3.29.2013

Ostatni płomień wiru cz.38

Jutro już z samego rana do kościułka na święcenie koszyczka!! Ale super!! A potem podkradnę kilka czekoladowych jajek!!!
Jagoda Lee- postaram się dać jakiś wątek z SasoMart. I dzięki.
Marta Anonim- po pierwsze podoba mi się twoje nowe zdjęcie. A po drugie. Mogą to robić bo ty jesteś jak się później okaże pierwszą taką prawdziwą miłością Sasoriego. Więc przyda mu się pomoc. Dzięki , że uważasz notkę za świetną. Mam nadzieje, że będziesz pisać komentarze bo jak nie to będzie mi trochę smutno bez twojej oceny...

- No dobra, ale wszystko będziesz musiała uzgodnić ze mną i Minato. Ale to dopiero za miesiąc.
- Dlaczego za miesiąc?
- Bo będę zajęta ślubem Minuki. No dobra. Stajemy i idziemy. Bo się spóźnię i mnie zabiją.- zażartowałam.
- Nie martw się sensei my cię obronimy.- powiedział Itachi. Jako pierwszy stał i podał mi dłoń. Skorzystałam z pomocy. Asuma poszedł w jego ślady i pomógł Kurenai. Ruszyliśmy w stronę wioski, śmiejąc się. Nadal kobiety się na mnie patrzyły z chęcią mordu. To już mnie denerwowało i po nie kąt bawiło. Gdy mijaliśmy budkę z ramen, wyskoczyła na san drużyna siódma.
- Kushina-chan!! Tobie nie wolno nikogo trenować!- wykrzyczał mi Obito. Pozostała dwójka posłała mi karcące spojrzenia. Zaśmiałam się.
- Ach Obi. Mogę ich trenować tylko przez tydzień. A poza tym i tak nie korzystam z mięśni i czakry. Siedzę tylko pod drzewem, daje im ćwiczenia i wytykam błędy. To wszystko.
- Mówi prawdę. Przez sześć godzin tylko siedziała pod drzewem i nam dawała polecenia.- potwierdził Asuma.
- A Minato-sensei o tym wie?- zapytała z ciepłym uśmiechem Rin.
- Tak. A teraz was maluchy przepraszam , ale muszę odprowadzić moją drużynę do domówi i pozałatwiać pewne sprawy.
- A możemy iść z tobą Kushina-chan?- zapytał Kakashi.
- Jasne.- powiedziałam i ruszyłam z dzieciakami w dalszą drogę. Pierwszego odstawiłam Asumę, potem Kurenai. Gdy byliśmy przy rezydencji klanu Uchiha wychodziła z domu Mikoto. Gdy mnie zobaczyła podbiegła do mnie z uśmiechem. Wzięła pod rękę.
- To co Hanabero? Idziemy po Minuki i na zakupy.
- Taa.
- Oj nie będzie tak źle. Poza tym to jeszcze nie twoje zakupy.
- No wiem. Ale i tak nie przepadam za nimi. No, ale co z tym zrobić.
- Nic. No dobra. Pa dzieciaki.- powiedziała na odchody i pociągnęła mnie w stronę ulicy.
- Do jutra Itachi!- krzyknęłam zanim zniknął mi z oczu. Szłyśmy przez pięć minut w milczeniu. Nie przeszkadzała nam cisza. Gdy byłyśmy w połowie drogi do rezydencji klanu Hyuga, naszą uwagę przykuła zamieszka przy jednym z barów. Zaciekawione podeszłyśmy. Widziałyśmy jak Jiraiya stara się uspokoić dość pianych dwóch mężczyzn.
- O co poszło?- zapytała Mikoto jednego z obserwatorów.
- O kobietę. Ten czarnowłosy przyszedł z przepiękną kobietą, jednak ta po kilku kieliszkach sake zaczęła flirtować z zielonookim. Ten którego olała wkurzył  się i rzucił na niego. A teraz Jiraiya stara się ich uspokoić.
- Nie wychodzi mu to.- stwierdziłam i podeszłam do sannina.
- O diablica. Witaj a ty nie z Minato w biurze?- powiedział ze swoim zboczonym uśmiechem.
- Jiraiya opanuj się. I nie. Nie jestem z nim w biurze tylko szłam coś załatwić z Mikoto.
- A. Babskie sprawy.
- Tak. Widzę , że nie dajesz sobie rady.- powiedziałam skazując brodą na dwójkę mężczyzn po jego stronach.
- A no, wiesz. Trudno przemówić człowiekowi gdy zbyt dużo wypije.
- A ty jesteś tego świetnym przykładem. Może chcesz pomocy?
- Z chęcią. Ciebie to każdy mężczyzna się boi. Nawet Minato.
