- To
co? Zostajemy tu i wracamy do pocałunku czy idziemy do mnie?- zapytałam
rozbawiona.
- Do ciebie.- powiedział normalnie- A poza tym u ciebie możemy wrócić do
pocałunków.- powiedział szeptem z nutką romantyzmu w głosie. Zaczerwieniłam
się. Wykonał swoje słynne jutsu Hiraishin no Jutsu. Znaleźliśmy się w moim
nowym domu. Byliśmy w przedpokoju. Ściany były pomalowane na pomarańczowo.
Ujrzałam na ścianach zdjęcia. Szybko
zdjęłam buty i podeszłam do jednego z nich i zamarłam. To byłam ja jako
trzynastolatka!!!! Od razu uzmysłowiłam sobie, że cały dom jest identyczny co
mój stary w wirze!!! Szybko poszłam do kuchni. Wszystko było takie samo!! Przeszłam
dalej. Salon był naprzeciwko kuchni. A obok była jadalnia. Przy schodach była
łazienka. Szybko poszłam na pierwsze piętro. Na czarnej drewnianej podłodze był
położony puczowy fioletowy dywan. Ściany koloru ciemnego różu. Nie miałam
ochoty zaglądać do czternastu pokoi bo wiedziałam jak one wyglądają. Weszłam na
drugie piętro. Ściany miały karaibski błękit. Były tu wszędzie nasze obrazy. Mnie
i mojego rodzeństwa. Weszłam do pierwszego pokoju przy schodach. To był mój
pokój. Ściany pomalowane na biało-czarno, z niebieskimi i fioletowymi kwiatami,
shurikenami, kunaiami i katanami. Na środku pokoju stało duże łóżko. Obok niego
stała mała szafka nocna, były dwa okna jedno balkonowe a drugie zwyczajne z
parapetem. Na nim znajdowały się poduszki. Po lewej strony pokoju były dwie
pary drzwi. Jedne białe prowadziły do łazienki, drugie niebieskie do garderoby.
Szybko zeszłam na dół przypominając sobie o obecności Minato. Po drodze nie zauważyłam
żadnych kartonów do wypakowania. Okłamał mnie. Dostanie mu się. Oj dostanie. Gdy
byłam na parterze zauważyłam go przy zdjęciach. Moich zdjęciach!! Zapaliła się
czerwona lampka. Szybko do niego podbiegłam i zakryłam oczy dłońmi. Zaśmiał się.
Nagle znalazłam się w salonie z nim na podłodze. Leżałam pod nim. Uśmiechał się
uwodzicielsko. Nadal miałam dłoń na jego oczach. Nie próbował jej zdjąć. Jego lewa
ręka trzymała mnie w talii , natomiast prawą miał wolną.
- Czy mogłabyś zdjąć tą twoją słodką dłoń z moich oczu?- zapytał dalej się
uśmiechając.
- Nie.
- W takim razie masz do wyboru dwie opcje: zdejmiesz je po dobroci albo po
złości. Co wybierasz?
- Po złości.- powiedziałam. Uwielbiam się z nim droczyć.
- Ach tak. Dobrze sama tego chciałaś.- powiedział i zaczął mnie… łaskotać!! Śmiałam
się na całe gardło. Prosiłam, sorry raczej błagałam o litość. Szybko zabrałam
dłoń z jego oczu i starałam się go odepchnąć lub złapać jego dłonie i je
unieruchomić. Ale nic mi nie wychodziło bo cały czas się śmiałam. Postanowiłam zmienić
taktykę. Nie trzymał mnie w talii, więc…. Szybko położyłam swoją lewą nogę na
jego biodrze. Złapałam go za szyję. Przybliżyłam się do niego i pocałowałam
namiętnie. Nadal nie przestawał mnie łaskotać ani całować. Korzystając z
okazji, przewróciłam go na plecy. Teraz to ja byłam górą. Nasze rolę się odwróciły.
Zaczęłam go łaskotać. Ten zaś nie wytrzyma. Przestał mnie całować i łaskotać, a
zaczął się śmiać. Jego śmiech, był taki przepiękny. Zapamiętałam go i postanowiłam
aby był jak najdłużej w mojej pamięci. Teraz miałam na celu cały czas
doprowadzać go do śmiechu. Wtedy tak słodko wygląda. Przez chwilę mojej
nieuwagi i już znalazłam się pod nim.
- Jesteś nieuczciwy.- nadąsałam się jak małe dziecko.
- Oj. Nie dąsaj się. Co może chcesz się o coś założyć?
- A o co i w czym?
- W tym , że zdołam bez pocałunków sprawić byś się na mnie nie dąsała.
- Spoko a co będzie nagrodą?
- Powiem ci potem.
- Dobra, ale masz ograniczenie czasowe. Musisz to zrobić w ciągu jednej
minuty.
- Nie ma sprawy.
- Czas…. Start.- powiedziałam. Poczułam jak podnosi się z podłogi i wychodzi z
salonu. Czym prędzej usiadłam i na niego czekałam. Nic nie słyszałam. Postanowiłam
, że go poszukam. Starałam się wyczuć jego czakre, ale na marne. Nie było go w
moim domu. Gdy zostało mu tylko pięć sekund. Pojawił się przy mnie z… różami i
kunaiami!! Szczęka mi opadła. Podszedł bliżej mnie i wręczył mi kwiaty. Poszłam
do kuchni i wyjęłam wazon. Był takiego samego odcieniu jak jego włosy. Uśmiechnęłam
się. Nalałam do niego wody i wsadziłam kwiaty. Odwróciłam się do niego. Nigdzie
go nie widziałam. Nagle poczułam czyjeś wargi na mojej szyi. Następnie ktoś
mnie do siebie odwrócił i pocałował namiętnie w usta. Wiedziałam, że to Minato.
Ale chciałam się z nim podroczyć. Odsunęłam się od niego. Był zdekoncentrowany.
- Kim pan jest?! Żeby mnie tak nachodzić od tyłu i całować?! Ja mam już kogoś! Co
pan w ogóle myśli?!
- Niech się pani opanuje! Ja jestem tak się składa pani chłopakiem. A może kimś
więcej.- powiedział z chytrym uśmiechem.
- Nie wierze panu.- powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- A więc co mam zrobić aby pani to udowodnić?
- Nic nie powiem.
- Aha. Czyli pani nie chce mojego prezentu?
- Jakiego prezentu?
**** A oto fotki uśmiechniętego Minato****
Żygam tęczą... Ale to dobrze! Jak na mój gust za dużo tych całusów, ale trzeba zauważyć, że ja nie nawidzę miłości. No, bez przesady... Nie nawidzę romantyzmu! Rozdział jak zawsze super^^ Z powodu zdjęć Minato zastanowie się czy na pewno dalej mieć Sasori'ego jako męża... Ale nie, bo Kushina by mnie zabiła... Czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńPS: Weryfikacja obrazkowa
Nie powiem, Minato ślicznie wyszedł na tych zdjęciach. Zaczynam zazdrościć Kushinie takiego chłopaka :)
OdpowiedzUsuń