Dedykuje tę notkę Marcie Anonim, Shika i Marutemari, Minato N, Isabel Witther, Ushio i Madeleine Evans . Pozdrawiam i życzę miłego czytania.
- Saturobi
szykuje się wojna…
- Tak wiem o tym. Też miałaś wizję?
- Nie ja a moja łasica. I co z tym zrobimy?
- Nie mogę tego powiedzieć przy dzieciach.- powiedział i skierował swoje spojrzenie na naszych podopiecznych.
- Ja tato nigdzie nie idę. Chce wiedzieć co zamierzacie zrobić. Tu chodzi też o mojego senseia!
- Popieram.- zawtórował mu Itachi.
- I ja też.- powiedziała Kurenai.
- Dzieci…- zaczął Saturobi, ale mu przerwałam.
- Posłuchajcie mnie. Wszyscy. Jeśli chcecie abym nie odeszła macie w tej chwili iść do mojego domu i tam na nas czekać. Jasne?
- Hai.- powiedziały dzieciaki.
- Dobra. Asuma łap!- powiedziałam i rzuciłam mu klucze. Złapał zanim walnęły go w twarz. Uśmiechnęłam się do dzieciaków promiennie zanim zniknęły za zamykającymi się drzwiami od gabinetu. Saturobi podszedł do drzwi i przekręcił je na klucz, natomiast Minato zasłonił i zamknął okna. Usiedliśmy przy biurku.
- To co robimy?- zapytałam zniecierpliwiona.
- Nie wiem. Oni chcą ciebie. Ja oczywiście im cię nie oddam. Jesteś obywatelem tej wioski. To ty musisz zdecydować.
- Oddam im się…
- CO?!- przerwał mi brutalnie Minato.
- No tak. Nie pozwolę aby wam coś się stało.- powiedziałam ze stanowczością w głosie.
- Potrafimy się bronić.
- Ale ich nie pokonacie.
- Z kąt taka pewność?
- Bo oni mają jak by to powiedzieć…- podrapałam się nerwowo po karku.- Mają pierwszego podopiecznego Śmierci.
- Ale mówiłaś, że ty nią jesteś.- stwierdził Minato.
- No tak, ale on był próbą. Ma w sobie kilka kropli czakry Śmierci. Nie potrafi praktycznie tego co ja, ale opanował pewną technikę, która pozwala mu zamienić swoje oczy na określony czas na przykład: na sharingana.
- To właśnie dla tego nie powinnaś iść do nich. Jeśli masz rację a w to nie wątpię. To oni w tedy tak czy siak mogą nas zaatakować. A mając ciebie po swojej stronie, wygrają.
- Ale ja na to nie pozwolę dattebane!
- Posłuchaj. On będzie mógł użyć na tobie sharingana i zrobić z ciebie zwykłe narzędzie, broń.
- Kushina. Minato ma rację. Jeśli nie będziesz chciała brać udziału w wojnie nie musisz…
- Że co?! Ty myślisz, że będę siedziała w domu i leżała do góry brzuchem. Gdy wy będziecie walczyć?! Nie! Oddam życie za tę wioskę!
- No dobrze. To czyli zmieniłaś zdanie?
- Tak. Zostanę tu, pomogę w szkoleniu ludzi i będę z nim walczyła. Nikt go oprócz mnie nie pokona.
- W takim razie. Jutro zacznij trenować swoich podopiecznych.
- Hai.- powiedziałam i wstałam z krzesła. Minato dalej siedział.
- Czy mam na wojnie użyć tej techniki?- podkreślił słowo ,, tej”.
- Minato…. Ale wiesz jakie są tego skutki?
- Tak. No więc?
- To od ciebie zależy. Nie ode mnie.
- Dobrze. Do widzenia.- pożegnał się, wstał z krzesła i wyszedł. Poszłam w jego ślady. Był już przy schodach! Pobiegłam za nim. Był już na dolę. Chciałam zeskoczyć, ale potknęłam się o swoje nogi i przewróciłam się. Zakryłam twarz rękoma. Zamiast uderzyć w betonowe schody uderzyłam o coś równie twardego, ale i zarazem miękkiego. Odsłoniłam twarz. Minato mnie złapał. Uśmiechnęłam się do niego. Miał kamienny wyraz twarzy. Wyprostowałam się tym samym wychodząc z jego objęć. Myślałam , że mnie do siebie przyciągnie, ale spotkało mnie wielkie rozczarowanie. Odwrócił się do mnie plecami i ruszył w stronę wyjścia. Znowu za nim pobiegłam. Na dworze złapałam go za jego kamizelkę i zmusiłam aby się zatrzymał i na mnie spojrzał.
- Co się z tobą dzieję?!- spytałam wciekła.
- Nic się ze mną nie dzieje. A teraz przepraszam , ale idę po drużynę.