- Dzięki za komplement.- powiedziałam z uśmiechem. Podeszłam do mężczyzn , złapałam ich za głowy i uderzyłam nimi o siebie. Upadli na cztery litery. Odwróciłam się do widowni.- Nie ma na co patrzeć. Wracajcie do swoich spraw.- powiedziałam rozkazującym tonem. Ludzie mnie posłuchali. Gdy tylko została Mikoto, i zapewne kobieta o którą była ta niepotrzebna walka. Wróciłam się do mężczyzn siedzących na ziemi. Masowali swoje głowy. Na szczęście nie użyłam przy tym dużej ilości siły. Przez co miałam tylko skurcz w całych rękach. Położyłam obolałe ręce na biodrach.- Panowie. Marsz mi do Hokage i wytłumaczcie się mu z tego incydentu. Ty też moja droga. Jiraiya zaprowadź ich do Yondaime.- powiedziałam głosem nie znoszącym sprzeciwu.
- Jasne młoda. Dopilnuje aby wszystko powiedzieli.
- No to na co czekasz? Już mi cię tu z nimi nie ma!- powiedziałam i zagroziłam mu pięścią przed nosem. Ten szybko się wycofał, złapał blondynkę za rękę a panów przewiesił sobie przez ramiona. Znikli w chmurze białego dymu. Podeszłam do Mikoto.
- Kushina powinnaś zostać głową wioski.- zażartowała czarnowłosa.
- Nie. Nie nadaje się. Poza tym Minato dobrze się spisuje.
- Może. A teraz chodź bo w ogóle nic dzisiaj nie zrobimy.
- Spoko.- powiedziałam i wzięłam przyjaciółkę pod rękę. Szłyśmy śmiejąc się z tego zdarzenia. Doszłyśmy do domu Minuki po pięciu minutach. Zapukałyśmy. Drzwi otworzył nam brat Hiashiego. Hizashi.
- Hej. Jest może Minuki?
- Cześć. Jasne jest. Wejście. Zaraz do was przyjdzie. Właśnie uzgadniamy listę gości.
- A to małpa. Miała to z nami zrobić.- powiedziała Mikoto. Zaśmiałam się. Weszłyśmy do środka, zdęłyśmy buty i poszłyśmy za Hizashim do salonu. Nasze gołąbeczki się kłóciły. Od chrząknęłyśmy. Minuki przeniosła na nas swój wzrok. Szybko wstała i do nas podbiegła.
- Nareszcie jesteście. Co was tak długo nie było.
- Nie było nas przez pięć minut.
- Zatrzymała nas mała bójka przed barem.- powiedziałam i zaśmiałyśmy się z Mikoto.
- No dobra. Najważniejsze , że już jesteście i możemy iść na zakupy.- powiedziała podekscytowana Minuki. Ucałowała panów na pożegnanie, popchnęła nas w stronę wyjścia. Założyłyśmy buty i wyszłyśmy z domu. Minuki wzięła nas pod ręce i pociągnęła w stronę sklepu ze sukniami ślubnymi. Jęknęłam na widok tych sukni. Minuki wraz z Mikoto zaśmiały się.
- Nie jęcz tak Kushi. Niedługo ty też będziesz musiała przymierzać te suknie.
- Wiem Minuki i dlatego jęczę.- powiedziałam z miną cierpiętnika. Zaśmiały się serdecznie.
- Im szybciej się z tym uwiniemy tym szybciej z tond wyjdziemy.- zauważyła czarnooka. Przytaknęłam jej. Rozdzieliłyśmy się i zaczęłyśmy szukać jakiś ładnych i wyjątkowych sukni. Znalazłam trzy, Mikoto sześć a Minuki dziesięć. Dałyśmy jej nasze znaleziska do przebieralni, ta z gracją zniknęła w jej wnętrzu. Usiadłyśmy na kanapie przed tą przebieralnią i czekałyśmy pięć minut zanim nam się pokazała w wybranej przez siebie sukience. Na nasze twarze przyszedł wyraz zgrozy.
- Aż tak źle?- zapytała białooka. Kiwnęłyśmy na tak.
- Minuki, nie obraź się, ale ta suknia do ciebie nie pasuje. Jest za bardzo… jakby to powiedzieć. Wyzywająca? Tak wyzywająca.
- Zgadzam się z Kushiną. Pokaż nam te sukienki.- powiedziała czarnowłosa. Podniosłyśmy się z kanapy i weszłyśmy do przymierzalni. Gdy zobaczyłyśmy sukienki , które wybrała panna młoda, jęknęłyśmy. Zabrałam je i zostawiłam te wybrane przeze mnie i  Mikoto.
- Przymierz te , które my ci wybrałyśmy.
