3.14.2013

Ostatni płomień wiru cz.22


Uczyłam moich podopiecznych. Zaprzyjaźniłam się z kuzynką Itachiego i Obito. Mikoto. Jest naprawdę fajna. Razem spędzamy wolny czas. Niedawno był egzamin na chunina. Z mojej grupy zdali wszyscy, ale u Minato tylko Kakashi. Mam już 20 lat…. Tak. Czas tak szybko leci. Został jeszcze miesiąc do wojny. Mamy październik. Jestem na treningu z maluchami. Minato ma jakąś misję , więc trenują ze mną i jego uczniowie.
- Asuma! Co to ma być?! Gdzie twoja czujność?!! Nawet małe dziecko by uniknęło ciosów Kakashiego!! Rin!! Nie bój się zadać mu bolesnego ciosu!! Traktuj Itachiego jak wroga!! Ale tylko na treningu!! Kurenai!! Nie cackaj się z nim!! Pokażcie na co was stać dzieciaki!! Kto wygra z każdej walki dostanie nagrodę!!!- krzyczałam na całe gardło. Nagle ktoś zakrył mi oczy. Usłyszałam śmiech mojej najlepszej przyjaciółki.
- Oj Kushina. Nie bądź dla nich taka ostra.
- Mikoto! Zdejmiesz tę rękę z moich oczu?
- Jasne.- powiedziała i tak uczyniła. Pociągnęła mnie za rękę na ziemie gdzie usiadłyśmy i obserwowałyśmy walki.- Nie wiem o co ty masz tyle pretensji. Przecież są dobrzy.
- Wiem o tym, ale chce ich doskonalić. Wiesz przecież, że za niecały miesiąc wojna. Nie chce żeby coś się im stało…
- Rozumiem. Nie bój się. Ja też tam przecież będę, i Jiraya, i Tsunade, i Trzeci, i Fugaku, i Minato..
- No wielkie dzięki. Wiesz. Mam teraz więcej do zamartwiania. Nie chce was stracić. Jesteście dla mnie jak rodzina…
- Ale Minato to jak ktoś więcej. Hę?
- Może…
- Kushina mnie nie okłamiesz.
- No dobra. A dla ciebie Fugaku?
- Wiesz…- powiedziała zarumieniona.
- Ha! Trafiłam.
- To aż tak widać?
- No ba! Tak samo jak zapęd Jirayi do kobiet.
- Ej. Mogłaś dać inne porównanie?
- Może tak, ale to jest najlepsze. Bo prawdziwe.
- Taa…. No to co? Pójdziesz ze mną dziś na zakupy?
- Mikoto, przecież wiesz , że mnie to nie kręci…
- Wiem, wiem, ale proszę cię dla mnie.- powiedziała i zrobiła minkę szczeniaczka. Westchnęłam zrezygnowana.
- No dobra.- powiedziałam przegranym głosem. Ta od razu się na mnie rzuciła i śmiała się w niebo głosy. Dzieciaki skończyły i do nas podeszły.
- Ja wygrałem z Asumą.- powiedział leniwym głosem Kakashi.
- Ja z Obito.- powiedział Itachi
- A ja z Kurenai.- powiedziała z uśmiechem Rin
- Brawo! Nagroda dla wygranych. Nic nie dostajecie do nauczenia, a dla przegranych walka ze mną. Bez czakry Kyuubiego i Śmierci.
- O jezu. Już nie żyjemy.- jęczały dzieciaki. Uśmiechnęłam się i wykonałam kilka pieczęci. Po moich bokach pojawili się Kyubi i Bóg Śmierci. Kyubi chciał już uciec, ale znalazł się w swojej klatce.
- Ej. Idiotko wypuść mnie!!- zaryczał wściekły. Dzieciakom i Mikoto po ciele przeszły ciarki. Zaśmiałam się.
- Nie wypuszczę cię bo coś komuś zrobisz. I nie nazywaj mnie idiotką rudzielcu!!!
- Brrrrr…- wysyczał pod moim adresem. Mój sensei posłał mi pełne politowania spojrzenie.
- Zachowujecie się gorzej niż zmarli.
- Masz coś do tego?- zapytaliśmy jednocześnie. Usłyszeliśmy śmiechy dzieciaków, Mikoto i jeszcze dwóch mężczyzn.
- Tak mam. A teraz uczennico mam dla ciebie trening w twoich wspomnieniach…- przerwał mu mój jęk strachu. Nie lubiłam tych treningów. Zawsze wybierał te wspomnienia na , których kogoś traciłam.- Boisz się?- zapytał z kpiną. Zdenerwowałam się. Podniosłam się gwałtownie z ziemi. Wypuściłam lisa z klatki. Ten z dumnie uniesioną głową podszedł do śmierci i zaśmiał się.
- Niczego się nie boję.- wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
- W takim razie zapraszam. Powrócisz na wojnę w wirze. Chyba , że się boisz?