- To musisz iść ze mną. Są u mnie w domu.- powiedziałam. Puściłam go a on ruszył w stronę naszych domów. Poczekałam chwilę i ruszyłam w tę samą stronę co on. Gdy doszłam do domu on właśnie do niego wchodził. Weszłam do niego i zamknęłam drzwi. Poszłam do łazienki. Moja czakra wariowała. Czułam to. Szybko obmyłam sobie twarz zimną wodą, wytarłam twarz i wyszłam. Usłyszałam głosy w salonie. Tam też się skierowałam. Ujrzałam jak dzieciaki siedzą na podłodze i coś czytają lub oglądają, a Minato im się przygląda z góry. Podeszłam do nich i zobaczyłam co ich tak interesuje. Zamarłam. To był album ze zdjęciami mnie i mojego rodzeństwa. Właśnie oglądali zdjęcia z moich 14 urodzin. Szybkim ruchem zabrałam im album. Od razu na mnie spojrzeli. Podeszłam do szafy i położyłam go na swoim miejscu. Odwróciłam się do nich. Uśmiechnęłam się do nich.
- Sensei i co teraz będzie?- zapytał Asuma.
- Będziemy szykowali się do wojny. Jutro o pierwszej rano trening. Spotykamy się przed główną bramą.
- Dlaczego tak wcześnie?!- jęczał Asuma z Itachim.
- Zobaczycie. Powiedzmy , że dam wam jutro wycisk. Weźcie ze sobą dużo wody i jedzenia. Trening będzie trwał cały dzień.
- CO?!- powiedziały chórem moi uczniowie.
- Tak. Pokarze wam jak trenowało się w wirze. Radzę wziąć też ubrania na zmianę. Przydadzą się wam.
- A tobie nie sensei?
- Nie Kurenai. A teraz dzieciaki możecie mnie zostawić samą. Źle się czuję.- powiedziałam i dotknęłam się w głowę, aby zatrzymać kręcenie się w głowie. Muszę jak najszybciej się położyć.
- Hai.- powiedziały i podniosły się z ziemi. Odprowadziłam ich do drzwi. Minato już wychodził, ale złapałam go za rękę i pociągnęłam z powrotem do domu. Zamknęłam drzwi na klucz i popchałam go do salonu. Złapałam go za rękę i usiadłam na kanapie. Chciałam spojrzeć mu w oczy, ale cały czas odwracał wzrok. Wetchnęłam.
- Tak wiem o tym. Też miałaś wizję?
- Nie ja a moja łasica. I co z tym zrobimy?
- Nie mogę tego powiedzieć przy dzieciach.- powiedział i skierował swoje spojrzenie na naszych podopiecznych.
- Ja tato nigdzie nie idę. Chce wiedzieć co zamierzacie zrobić. Tu chodzi też o mojego senseia!
- Popieram.- zawtórował mu Itachi.
- I ja też.- powiedziała Kurenai.
- Dzieci…- zaczął Saturobi, ale mu przerwałam.
- Posłuchajcie mnie. Wszyscy. Jeśli chcecie abym nie odeszła macie w tej chwili iść do mojego domu i tam na nas czekać. Jasne?
- Hai.- powiedziały dzieciaki.
- Dobra. Asuma łap!- powiedziałam i rzuciłam mu klucze. Złapał zanim walnęły go w twarz. Uśmiechnęłam się do dzieciaków promiennie zanim zniknęły za zamykającymi się drzwiami od gabinetu. Saturobi podszedł do drzwi i przekręcił je na klucz, natomiast Minato zasłonił i zamknął okna. Usiedliśmy przy biurku.
- To co robimy?- zapytałam zniecierpliwiona.
- Nie wiem. Oni chcą ciebie. Ja oczywiście im cię nie oddam. Jesteś obywatelem tej wioski. To ty musisz zdecydować.
- Oddam im się…
- CO?!- przerwał mi brutalnie Minato.
- No tak. Nie pozwolę aby wam coś się stało.- powiedziałam ze stanowczością w głosie.
- Potrafimy się bronić.
- Ale ich nie pokonacie.
- Z kąt taka pewność?
- Bo oni mają jak by to powiedzieć…- podrapałam się nerwowo po karku.- Mają pierwszego podopiecznego Śmierci.
- Ale mówiłaś, że ty nią jesteś.- stwierdził Minato.
- No tak, ale on był próbą. Ma w sobie kilka kropli czakry Śmierci. Nie potrafi praktycznie tego co ja, ale opanował pewną technikę, która pozwala mu zamienić swoje oczy na określony czas na przykład: na sharingana.
- To właśnie dla tego nie powinnaś iść do nich. Jeśli masz rację a w to nie wątpię. To oni w tedy tak czy siak mogą nas zaatakować. A mając ciebie po swojej stronie, wygrają.
- Ale ja na to nie pozwolę dattebane!