- Najpierw te Mikoto.- powiedziałam i wyszłyśmy z sukienkami. Położyłam je obok nas i czekałyśmy na granatowłosą. Wyszła do nas po dziesięciu minutach w sukience Mikoto. Była to prosta biała sukienka, sięgająca do podłogi z widocznym dekoltem. Minuki miała się czym chwalić. Dobrze na niej leżała.
- No i jak?- zapytała podenerwowana.
- Ślicznie ci w niej.- powiedziała Mikoto.
- Popieram. Idź i pokaż nam pozostałe.
- Dobra.- powiedziała z uśmiechem po czym znikła zza drzwiami. Przez trzydzieści minut pokazała nam się w wszystkich sukienkach , które wybrała Mikoto. Przyszła kolej na moje sukienki. Wyszła do nas po czterech minutach. Suknia sięgała do podłogi, miała wycięcie na jednym udzie, rozchodziła się falbanką, było wcięcie w dekolcie tak samo ozdobione lekką falbanką, lekka biała siateczka okrywała ręce.
- I jak?
- Przepięknie.
- Przepięknie- powtórzyłam.
- Kushina ty masz gust do takich rzeczy.- powiedziała z uśmiechem.- Biorę tę.
- Dobry wybór. Dobra idź się przebrać i chodź zapłacić.- pogoniła ją Mikoto. Szybko weszła do pomieszczenia. Powróciła po trzech minutach, weszłyśmy po pozostałe sukienki, odwiesiłyśmy je na miejsca, poszłyśmy do kasy, zapłaciłyśmy, sukienka została spakowana do torby.
- To teraz po buty do tego cuda.- zaśmiała się Minuki. Poszłyśmy w jej ślady. Weszłyśmy do sklepu z butami, zaczęłyśmy szukać razem odpowiednich butów, po dziesięciu minutach poszukiwań znalazłyśmy odpowiednie. Zostały przymierzone, spakowane , zapłacone i wyszłyśmy ze sklepu.
- To co teraz?- zapytałam.
- Kwieciarnia. Trzeba wybrać kwiaty na ślub i wesele.
- Dobra, ale po drodze wejdziemy do mnie i zostawimy twoje rzeczy.- powiedziałam.
- Dobra.- powiedziały jednocześnie. Poszłyśmy w stronę mojego domu, otworzyłam drzwi weszłyśmy do domu, nie zdejmując butów weszłyśmy na górę do mojej sypialni, schowałam torby do garderoby, zeszłyśmy na dół, wyszłyśmy z domu, zamknęłam drzwi i poszłyśmy w stronę kwieciarni. Wybrałyśmy białe lilie, czerwone róże i niebieskie tulipany. Zamówiłyśmy też kilka bukietów z tych kwiatów. Wyszłyśmy z budynku. Była już 21. Odprowadziłyśmy Minuki do domu i umówiłyśmy się jutro na 15, następnie odprowadziłam Mikoto do domu. Szłam w stronę swojego domu, nie ominęło się to bez komentarzy mężczyzn na temat mojego ciała. Zacisnęłam dłonie i przyśpieszyłam kroku. Gdy byłam już przy domu zaczepiło mnie kilku facetów. Sądząc po odorze jaki wydawali musieli się nieźle upić.
- Paczcie co to za ślicznotka.
- A jakie ma zgrabne ciało.
- Kotku może chcesz się zabawić?
- Dzięki, ale nie skorzystam.- powiedziałam i chciałam ich wyminąć, ale ten który mi to zaproponował złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Zaczęłam mu wyrywać rękę.
- Lubię takie agresywne.- powiedzieli jednocześnie i polizali swoje wargi.
- Puszczaj mnie idioto!!!- darłam się. Nagle zza nimi ujrzałam kosmyki włosów ukochanego.- Minato!- powiedziałam uradowana. Na twarzach moich prześladowców był strach. Szybko się ode mnie odsunęli. Podbiegłam do ukochanego. Przytuliłam się do niego. Zasłonił mnie swoim ciałem.
- Mogę wiedzieć jakim prawem chcieliście napaść na moją narzeczoną?!- zapytał patrząc na nich spojrzeniem pełnym mordu. Po ich plecach przeszły dreszcze.
- My nie wiedzieliśmy…- zaczęli się usprawiedliwiać. Nagle przy Minato pojawiło się czterech ludzi z ANBU.
- Zabrać ich do więzienia. Jutro się nimi zajmę.
- Tak jest Hokage-sama.- powiedział mężczyzna z maską niedźwiedzia. Podeszli do nich złapali ich i zniknęli w chmurze białego dymu. Minato odwrócił się do mnie, przyciągnął do siebie, pocałował w głowę, otoczył opiekuńczo ramieniem i zaprowadził do domu. Otworzył mi drzwi, wpuścił mnie pierwszą, zamknął za nami drzwi na klucz, zaprowadził do salonu. Usiadł na kanapie a ja na jego kolanach.
