- Ma złamaną kostkę i jest w śpiące. Czy on nadal jest w więzieniu?
- Tak…. Zaraz… Kuso! Ktoś wpłacił kaucje i został wypuszczony!
- Czyli to jego sprawka. Trzeba powiadomić tutejszą policję…
- Zajmę się tym. Ty tylko dopilnuj, żeby nie została sama.
- Hai.
- Do usłyszenia.- powiedział i się rozłączył. Spojrzałem na Kushinę. Nie mogliśmy jej o tym powiedzieć. Nie. To by zrujnowało jej życie. A nawet jeśli to jak jej to powiem. „ Kushina posłuchaj, twoja matka tak naprawdę nie była twoją biologiczną matką. Była córką mafiosa, który wysłał człowieka , który zabił twojego ojca, a wcześniej matkę. Jesteś spadkobierczynią całego imperium. I dla tego inne gangi chcą twojej śmierci”. Spojrzałem na nią. Była taka niewinna. Ucałowałem ją na pożegnanie w czoło i opuściłem szpital. Moim celem podróży był gabinet Trzeciego Hokage…

*** perspektywa Minato***
Wszedłem ostrożnie do sali. Zamknąłem za sobą jak najciszej potrafiłem drzwi. Podszedłem do niej. Usiadłem na krześle przy jej łóżku. Złapałem jej drobną , prawą dłoń. Ucałowałem każdą jej część. Przyłożyłem ją sobie do policzka. Spojrzałem na nią. Wygląda jakby spała. Poniekąd to prawda. teraz miałem cholerną nadzieje, że to bajka. Ona jest Śpiącą Królewną, a ja jej księciem i wystarczy tylko jeden pocałunek prawdziwej miłości a się obudzi. Może warto spróbować. Położyłem się obok niej. Oparłem głowę na dłoni. Spojrzałem na nią. Powoli przybliżyłem swoje usta do jej ust i pocałowałem ją lekko. Nic. Nic się nie dzieje. Oparłem głowę na jej klatce piersiowej. Przytuliłem się do niej jak małe dziecko do matki. Zamknąłem oczy. Nie miałem zamiaru zasnąć. Chciałem to wszystko przemyśleć. A więc tak. Ktoś chce śmierci Kushiny. Tylko dlaczego? Kim on jest? Co mu takiego zrobiła? Niech ktoś spróbuje ją tknąć! Niech tylko spróbuje ją ktoś skrzywdzić! A już ja sobie z nim porozmawiam…. Nagle poczułem jak ktoś głaszczę mnie po włosach. Wtuliłem się bardziej w Kushinę. Tylko dwie osoby wiedziały poza mną jak lubię jak ktoś głaszczę mi włosy. Kushina i mama… raptownie otworzyłem oczy. Powoli usiadłem na łóżku tak aby nie zrobić krzywdy mej królewnie.
- Kochanie chodź. Pojedziemy do domu.
- Nigdzie nie jadę! Zostanę z nią! Ona mnie potrzebuje…. Nie mogę jej samej zostawić…. Ja muszę być przy niej….
- Już dobrze, kochanie. Rozumiem. Wiem, że ją kochasz, a ona ciebie.
- Wiadomo coś na temat tego wybuchu mamo?
- Jeszcze nie, ale ciebie okrzyknięto bohaterem. Sam wyprowadziłeś wszystkich z sali, a potem wydostałeś Kushinę z źródła ognia. Nadali ci pseudonim „ Żółty Błysk Konohy”….
- Kushina tak na mnie mówiła. Powiedziała zanim zostaliśmy parą, że ta ksywa idealnie pasuje do mojej prędkości i koloru włosów. A ja ją zacząłem nazywać „ Krwawa Hanabero” ze względu na jej słodki charakter i to , że podczas pierwszego treningu pobiła połowę chłopaków którzy śmiali się z jej włosów. Potem powiedziała mi we w starej szkole też miała takie pseudo. Obiecałem, że to dostanie między nami, a potem pozostali zaczęli ją tak nazywać.
- To nie jest tylko pierwsza miłość. Ty już postanowiłeś, że spędzisz z nią całe swoje życie. Prawda kochanie?
- Tak. Nie widzę sensu, żyć w świecie, w którym nie ma jej i jej miłości.
- Wy naprawdę jesteście jak Romeo i Julia.
- Może…
- Nie „ może” tylko na pewno. Nie pozwolę aby wasza historia zakończyła się tragedią…- przerwał jej sygnał wiadomości.- Jutro do ciebie zajrzę z rana. Dobranoc kochanie. Dobranoc Kushina.- powiedziała do niej z taką matczyną miłością, że musiałem się mimo wolnie uśmiechnąć.
- Dobranoc mamo…- powiedziałem zanim wyszła. Patrzyłem na nią oczarowany. Mój anioł, bogini, święta. Nagle zauważyłem jak marszczy odrobinę swój słodki nosek. W powietrzu unosił się zapach narcyzów! Ona jest na nie uczulona. Szybko złapałem za wazon i wyniosłem go na korytarz. Otworzyłem trochę okno aby się przewietrzyło, ale nie było jej zbyt zimno.




2 komentarze:

  1. Gify piękne ;p Och… Madara znowu atakuje!!! Bo to jest Madara? Zostańmy przy nim… Chcę mieć takiego chłopaka jak Minato. Nie, Sasori, to ciebie kocham! Pamiętaj!!! Czekam na next'a ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze takiego obrotu spraw się nie spodziewałam Ktoś chce zabić Kushinę uuu... Fajnie by było mieć takiego chłopaka, Kushina zazdroszczę ci ,ale cudnego Itasia nadal kocham :D pozdrawiam i czekam na next'a ,a no i żebyś dobiła co najmniej do 40 w tym opowiadaniu ;D

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Świetnie! A czemu nie komentujesz? Każdy komentarz pomaga mi w dalszym pisaniu ♥♥♥ Więc proszę zostaw komentarz bo nawet napisanie go nie zabierze ci dużo czasu...♥♥♥