3.31.2013

Ostatni płomień wiru cz.39

Dzięki za ponad 6000 wyświetleń!! Kocham was!!! Mam nadzieje, że notka wam się spodoba i przepraszam za wczorajszy jej brak. Odpowiem na komentarze z dwóch ostatnich postów.
 Post pierwszy:
Jagoda Lee- dzięki i ciesze , że ci się podobał. Będę się starać dawać takiej długości notki. I tobie życzę mokrego aprilisa.
Marta Anonim- Dlaczego to tak dziwnie brzmi? Według mnie to słodko brzmi. I nawzajem.

Post drugi:
Jagoda Lee- dzięki. Fajne no nie? Akurat tak się złożyło. Dwa święta jednego dnia. Spoko, ale z kim ma być ten wątek z Itachim, bo ja nie znam i nie mam pomysłu na imię dziewczyny. Jeśli podasz mi imię to w mojej główce zacznie się rodził jej wygląd. A może ty chcesz być jego miłością? Jeśli tak to daj mi w komentarzu twój krótki opis zewnętrzny jak i charakteru.

- Kushina…. Obiecałaś mi, że nie użyjesz mięśni.- powiedział karcącym tonem.
- Ale….- zaczęłam, ale położył mi palce na ustach.
- Kushina…. Co ja z tobą mam, co?- powiedział z rozbawieniem. Zdjął mi palce z ust.
- A bo ja wiem. Sam mnie sobie wybrałeś, więc pytaj siebie.- powiedziałam tak samo jak on rozbawiona. Odwrócił mnie do siebie. Puścił do mnie oczko, przyłożył swoje czoło do mojego.
- Tak wiem i jestem z tego powodu szczęśliwy jak idiota!
- Wiesz…. Wiele ci do niego nie brakuje!
- Osz ty! Pożałujesz tego!- w jego oczach widziałam jakiś niebezpieczny błysk. Chciałam już z niego zejść, ale to było nie do wykonania, bo zacisnął swoje ramiona na mojej talii. Szarpałam się, ale tylko sobie robiłam krzywdę. Złapałam go za ręce i przy użyciu siły wydostałam się z jego objęć. Od razu tego pożałowałam bo prawie upadłam na twarz. Na szczęście ukochany złapał mnie i wziął na ręce. Śmiał się.
- Z czego się śmiejesz do cholery dattebane?!
- Z twojej miny.- powiedział pomiędzy śmiechem. Zrobiłam urażoną minę , która go jeszcze bardziej rozbawiła. Szedł ze mną na górę bo godzina była już późna a musieliśmy się wyspać. Sama chciałam się śmiać, ale nadal udawałam obrażoną. Gdy położył mnie na łóżku popatrzył na mnie czule. Już się nie śmiał tylko uroczo uśmiechał. Przybliżył się by pocałować mnie w czoło, a ja to wykorzystałam i rzuciłam się na niego całując go w usta i jednocześnie przewracając go ze sobą na podłogę. Dalej nie przerwałam pocałunku zaczęłam zdejmować z niego ubrania, gdy był w samej bieliźnie, przerwałam pocałunek, podniosłam się z ziemi, wzięłam piżamę i poszłam do łazienki. Weszłam pod prysznic. Woda leciała po mnie ciurkiem, uspokajając zbolałe mięśnie, była dla mnie balsamem. Zawsze gdy coś mi nie szło szłam pod prysznic i po długim myciu wiedziałam co robiłam nie tak. Lub pomagała mi w rozmyślaniu nad swoim życiem…. Wyszłam z pod niego po czterdziestu minutach. Szybko się wytarłam, ubrałam, włosy związałam w warkocz. Ręcznik rzuciłam do kosza na brudne rzeczy. Wyszłam z zaparowanej łazienki. Minato leżał na łóżku w niebieskich bokserkach na , których był symbol Konohy. Jego bielizna była rozbrajająca. Miał twarz zanurzoną w powieści sannina. Podeszłam do niego i zauważyłam, że zasnął. Na pewno musiał być zmęczony. Zabrałam mu ostrożnie książkę, schowałam do niej zakładkę, położyłam na chwilę jego głowę na swoich nogach, poprawiłam mu poduszkę, jego głowa powróciła na poduszkę. Przybliżyłam swoją do jego. Opatuliłam go kołdrą. Przytuliłam się do niego, umieściłam swoją głowę na jego klatce piersiowej. Słuchałam jego miarowego oddechu i uderzeń jego serca. I w taki sposób zasnęłam wsłuchana w przepiękną melodię…. Obudził mnie całus w czoło. Przetarłam zaspane oczy.
- Dzień dobry kochanie.- usłyszałam tuż przy uchu. Od razu się lekko zarumieniłam.
- Dzień dobry Minato. Która godzina?
- Piąta. A co?
- Nic.- powiedziałam ziewając. Zaśmiał się. Spojrzałam na niego. Był chyba w bardzo dobrym nastroju.
- Widzę , że nastrój ci dopisuje Minato.
- A jakże. Niedługo ślub mojego przyjaciela. A potem mój. Wiesz, że będę prowadził ich ceremonie ślubną?
- Ta?
- Nom. Wczoraj Hiashi mnie o to prosił.- powiedział z uśmiechem. Oberwał ode mnie poduszką.- A to za co?
- Za to, że wczoraj mi o tym nie powiedziałeś jak się ciebie pytałam jak ci minął dzień.
