5.03.2013

Nowe otoczenie cz36

Jagoda Lee- dzięki... mam nadzieje że się spodoba....
Marta Anonim- no... co miłość potrafi zrobić z ludźmi...


 *** perspektywa narratora ***
Czas płyną jak niespokojny strumień. Nasi bohaterowie byli podenerwowani. Dni mijały a czas do premiery sztuki zbliżał się bardzo szybko. Nauczycielki były zdenerwowane i nie mogły niczego znaleźć. Aktorzy denerwowali się. Poza tym ktoś nie chce aby doszło do przedstawienia. Kto jest osobą , która sabotuje próby i przygotowania? Wybiła ostatnia godzina. Aktorzy przebierali się. Ludzie siadali na widowni. Rodziny naszych gwiazd siedziały i czekały z niecierpliwieniem. Tylko trzy osoby miały najgorzej. Tak , tak. Mam na myśli Tenten, Naruto i Kushinę….

*** perspektywa Kushiny ***

Czekaliśmy aż pani Shizune rozpocznie przedstawienie. Byliśmy podenerwowani. Stałam obok Temari i poprawiałam jej strój. Gdy skończyłam podeszłam z Tem do pozostałych dziewczyn.
- Jak się czujecie?- spytałam. Zmroziły mnie wzrokiem.- Ok, nie musicie odpowiadać. Wiem , że wam się uda.- powiedziałam z entuzjazmem w głosie. Chyba udało mi się odnieść je na duchu. To dobrze. Bo siebie nie podniosłam. Nagle ktoś zakrył mi oczy dłońmi. Odwróciłam się zdejmując zasłonę. Minato uśmiechał się z lekkim strachem. Podeszłam bliżej niego i pocałowałam go w usta. Złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie. Całowaliśmy się kilka sekund zanim nie oddzieliliśmy się z niechęcią. Nasi przyjaciele poszli w nasze ślady, tylko Hidan, Kisame, Kakuzu, Shino, Kiba, Hanabi i Rock Lee. Musiałam połączyć Kibę z Hanabi. Nagle zesztywniałam , w moje ślady poszli pozostali. Pani Shizune witała się z widownią. Przedstawiła wszystkich i zaprosiła na spektakl…. Za chwile miała odbyć się jedna z najważniejszych scen w całym przedstawieniu. Wyjrzałam zza kurtyny tak, aby nikt mnie nie zauważył. Zaczęłam się przysłuchiwać:
- Czy mogę odejść, gdy tutaj mam serce? Wróć, głupie ciało, i odnajdź swój środek.- powiedział Minato, przeskakuje przez mur ogrodu.
- Romeo! Bracie! Romeo!- krzyczał Neji.
- Jest mądry i, na me życie, śpi już w swoim łóżku.- wyrecytował Deidara.
- Biegł tędy, skoczył przez mur do ogrodu. Wołaj, Mercutio.- poprosił Neji.
- Zaklinać też będę. Romeo! Chory! Szalony! Namiętny! Kochanku! Ukaż nam się jak westchnienie, choćby raz zrymuj, a będę spokojny; zawołaj „ biada!”, „ miłość” i „ zawiłość”, do pięknej kumy mej Venus choć słówko urocze powiedz; rzuć jedno przezwisko na oślepłego jej syna, Adama, zwanego młodym Kupidynem, który strzela tak celnie, gdy król Gophetua kochał żebraczkę! Nie słyszy, nie piśnie i nie drgnie nawet. Zmarł głupiec i muszę zaklęciem wezwać go. Więc cię zaklinam na Rosaliny gorejące oczy, czoło wysokie i szkarłatne wargi, na piękne stopy jej i  proste nogi, na kołyszące się biodra z wszystkimi przyległościami otaczającymi, byś w swej postaci zjawił się przed nami!
- Jeśli cię słyszy, może się rozgniewać.
