3.03.2013

Ostatni płomień wiru cz. 12

Nastała noc. Maluchy poszły od razu spać. Właśnie ustalaliśmy warty. Będziemy dwójkami: Asuma z Obito, Kakashi z Itachim, Rin z Kurenai, ja z Minato. Zmiany miały być co dwie godziny. Poszłam spać. Obudził mnie pocałunek w usta. Od razu otworzyłam oczy. Ujrzałam uśmiechnięto twarz Minato. Też się uśmiechnęłam. Wyszłam ze śpiwora a następnie z namiotu. Usiedliśmy przy ognisku. Spojrzałam na niebo. Było jasne od gwiazd. Dziś księżyc pokazał nam się w całej swej okazałości. Idealnie romantyczna atmosfera. Położyłam się na trawie. Ręce podłożyłam pod głowę. Minato poszedł w moje ślady.
- Przepiękna noc.- wyszeptałam.
- Ujdzie- powiedział.
- Jak to ,, ujdzie”?
- Ujdzie bo ty ją bijesz urodą i pięknem.- powiedział z nutką romantyzmu w głosie. Lekko się zarumieniłam.
- Dzięki za komplement.
- Nie ma za co. Widzę , że się dogadujesz z drużyną.
- Tak, to naprawdę słodkie dzieciaki. Nie mogę się doczekać naszego pierwszego treningu. Ah. Dam im popalić.- zachichotałam.
- W to nie wątpię. Jeśli chcesz to nasze drużyny mogą czasami mieć razem treningi.
- Jasne. Może od razu jak wrócimy do Konohy?- zaproponowałam.
- Mhm…. Czemu by nie. Obito by potrenował z Itachim kontrolę nad sharinganem…
- No. Jestem poza tym ciekawa kogo uczniowie są lepsi.- powiedziałam z zadziornym uśmiechem.
- Oczywiście, że moi!- powiedział z pewnością w głosie. Podniosłam się na łokciu i przybliżyłam swoją twarz do jego. Dzieliły nasze twarze kilka milimetrów.
- Nie bądź taki pewny.
- Może sprawdzimy to po twoich trzech treningach z nimi?
- Nie ma sprawy.- powiedziałam i chciałam powrócić do poprzedniej pozycji, ale coś mi na to nie pozwalało. W mgnieniu oka byłam pod Minato. Uśmiechał się uwodzicielsko. Spojrzałam w jego oczy. Były w nich iskierki pożądania. Szybko odwróciłam wzrok aby nie utopić się w jego spojrzeniu. Starałam się wyczuć czy ktoś nas nie obserwuje. Nie wyczułam wroga, ale za to wyczułam jak Rin i Kurenai nam się przyglądają z ukrycia. Szybkim i brutalnym ruchem wrzuciłam z siebie Minato. Podniosłam się z ziemi i posłałam mu pełne politowania spojrzenie. Spojrzał na mnie z miną zranionego dziecka. Zaśmiałam się cichutko.
- Idę się rozejrzeć. Wrócę za trzy minuty.- powiedziałam. Chciałam już iść , ale poczułam jak Minato łapie mnie za nadgarstek. Spojrzałam na niego niepewnie.
- Uważaj na siebie.- powiedział poważnym głosem.- I nie pakuj się w kłopoty.
- Jasne. A co myślisz, że jestem słaba?- powiedziałam z kpiną.
- Wiesz…. Nie miałem okazji zobaczyć cię w walce. No więc pół na pół.- powiedział z uśmiechem.
- Idiota.- prychnęłam i wyrwałam rękę. Szybkim krokiem podeszłam do drzewa, na które skoczyłam. Zaczęłam robić kółka wokół obozu. Nikogo nie zauważyłam ani nie wyczułam. Wróciłam przed czasem. Minato patrzył na drzewo na , którym zniknęłam. Miałam idealną okazję aby zrobić mu kawał. Ukryłam swoją czakrę. Zaczęłam się do niego skradać. Gdy byłam nad nim bezszelestnie zeskoczyłam z drzewa i wylądowałam mu na plecach. Zakryłam mu oczy i przybliżyłam usta do jego ucha.
- Ładny mi z ciebie ninja. Brak czujności. Ale wstyd. I ty się nazywasz ,, Żółty Błysk Konohy”. Pfh.- wyszeptałam z uśmiechem chochlika. Nagle znalazłam się przy drzewie. Byłam do niego przyciśnięta przez niego. Nie miałam jak uciec.
- A teraz to ty nie byłaś czujna.- wymruczał mi do ucha. Po moim ciele przeszły dreszcze. Poczułam jak się do mnie przytula.
- Może straciłam na chwilę, ale nie dam się tak łatwo omamić.
- Jasne.- zakpił.
- Czy ty coś sugerujesz?
- Tak.
- To co?!
- To, że żadna kobieta mi się nie oprze.- powiedział z triumfalnym uśmiechem. Obraziłam się na niego. Porównuję mnie do innych kobiet! Mówi , że jestem taka sama jak inne! To zabolało moją dumę. Zwinnym ruchem wyrwałam się z jego uścisku i podeszłam do ogniska. Wyjęłam zwój i zaczęłam go studiować. Usłyszałam czyjeś kroki. Poczułam jakiś ciężar na moim ramieniu. Ujrzałam złote kosmyki włosów. Czym prędzej powróciłam do czytania zwoju.
