Położył nas na łóżku i znowu zaczęliśmy się
całować i po raz drugi się kochać…. Obudził mnie natarczywy dźwięk budzika.
Leniwie podniosłam powieki. Była północ. No tak. Minato mówił mi, że o drugiej
rano mam trening z dzieciakami. Wyłączyłam go. Spojrzałam w drugą stronę.
Minato nadal spał. Jego twarz była ozdobiona kilkoma zbłąkanymi kosmykami.
Wyglądał jak małe bezbronne dziecko. Jęknęłam. Minato otworzył ledwo oczy.
Przetarł je ręką i rozejrzał się po pomieszczeniu. Gdy się upewnił , że nic mi
nie grozi uśmiechnął się łobuzersko. Przez chwilę zapomniałam jak mam na imię i
jak się oddycha. Spojrzał na mnie z przerażeniem. Położył swoją dłoń na moim
policzku. Wzięłam głęboki wdech. Do moich płuc wleciała świeża dawka powietrza,
a do nozdrzy zapach Minato. Moje serce zabiło szybciej gubiąc swój rytm. Moja
ręka powędrowała do niego. To samo ręka Minato. Położył swoją dłoń na mojej.
Spojrzał mi głęboko w oczy. Od razu utonęłam w jego błękitnym spojrzeniu.
Powoli bicie mojego serca powróciło do normy. Uśmiechnęłam się do ukochanego.
Zabrałam jego dłoń z serca, ale położyłam ją sobie na policzku. Wtuliłam się w
nią i zaczęłam wdychać zapach jego ciała. Przysunął się bliżej mnie. Złapał
mnie za podbródek i trzymał go tak do puki nie złożył na moich wargach pocałunku.
Wplotłam palce w jego włosy. Położył swoje silne dłonie na mojej twarzy i
przybliżył ją do swojej. Trwaliśmy tak jakieś piętnaście minut. Odsunął swoją
twarz od mojej. Spojrzał mi w oczy. Uśmiechnęłam się do niego. Odwzajemnił
uśmiech.
- Czyli niedługo mnie zostawisz?- zapytał opanowanym tonem. CO!!?? Nie!!!! Co
ci do głowy strzeliło??!!!!! Pomyślałam i to powiedziałam.
- CO!!?? Nie!!!!! Co ci do głowy strzeliło??!!!!!!
- Mówię, że mnie zostawisz, bo pójdziesz na trening z drużyną.- powiedział
usprawiedliwiającym tonem. Dyskretnie odetchnęłam z ulgą.
- Minato czy powiemy ludziom o naszym związku?
- Najpierw powiedz to drużynie. Potem powiemy Tsunade i Jirayi.
- No dobrze. Powiem maluchom na treningu. A teraz przepraszam, ale muszę się
przygotować.- to powiedziawszy wyszłam z pod kołdry. Byłam naga. Nic sobie z
tego nie robiąc weszłam do łazienki a następnie do kabiny prysznicowej. Odkręciłam
wodę. Stałam tak przez dziesięć minut pozwalając wodzie obudzić moje myśli i
uspokoić emocje. Wyszłam po dwudziestu minutach z kabiny. Wytarłam się do sucha
i owinęłam ręcznikiem. Wyszłam z łazienki i weszłam do garderoby. Wyjęłam swój
standardowy strój do treningów, czyli strój shinobi z wioski wiru. Z uśmiechem
założyłam opaskę Liścia. Spakowałam do plecaka broń. Nadal się uśmiechając
wyszłam z garderoby. Minato leżał zakryty do pasa kołdrą, ręce miał położone za
głowę a wzrok umieszczony na suficie. Położyłam plecak przy drzwiach i
podeszłam do niego. Od razu przeniósł swoje błękitne spojrzenie na mnie.
Uśmiechnął się. Przybliżyłam swoją twarz do jego i pocałowałam go w czoło, prze
czochrałam włosy, położyłam dłoń na policzku i powiedziałam:
- Kocham cię. Niedługo wrócę.- złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
Leżałam na min okrakiem. Spojrzał mi w oczy. Położył swoją silną i miękką
zarazem dłoń na moim policzku.