- To go rozgniewać nie może. W gniew wpadłby, gdybym duchowi wielce przedziwnemu nakazał stanąć w kręgu jego miłej i stać pozwolił mu tak długo, póki nie chciałby opaść pod wpływem jej zaklęć; złośliwe byłoby to. Lecz zaklęcie moje jest piękne i uczciwe. Imię jego najmilszej użyte zostało jedynie po to, by się tutaj stawił.
- Chodź! Skryć się musiał pomiędzy drzewami i tam zjednoczył z nastrojową nocą. Ciemność przystoi oślepłym z miłości.
- Oślepła miłość w cel nie może trafić. Teraz zasiądzie pod dziką jabłonią i będzie wzdychał, aby jego pani w owoc zmieniła się, który dziewczęta zwą ulęgałką, gdy żartują same. O mój Romeo, gdyby się zmieniła w otwarty owoc ten, a ty sam w gruszkę flamandzką! Dobrej nocy, mój Romeo. Idę do łoża; w tym łóżku polowym nie mógłbym usnąć, zbyt jest chłodne dla mnie; czy pójdziesz ze mną?
- Pójdę. Nadaremnie szukać takiego, który chce się ukryć.- zakończył Neji, i wraz z Deidarą opuścili scenę. Weszłam na balkon i stałam w ukryciu.
- Żartuje z blizny, kto nie zaznał rany.- wychodzę i ukazuję się mu.- Lecz cicho! Cóż to za jasność w tym oknie? To świt się budzi, a Julia jest słońcem! Wstań, piękne słońce, zniszcz księżyc zawistny, który już osłabł i pobladł z boleści, że służka, nad nim góruje pięknością. Jeśli zawistny jest, nie służ mu więcej; jego przyblakłą, zielonkawą barwę jedynie głupcy noszą, więc ją zedrzyj, to pani moja. O, to moja miłość! O, gdyby wiedzieć mogła, że ją kocham! Mówi, choć słowa nie padają. Cóż stąd? Jej oczy mówią. Więc oczom odpowiem. Jestem zbyt śmiały; to nie do mnie mówi. Dwie najpiękniejsze gwiazdy całym niebios proszą jej oczy, by chciały migotać w ich sferach, póki spraw swych nie załatwią. A gdyby oczy jej lśniły w niebiosach, a gwiazdy w licu? Jasność jej oblicza gwiazdy by owe zaćmiła, jak słońce zaćmiewa lampę. Jej oczy w niebiosach tak by powietrzny obszar rozjaśniły, że ptaki widząc, jak wstaje dzień miły, pieśń swą by wniosły. Spójrz, wsparła na dłoni lico. Być na tej dłoni rękawiczką i dotknąć lica!- powiedział swoim przepięknym głosem.
- Źle mi.
- Przemówiła, o , przemów znowu, mój jasny aniele! Nad głową moją tak jesteś wspaniała pośród tej nocy, jak goniec skrzydlaty niebios dla oczu śmiertelnych, pobladłych i zadziwionych, gdy nań spoglądają, kiedy przebiega leniwe obłoki w łonie przestworzy, żeglując wysoko.
- Romeo! Czemu ty jesteś Romeo? Zaprzyj się ojca i wyrzecz imienia lub, jeśli nie chcesz, miłość mi przysięgnij, a ja wyrzeknę się krwi Capuletów.
- Mam słuchać dalej czy zaraz odpowiem?
- Jedynie imię twe jest moim wrogiem. Ty jesteś sobą, nie jesteś Montekim. Co to Monteki? Nie jest przecież ręką, twarzą ni żadną inną częścią ciała ludzkiego. O, weź sobie inne imię! Czymże jest imię? To co zwiemy różą, słodko pachniałoby pod każdym innym imieniem. Także i Romeo, gdyby nie nosił wcale imienia Romeo, zachowałby swą drogą doskonałość bez niego. Odrzuć swe imię , Romeo, a za to imię, które nie jest tobą, zabierz mnie całą.
- Biorą cię za słowo. Zwąc mnie Miłością, ochrzcisz mnie na nowo i nikt mnie odtąd nie nazwie Romeo.
- Kim jesteś, że tak nocą osłonięty wdzierasz się w moją samotność?
