3.11.2013

Ostatni płomień wiru cz. 20

 Prychnął i zniknął w chmurze białego dymu. Podniosłam się z ziemi, wróciłam na stały ląd i podeszłam do maluchów. Właśnie siedzieli na ziemi pili wodę, jedli kanapki i o czymś rozmawiały.
- No urwisy. Widzę , że nie doszliście do tego czasu.
- Sensei!!!- podskoczyli jednocześnie. Zaśmiałam się. Posłali mi mordercze spojrzenia.
- No co?!
- Może nas sensei nie straszyć?- zapytała Kurenai.
- Mogę , ale mi się nie chce. A wracając do treningu to jak wam idzie?
- Całkiem. Każdemu udało się przejść najszybciej w trzy minuty i ileś tam sekund, ale nie mniej.- powiedział ze skruchą Itachi.
- Sensei to jest a wykonalne!- pożalił mi się Asuma.
- A właśnie , że da się. Wiem bo sama to przechodziłam wiele razy pobijając rekord swój i wioski.
- To jaki był twój czas?
- Minuta trzynaście.
- CO?!
- Nom. Dobra maluchy. To jak kończycie to, czy mam zakończyć na dzisiaj trening.
- A co jeśli przejdziemy ten tor w mniej niż trzy minuty i to za pierwszym razem od tej rozmowy?
- To Asuma powiem wam kto jest moim chłopakiem.
- Dobra! Umowa stoi!- krzyknęli naraz Itachi z Asumą. Kurenai przytaknęła głową. Ona wiedziała kto jest moim wybrankiem, ale musiała udawać , że nic nie wie.
- Spoko.- powiedziałam i podałam Asumie rękę. Chwycił ją. Kurenai płynnym ruchem przecięła nasze dłonie zatwierdzając tym samym nasz mały zakład.
- No to kto pierwszy?- zapytała Kurenai.
- Asuma, potem ty a na końcu Itachi.
- Dobrze sensei.
- No to na co czekasz młody? Rusz te swoje cztery litery z ziemi i jazda mi na tor!!! Ruchy!!
- Hai!- opowiedział pośpiesznie się podnosząc. Prawie się wywalił. Zakryłam usta ręką aby się nie zaśmiać. Usłyszałam ciche chichoty pozostałej dwójki. Asuma poszedł na start. Nacisnął stoper i wystartował. Zwinnie omijał przeszkody. Kilka razy się wywalił i oberwał shurikenami , ale nie poważnie. Skończył dwie sekundy przed czasem. Kurenai poszło tak samo. Itachi był od nich szybszy. Skończył z czasem dwie minuty trzydzieści pięć sekund. Z uśmiechem na ustach przybliżył się i usiadł obok kompanów. Poczułam na sobie trzy pary ciekawych spojrzeń. Wzięłam wdech. Spojrzałam na nich. Uśmiechali się zachęcająco.
- My dokonaliśmy część naszej umowy. Teraz twoja kolej.
- Dobra Asuma. Jezu ale te dzieciaki są wścibskie. Ech. Moim chłopakiem jest sensei drużyny 7, do której należą Rin , Obito i Kakashi. A na imię mu Minato Namikaze Żółty Błysk Konohy.- powiedziałam ze spokojem i rozmarzeniem w głosie. Spojrzeli po sobie po czym oblali mnie wodą. Wkurzyłam się nie na żarty! Podniosłam się z ziemi. Zacisnęłam dłonie w pięści. Na moją twarz wkroczył rumieniec złości. Widziałam na twarzach moich podopiecznych strach. Usłyszałam kapanie krwi z moich rąk. Przeklęłam pod nosem. Szybkim krokiem podeszłam do toru przeszkód, założyłam opaskę z wioską na oczach i ruszyłam biegiem przed siebie. Usłyszałam krzyki moich uczniów, ale nic sobie z tego nie robiłam. Przez tę krótką chwilę poczułam się jak kiedyś. Z uśmiechem na ustach biegłam dalej. Pozwoliłam działać moim zmysłom. Czakra nie była mi potrzebna. Bez żadnych problemów omijałam kolejne przeszkody i pułapki. Mój oddech był miarowy, spokojny. Do mojej głowy zaczęły przychodzić wspomnienia. Potrząsnęłam głową. Nie! Nie pozwolę im teraz zawładnąć moim umysłem! Muszę być spokojna i skupiona. Wiedziałam , że za chwilę wyjdzie jakaś niespodzianka specjalnie dla mnie od senseia. Zaśmiałam się głośnio.
