- Że niby co?! Staruchu chyba na łeb upadłeś
dattebane!! Ja i ucieczka?! Chyba w najgorszych koszmarach! Nie jestem
dzieckiem abyś mi rozkazywał!!- darłam się na niego. Moi bracia szturchnęli mnie
jednocześnie w żebra.
- Kushino… czy nie możesz chodź raz odpuścić?
- Nie dattebane!! Nie jestem gorsza od facetów do jasnej cholery!! I tak jak
oni będę walczyć!!!
- No dobrze.- powiedział do mnie po czym podniósł głos i przemówił do
wszystkich ninja.- Moi drodzy!! To zaszczyt walczyć z wami u boku!! Nasi wrogowie
są blisko!! Pokażmy im na co stać wir!!!
- Hai!!!- usłyszał chór ninja. Każdy z nas przygotował się do pozycji obronnej.
Uzukagure został zabrany przez rade do ich siedziby. Wkurzyłam się na nich tak
jak wtedy. Opanuj się. Skarciłam samą siebie. To tylko wspomnienie, to trening.
Wzięłam głęboki wdech. Wyjęłam kila kunai i shurikenów. Jak walczyć to ostro i
krwawo. Zauważyłam w oddali sylwetki obcych shinobi. Wszyscy czekaliśmy tylko
na to aż dojdą w pobliże bramy. Po dwóch minutach zbliżyli się na tyle blisko ,
aby można ich zabić. Szybko wyrzuciłam kunaie i shurikeny w stronę wroga. Zabiłam
za jednym zamachem dziesięciu. Nie czekając na pozostałych zdjęłam płaszcz i
pobiegłam na wroga. Shinobi z chmury i mgły zaśmiali się. Nie doceniacie mnie. Przeszło
mi po głowie. Zaczęłam rzucać kunaiami z wybuchowymi notkami. Sprawnie unikali
ich. Szybko mi się skończyły. Tak samo shurikeny. Jedyne co mi zostało to
łańcuch i katana. Obejrzałam się dookoła. Wszędzie była krew. Teraz mam szanse.
Uklękłam na ziemi, zdjęłam łańcuch, przejechałam palcem po nim, wykonałam kilka
pieczęci, z łańcucha zaczęły wychodzić kolce. Rzuciłam łańcuch na przeciwników.
Złapał ich w swoje metalowe objęcia, zabił ich szybko i rozpłynął się w
powietrzu. Dzięki temu ruchowi pozbyłam się czterdziestu ninja. Poczułam jak
ktoś ciągnie mnie od tyłu za włosy. Zaczęłam manipulować krwią bez żadnych
pieczęci. Płyn oplótł się wokół jego ciała i rozerwał na strzępy, cała byłam w
jego krwi. Podniosłam się z klęczków. Pędem wróciłam do wioski, bo teraz cała
walka tam się odgrywała. Skakałam z dachu na dach. Zabijałam jak maszyna bez
uczuć obcych shinobi. Nagle zauważyłam tego drania , którego miałam okazję
zabić drugi raz. Z uśmiechem na ustach, którego nie było widać dzięki masce
pobiegłam do niego. Zabijał jednego z moich kompanów z oddziału. Zaśmiał się szatańsko.
Odrzucił go na ziemie i spojrzał na mnie.
- Kolejny beznadziejny śmieć wiru do zabawy?
- Uważaj kogo nazywasz śmieciem. Ty pieprzony psie z porąbanej chmury. Co boicie
się chmur?- zapytałam z kpiną. Zdjęłam maskę i pokazałam mu swoje oblicze.
- No proszę, proszę. Kogo my tu mamy. Czyż to nie Uzumaki Kushina? Przyszliśmy po
ciebie marionetko śmierci.
- Sorry, ale z takimi cepami nigdzie nie idę.
- Masz charakterek skarbie, ale to na mnie nic nie robi. No oprócz podniecenia.
Lubię takie jak ty.- powiedział i oblizał sobie wargi. Udawałam , że wymiotuje.
- Proszę cię. Ja i niby ty? Chyba w najgorszych męczarniach. A teraz czas na
twoje męczarnie.- powiedziałam złowieszczym głosem. Zaśmiał się i rzucił na
mnie kolczaste łańcuchy. Nie robiłam uniku. Pozwoliłam im mnie opleć. Zacisnął je
na moim ciele, aż kolce wbiły mi się w skórę i zaczęła lecieć krew. Z pogardliwym
uśmiechem przyciągnął mnie do siebie. Upadłam twarzą na ziemie. Słyszałam jego
śmiech. Nagle poczułam jak pociąga mnie za włosy do góry. Syknęłam z bólu. Wyrywał
mi włosy. Zaśmiał się głośniej. Położył swoje obleśne palce na moim podbródku
zmuszając mnie jednocześnie do spojrzenia na jego potwornie brzydką twarz. Zamknęłam oczy.