- Kim jestem, tego nie umiem określić imieniem. Me imię, święta, jest mi niezawistne, gdyż jest twym wrogiem. Gdybym je na karcie miał wypisane, podarłbym to słowo.
- Uszy me jeszcze stu słów nie wypiły z twych ust, a przecież głos twój jest mi znany. Czy to ty jesteś, Romeo Monteki?
- Żadnym z nich, święta, jeśli twój wstręt budzą.
- Jakże tu wszedłeś, powiedz, i dlaczego? Niełatwo wspiąć się na ten mur wysoki; i śmierć tu znajdziesz, zważywszy, kim jesteś, jeśli cię spotka któryś z moich krewnych.
- Mur przefrunąłem na skrzydłach miłości, bo niczym dla niej kamienne zapory i na co może, zawsze się odważy; więc krewni twoi mnie nie powstrzymują.
- Jeśli zobaczą cię tutaj, zabiją.
- Twe oko więcej niebezpieczeństw niesie niż ich dwadzieścia mieczy. Spojrzyj słodko, a żadna krzywda mnie od nich nie spotka.
- Za nic na świecie nie chcę, byś wpadł na nich.
- Opończa nocy kryje mnie przed nimi, lecz, gdy nie kochasz mnie, niech mnie odnajdą. Wolę tu umrzeć od ich nienawiści niż konać długo z braku twej miłości.
- Powiedz, kto pomógł ci znaleźć to miejsce?
- Miłość; to ona tutaj mnie przywiodła; ona mi dała siły, ja jej oczy. Staram nie władam, jednak gdybyś była na zagubionym mórz najdalszych brzegu, śmiałbym wyruszyć po taki ładunek.
- Wiesz, że na twarzy mam maskę ciemności; gdyby nie ona, ujrzałbyś rumieniec dziewczęcy po tym, coś usłyszał tej nocy. Powinnam zadbać o formy i przeczyć temu, co rzekłam, lecz zrywam z grzecznością! Czy ty mnie kochasz? Wiem, że „ Tak” odpowiesz, a ja uwierzę twemu słowu, ale przysięga twoja może być fałszywa. Mówią, ze Jowisz zaśmiewa się z przysiąg kochanków; jeśli mnie kochasz, mój miły Romeo, powiedz to szczerz; lecz jeśli sądzisz, że jestem zbyt łatwą zdobyczą, brwi zmarszczę, będę przewrotna i powiem „ Nie”, abyś pragnął mnie, lecz tylko po to. Jestem zbyt miła, o piękny Monteki, więc możesz sądzić, że jestem zbyt łatwa. Lecz wierz mi, panie będę bardziej wierna niż te przemyślne, które chłód udają. Byłabym pewnie bardziej powściągliwa, gdybyś bez wiedzy mojej nie usłyszał o mym uczuciu szczerym i gorącym. A więc mi wybacz, nie chcę, byś przypisał płochości skłonność nocą ujawnioną.
- Pani , na księżyc ten błogosławiony, który wysrebrza drzew korony w sadzie,
- O, nie przysięgaj na niestały księżyc, który odmienia kształt swej krągłej tarczy; więc i twa miłość może być podobna.
- Na co przysięgać?
- Nie przysięgaj wcale, lub na swą własną uroczą osobę, która jest bogiem mego bałwochwalstwa, a ja uwierzę.
- Jeśli serce moje…
- Nie, nie przysięgaj. Chociaż mnie radujesz, lecz nie radują mnie te ślubowania wśród nocy. Zbyt są gwałtowne, zbyt nagłe i zbyt pochopne; podobne też nazbyt do błyskawicy, która żyć przestaje, zanim powiedzieć zdążysz „ Błyskawica”. Dobranoc miły! Ten pączek miłości niechaj dojrzeje pod powiewem lata i w kwiat się zamieni przy nowym spotkaniu. Dobranoc! Niechaj cię nawiedzą, miły, cisza i spokój, jak mnie nawiedziły!
- O, czy mam odejść nie zaspokojony?
- Jak zaspokoić mogę cię tej nocy?
- Płacąc wyzwaniem za moje wyznanie.