- Sensei!! Uważaj!!- darły się dzieciaki. Skupiłam się na otoczeniu wokół mnie w odległości 10 metrów. Usłyszałam świst katany. Do moich nozdrzy wleciał zapach zgnilizny. Skrzywiłam się mimo wolnie. Czułam ten zapach prawie na każdym treningu z Śmiercią, ale nie mogłam się przyzwyczaić. Zrobiłam unik w bok. Wyjęłam kunaia od Minato. Czas je sprawdzić. Zręcznie unikałam jego ciosów. Sama zaczęłam go atakować. Udało mi się kilka razy go drasnąć. Słyszałam jego śmiech. Też się zaśmiałam tylko bardziej złowieszczo. Wyczułam jego rękę kilka milimetrów przy mojej twarzy. Szybko ją złapałam i wykręciłam mu do tyłu. Zdjęłam opaskę i posłałam mu triumfalny uśmiech.
- Nie wyszłaś z prawy młoda.- zauważył sługus Śmierci.
- No jasne , że nie dattebane. Co by był ze mnie za uczeń gdybym wyszła z prawy hę?!
- Do bani. Dobra to ja już będę wracał do króla. Powiem mu o twoich postępach.
- Spoko. Pa.- powiedziałam i puściłam jego rękę. Ten rozpłynął się w powietrzu. Podeszłam do swojej drużyny i ujrzałam tam jeszcze drużynę Minato, Jiraye i Tsunade. Wszyscy posłali mi mordercze spojrzenia.
- No co?
- Co to miało być?!- zapytała ze strachem Tsunade.
- Kto to był?!- zawtórował jej Minato.
- Mówić prawdę czy kłamstwo?- zapytałam rozbawiona.
- Prawdę!!- krzyknęli wszyscy. Zatkałam sobie uszy.
- Cicho bądźcie bo stracę słuch. No dobra. Oto odpowiedzi na wasze pytania. To był zwykły trening sprawdzający moją czujność, a tamten facio z którym się biłam to jeden z podwładnych Śmierci. Sprawdzał czy nie wyszłam z prawy. Proszę mam nadzieje , że zaspokoiłam waszą ciekawość. A teraz przepraszam. Maluchy na dziś koniec. Jutro trening na polu treningowym nr 4 o 10:30. Radze się przygotować na niespodziankę.
- Hai.
- A czy tą niespodzianką będzie Minato-sama?- zapytał z chytrym uśmiechem Asuma. Spiorunowałam go wzrokiem.
- Nic nie powiem. A teraz przepraszam , ale mam coś do załatwienia.- powiedziałam i podeszłam do ściany lasu. Gdy chciałam wejść w głąb poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę.
- Młody radze ci ją puścić jeśli ci życie miłe!- usłyszałam krzyk Jirayi. Minato odwrócił mnie twarzą do siebie. Spojrzałam w jego oczy i od razu utonęłam w nich.
- A ty do kąt?- zapytał rozbawiony.
- Potrenować.
- Z kim?
- Z senseiem.
- A czy mogę iść z tobą?- zapytał z entuzjazmem.
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo nie chcę abyś mnie rozpraszał.
- Czyli rozpraszam cię? Dobrze wiedzieć.- powiedział z błyskiem w oku. Nagle jego twarz znalazła się niebezpiecznie blisko mojej. Moje serce zaczęło bić jak szalone! Poczułam jak ktoś odrywa ode mnie Minato. Spojrzałam na tę osobę. Był nią przerażony Jiraya.
- Młody co ty wyprawiasz?! Życie ci nie miłe?!
- Sensei opanuj się. Dla czego mam tego nie robić swojej dziewczynie?
- Dzi…. Dziew…. Dziewczy…. Dziewczynie…..- wyjąkał zmieszany sannin.
- Tak a co?- zapytałam z rozbawieniem.
- Nic. Nic. To jego życie. Nie moje.
- No właśnie. Więc się do niego nie wtrącaj.- powiedział Minato i pokazał mu język. Zachichotałam. Podeszła do nas Tsunade. Walnęła białowłosego w głowę.
- Czego ty się tak drzesz?!
- Oni są parą!!!!
- Moje gratulacje dzieciaki. Ha!! Jiraya wygrałam zakład.
- Jaki zakład?- spytaliśmy jednocześnie.
- A o to czy będziecie razem.- powiedziała uradowana Tsunade.
- A o co się założyliście?- spytałam.
- O to, że jeśli Jiraya wygra nie uderzę go przez miesiąc i będzie mógł mnie podglądać.- wzdrygnęła się- Ale jeśli ja wygram, to on przez miesiąc nie wyjdzie z wioski i nie pójdzie do źródeł.
- Idioci.- stwierdziłam. Minato zaśmiał się na moją uwagę. Posłałam mu jeden z moich najpiękniejszych uśmiechów. Na chwilę przestał oddychać. Potrząsnęłam nim lekko i nabrał powietrza do płuc, objął mnie w pasie, wykonał Hiraishin no Jutsu. Byliśmy w naszym domu. Wypuścił mnie z objęć, ale za to wziął za rękę. Poszliśmy do kuchni.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytasz? Świetnie! A czemu nie komentujesz? Każdy komentarz pomaga mi w dalszym pisaniu ♥♥♥ Więc proszę zostaw komentarz bo nawet napisanie go nie zabierze ci dużo czasu...♥♥♥