- Jak tam minął ci dzień?- zapytałam z uśmiechem.
- Nic ci nie zrobili?
- Co? Nie! Przyszedłeś w samą porę. Chodź sama dałabym sobie radę dattebane.
- Może byś dała , ale nie teraz. Jesteś jeszcze nadal osłabiona.- stwierdził z powagą w głosie.
- Ale z ciebie sztywniak.- zażartowałam sobie z niego i dotknęłam go palcem w nos.- Uśmiechnij się. Bo mnie przerażasz.- dalej sobie żartowałam.
- Na pewno nic ci nie zrobili?- dalej pytał się o to samo.
- Na pewno. A teraz rozluźnij się. Nic się nie stało i to chyba najważniejsze? Prawda?
- Tak.
- No to może zdejmiesz strój Hokage?- zapytałam rozbawiona. Zaśmiał się, zeszłam z jego kolan, podniósł się z kanapy, zdjął płaszcz i kamizelkę, poszedł do przedpokoju, powiesił je na swoim wieszaku. Wrócił do mnie z uśmiechem na ustach. Usiadł z powrotem na kanapie a ja na jego kolanach. Objął mnie ramieniem w talii, przerzucił moje włosy na lewę ramię, oparł swój podbródek na moim prawym ramieniu. Potargałam go po włosach. Zaśmiał się.
- Jak tam minął ci dzień?- zadał moje pytanie.
- Dobrze. Trenowałam z dzieciakami sześć godzin, a potem cztery godziny spędziłam z Mikoto i Minuki łażąc po sklepach i szukając sukni, butów i kwiatów.
- Niech zgadnę. Strasznie się męczyłaś i nudziłaś?- zapytał rozbawiony.
- Na samym początku strasznie się nudziłam, ale potem już nie. A o męczeniu się to mi nie wspominaj. Przez całe zakupy się męczyłam dattebane!- powiedziałam z głosem małego dziecka. Zaśmiał się i pocałował mnie w szyję.
- Moje małe dziecko. I co ludzie zrobili ci kuku?- powiedział pieszcząc swój głos.
- Tak. Oni są bebe.- powiedziałam mu głosem małej dziewczynki. Zaśmiał się głośniej.
- Ludzie, aż tak są dla ciebie niemili?- dalej mówił głosikiem małego elfa.
- Nawiet bardzio.- sepleniłam.
- To nie dobrze.- stwierdził.
- Niom. A teraz moja kolej na pytanie. Jak tam minął ci dzień? I nie mów , że cię papuguje bo ty mi nie odpowiedziałeś na początku.
- No dobrze. Dzień minął mi prawie spokojnie i nudno. Jedyne co się ciekawego wydarzyło to przesłuchanie trzech osób oraz dowiedzenie się od jeszcze jednej osoby. Jednej kobiety, która zaczęła mnie podrywać, dwóch pianych facetów, którzy posyłali sobie mordercze spojrzenia i Jiraiya , który był jako jedyny z całej tej czwórki o zdrowych zmysłach i powiedział mi co się stało, a potem został przy przesłuchaniach, które sam zrobiłem.
- I co?
- I nic. Mają zakaz chodzenia do barów. I do spotykania się ze sobą przez trzy miesiące. A teraz wytłumacz mi się z tego, że użyłaś siły.
- No co? To nie moja wina, że ten zboczeniec nie mógł sobie z nimi poradzić. Poza tym nie użyłam tak dużo siły. Tylko taką ilość jak bym podnosiła pół ciężkie pudło z twoimi dokumentami. Poza tym oni i tak by upadli od lekkiego popchnięcia do tyłu.

2 komentarze:

  1. Bardzo fajny rozdział nareszcie dłuższa notka ;P
    Czekam na następną i życzę nowych pomysłów ;D
    Dodatkowo wesołego jajka i wojny na śnieżki na śmigusa :P ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jashinie, jak to dziwnie brzmi "SasoMart"... Notka super i komentować to będę of korse. Co do zdjęcia to wiem, mi też się podoba ;) Życzę szczęśliwych i radosnych świąt oraz mokrego śmingusa!

    OdpowiedzUsuń

Czytasz? Świetnie! A czemu nie komentujesz? Każdy komentarz pomaga mi w dalszym pisaniu ♥♥♥ Więc proszę zostaw komentarz bo nawet napisanie go nie zabierze ci dużo czasu...♥♥♥