- Wyznałam wszystko, nim mnie poprosiłeś, a przecież chciałabym to znów uczynić.
- Znów, a dlaczego? Chcesz zaprzeczyć, miła?
- Szczerze bym chciała wyznać ci to samo. A przecież tego chcę, co już posiadam. Jest moja szczodrość jak morze szeroka, a miłość moja głęboka jak morze; im więcej dam ci, tym więcej zostanie, gdyż nieskończone obie są. Tam wewnątrz słyszę głos jakiś, Adieu, mój najdroższy.- słyszymy wołanie Konan- Już, nianiu! Słodki Monteki, bądź wierny! Zaczekaj jeszcze; powrócę niebawem.- znikam, dalej słuchając Minato.
- O nocy, nocy, ty błogosławiona! Stojąc wśród nocy, lękam się, że wszystko snem jest o wiele piękniejszym niż życie.
- Trzy słowa, drogi Romeo, nim powiem dobranoc. Jeśli uczciwie mnie kochasz i chcesz ożenić się ze mną to przyślij słowo przez kogoś, kogo ja wynajdę, gdzie i o jakim czasie obrzęd spełnisz; wówczas mój cały los u stóp twych złożę i pójdę, panie mój, przez świat za tobą.
- Pani!- woła Konan.
- Idę już, idę;… lecz jeśli mnie zwodzisz, zaklinam ciebie…
- Pani!
- Zaraz przyjdę…. Byś mnie porzucił i zostawił żalom. Jutro wieść prześlę.
- Na zbawienie duszy….- powiedział z tęsknotą w oczach Minato.
- Dobranoc tysiąckroć!- powiedziałam i zniknęłam.
- Tysiąckroć gorsza bez twojego blasku. Miły chcąc miłą swą ujrzeć nie zwleka i niby uczeń ze szkoły ucieka. Lecz gdy rozłączy go z nią los okrutny, znowu ku szkole kieruje wzrok smutny.- znów się mu ukazuje.
- Pst, pst Romeo! O, gdybym mieć mogła głos sokolnika, aby nim przywabić mego sokoła! Lecz niewola szepcze; inaczej grotę Echa bym rozdarła i powtarza tak uparcie imię mego Romea, że lotny głos Echa stałby się cichszy, niż mój jest w tej chwili. Romeo!
- To dusza moja tak mnie nawołuje. Jakże srebrzystosłodki głos ma język kochanków nocą, jest najłagodniejszą nutą wśród nocy dla uszu spragnionych!
- Romeo!
- Miła?
- O której godzinie posłać do ciebie gońca?
- O dziewiątej.
- Tak; nie zawiodę. Lecz to lat dwadzieścia! Czemu raz jeszcze ciebie przywołałam?
- Zezwól mi zostać, aż sobie przypomnisz.
- Zapomnę o tym, że czekasz, gdyż będę rozpamiętywać, jak dobrze mi z tobą.
- A ja zapomnę, że mam dom gdzie indziej, i tu zostanę, byś mogła zapomnieć.
- Dzień się już budzi; trzeba, żebyś odszedł, nie dalej jednak niż ptaszek, którego kapryśne dziecka wypuściło z dłoni, by mógł pobiegać na swych skutych nóżkach, i znów przyciąga go nitką jedwabną, gdyż, choć go kocha, nie da mu wolności.
- Chce być twym ptakiem.
- I ja bym cię chciała; zginąłbyś, biedny, od nadmiaru pieszczot. Dobranoc! Smutkiem słodkim jest rozstanie. Dobranoc, miły, póki świt nie wstanie.
- Spokój twej piersi i sen oczom twoim! Pragnąłbym snem twym być i twym spokojem! Idę do celi ojca duchownego rzecz mu powierzyć, zyskać pomoc jego.- zakończył i zniknęliśmy ze sceny…. Byliśmy wszyscy na środku sceny. Każdy z nas miał powiedzieć jakiś cytat. Lecieliśmy o Yahiko.
- „ Nie wystarczy mówić do rzeczy, trzeba mówić do ludzi.”- wyrecytował Yahiko.
- „ Przesada jest prawdą, która straciła cierpliwość.”- powiedział poetycko Hidan.