- Uważaj na siebie i mniej przy sobie zawsze prezent ode mnie.
- Oczywiście. Poza tym jestem ciekawa jak się nimi walczy. Zawsze byłam tego
ciekawa.- powiedziałam te dwa ostatnie zdania pełna entuzjazmu. Zaśmiał się.
Puścił mnie, ale zanim to uczynił skradł mi całusa. Zaśmiałam się. Podeszłam do
drzwi, podniosłam plecak z ziemi, ostatni raz tego ranka spojrzałam na
ukochanego i wyszłam z pokoju. Wolnym krokiem zeszłam po schodach. Poszłam do
kuchni, spakowałam sobie coś do jedzenia i picia. Spojrzałam na zegarek. Miałam
jeszcze godzinę do treningu. Postanowiłam zrobić mu ramen. Szybko wyjęłam
potrzebne składniki i zaczęłam krojenie , a później gotowanie. Skończyłam
piętnaście minut przed czasem. Nałożyłam sobie trochę. Szybko zjadłam, wyszłam
z kuchni. Właśnie Minato schodził ze schodów. Posłałam mu promienny uśmiech.
- W kuchni jest specjalnie dla ciebie ramen słonko.- powiedziałam i puściłam do
niego oczko. Założyłam buty i wyszłam z naszego domu. Szybko pobiegłam pod
główną bramę. Czekali już na mnie. Uśmiechnęłam się przepraszająco.
- Witajcie maluchy!- przywitałam się entuzjastycznie.
- Witaj sensei. To co ruszamy?- powiedzieli jednocześnie.
- Jasne. To za mną.- powiedziałam i wyszłam poza mury wioski. Dzieciaki szły po
moich bokach. Chłopaki o coś się kłócili a Kurenai szła cicho. Po pięciu
minutach dotarliśmy na miejsce. Byliśmy w tym samym miejscu, gdzie uczyłam się
kontroli nad dwoma ogonami. Rozkazałam maluchom rozgrzewkę. Szybko się z nią
uwinęły, ale ja także ze swoją robotą. Zrobiłam im tur przeszkód.
- Macie przejść przez tor w czasie mniej więcej trzy minuty. Do puki wam się
nie uda będziecie to robili do skutku. Czas start!- powiedziałam. Pierwsza
poszła Kurenai. Nie szło jej to dobrze. Z westchnieniem poszłam na tę samą
wysepkę co w tedy. Przywołałam Ohi i kazałam mu mieć na nich oko. Powiedziałam
też, że jak skończę naukę z lisem ma mi wszystko powiedzieć co się działo.
* Znalazłam się znowu przed jego klatką. Miał zamknięte oczy. Przybliżyłam się
i pogłaskałam go po głowie. Warknął na mnie. Zaśmiałam się. Posłał mi mordercze
spojrzenie.
- Cieszysz się , że za dziewięć miesięcy mnie zabijesz?- zapytałam ze smutkiem
w oczach. Polubiłam go. Brew pozorom to on w środku jest małym dzieckiem, ale
stara się to zatuszować postawą demona.
- Nie.
- Dlaczego?
- Dla tego, że nie chce mieć nowego jinchuriki. A poza tym po… polu…-nie
potrafił dokończyć.
- Ja ciebie też polubiłam.- powiedziałam z przyjaznym uśmiechem. Posłał mi
smutne spojrzenie.
- Nie chce ci tego zrobić, ale nie zmienię tego…
- Wiem.- przerwałam mu. Puścił to mimo uszu.
- Ale za to ty możesz. W przypowieści jest powiedziane , że cię przebije , ale
nie jest do końca powiedziane czy ty nic nie zrobisz aby zakleić serce.
- Właśnie uczennico.- usłyszałam głos mojego senseia. Podszedł do klatki i
stanął naprzeciwko mnie. Położył swoją kościstą dłoń na moim ramieniu.