- W jakim to języku?- usłyszałam przy uchu.
- Umarłych. To zwój od Boga Śmierci.
- I co ciekawy?
- A co cię to interesuje. Idź uwodzić inne kobiety, skoro mówisz, że żadna ci się nie oprze.- powiedziałam zła. Minato wyrwał mi zwój z rąk i schował pod kamizelkę.- Oddaj mi go!!- krzyknęłam. Położył mi dwa palce na ustach.
- Cicho bo jeszcze obudzisz i dzieci i zwierzęta.- powiedział chichocząc. Nadąsałam się.- Oj nie dąsaj się i nie gniewaj za to co powiedziałem teraz i przy drzewie. Byłem ciekawy twojego zachowania a poza tym chciałem się z tobą podroczyć.- mówiąc to zabrał palce z moich ust a rękę położył na szyi. Wystawiłam ku język. Zaczął się śmiać. Tym razem to ja zakryłam mu usta dłonią.
- Zamknij się matole. Bo sam ich obudzisz.- wysyczałam. Minato złapał mnie za nadgarstki i przewiesił dłonie za swoją szyję, następnie przybliżył się niebezpiecznie blisko mnie. Nasze usta dzieliły od siebie kilka milimetrów.
- A co jeśli się nie zamknę?- zapytał rozbawiony.- Jeśli nie będziesz miała czym zakryć mi ust. To co zrobisz?
- To.- powiedziałam i pocałowałam go w usta. Poczułam jak się uśmiecha. Westchnęłam. A jemu tylko o jednym? Mam nadzieje , że nie. Ale ja nie jestem od niego gorsza. Wplotłam palce w jego włosy. Przycisnął mnie bliżej siebie. Całowaliśmy się dwie minuty zanim się od niego nie odsunęłam. Zrobił urażoną minę. Zaśmiałam się cicho. Podniosłam się z ziemi i podałam mu dłoń. Skorzystał z pomocy. Gdy był na nogach przytulił się do mnie.
- Dlaczego przestałaś?
- Dlatego , że jesteśmy na misji i na warcie. A poza tym możemy się całować po misji.- zauważyłam z uśmiechem. Zaśmiał się i pocałował mnie w głowę.
- Ach. Co ja bym bez ciebie zrobił?
- No właśnie nie wiem. A teraz możesz mi oddać zwój?
- Może jeśli mnie przekonasz.- powiedział z cwanym uśmieszkiem.
- Jeśli mi nie oddasz zwoju już nigdy cię nie pocałuje i nie odezwę.- powiedziałam z powagą w głosie.
- Nie wierzę ci.- powiedział uśmiechając się. Nic nie odpowiedziałam. Spróbował mnie pocałować w usta, ale zasłoniłam mu usta ręką.- Czyli jednak nie żartowałaś?- zapytał. Znowu cisza z mojej strony. Nie odzywałam się do niego przez prawie całą wartę. Gdy zaczęły wychodzić pierwsze promienie słońca Minato nie wytrzymał. Złapał mnie w pasie i pocałował. Stałam jak słup soli. Nic nie zrobiłam. Tylko czekałam aż skończy. Nagle poczułam jak wkłada mi coś do kabury na udzie i przestaje pocałunek.
- Widzę, że nie da się z tobą nawet podroczyć. Nie martw się oddałem ci zwój.- powiedział z obojętnym wyrazem twarzy. Puścił mnie i zaczął kierować się w stronę swojego namiotu. Nie sprawdzając czy mnie nie okłamał pobiegłam za nim, skoczyłam mu na plecy i przewróciłam. Zaśmiałam się. Zeszłam z niego. Gdy się podniósł z ziemi miał obrażoną minę. Zaśmiałam się odrobinę głośniej tak aby nie zbudzić maluchów i pocałowałam go. Przerwałam po pięciu minutach. Uśmiechałam się uwodzicielsko. Jęknął. Posłałam mu pytające spojrzenie.
- Przy wchodzie słońca i z tym uśmiechem wyglądasz jeszcze piękniej.- powiedział z uśmiechem. Zarumieniłam się i zmrużyłam słodko oczy. Uśmiechnęłam się lekko. Zawiał lekki wiatr , który powiał moje włosy w taniec. Minato na chwile przestał oddychać. Gdy już sobie przypomniał jak się oddycha wziął mnie w swoje silne objęcia i pocałował. Z chęcią odwzajemniłam pocałunek. Usłyszałam kobiece chrząknięcie. Odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni. Ujrzałam Rin i Kurenai. Uśmiechały się do nas. Posłałam im mordercze spojrzenia. 

1 komentarz:

Czytasz? Świetnie! A czemu nie komentujesz? Każdy komentarz pomaga mi w dalszym pisaniu ♥♥♥ Więc proszę zostaw komentarz bo nawet napisanie go nie zabierze ci dużo czasu...♥♥♥