- Nie. Dobra zabieraj mnie tam. Samą.- powiedziałam akcentując na słowo „ samą”. Z uśmiechem na ustach wyjął swoją katanę, podszedł do mnie i przebił na wylot. Pod moimi nogami pojawiła się ciemność , która zaczęła mnie wciągać. Zamknęłam oczy i upadłam na kolana , jednocześnie wchodząc w dziurę.
* Znalazłam się w moim domu. Byłam ubrana w piżamę. Szybko pobiegłam na górę do siebie, weszłam do garderoby, zdjęłam z siebie piżamę i założyłam strój ANBU. Maska z trzema wirami zdobiła moją twarz. Założyłam na siebie płaszcz pod , którym znajdowała się wszelakiego rodzaju broń. Dla zwykłych ludzi był to ciężar nie dla jednego, ale mi on nie sprawiał kłopotów. Wyszłam jak błyskawica z pokoju. Zeszłam na dół i ujrzałam siedzących przy stole w kuchni rodziców. Moje rodzeństwo natomiast po niej pałaszowało w poszukiwaniu czegoś na śniadanie.
- Kochanie, dlaczego jesteś w stroju ANBU? U Uzukagure masz się zjawić za godzinę.- zapytała mnie moja rodzicielka. Uśmiechnęłam się przez maskę.
- Wiem, ale…- szukałam jakieś wymówki. Podrapałam się po głowie.- ale… chce jeszcze zrobić patrol i wiesz…
- Rozumiem skarbie. Ale nie puszcze cię na patrol do puki nie zjesz czegoś.- powiedziała ze surowym spojrzeniem matki. Ojciec zaśmiał się, w ewidencji czego oberwał książką po głowie. Moi bracia zaśmiali się głośno a siostry posłały im spojrzenia mówiące „ Faceci”. Westchnęłam. Podeszłam szybkim krokiem do lodówki. Weszłam na blat i zaczęłam szukać swojego pudełeczka z jedzeniem z krainy zmarłych. Ono choć nie wyglądało zachęcająco w rzeczywistości było dobre lub pyszne. Znalazłam. Przyciągnęłam je bliżej, otworzyłam i wyjęłam jakiś tam owoc. Szybko go zjadłam. Skrzynkę odłożyłam na miejsce. Zeskoczyłam z blatu. Podeszłam do rodziców. Pocałowałam ich w głowy, siostry przytuliłam a bracią prze czochrałam czupryny. Założyłam maskę z powrotem na twarz.
- Kocham was.- powiedziałam załamanym głosem po czym przeniosłam się pod bramę. Skoro to trening to mogę już na powitaniu zabić połowę oddziału wroga. Minuty mijały szybko. Nim się obejrzałam przy bramie stały wszystkie odziały ANBU z wioski. W oddali shinobi ewakuowali mieszkańców wioski. Jej starsi bracia stali w gotowości do walki, natomiast siostry czekały gotowe do pomocy rannym, ale na razie pomagały wyprowadzić mieszkańców z wioski. Gdy już wszyscy zostali ewakuowani, doszedł do nas Uzukagure. Stał przed nami w zbroi i gotowości do walki. Spojrzał każdemu z osobna w oczy. Jego wzrok zatrzymał się na mnie. Posłał mi uśmiech. Wyprostowałam się dumnie.
- Kushina powinnaś odejść z innymi z naszej wioski. To nie miejsce dla ciebie.- powiedział smutnym i pełnym powagi głosem. Nie wytrzymałam i jak wtedy zaczęłam pokazywać swój charakterek.
- Że niby co?! Staruchu chyba na łeb upadłeś dattebane!! Ja i ucieczka?! Chyba w najgorszych koszmarach! Nie jestem dzieckiem abyś mi rozkazywał!!       


Dzięki , za ponad 2000 wyświetleń. Kocham was!! A przy okazji dedykuję wam czytelnikom ten rozdział!!

Minakushi w ANBU:




















1 komentarz:

  1. Wybacz, że ostatniego nie skomentowałam, ale nie mogłam… Za to tutaj napiszę: Rozdział świetny!

    A co do tego to... JAK KURENAI MOGŁA DAĆ SIĘ POKONAĆ RIN?! T.T Nie ważne, wyszedł ci super. No i Mikoto się pojawiła!

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Świetnie! A czemu nie komentujesz? Każdy komentarz pomaga mi w dalszym pisaniu ♥♥♥ Więc proszę zostaw komentarz bo nawet napisanie go nie zabierze ci dużo czasu...♥♥♥