Byłem z Madarą na treningu. Dziś miałem wrócić do swojej
kryjówki. Byłem sam. Odpowiadało mi to.
- Sasuke musisz wrócić do Konohy.- powiedział z powagą Madara.
- Że co?! Ty chyba żartujesz?!
- Nie. Ja nigdy nie żartuje. Wrócisz tam i będziesz robił za mojego szpiega…- przerwałem mu.
- Ale Hokage mnie nie wpuści. Ona prędzej mnie zabije niż pozwoli mi wejść do wioski.
- Mógłbyś mi nie przerywać!! Dobrze. Ja ci powiem, że mają nowego Hokage. To twój bardzo dobry przyjaciel, który wciąż wierzy w twoją przemianę.- powiedział z pogardliwym uśmiechem.
- Naruto…- wyszeptałem z prychnięciem. Nie mogę uwierzyć. Ten idiota został Hokage!! Spełnił swoje marzenie. Poza tym nie wiem czemu, ale od jakiegoś czasu strasznie za nim tęskniłem. Ma przecież niedługo 21 urodziny. Mam nadzieje , że wie kim są jego rodzice. Jeśli nie to może mu to powiem jako prezent…
- Tak Naruto. Naruto Namikaze Uzumaki.- powiedział z pogardą i oziębłym tonem. Przybrałem maskę obojętności, aby nie odczytał mojego zaskoczenia. Czyli jednak wie kogo jest synem.
- Jutro wyrusza ekipa AMBU po ciebie.
- Po mnie?- prychnąłem- Co za zaszczyt. Jednak o mnie nie zapomnieli.
- Jak widać Hokage nadal ma nadzieja na twoją zmianę.
- Kto będzie w tym oddziale?- zapytałem znudzonym głosem.
- Mój człowiek, Hinata Hyuga, Hokage, Kakashi Hatake, Sakura Haruno, Rock Lee i Temari No Sabaku.
- Sam Hokage się po mnie fatyguje. Och tak bardzo się za mną stęsknił?
- Chyba tak. A teraz twoja misja. Masz zabić jutro Kabuto. Wiesz , że ożywił twojego brata.
- Że co?! Kurwa chyba nie robisz sobie ze mnie jaj?!!- powiedziałem wkurzony na maksa. Cały się gotowałem ze złości.
- Nie robię. Po prostu mówię ci prawdę.
- Dobra. To ja już będę się zbierał , skoro mam jutro walczyć.
- Masz za zadanie zabić Kabuto a nie Itachiego.
- Dlaczego?
- Bo to on go ożywił.
- Dobra.
- Będą tam gdzie była stara kryjówka Taki.
- Dzięki za wiadomość.- powiedziałem i ruszyłem biegiem przed siebie. Skakałem z drzewa na drzewo. Po trzech minutach byłem na miejscu. Szybko się spakowałem i ruszyłem do miejsca spotkania. Dotarłem na miejsce przed zachodem słońca. Usiadłem na pobliskim drzewie i zasnąłem. Śniła mi się moja kuzynka: Mikoto Uchiha. Dostała imię mojej matki. Jest identyczna z wyglądu do niej, ale z charakteru to już trochę nie. Śmiała się ze mnie i Itachiego. Czochrała nam włosy. My ją łaskotaliśmy. Itachi nie miał na sobie stroju Akatsuki. Mieliśmy wszyscy opaski Konohy. Nagle ja z Itachim się do siebie przytuliliśmy zabierając do nas kuzynkę…. Gwałtownie się obudziłem. Właśnie był wschód słońca. Uśmiechnąłem się. Od kąt tylko pamiętam, uwielbiałem na niego patrzeć. Zwłaszcza z Itachim i Mikoto. Ona zawsze robiła nam jakieś niespodzianki. Albo nas całowała w policzki, albo biła, albo robiła kawały, albo siedziała cicho, albo po prostu nas tuliła do siebie i zasypiała. Ach , ta moja kochana kuzyneczka. Bardzo mi tego brakuje, a zwłaszcza jej. Potrząsnąłem głowom. Muszę trzeźwo myśleć. Wyjąłem katanę i zacząłem ją czyścić. Promienie słońca zaczęły się w niej mienić. Wiatr zapraszał moje włosy do tańca. Czekałem tak na nich cztery godziny. Pierwsi na pole walki przyszli AMBU z Hokage. Mimowolnie się uśmiechnąłem. On nadal uwielbia pomarańczowy. Rozpoznałem też Sakurę. Miała odrobinę dłużę włosy. Starałem się rozpoznać Hinate, ale moją uwagę przykuli nowi przybysze. Akatsuki. Nie mogę uwierzyć , że kiedyś do nich należałem. Phf. Zacząłem szukać mojego celu. Jest! Obok niego stali: po lewej stronie Karin, a po prawej jakaś zakapturzona postać , którą trzymał na rękach Itachi. Moja ręka automatycznie zacisnęła się mocniej na rękojeści katany. Widziałem w jego oczach gniew i troskę. Troskę ale o kogo? Nie teraz czas na zabawę w detektywa. Skarciłem się w głowie. Chciałem mieć to z głowy. Szybko znalazłem się za całą organizacją. Zdjąłem płaszcz, mocno i pewnie dzierżyłem katanę w lewej ręce. Zeskoczyłem z drzewa i wylądowałem bezpośrednio za plecami Kabuto. Katana powędrowała pod jego gardło. Każdy był strząśnięty.