- Sensei co tu robisz?
- Przyszedłem na trening. Ja i Kyubi mamy pewien pomysł. Ale potrzebna nam jest
twoja zgoda i chęci.
- Najpierw przedstawcie mi plan. Potem się zastanowię i wam odpowiem.
- No dobrze. Pomyśleliśmy, że na wojnie, która jest nieunikniona powinnaś
pokazać swoją nową technikę z połączeniem wszystkich ogonów Kyuubiego i moją
czakrą. Wiem , że to będzie męczące, ale w tedy gdy zostaniesz przebita
będziesz miała odpowiedni moment i go zabijesz, a przy okazji udowodnisz
wszystkim, że z tobą się nie zadziera.
- A co z moim sercem?
- Gdy to wykonasz twoje serce zostanie naprawione przez moją czakre , ale zanim
to zrobisz będziesz musiała jak cię przebiję i wyrzucę w powietrze wchłonąć
mnie. Pomyślą , że zginęłaś, a ty w tym czasie uwolnisz moją czakrę, wykonasz
technikę i uleczysz swoje serce. Niestety będą nieprzyjemne skutki uboczne a
mianowicie. Przez miesiąc nie będziesz mogła używać czakry ani się bić. Twoje serce
będzie musiało odpocząć tak samo i czakra.
- Rozumiem i zgadzam się.
- To super.
- Kyubi mam pytanie. Czy nie dało by się nauczyć mnie od razu panowania nad
mocą dziewięciu ogonów?
- Wiesz idiotko. Można , ale do tego potrzebna jest wytrwałość , której tobie
brakuje.
- Ach tak?! Chcesz się przekonać?! Dawaj chce się nauczyć od razu mocy nad pozostałymi
ogonami!!
- Dobrze. W takim razie musisz mnie pokonać bez pomocy Śmierci. To musi być
twoja czysta czakra.
- Nie ma sprawy.- powiedziałam, podeszłam do jego klatki, zdjęłam pewnym ruchem
pieczęć. Pokazał mi swoje kły, ryknął i uderzył mnie ogonem prosto w brzuch. Siła
była tak mocna, że poleciałam jakieś trzynaście metrów od niego. Z moich ust
poleciała krew. Uśmiechnęłam się. Wykonałam kilka pieczęci i obok mnie pojawił
się wodny smok. Rzucił się na lisa. Zniszczył go jednym uderzeniem. Wiedziałam ,
że to zrobi. W smoku była też moja krew. Wykonałam kilka pieczęci i znalazłam
się na głowie Kyuubiego. W moich rękach pojawiły się łańcuchy z czakry. Owinęły
się wokół ciała lisa, zeskoczyłam z niego i zaczęłam wyciągać jego czakrę. Zaczął
się szarpać. Wyzywał mnie od najgorszych kunoichi świata. Zaśmiałam się. Gdy po
pięciu sekundach skończyłam , upadłam na twarz z wykończenia. Podniosłam się resztkami
sił i rzuciłam lisa do jego klatki i zapieczętowałam z powrotem. Upadłam na
kolana. Zamknęłam oczy, z uśmiechem triumfu na ustach.*
Otworzyłam oczy. Dzieciaki dalej męczyły się z torem przeszkód, zaśmiałam się i
wróciłam na siebie uwagę Ohi. Posłał mi zmęczone i znudzone spojrzenie.
- Co aż tak źli?
- Wiesz…. Ujdą , ale są strasznie leniwi. Nie słuchali mnie. Powiedzieli, że
tylko ciebie będą się słuchać.
- No dobra. Koniec twojej pracy na dziś. Teraz ja się nimi zajmę.- powiedziałam
z chytrym uśmiechem. Prychnął i zniknął w chmurze białego dymu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytasz? Świetnie! A czemu nie komentujesz? Każdy komentarz pomaga mi w dalszym pisaniu ♥♥♥ Więc proszę zostaw komentarz bo nawet napisanie go nie zabierze ci dużo czasu...♥♥♥