- Posłuchaj. On będzie mógł użyć na tobie sharingana i zrobić z ciebie zwykłe narzędzie, broń.
- Kushina. Minato ma rację. Jeśli nie będziesz chciała brać udziału w wojnie nie musisz…
- Że co?! Ty myślisz, że będę siedziała w domu i leżała do góry brzuchem. Gdy wy będziecie walczyć?! Nie! Oddam życie za tę wioskę!
- No dobrze. To czyli zmieniłaś zdanie?
- Tak. Zostanę tu, pomogę w szkoleniu ludzi i będę z nim walczyła. Nikt go oprócz mnie nie pokona.
- W takim razie. Jutro zacznij trenować swoich podopiecznych.
- Hai.- powiedziałam i wstałam z krzesła. Minato dalej siedział.
- Czy mam na wojnie użyć tej techniki?- podkreślił słowo ,, tej”.
- Minato…. Ale wiesz jakie są tego skutki?
- Tak. No więc?
- To od ciebie zależy. Nie ode mnie.
- Dobrze. Do widzenia.- pożegnał się, wstał z krzesła i wyszedł. Poszłam w jego ślady. Był już przy schodach! Pobiegłam za nim. Był już na dolę. Chciałam zeskoczyć, ale potknęłam się o swoje nogi i przewróciłam się. Zakryłam twarz rękoma. Zamiast uderzyć w betonowe schody uderzyłam o coś równie twardego, ale i zarazem miękkiego. Odsłoniłam twarz. Minato mnie złapał. Uśmiechnęłam się do niego. Miał kamienny wyraz twarzy. Wyprostowałam się tym samym wychodząc z jego objęć. Myślałam , że mnie do siebie przyciągnie, ale spotkało mnie wielkie rozczarowanie. Odwrócił się do mnie plecami i ruszył w stronę wyjścia. Znowu za nim pobiegłam. Na dworze złapałam go za jego kamizelkę i zmusiłam aby się zatrzymał i na mnie spojrzał.
- Co się z tobą dzieję?!- spytałam wciekła.
- Nic się ze mną nie dzieje. A teraz przepraszam , ale idę po drużynę.
- To musisz iść ze mną. Są u mnie w domu.- powiedziałam. Puściłam go a on ruszył w stronę naszych domów. Poczekałam chwilę i ruszyłam w tę samą stronę co on. Gdy doszłam do domu on właśnie do niego wchodził. Weszłam do niego i zamknęłam drzwi. Poszłam do łazienki. Moja czakra wariowała. Czułam to. Szybko obmyłam sobie twarz zimną wodą, wytarłam twarz i wyszłam. Usłyszałam głosy w salonie. Tam też się skierowałam. Ujrzałam jak dzieciaki siedzą na podłodze i coś czytają lub oglądają, a Minato im się przygląda z góry. Podeszłam do nich i zobaczyłam co ich tak interesuje. Zamarłam. To był album ze zdjęciami mnie i mojego rodzeństwa. Właśnie oglądali zdjęcia z moich 14 urodzin. Szybkim ruchem zabrałam im album. Od razu na mnie spojrzeli. Podeszłam do szafy i położyłam go na swoim miejscu. Odwróciłam się do nich. Uśmiechnęłam się do nich.
- Sensei i co teraz będzie?- zapytał Asuma.
- Będziemy szykowali się do wojny. Jutro o pierwszej rano trening. Spotykamy się przed główną bramą.
- Dlaczego tak wcześnie?!- jęczał Asuma z Itachim.
- Zobaczycie. Powiedzmy , że dam wam jutro wycisk. Weźcie ze sobą dużo wody i jedzenia. Trening będzie trwał cały dzień.
- CO?!- powiedziały chórem moi uczniowie.
- Tak. Pokarze wam jak trenowało się w wirze. Radzę wziąć też ubrania na zmianę. Przydadzą się wam.
- A tobie nie sensei?
- Nie Kurenai. A teraz dzieciaki możecie mnie zostawić samą. Źle się czuję.- powiedziałam i dotknęłam się w głowę, aby zatrzymać kręcenie się w głowie. Muszę jak najszybciej się położyć.
- Hai.- powiedziały i podniosły się z ziemi. Odprowadziłam ich do drzwi. Minato już wychodził, ale złapałam go za rękę i pociągnęłam z powrotem do domu. Zamknęłam drzwi na klucz i popchałam go do salonu. Złapałam go za rękę i usiadłam na kanapie. Chciałam spojrzeć mu w oczy, ale cały czas odwracał wzrok. Wetchnęłam.
Co wstąpiło w Minato? Czy ich związek przetrwa?
Cholera, o której ty to pisałaś?! No dobra, i tak uważam, że super, ale odpocznij sobie... I bardzo dziękuje za kolejnego dedyka
OdpowiedzUsuń