- Taka piękna, taka słodka, taka kusząca, ale niestety musze cię zabić. Chociaż
jeśli mi się oddasz to przeżyjesz.- powiedział z podnieceniem w głosie. Gwałtownie
otworzyłam oczy, posłałam mu mordercze spojrzenie i splunęłam mu w twarz
krwią.- Osz ty suko!- powiedział oburzony i wymierzył mi mocnego policzka. Upadłabym
, ale dupek dalej trzymał mnie za włosy w wyniku czego wyrywał mi je. Zaczęłam się
śmiać. Pociągnął mnie gwałtownie za włosy, a ja dalej się śmiałam.- Z czego się
śmiejesz suko?!
- Co nerwy puszczają? Jeśli chcesz mogę szybko to skończyć.- powiedziałam
złowrogim głosem. Moje ciało zamieniło się w krew. Byłam wolna. Zmaterializowałam
się zza nim. Na mojej prawej ręce pojawiły się pazury śmierci. Szybkim ruchem
przebiłam go na wylot. Gdy wyjmowałam rękę , wyjmowałam też jego dusze. Darł się
na całe gardło. Na mojej twarzy nie było żadnej emocji. Jednym sprawnym ruchem wyjęłam
do końca rękę, jednocześnie rozrywając jego ciało na strzępy. Na moim ciele i wokół
mnie była jego krew i części ciała. Za krzaków i drzew wyskoczyło 100 ninja z
mgły. Na polu walki pojawiły się trzy moje krwawe kopie. Razem ruszyłyśmy na
nich. Każda z moich ofiar nie miała szczęścia. Od razu miała coś oderwane od
ciała. Sama zabiłam wszystkich. Gdy czułam się wykończona, pojawili się przede
mną moi uczniowie, uczniowie Minato, on sam, Fugaku, Mikoto, Tsunade, Jiraiya,
Kyubi i Śmierć. Podeszłam do niego, złapałam za ubranie i zaczęłam nim trząść.
- Co oni tutaj robią?!- zapytałam gniewnie.
- Sama się ich zapytaj.- powiedział spokojnym głosem. Puściłam go i starałam
się opanować. Gdy byłam pewna, że ich nie zabije podeszłam do Tsunade,
spojrzałam jej w oczy i powtórzyłam pytanie.
- Co wy tu robicie?!
- Wiesz…. No byliśmy ciekawi dlaczego mówili, że się boisz…
- Idioci.- sprostowałam. Odeszłam od niej, a następnie od pozostałych. Wyjęłam zwój
i zaczęłam wykonywać różne pieczęcie. Gdy pojawił się przede mną biały płomień,
usłyszałam głos Śmierci.
- Zostawcie ją. Musi ochłonąć.
- Nie zostawię jej samej. Nigdy!- usłyszałam pełen powagi i determinacji głos
Minato. Odwróciłam się i zobaczyłam jak wyrywa się sanninowi i omija Śmierć. Nasze
spojrzenia się spotkały i widziałam w jego spojrzeniu troskę. Szybko znalazł
się przy mnie. Wziął za rękę. Pociągnęłam go w stronę płomieni.*
Byliśmy na mojej małej łące w wirze. Położyłam się na trawie, pociągając Minato
za sobą. Położył głowę na mojej klace piersiowej i wsłuchiwał się w bicie
mojego serca. Położyłam rękę w jego włosach i zaczęłam się nimi bawić. Zamruczał
i wtulił się jeszcze bardziej we mnie.
- Nie mogę uwierzyć , że czas tak szybko nam mija…
- Tak. Zgadzam się z tobą Minato. Tak wiele rzeczy chce zrobić, tyle wspólnych chwil
z tobą spędzić, ale czas nam nie pozwala na to…
- Nie chce cię stracić najdroższa. Bez ciebie nie mam po co i dla kogo żyć.
- Minato…. Proszę cię uwierz we mnie, i obiecaj że przeżyjesz tę wojnę. Obiecaj.-
powiedziałam błagalnym głosem. Podniósł się na łokciu, spojrzał mi w oczy.
- Obiecuje, że nie zginę, i wierze w ciebie całym swoim ciałem, duszą , sercem…-
wymruczał i pocałował mnie w usta. Wplotłam palce w jego czuprynę przyciągając
go bliżej. Znalazłam się na nim. Głaskał mnie po plecach, włosach, ramionach,
nogach, pośladkach. Zaśmiałam się. Oderwałam się od niego, spojrzałam mu w oczy
i powiedziałam dwa słowa.
- Kocham cię…- i powróciłam do przerwanego zajęcia…
Chce wam przypomnieć o konkursie. A oto focie MinaKushi:
Rozdział super, a co do konkursu to ciągle słucham i nie mogę dosłyszeć... To znaczy mam kilka możliwości, lecz to na pewno nie one...
OdpowiedzUsuńz kąt ta pewność.
Usuń