- Jeszcze jeden ruch kogokolwiek a, ty idioto pożegnasz się ze swoim życiem.- powiedziałem morderczym tonem.
- Och. Pan Sasuke Uchiha. Niech zgadnę jesteś na mnie wściekły za to , że ożywiłem twojego braciszka.
- Radze ci się zamknąć!
- Już się boję.
- Kabuto!- usłyszałem władczy głos Naruto.- Puść jinchuriki! Ale to już!
- Przykro mi Hokage , ale jej nie puszczę.- powiedział z chytrym uśmiechem. Przejechałem kataną po jego gardle. Cholera! Zamienił się w kłodę. Itachi podszedł do mnie i założył mi nelsona.
- Opanuj się Sasuke. On ją ma.- wyszeptał mi do ucha. Co?! Kurwa co?! Jak to możliwe , żeby on ją miał?!
- Sasuke musisz wrócić do Konohy.- powiedział z powagą Madara.
- Że co?! Ty chyba żartujesz?!
- Nie. Ja nigdy nie żartuje. Wrócisz tam i będziesz robił za mojego szpiega…- przerwałem mu.
- Ale Hokage mnie nie wpuści. Ona prędzej mnie zabije niż pozwoli mi wejść do wioski.
- Mógłbyś mi nie przerywać!! Dobrze. Ja ci powiem, że mają nowego Hokage. To twój bardzo dobry przyjaciel, który wciąż wierzy w twoją przemianę.- powiedział z pogardliwym uśmiechem.
- Naruto…- wyszeptałem z prychnięciem. Nie mogę uwierzyć. Ten idiota został Hokage!! Spełnił swoje marzenie. Poza tym nie wiem czemu, ale od jakiegoś czasu strasznie za nim tęskniłem. Ma przecież niedługo 21 urodziny. Mam nadzieje , że wie kim są jego rodzice. Jeśli nie to może mu to powiem jako prezent…
- Tak Naruto. Naruto Namikaze Uzumaki.- powiedział z pogardą i oziębłym tonem. Przybrałem maskę obojętności, aby nie odczytał mojego zaskoczenia. Czyli jednak wie kogo jest synem.
- Jutro wyrusza ekipa AMBU po ciebie.
- Po mnie?- prychnąłem- Co za zaszczyt. Jednak o mnie nie zapomnieli.
- Jak widać Hokage nadal ma nadzieja na twoją zmianę.
- Kto będzie w tym oddziale?- zapytałem znudzonym głosem.
- Mój człowiek, Hinata Hyuga, Hokage, Kakashi Hatake, Sakura Haruno, Rock Lee i Temari No Sabaku.
- Sam Hokage się po mnie fatyguje. Och tak bardzo się za mną stęsknił?
- Chyba tak. A teraz twoja misja. Masz zabić jutro Kabuto. Wiesz , że ożywił twojego brata.
- Że co?! Kurwa chyba nie robisz sobie ze mnie jaj?!!- powiedziałem wkurzony na maksa. Cały się gotowałem ze złości.
- Nie robię. Po prostu mówię ci prawdę.