- Przepraszam, ale bardziej bałem się o ciebie, niż o powiedzeniu ci, że będę udzielał im ślubu.- powiedział z miną szczeniaczka. Starałam się nie złamać, ale nie mogłam się dłużej na niego gniewać. Westchnęłam zrezygnowana i przegrana, za co dostałam miłą nagrodę pocieszenia, w postaci namiętnego pocałunku. Trwaliśmy tak przez pięć minut, aż nie usłyszeliśmy walenia o szybę. Podniosłam się z łóżka, podeszłam do okna, odsłoniła zasłony i moja mina zbladła. Zza oknem stał, a raczej siedział Jiraiya. Gdy mnie zauważył od razu zaczął robić się blady jak kreda. Minato do nas podszedł, założył na mnie szlafrok, otworzył okno, sannin wszedł do pokoju. Posłałam mu mordercze spojrzenie, po czym poszłam do garderoby po ubrania, wzięłam strój i weszłam drugimi drzwiami do łazienki. Szybko wykonałam poranną toaletę, ubrałam na siebie granatowe leginsy, czarną podkoszulkę na ramiączka i szary sweter z długim rękawem, sięgał do połowy ud. Gdy czesałam włosy do moich uszu doszła część rozmowy pomiędzy panami.
- …. Czy ty wiesz co to oznacza?
- Tak wiem Jiraiya. A co mogę na to poradzić?
- Jesteś Hokage! Możesz przecież jej nakazać zostać!
- Ciszej. Nie chce żeby Kushina się dowiedziała.
- Ale ona i tak się o tym dowie.
- Wiem i będzie załamana. Ale wole sam jej o tym powiedzieć.
- No to powiedz jej teraz. Ona może ją tylko zatrzymać.- powiedział sannin. W tym samym momencie wyszłam z łazienki.
- O czym mam się dowiedzieć panowie?
- Dan zginą i Tsunade chce opuścić wioskę….- powiedział ze smutkiem Minato.
- Co…. Musze z nią porozmawiać! Ale to już!! Minato przenieś mnie do niej. Proszę. Ona potrzebuje mnie.
- Dobrze.- mówił to i złapał mnie w talii. Przeniósł nas przed dom Tsunade. Chciałam zapukać, ale drzwi się otworzyły i ujrzałam w nich zasmuconą twarz sanninki. Przytuliłam ją do siebie. Zaczęła płakać mi w ramię.
- Minato możesz nas zostawić i powiedzieć moim uczniom , że się spóźnię?
- Oczywiście.- powiedział i wyparował. Nie zostawił po sobie nic. Weszłam z Tsunade do domu, zamknęłam kopniakiem drzwi, poszłyśmy do salonu i usiadłyśmy na kanapie. Dalej płakała a ja głaskałam ją po plecach.
- Ci…. Ci….- powtarzałam do puki się nie uspokoiła.
- On umarł przy mnie…. Nie byłam w stanie go uratować….
- Wiem jak to jest. Straciłam całą rodzinę, przyjaciół, wioskę. Ale udało mi się znaleźć szczęście. I wiem , że tobie też się uda. Czas leczy rany. Wiem o tym tak jak i ty, ale rany zawsze z nami zostaną i dzięki nim jesteśmy coraz silniejsi.
- Ale ja nie potrafię, już nikogo pokochać….
- Tsunade…. Proszę nie mów tak. Gdzie jest Shizune?
- U siebie w domu. Zaopiekuje się nią. I z nią opuszczę wioskę.
- Proszę cię. Nie opuszczaj jej dla mnie. Nie chce stracić drugiej matki.- powiedziałam błagalnym głosem. Nic nie powiedziała. Siedziałyśmy w ciszy przez dwie godziny. Nagle spojrzała mi w oczy.
- Zostanę i nie zawiodę cię skarbie.- kończąc to zdanie pocałowała mnie w czoło…. Minął już miesiąc. Tylko dzień dzielił nas od ślubu Minuki. Tsunade została w wiosce. Opiekowała się Shizune i trenowała ją. Jej relacje z Jirayą stały się leprze. Może się jeszcze zakocha. Mikoto właśnie wczoraj została poproszona o rękę. Jak my się cieszyłyśmy. byłam u siebie z Mikoto i Minuki. Sprawdzałyśmy ostatni raz jak wygląda w sukni, z butami, welonem , bukietem kwiatów i makijażem, i czy czegoś nie brakuje. Wyglądała prześlicznie. Brakowało według nas tylko naszyjnika i pasujących do pierścionka kolczyków. Minuki się przebrała i po trzydziestu minutach byłyśmy już w sklepie jubilerskim. Przez godzinę szukałyśmy , ale znalazłyśmy idealne kolczyki i naszyjnik ze symbolem yin i yang. Musiałam się pożegnać z dziewczynami i iść na trening do dzieciaków. Przeniosłam się na pole treningowe numer 4. Dzieciaki już się rozgrzewały. Poszłam za ich przykładem i już po dziesięciu minutach byłam gotowa tak samo jak maluchy.
- No to na co macie dziś ochotę?
- Może potrenujemy nintaijutsu?
- Dobra Itachi. No to zaczynamy.- powiedziałam z entuzjazmem. Trenowaliśmy to przed trzy godziny. Maluchy były wykończone, a mnie nadal rozpierała energia. Zaśmiałam się cicho. Usiadłam obok nich i zaczęłam goić ich rany. Po godzinie nie mieli ani jednej blizny.



1 komentarz:

  1. Świetne *.*... Minuki, teój czas się zbliża... E tam, Hiashi jest spoko^^ Czekam na kolejną część

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Świetnie! A czemu nie komentujesz? Każdy komentarz pomaga mi w dalszym pisaniu ♥♥♥ Więc proszę zostaw komentarz bo nawet napisanie go nie zabierze ci dużo czasu...♥♥♥