3.15.2013

Ostatni płomień wiru cz.24

- Kocham cię…- i powróciłam do przerwanego zajęcia…
Jest 6 listopada, dzień przed wojną. Właśnie idę z Minato do Hokage na naradę wojenną. To była moja pierwsza narada wojenna. W wirze nie wpuszczano mnie na nie chodź byłam jednym z najlepszych ludzi. Nie wiedziałam jak mam się zachować. Zatrzymałam się. Byliśmy już w połowie drogi. Minato podszedł do mnie, wziął za rękę i pociągnął w dalszą drogę. Przełknęłam ślinę. Przysunęłam się bliżej niego, puścił moją dłoń , ale za to objął ramieniem i przyciągnął jeszcze bliżej siebie. Objęłam go w pasie. Pocałował mnie w głowę. Spojrzałam mu w oczy, zatrzymaliśmy się.
- Boje się.- powiedziałam patrząc dalej w jego oczy. Ujrzałam w nich smutek, strach, współczucie,  ale też lekkie rozbawienie.
- A czego się boi moja słodka Hanabera?
- Wiesz… ja… jak by to powiedzieć…. Ja jeszcze nie byłam na naradzie wojennej….- powiedziałam jąkając się. Spojrzał na mnie czule, uśmiechnął się łobuzersko.
- Nie ma się czego bać. Jeśli chcesz mogę dać ci małą radę. Nigdy nie przerywaj nikomu kto wypowiada swoją propozycję, nawet jeśli ci ona nie odpowiada nie przerywaj mu, swoje uwagi możesz podać gdy skończy.
- Dobra, ale wątpię , że uda mi się powstrzymać.- powiedziałam z niepewnym uśmiechem. Zaśmiał się.
- Nie martw się. Usiądziesz obok mnie a ja będę miał na ciebie oko.- mówiąc to puścił do mnie oczko. teraz to ja nas pociągnęłam w stronę biura Hokage. Drogę spędziliśmy w milczeniu. Nie potrzebowaliśmy słów. Byliśmy na miejscu po czterech minutach. Minato zapukał i nie czekając na pozwolenie weszliśmy do pomieszczenia. Brakowało jeszcze rady. Zajęliśmy miejsca obok Jirayi. Posłał nam uśmiech z nad swojej nowej powieści.
- Witam cię diablico. Witaj mój głupi uczniu.- powiedział rozbawiony sannin.
- Zaraz dam ci za tę diablice!
- Witaj Ero-sensei. A ty jak zwykle przy książce? Ech Jiraya.- powiedział Minato tak samo jak sannin z rozbawieniem. Prychnęłam jak kotka. Nagle drzwi się otworzyły. Do pomieszczenia weszła banda staruchów. Wszyscy wstaliśmy z miejsc.
- Możecie usiąść.- powiedział siwowłosy staruch. Usiedliśmy i czekaliśmy na rozpoczęcie. Saturobi wstał ze swojego fotela, popatrzył na nas, jego spojrzenie spoczęło na mnie. Uśmiechnął się pocieszająco.
- Moi drodzy. Jak zapewnię wiecie jutro szykuje się bitwa. Chmura i Dźwięk chcą wojny, a niestety nie chcą dać się przekonać na pokój…
- Wybacz , że ci przerwę Hokage, ale jest coś co oni chcą i możemy się zastanowić nad oddaniem im.
- Tak, ale chce przypomnieć , że to nie zależy od nas tylko od tej osoby. I właśnie musimy zapewnić tej osobie najlepszą ochronę.- powiedział poważny Saturobi. Mimo wolnie westchnęłam , czym skupiłam na sobie uwagę rady i pozostałych.
- Co cię tak nudzi moja droga?- zapytał ten który przerwał Hokage.
- Nic mnie nie nudzi. Raczej denerwuje mnie fakt , że traktujecie mnie jak broń.
- Ach. Panna jinchuriki się denerwuje. Chce ci przypomnieć , że to przez ciebie jest ta wojna.- powiedział z pogardliwym uśmiechem. Wstałam z krzesła i posłałam mu mordercze spojrzenie.
- Nie do mnie pretensje.
- To do kogo?
- Do tych idiotów z chmury i dźwięku. Chcą mieć dwie osoby, które przeżyły spotkanie ze śmiercią. A do tego jinchuriki.
- A ty co zamierzasz z tym zrobić?
- Zabić ich wszystkich, przy pomocy kilku technik. A zwłaszcza próbę numer jeden. 







1 komentarz:

  1. Jeeeej!!! Ale czemu takie krótkie? Czemu?! Głupi, wredny staruch!

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Świetnie! A czemu nie komentujesz? Każdy komentarz pomaga mi w dalszym pisaniu ♥♥♥ Więc proszę zostaw komentarz bo nawet napisanie go nie zabierze ci dużo czasu...♥♥♥