- Dobra. To ja już będę się zbierał , skoro mam jutro walczyć.
- Masz za zadanie zabić Kabuto a nie Itachiego.
- Dlaczego?
- Bo to on go ożywił.
- Dobra.
- Będą tam gdzie była stara kryjówka Taki.
- Dzięki za wiadomość.- powiedziałem i ruszyłem biegiem przed siebie. Skakałem z drzewa na drzewo. Po trzech minutach byłem na miejscu. Szybko się spakowałem i ruszyłem do miejsca spotkania. Dotarłem na miejsce przed zachodem słońca. Usiadłem na pobliskim drzewie i zasnąłem. Śniła mi się moja kuzynka: Mikoto Uchiha. Dostała imię mojej matki. Jest identyczna z wyglądu do niej, ale z charakteru to już trochę nie. Śmiała się ze mnie i Itachiego. Czochrała nam włosy. My ją łaskotaliśmy. Itachi nie miał na sobie stroju Akatsuki. Mieliśmy wszyscy opaski Konohy. Nagle ja z Itachim się do siebie przytuliliśmy zabierając do nas kuzynkę…. Gwałtownie się obudziłem. Właśnie był wschód słońca. Uśmiechnąłem się. Od kąt tylko pamiętam, uwielbiałem na niego patrzeć. Zwłaszcza z Itachim i Mikoto. Ona zawsze robiła nam jakieś niespodzianki. Albo nas całowała w policzki, albo biła, albo robiła kawały, albo siedziała cicho, albo po prostu nas tuliła do siebie i zasypiała. Ach , ta moja kochana kuzyneczka. Bardzo mi tego brakuje, a zwłaszcza jej. Potrząsnąłem głowom. Muszę trzeźwo myśleć. Wyjąłem katanę i zacząłem ją czyścić. Promienie słońca zaczęły się w niej mienić. Wiatr zapraszał moje włosy do tańca. Czekałem tak na nich cztery godziny. Pierwsi na pole walki przyszli AMBU z Hokage. Mimowolnie się uśmiechnąłem. On nadal uwielbia pomarańczowy. Rozpoznałem też Sakurę. Miała odrobinę dłużę włosy. Starałem się rozpoznać Hinate, ale moją uwagę przykuli nowi przybysze. Akatsuki. Nie mogę uwierzyć , że kiedyś do nich należałem. Phf. Zacząłem szukać mojego celu. Jest! Obok niego stali: po lewej stronie Karin, a po prawej jakaś zakapturzona postać , którą trzymał na rękach Itachi. Moja ręka automatycznie zacisnęła się mocniej na rękojeści katany. Widziałem w jego oczach gniew i troskę. Troskę ale o kogo? Nie teraz czas na zabawę w detektywa. Skarciłem się w głowie. Chciałem mieć to z głowy. Szybko znalazłem się za całą organizacją. Zdjąłem płaszcz, mocno i pewnie dzierżyłem katanę w lewej ręce. Zeskoczyłem z drzewa i wylądowałem bezpośrednio za plecami Kabuto. Katana powędrowała pod jego gardło. Każdy był strząśnięty.
- Jeszcze jeden ruch kogokolwiek a, ty idioto pożegnasz się ze swoim życiem.- powiedziałem morderczym tonem.
- Och. Pan Sasuke Uchiha. Niech zgadnę jesteś na mnie wściekły za to , że ożywiłem twojego braciszka.
- Radze ci się zamknąć!
- Już się boję.
- Kabuto!- usłyszałem władczy głos Naruto.- Puść jinchuriki! Ale to już!
- Przykro mi Hokage , ale jej nie puszczę.- powiedział z chytrym uśmiechem. Przejechałem kataną po jego gardle. Cholera! Zamienił się w kłodę. Itachi podszedł do mnie i założył mi nelsona.
- Opanuj się Sasuke. On ją ma.- wyszeptał mi do ucha. Co?! Kurwa co?! Jak to możliwe , żeby on ją miał?!
Kim jest ta tajemnicza osoba? Co się dalej wydarzy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytasz? Świetnie! A czemu nie komentujesz? Każdy komentarz pomaga mi w dalszym pisaniu ♥♥♥ Więc proszę zostaw komentarz bo nawet napisanie go nie zabierze ci dużo czasu...♥♥♥