- „Wspaniałomyślność jest istotą przyjaźni”- stwierdził Naruto.
- „ Twarz, która nie daje światła, nigdy nie będzie gwiazdą”- powiedziała z uśmiechem Hinata.
- „ Obojętność jest paraliżem duszy, przedwczesną śmiercią”- wybełkotał Sasori.
- „ W drodze do celu nie wymawiaj się brakiem kompasu.”- stwierdziła Marta.
- „ Bo widzisz tu są tacy którzy się kochają i muszą się spotkać aby się ominąć”- leniwie powiedział Shikamaru.
- „ Mów szeptem jeśli mówisz o miłości”- Minato.
- „ Dzień, w którym się nie śmiałeś, jest dniem straconym”- Deidara.
- „ Obelgi to argumenty tych, którzy nie mają argumentów”- Neji.
- „ Lubimy ludzi, którzy bez wahania mówią to, co myślą, pod warunkiem, że myślą to samo co my”- Kiba.
- „ Jedna nadzieja daje więcej siły niż dziesięć wspomnień”- Obito i Zetsu.
- „ Wszystko co potępimy w innych, znajdziemy we własnej duszy”- Itachi i Sasuke.
- „ Żyjemy w czasach, z których tylko rzeczy zbędne są nam koniecznie potrzebne”- Nagato, Choji, Kakuzu i Kisame.
- „ Małe czyny, które robisz, są lepsze niż wielkie, które planujesz”- Shino, Hanabi i Sai.
- „ Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku”- Rock Lee.
- „ Bo miłość nie zna żadnych tam i granic. A co potrafi, na to się i waży”- powiedziałam.
- „ Żadna wielka miłość nie umiera do końca”- Konan.
- „ Jest taka miłość, która nie umiera, chodź zakochani od siebie odejdą”- Jagoda, Temari, Ino, Tenten, Sakura i Rin. Ludzie zaczęli klaskać. Ukłoniliśmy się. Szybko się przebraliśmy. Od razu przywitały nas nasze rodziny.
- No dzieciaki…
- Wielki mi z ciebie pisarz wujku. Po prostu słów ci brak!- zaśmiał się Naruto. Podałam mu swoją torbę i poszłam jeszcze na chwilę do garderoby po naszyjnik. Gdy otworzyłam drzwi wyczułam zapach gazu…. O cholera! Upadłam z naszyjnikiem na ziemię, zasłoniłam się dłońmi i nastąpił wybuch. Słyszałam krzyki. Podniosłam się szybko z ziemi, podeszłam do drzwi. Szlak! Nie mogłam się wydostać! Usłyszałam jak pęka sufit. Skoczyłam w bok. Moja lewa noga znalazła się pod sufitem. Usłyszałam trzask w kostce. Wszędzie otaczały mnie płomienie.
- Na pomoc!! Ratunku!!- krzyczałam, starając się wydostać nogę spod gruzu. Nie wiem ile tak siedziałam, ale zaczęłam tracić przytomność. Ostatnie co ujrzałam to twarz Minato…..


3 komentarze:

  1. Kushina, nie umieraj! Jeszcze nie urodziłaś Naruto!!! Notka super, nie… Coś więcej! Wymyśl coś, co ci będzie pasowało ;) Och… Jeśli dobrze zrozumiałam, to jestem matką Kushiny, nie? To znaczy Julii… Czekam na next'a...

    OdpowiedzUsuń
  2. Notka SUPER co do sztuki : brawo brawo , zakończenie : no tego się nie spodziewałam < zaskoczona, oczywiście pozytywnie> :) bardzo niecierpliwie oczekuję następnej notki no i życzę duużo weny :D pozdrawiam ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. e jo coś mi ciachnęło po brawo (klaszcze) no nic :D

      Usuń

Czytasz? Świetnie! A czemu nie komentujesz? Każdy komentarz pomaga mi w dalszym pisaniu ♥♥♥ Więc proszę zostaw komentarz bo nawet napisanie go nie zabierze ci dużo czasu...♥♥♥